Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Paprotka pisze: 12 wrz 2020, 15:21 Małgorzato, Ruto kompletnie nie zrozumiałyście tego co napisałam !
Podałam przykład odnośnie nadużywania i uzależnienie i o tym rozmawialiśmy. Coś co jest zdefiniowane w medycynie.
Myślę, że trudności w rozmowie o nadużywaniu alkoholu polegają na tym, że granica między nadużywaniem, a uzależnieniem jest bardzo płynna. Wiele osób, które na pozór nadużywają alkoholu, jest już poza tą granicą. Każdy alkohol wypity przez kobietę w ciąży, osobę, która prowadzi następnie samochód, czy osobę opiekuje się dzieckiem lub inną zależną osobą, świadczy o poważnym problemie tej osoby z alkoholem. Często jest on znacznie bardziej poważny niż wydaje się z zewnątrz, bo te ilości alkoholu które wypija oficjalnie, często są niewielką częścią tego, co wypija w ogóle.
Ponieważ wciąż jednak w wielu środowiskach jest margines tolerancji dla takich incydentów, osoby takie nie mają szansy dostać informacji, że ich postępowanie nie jest właściwe. Przez 40 lat życia zdążyłam się napatrzeć na osoby nie tylko nie interweniujące, ale wręcz zachęcające do picia, kieliszek wina ma pomóc ciężarnej "na krew", kierowcy niewielka ilość ma nie zaszkodzić, bo jeszcze parę godzin, rodzicom też piwko czy dwa przecież nie zaszkodzą, bo co też złego może się zdarzyć. Zdarza się także pocieszanie osób w kryzysie, no to się umówimy i napijemy. Podczas gdy picie alkoholu w stresie, w kryzysie życiowym zawsze jest ryzykowne i do uzależnienia oraz utraty kontroli nad piciem może dojść znacznie szybciej.

Od kiedy jestem osobą trzeźwą z wyboru, widzę jak wiele osób z mojego otoczenia ma problem z piciem i jak ryzykownie piją, jak wiele czasu i energii zabiera im picie alkoholu i planowanie picia. Jak napisała Caliope: myślenie o piciu w następny weekend jest już uzależnieniem. Odkąd nie piję alkoholu wcale i mój dom jest wolny od alkoholu, mój krąg znajomych bardzo się zmniejszył, choć nie przeszkadza mi, że ktoś pije w mojej obecności. Są za to osoby, którym przeszkadza, że ktoś w ich obecności nie pije. I takie dla których nawet spacer do lasu musi zakończyć się drinkiem, winkiem lub piwkiem. Herbata nie wchodzi w grę...
Myślę, że żyjemy w zbiorowej nieświadomości co do ilości osób uzależnionych, po prostu są to te tzw. osoby określane jako "wysokofunkcjonujące".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Zatrzymałam się przy swoim ostatnim doświadczeniu, bo czułam, że jest ważne. W skrócie: bardzo się zdenerwowałam, gdy w moją korespondencję mailową z mężem włączyła się osoba trzecia, kowalska, która zaczęła redagować wiadomości mojego męża do mnie. Oczywiście w taki sposób, abym poczuła się dotknięta. Nie poczułam się dotknięta. Umiem rozpoznać kiedy pisze do mnie mój mąż. Poczułam się wściekła. Na fali tej wściekłości, gdy tylko trochę opadła, dałam odpór tej sytuacji. To co chciałam uzyskać, to wyłączenie się kowalskiej z komunikacji między mną a mężem. I to mi się udało. Oraz zranienie tej kobiety, co jak sądzę udało mi się także. I z czego nie czuję się dumna, choć wciąż czuję się usatysfakcjonowana.
To czego nie mogłam w tym zrozumieć, to moje uczucie ekscytacji, radości, poczucie przyjemności gdy poczułam gniew, wściekłość i jeszcze większej przyjemności, gdy pozwoliłam, by te uczucia przeze mnie przeplywały i gdy skorzystałam z energii jaka z nich płynęła. Nie umiałam schować tego doświadczenia z powrotem, powiedzieć sobie, źle zrobiłam, więcej tak nie będę. Ani zrozumieć dlaczego czuję radość z tego co jest złe.

Gdy byłam nastolatką, nie umiałam pływać, ale potrafiłam w miarę utrzymać się na powierzchni wody. Ponieważ czułam się nieśmiertelna, jak większość nastolatków zresztą, uwielbiałam taką zabawę: gdy morze było niespokojne i przetaczały się przez nie wysokie fale, szłam na plażę na której są duże płycizny. Wchodziłam jak najdalej w morze, ale tak by nie mieć wody wyżej niż mniej więcej do pasa. Nadchodzące fale przeskakiwałam. Ale gdy przychodziła ogromna fala, której nie byłam w stanie przeskoczyć, dawałam się jej ponieść. To uczucie, gdy jest się niesionym przez falę, gdy przyspieszasz i niesie cię potężna siła, z którą przez moment stanowisz jedność, było najbliżej mojego ostatniego doświadczenia, gdy pozwoliłam by płynął przeze mnie gniew i gdy pozwoliłam sobie zachować się agresywnie.

Wciąż szukałam wyjaśnienia jak to możliwe, że chociaż czuję, że postąpiłam źle, to równocześnie czułam tą wspaniałą wypełniającą mnie energię. Że poczułam się w tym taka żywa, prawdziwa, i radosna. Że czułam, że się chcę tą swoją ekscytacją dzielić. Obejrzałam mnóstwo wystąpień, czytałam co się da. Nic z tego nie było nawet zbliżone do tego co czułam, ani mojego doświadczenia nie wyjaśniało. W końcu jednak znalazłam.

Każdej osobie, ktora ma problem z odczuwaniem złości, ktora czuje wyrzuty sumienia związane z wyrażaniem agresji, ale także tym wszystkim, którzy agresję wyrażają, ale robią to destrukcyjnie, polecam gorąco to wystąpienie. Wszystko co dotąd wiedziałam o agresji było mitem.

https://youtu.be/d8wcFuOufhw
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Mnie na terapii uczyli, że każde uczucie jest dobre. Uczyłam się wtedy długo, odczuwać, nazywać uczucia, że coś jest oprócz strachu i lęku. Nawet złość, agresja jest dobra oby tylko nie robić innym
dużej krzywdy. Myślę ,że czułam podobnie doświadczając czegoś co musiałam tłumić całe życie, to było wspaniałe. Właśnie teraz na nowo to odkrywam, że mi wolno czuć, złościć się.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Czy uczucie pogardy jest dobre? A nienawiści? Zawiści? A pychy? Pragnienie zemsty? Mściwość?
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: sasanka »

Kiedyś ks. Dziewiecki powiedział na rekolekcjach w trakcie konferencji , że uczucia nie podlegają ocenie.
jacek-sychar

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: jacek-sychar »

nałóg pisze: 13 wrz 2020, 22:16 Czy uczucie pogardy jest dobre? A nienawiści? Zawiści? A pychy? Pragnienie zemsty? Mściwość?
Z całym szacunkiem, ale ja również uważam, że uczucia są obojętne moralnie.
Oceniać możemy dopiero to, co w wyniku tych uczuć robimy.

Pogarda.
Pojawia się to uczucie jako nasza cecha charakteru.
Czy jednak czując pogardę możemy pomóc osobie, do której to czujemy?
Możemy oczywiście to uczucie pokazać i wtedy nie będzie to obojętne moralnie.

Nienawiść.
Czy ktoś ze zdradzonych tutaj może powiedzieć, że ani razu nie odczuł nienawiści do naszych niewiernych małżonków i ich kowalskich?
Raczej nie widzę lasu rąk podniesionych.
Można jednak wznieść się ponad swoje uczucie i żyć dalej. Nie jest to łatwe, zwykle potrzebuje czasu (mi zajęło to około 4 lat), ale można również komuś coś zrobić. Ale to będzie czyn z nienawiści. Jak widać uczucie nic samo nie robi, tylko działania wynikające z uczuć.

Zawiść.
Kolega dostał podwyżkę. Koleżanka przyszła w super kiecce. Nikt nigdy nie miał takiego uczucia? Pogratulujemy wtedy, czy raczej skrytykujemy?

Pycha.
Ja dostałem podwyżkę. Mi udało się kupić super kieckę (tutaj zakładam, że pisze kobieta, a nie że ja noszę kiecki :oops: ). Pysznię się tym, czy się zreflektuję i wykażę się pokorą?

Pragnienie zemsty - patrz nienawiść.

Mściwość.
A tutaj to raczej kulą w płot, bo mściwość to raczej działanie a nie uczucie.

Czy mimo zdrady i pojawiającego się uczucia nienawiści, złości, gniewu, ... muszę się tym uczuciom poddawać, czy mogę postąpić inaczej? Ja powiem więcej. Takie negatywne uczucia mogą być wręcz dla nas okazją, żeby się doskonalić.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

jacek-sychar pisze: 14 wrz 2020, 8:35 Z całym szacunkiem, ale ja również uważam, że uczucia są obojętne moralnie.
Oceniać możemy dopiero to, co w wyniku tych uczuć robimy.
a ja się z tym całkowicie zgadzam. Uczucia nie podlegają ocenie. Jednak czyny z nich wynikające już tak.
Istotne -wg mnie- jest to co zrobimy pod wpływem tych uczuć. Można nic nie robić na zewnątrz i tkwić w orbicie tych uczuć........ czy to zdrowe? Krótkotrwałe mogą być mobilizujące . Uczucia rozeznane i nazwane- nawet te niepożądane - mogą mobilizować do pracy własnej nad ich opanowaniem.
jacek-sychar pisze: 14 wrz 2020, 8:35 Kolega dostał podwyżkę. Koleżanka przyszła w super kiecce. Nikt nigdy nie miał takiego uczucia? Pogratulujemy wtedy, czy raczej skrytykujemy?
zawiść podpowie np : a żeby sobie przy śniadaniu ją poplamiła/ rozdarła
np. on dostał podwyżkę a ja nie....... postaram się podłożyć mu "świnię" i będę czyhał na jego potknięcie by to potkniecie pokazać szefowi....
jacek-sychar pisze: 14 wrz 2020, 8:35 Mściwość.
A tutaj to raczej kulą w płot, bo mściwość to raczej działanie a nie uczucie.
aby było działanie najpierw jest uczucie , pragnienie zemsty (mściwości) w konsekwencji działań innej strony.
jacek-sychar pisze: 14 wrz 2020, 8:35 Czy mimo zdrady i pojawiającego się uczucia nienawiści, złości, gniewu, ... muszę się tym uczuciom poddawać, czy mogę postąpić inaczej? Ja powiem więcej. Takie negatywne uczucia mogą być wręcz dla nas okazją, żeby się doskonalić.
Moje pełne utożsamienie się z tym .
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

nałóg pisze: 13 wrz 2020, 22:16 Czy uczucie pogardy jest dobre? A nienawiści? Zawiści? A pychy? Pragnienie zemsty? Mściwość?
Każde uczucie jest do przeżywania, dlatego jest dobre. Nikt nie zabroni nikomu mieć też takich uczuć jak te złe. W moim życiu było tyle złego, że nie wyobrażam sobie żyć w pogardzie, zawiści, czy zemście lub pysze która jest zlepkiem kilku uczuć. Widać dlatego nie dostrzegam jak ktoś robi mi tym krzywdę, muszę czytać co ktoś wtedy robi jak to czuje, bo muszę wiedzieć jak się bronić.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 14 wrz 2020, 12:08
Każde uczucie jest do przeżywania, dlatego jest dobre. Nikt nie zabroni nikomu mieć też takich uczuć jak te złe. W moim życiu było tyle złego, że nie wyobrażam sobie żyć w pogardzie, zawiści, czy zemście lub pysze która jest zlepkiem kilku uczuć. Widać dlatego nie dostrzegam jak ktoś robi mi tym krzywdę, muszę czytać co ktoś wtedy robi jak to czuje, bo muszę wiedzieć jak się bronić.
To ważny aspekt tych mniej przyjemnych uczuć. Widzę od dluższego czasu, że one są często informacją, że coś jest nie tak, ktoś postępuje wobec mnie nie w porządku. Nie chodzi o to, by dać się im ponieść, ale by umieć je w sobie odczytywać.

Ksiądz Grzywocz podał przykład dziewczyny czekającej na mrozie na koleżankę. Do niedawna powiedziałabym takiej koleżance, że nic nie szkodzi. I nawet nie czułabym się zirytowana. Jeśli jednak reaguje się tak wciąż i wciąż we wszystkich relacjach, w efekcie nie stawiając innym żadnych granic, często jest się przemęczonym, bez energii, wyczerpanym.

To dla mnie trudny etap, bo nieumiejętność odczytywania w sobie takich emocji, perfekcyjne wygaszanie ich w zarodku, pochodzą we mnie z doświadczeń z bardzo wczesnego dzieciństwa. Co z kolei wymaga ode mnie tego, żebym częściowo do tych trudnych doświadczeń wracała.

Czasem sobie myślę, że wyjściowo miałam tylko trochę ponaprawiać siebie, nie wydawało się to jakimś mega przedsięwzięciem, a tu gdzie się nie obejrzę, tam gruzy.
Czuję się dzisiaj trochę przytłoczona. Pojawiają się we mnie myśli typu: no i po co ci to, ty się męczysz, przedzierasz przez siebie, mąż i tak do ciebie nie wróci, albo: po co ci to, kiedyś zanim zaczęłaś to wszystko było ci lepiej, a teraz..., albo: a nie mogłaś jak większość ludzi normalnie tego załatwić, zgodzić się na rozwód, już dawno byłabyś w szczęśliwej relacji, miała spokój, tak tylko się spalasz. Wiem, że to minie. Miałam już takie etapy. Zwykle wystarczy je przeczekać, przemodlić. Co nie zmienia tego, że są trudne. Zwykle jak już przetrwam, to mam jakiś przełom.

Mam też wyrzuty sumienia. Parę dni temu widziałam się z mężem, synek zdecydował się z nim spotkać, ale w mojej obecności, mąż zadeklarował się przyjść trzeźwy. Słowa dotrzymał.
Postanowiłam jeszcze przed spotkaniem trzymać wobec męża dystans. Mąż tak jak sądziłam starał się ten dystans skracać, patrzył mi w oczy, szukał mojej uwagi, zagadywał mnie. Gdy to niewiele dawało, próbował złośliwości. Byłam uprzejma, ale nie dałam się sprowokować do zmniejszenia dystansu ani po dobroci ani po złości. Pomogło mi zabranie na spotkanie książki. Momentami trochę żałuję swojej postawy, że zamiast "skorzystać" z lepszego dnia męża (tak mówi synek, że póki tata jest trzeźwy to stara się korzystać), odsunęłam się.
Bez sensu. Dystans to raczej zdrowa postawa wobec osoby, która mnie krzywdzi i zachowuje się potem jakby nigdy nic. Sama siebie czasem nie rozumiem... Postanowiłam jednak kontynuować tą postawę i nie kontaktować się z mężem, dopóki nie będzie takiej potrzeby i nadal zachowywać dystans. Choć wciąż gdzieś tam w sobie czuję się z powodu tej decyzji winna.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Synek ma inną relację z ojcem niż ty, nie miej wyrzutów sumienia. Właśnie to dobra postawa do stawiania granic, bo nie wiesz jak mąż mógłby spróbować je przekroczyć jeśli próbuje być złośliwy, i znów Cię poranić. Ale to dobry objaw jak zagadywał, czy próbował patrzeć w oczy, ja też mam dystans do takiego zachowania, chyba też za dużo tych ran.
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: sasanka »

Cieszę się , że zostałam zrozumiana i , że panowie się odezwali bo tak się jakoś składa , że zwykle lepiej "dogaduję " się z płcią przeciwną ( co nic nie znaczy ! ).
Uczucia są niezależne od nas , pojawiają się i znikają.
A czyny są wyborem i niosą z sobą pewne konsekwencje.
Człowiek ma prawo do uczuć , nie wiem czy pamiętacie rekolekcje z ks.Wądrzykiem autorem książki "Serce".
On też mówił, że człowiek ma prawo czuć to co czuje i Bóg nie potępia go za to.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

W ogóle zapętlam się w sobie w tych ostatnich dniach. Wściekam się i cierpię. Pierwsza wściekłość, której pozwoliłam się ujawnić i przez siebie przepłynąć, zburzyła we mnie jakąś tamę. Uczucia wypływają ze mnie całymi strumieniami. Jest ich mnóstwo, to wszystkie stłumione latami emocje. Niesamowite, że one cały czas we mnie były. Cierpię i jestem zraniona każdym podłym postępkiem mojego mężą, każdym jego kłamstwem. A równocześnie się wściekam i czuję gniew. Czuję też swój strach z każdej sytuacji, gdy mąż był agresywny, każdy lęk o niego, gdy wiedziałam, że się upija i odurza na mieście i martwiłam się jak to się tym razem skończy, każdy mój wstyd z powodu jego zachowania. Każde zranienie, gdy mnie odrzucał jako kobietę, ukrywając, że wybiera porno, moje cierpienie z tym związane, niepewność, smutek, poczucie, że ze mną coś jest nie tak, a także te zranienia, które mi zadawał gdy pijany całował się w mojej obecności z inną kobietą, mój niepokój, gdy będąc już w ciągu amfetaminowym opowiadał mi o kolegach, którzy wykorzystują kobiety za pieniądze, a ja czułam, że mówi o sobie. Każde podłe kłamstwo jakie oopieadał na mój temat, by ukryć to, że bierze przed swoją rodziną i znajomymi. Czuję się też bardzo, ale to bardzo zraniona jego zdradą. W końcu. Potrzebowałam na to dwóch lat, by to poczuć.
Pewnie wcześniej, będąc tak słaba jak byłam, zwyczajnie bym tego nie uniosła. Teraz płynie przeze mnie to wszystko na raz. Czuję to, ale jestem w stanie się utrzymać.
Wiem, że ta tama padła także dlatego, że postanowiłam się od męża odseparować i trzymac dystans, teraz więc te emocje mogą sobie spokojnie wypłynąć, nie wyleją się na niego - byłoby to mocno po czasie. Wiem, że służy to oczyszczeniu mnie i temu, żebym mogła z czasem zacząć reagować adekwatnie na to, co będzie się zdarzać na bieżąco. Nie wiem ile to potrwa, co tam w sobie jeszcze pochowałam, co jeszcze ze mnie wypłynie. Ale nie będę już nic tamować.
Jestem jednak już ogromnie zmęczona tym co się wie mnie dzieje, mam ochotę uciec od siebie samej i tego co czuję, ale jestem przy samej sobie. Nie uciekam. Nie tłumię.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Przewaliły się przeze mnie te emocje i mam w sobie ciszę i spokój. Fajne uczucie. Teraz czuję się słusznie wkurzona na męża. Wszystkie te odroczone emocje powiedziały mi jedną ważną rzecz...mój mąż był wobec mnie nie w porządku. Rozumowo wiem o tym od dawna. Ale gdy to w sobie czuję, jest zupełnie inaczej...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Wczorajszy wieczór poświęciłam na ponowne przeczytanie swojego wątku. Robię tak raz na jakiś czas, głównie, gdy wchodzę w kryzys. Tym razem chciałam zobaczyć, co w ostatnim roku czułam i jak się te moje emocje rozwijały, wróciłam więc do swojego wątku jak do pamiętnika.
Zawsze gdy wracam, także tym razem, jestem bardzo poruszona i wdzięczna ogromem wsparcia, otuchy, podpowiedzi i wskazówek jakie tu na forum otrzymuję. Bardzo dziękuję Wam za to, każdemu i każdej z Was. Jesteście obecni w mojej modlitwie.

Przyjrzałam się tym swoim emocjom. Widzę, że mam już za sobą kilka podejść, gdy na chwilę wpuszczałam emocje do swojego życia. Widzę też jak duży lęk czuję przed silnymi emocjami i jak dużo pracy wkładam, by ich nie czuć i by je blokować. Jeszcze nie wiem, co tak naprawdę w sobie robię, że mi się udaje. Wiem tylko i widzę, że emocje się we mnie pojawiają, więc cokolwiek robię, by ich nie czuć, dzieje się to później.
Widzę także, że źródłem tego lęku jest moje przekonanie, że gdy dopuszczę emocje do siebie, stracę bliskie mi osoby, bo nie będę w stanie ich kochać. Moich rodziców. Że tylko dopóki jestem krzywdzona, ale tego nie czuję, jestem w stanie kochać dalej. Oraz, że aby poczuć się kochana, muszę się poświęcić, czasem zrobić coś dramatycznego, lub próbować obudzić współczucie dla siebie. Ogromna cena płacona, by kochać i by czuć się kochaną. Mogę tylko przytulić tą małą, bardzo mocno skrzywdzoną i poranioną dziewczynkę, która robiła wszystko, by uratować w sobie miłość, doznając ogromnej krzywdy. To wtedy nauczyłam się dbać o wszystko, zajmować dziećmi, podtrzymywać rodzinę i udawać, że nie dzieje się nic złego, wspierać, pomagać, troszczyć się o każdą osobę, także tą co krzywdzi, dbać o relacje i udawać. Wtedy też stłumiłam nienawiść do tego co krzywdzi, bo w swojej bezradności zaczęłam nienawidzić i szły za tym emocje takie jak chęć zniszczenia sprawcy, marzenia o tym, że znika, ginie, że udaje się go otruć. To było trudne, bo równocześnie go kochałam, chciałam chronić siebie i innych, także przez wyeliminowanie go, chciałam czuć się przez niego kochana. To wszystko się wzajemnie wykluczało. To jeszcze jeden powód blokowania emocji, lęk przed destrukcją jaka się za nimi kryje, oraz to jak bardzo emocje potrafią być sprzeczne i jak różne wykluczające się rozwiązania podpowiadać. Jako dziecko nie byłam w stanie tego sobą ogarnąć i zrozumieć.

Z czasem doszłam do przekonania, że jeśli puszczę moje emocje, dojdzie do katastrofy. Nie dziwię się, gdy byłam mała moje coraz rzadsze kontakty w własnymi emocjami objawialy się atakami gniewu, paniki lub histerii. Czasem poczuciem głębokiej rozpaczy. Oczywiście nie pomagało, że byłam wtedy karana w najokrutniejszy sposób, zamknięciem mnie i odizolowaniem, aż się uspokoję. Wolałabym bicie, wyzwiska, cokolwiek, co mówiłoby mi, że budzę jakiekolwiek emocje, że jestem widziana. W końcu tak sama od siebie się odcięłam, że ja także przestałam widzieć związek między tym, co się mi dzieje, a moją złością, gniewem i rozpaczą. Moje wybuchy emocji stały się dla mnie kompletnie niezrozumiałe, widziałam siebie jako kogoś, kto może nagle i "bez powodu" wybuchnąć, i tym pilniej wszystkie emocje tłumiłam.

Cieszę się, że modląc się odnalazłam właściwe słowa i dla mojej mamy i mojego ojca. W ostatnich latach nauczyłam się widzieć w nich nie oprawców i krzywdzicieli, ale ofiary ich własnych trudnych historii i zranień. Mam dla nich współczucie. Przebaczyłam. Ale dopiero w ostatnim roku udało mi się z nimi porozmawiać. Bez obwiniania, poszukiwania zadośćuczynienia, bez oczekiwań. I jest dobrze.

Rozumiem też dlaczego mój mąż był dla mnie najlepszym wyborem. Wybierając mojego męża, wybrałam mężczyznę, przy którym mogę się z tym wszystkim co jest we mnie zmierzyć. Nauczyć się kochać, bez potrzeby wypierania krzywdy, uciekania od niej, zmierzyć się z tym co czuję, ale też nauczyć się wyrażania siebie, moich emocji i moich potrzeb wprost. Nie uciekam. Nie wiem z czym ma zmierzyć się przy mnie mój mąż, bo ja także jestem dla niego trudną lekcją, ale wierzę, że znajdzie w sobie potrzebną mu do tego odwagę.

A im więcej o emocjach wiem i im bardziej je w sobie dopuszczam, tym mniej się ich boję i tym bardziej je lubię i cenię. Tym bardziej umiem przywitać się z moją złością, agresją, smutkiem, rozpaczą i innymi trudnymi emocjami i zapytać tak ładnie jak ksiądz: Witaj kochanie, po co przyszłaś? Myślę, że z czasem uda mi się wypuścić wszystkie nagromadzone emocje i będę mogła zacząć czuć na bieżąco.
Sosna
Posty: 68
Rejestracja: 28 sie 2020, 10:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sosna »

Piękne i mądre słowa. Ja też tłumię emocje, nie potrafię nawet płakać...Jak to zrobić by je wreszcie uwolnić, odnaleźć w sobie, wypuścić i zacząć od nowa?
ODPOWIEDZ