Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Kryzys miłości małżeńskiej to dramatyczny kryzys ich miłości rodzicielskiej

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Jeżeli patrzy się na sytuację i innych ludzi, tylko przez pryzmat samego siebie oraz własnych zranień, to ma się bardzo ograniczone pole widzenia.
I kompletnie nieobiektywne. A z miloscią bliźniego nie ma to już zupełnie nic wspólnego.

Ludzie dorośli i dojrzali powinni starać się znaleźć wyjście z sulytuacji mając na względzie najsłabszych.

I tu się Faustyna nie mogę zgodzic z Tobą.
Bo...jako jest pożytek z biologicznego ojca, który widuję dziecko raz na czas?
Żaden?
To proponuje odebrać ojcom po rozwodach prawo widzen z dziećmi. No to tylko zawracanie głowy.

Faustyna - ok, facet pobladzil i dorobił się dziecka na boku.
Uwazasz, ze jego szczere zainteresowanie DZIECKIEM Może być dla dziecka szkodliwe?
Lepiej żeby się sprowadził do funkcji płatnika?
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Faustyna »

lustro pisze: 29 paź 2017, 17:01

I tu się Faustyna nie mogę zgodzic z Tobą.
Bo...jako jest pożytek z biologicznego ojca, który widuję dziecko raz na czas?
Żaden?
To proponuje odebrać ojcom po rozwodach prawo widzen z dziećmi. No to tylko zawracanie głowy.

Faustyna - ok, facet pobladzil i dorobił się dziecka na boku.
Uwazasz, ze jego szczere zainteresowanie DZIECKIEM Może być dla dziecka szkodliwe?
Lepiej żeby się sprowadził do funkcji płatnika?

Lustro,
Pisałam "jaki moze ten pan dać przykład swojemu dziecku"?
Byc moze żaden. I nie dotyczy to tylko owego pana; tez innych rodziców...
Nie da się nauczyć Miłości Boga jeśli samemu jej sie nie ma...I to jest krzywda, dysfunkcja ... w dalszej perspektywie...
A co dziecku po np. wyjściu do cyrku, kina, czy rowerku ? Czy "chwilowym" widzeniu?

Czego zatem nauczymy i co jest najważniejsze?
Moze ów pan ma tę Miłość Boga...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Faustyna

To może jednak lepiej dac "temu pani" możliwość obsadzenia dziecka miloscią? Taką ojcowską miłością.
I nie ma co robić rozroznień na rodziców takich czy innych.
Dziecku potrzebne jest poczucie bycia kochanym także przez ojca. Nawet wtedy, gdy ten ojciec z jakiegoś względu nie mieszka z dzieckiem.
Co może mu dac?
Oprócz miłości ...choćby przyklad poczucia i brania odpowiedzialności? Rozwiązywania spraw trudnych? Pokazanie, ze człowiek nawet jak zbladzi, może się odnaleźć.A z upadku powstać.

Czasem "chwilowe widzenia" z kims wartościowym jest więcej warte niż stałe bylejakie bycie z kims bylejakim.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: bosa »

Z całym szacunkiem, ale ktoś ,kto nie przeżył bólu zdrady nie powinien wypowiadać się w tym temacie.. bo gdybanie i hipotetyczne sytuacje nikomu chyba nie pomogą.
Dzieci niesakramentalne nie są lepsze ,ani gorsze, ale w wielu wypowiedziach odbieram przekaz, że to dzieci sakramentalne są gorsze..bo tatuś nagle chce być tatusiem dla dzieci z drugiego związku, porzucając te z sakramentalnego..
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Faustyna »

Lustro,
Sadzę, że ojciec/ matka dziecka pozamałżeńskiego w pierwszej kolejności powinni wziąć pod uwagę swoją żonę i swoje dzieci z małżeństwa. I od tego należałoby zacząć ...
Piszesz często co powinni zrobić zdradzeni, jak maja dźwigać "swój krzyż" ?
Napisz czasem, proszę, jak powinni nieść "swój krzyż" osoby zdradzające? Moze nam bedzie łatwiej zrozumieć...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Faustyna pisze: 29 paź 2017, 20:37 Lustro,
Sadzę, że ojciec/ matka dziecka pozamałżeńskiego w pierwszej kolejności powinni wziąć pod uwagę swoją żonę i swoje dzieci z małżeństwa. I od tego należałoby zacząć ...
Piszesz często co powinni zrobić zdradzeni, jak maja dźwigać "swój krzyż" ?
Napisz czasem, proszę, jak powinni nieść "swój krzyż" osoby zdradzające? Moze nam bedzie łatwiej zrozumieć...
Faustyna

Mam rozumieć, ze twoim zdaniem żona czy mąż nie są w stanie odnaleźć się w sytuacji, gdy ich współmałżonek ma nieślubne dziecko?
Jeżeli tak, to smutne to bardzo.
I co tu mówić o dojrzałości, przepracowaniu, zaufaniu Bogu i paru innych cechach, o których tyle się pisze na tym forum.

I chętnie napiszę coś do osób zdradzajacych, o swoich doswiadczeniach, przemyśleniach...życiu...
Jak będzie rozmowa z takimi osobami.
Póki co, nie ma ich tu zbyt wiele.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

bosa pisze: 29 paź 2017, 19:55 Z całym szacunkiem, ale ktoś ,kto nie przeżył bólu zdrady nie powinien wypowiadać się w tym temacie.. bo gdybanie i hipotetyczne sytuacje nikomu chyba nie pomogą.
Ale mowa jest o kontaktach z dzieckiem nieslubnym. Prawda?
A nie problemach emocjonalnych dorosłej osoby.
Tak mi sie wydaje, ze nikt z wypowiadających sie tu osób nie jest małym niesakramentalnym dzieckiem?
Czyli wszyscy sobie tu gdybają.
bosa pisze: 29 paź 2017, 19:55 Dzieci niesakramentalne nie są lepsze ,ani gorsze, ale w wielu wypowiedziach odbieram przekaz, że to dzieci sakramentalne są gorsze..bo tatuś nagle chce być tatusiem dla dzieci z drugiego związku, porzucając te z sakramentalnego..
A kto tu mówi o porzucenie dzieci ze związku sakramentalnego?


Tak to "własny pryzmat" wykrzywia temat rozmowy i zmienia sens pisanych tu słów.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Nirwanna »

Mam rozumieć, ze twoim zdaniem żona czy mąż nie są w stanie odnaleźć się w sytuacji, gdy ich współmałżonek ma nieślubne dziecko?
Jeżeli tak, to smutne to bardzo.
I co tu mówić o dojrzałości, przepracowaniu, zaufaniu Bogu i paru innych cechach, o których tyle się pisze na tym forum.
Tak, bywa, że się nie jest w stanie odnaleźć, można określić, że jest to smutne - ale tak bywa. Podobnie jak bywa, że zdarzają się zdradzacze i jest to podobnie smutne. Może bardziej? I tak bywa, że - na tamten moment ta osoba nie ma mnóstwa rzeczy przepracowanych, mimo że się o nich pisze na forum. A musi mieć przepracowane? Od razu po wejściu na forum na przykład? My tu jesteśmy, aby wejść w ten proces, ale czasem ukończony on aż do śmierci nie będzie. I każdy z nas ma hektary do przepracowania, i na wiele rzeczy gotowych nie jest.

Zasada teologiczna i moralna mówi, że miłość małżeńska jest zawsze przed miłością rodzicielską, zaś mąż/żona ma prawo nie przyjąć wracającego z nieślubnym dzieckiem. Kto w sobotę w Białymstoku był na warsztatach, usłyszał. Można przyjąć lub nie, różne są stopnie gotowości. O smutności nie mówię, bez sensu.

Podobnie w prawie kościelnym stoi, że zdrada może być powodem dożywotniej separacji, bo rani tak głęboko, że zdradzony może nie być w stanie przyjąć zdradzacza z powrotem. Można się oburzać, że jak to??? ale tak - nie jest gotowy. I nie będzie do końca życia. I tak też można. Do przebaczenia i pojednania jest zachęta i wsparcie, ale nie ma tu przymusu. Właśnie dlatego, że Kościół wie, jakie spustoszenia robi w człowieku zdrada.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Nirwanna

Po pierwsze - ja to wiem.

Po drugie - zgadzam się z Tobą.

Oczywiście, ze można nie przyjąć spowrotem współmałżonka po zdradzie. Doskonale wiem, ze sporo osób tego nie potrafi.
Można też nie przyjąć nieslubnego dziecka.
Wiem, ze takie jest stanowisko Kościoła, który przyjmuje ulomnosc natury ludzkiej jako rzecz determinującą. I potrafił się nad tym pochylić z wyrozumialoscią.

Ale zauważ, ze w tym watku nie ma mowy ani o jednej, ani drugiej z wymienionych sytuacji.
Jest tylko mowa o kontaktach ojca z nieslubnym dzieckiem.

Nadal uwazam, ze unormowanie tego tak, aby nie ranić w tym przypadku żony, jest możliwe.
Na pewno wymaga uczciwości, dobrej woli, wyczucia i taktu od obu współmałżonków.
Pisała o tym Magnolia i ja się z nią zgadzam.
A ze to trudne - ktoś obiecywal, ze w życiu będzie łatwo? Nam chrzescijanom nawet obiecuje się krzyż.

Może się zdarzyc, ze dla kogoś ten krzyż jest nie do udzwigniecia. Że sytuacja go przerosnie. Że nigdy nie będzie gotów jej sprostać.
I wtedy (z czystym sumieniem) może nie przyjąć współmałżonka. I nie ratować małżeństwa.
Ma takie prawo.

Ale jak już przyjął i chce ratowac, to niestety, znajduje się w określonych warunkach, którym trzeba sprostać.

I żeby nie bylo, ze ja tu prawię nauki- to jest po prostu moje zdanie. Tak widzę ten temat ja.
Nie potrafię, pomimo prób, napisać tego zaczynając kazdą myśl od słów "wedlug mnie", "ja tak czuję", "myślę,ze"...
jacek-sychar

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: jacek-sychar »

To podsumujmy.

Zdradzony może nie przyjąć zdradzacza - może.
lustro pisze: 30 paź 2017, 7:23 Ale jak już przyjął i chce ratowac, to niestety, znajduje się w określonych warunkach, którym trzeba sprostać.
No właśnie, jeżeli kontakty współmałżonka z nieślubnym dzieckiem tak dalej ranią zdradzonego, że nie jest w stanie tego ścierpieć, bo te kontakty traktuje na równi z kontaktami z kochankiem/kochanką ? Co zresztą często ma miejsce, gdy dziecko jest małe?

Czy w tej sytuacji ten który zdradził nie ma do wyboru albo wrócić do małżonka sakramentalnego i nie kontaktować się ze swoim nieślubnym dzieckiem, albo kontaktować się z dzieckiem i nie żądać przyjęcia z powrotem przez małżonka.

Inaczej znowu liczy się tylko chęć zdradzającego bycia przyjętym i jednocześnie kontaktów z dzieckiem.

Pamiętajcie, że zdradzony to też człowiek. I ma swoje emocje. Niestety już bardzo poszarpane przez fakt zdrady. Czy opisywane na naszym forum powroty nie są trudne? Dlaczego dokładać do tego jeszcze dodatkowe obciążenia.
Wielu alpinistów się wspina. Ale niewielu bez asekuracji. A Ci co wspinają się bez asekuracji, robią to tylko do pierwszego błędu.
Tak samo jest z powrotami.

Mam pytanie do tych, co bronią tutaj stanowiska konieczności przyjęcia wiarołomnego małżonka po zdradzie z nieślubnym dzieckiem. Czy wyobrażacie sobie, co czuje zdradzony? To teraz wyobraźcie sobie, że takie coś powtarza się co tydzień do końca Waszego życia. Standardowe kontakty z dzieckiem są z taką częstotliwością. Nie liczę tutaj na odpowiedzi tych osób, tylko nad próbą przemyślenia tego sobie.
Ja powiem tylko, że do czasu zdrady nie wyobrażałem sobie, jaki to jest ból i cierpienie.
Dzisiaj wiem, że nie byłem sobie w stanie tego wyobrazić. Ale zrozumiałem to dopiero po zdradzie.
Dlatego też Ci, co tego nie przeżyli, są tylko "teoretykami" w tym zagadnieniu.
Kto najlepiej wie, jak przebiega jakaś choroba? Ci, którzy już ją przeszli, lub Ci, którzy chorują obecnie. Nawet lekarz prowadzący widzi to tylko z boku.
Dlaczego Jim Conway napisał tak wspaniałą książkę o dorosłych dzieciach rozwiedzionych rodzicach? Bo sam był takim dzieckiem.

Dlatego szanujmy się w tej dyskusji. Nikt nic nie musi. Każdy musiałby zmierzyć się z takim problemem dopiero wtedy, gdyby to jego zaczęło dotyczyć.
Ja sam nie wiem, jak bym się zachował. Nie wiem nawet, jak bym się zachował, gdyby żona chciała do mnie wrócić. Znając swój temperament wiem, że byłoby baaaardzo trudno. Wiem tylko, jak bym się zachował przy powtórnej zdradzie i porzuceniu. Ale nie mam najmniejszego zamiaru przeżywać tego po raz drugi. :P
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Faustyna »

Lustro,
Z tego co kojarzę wątek( moze sie mylę) , to Mała jeszcze nie przyjęła z powrotem męża i jest w ogromnym bólu i rozterce. On po prostu jest w domu, tak jak był przez okres kłamstwa. I chyba żyje tak jakby "chciał zjeść ciastko i mieć ciastko"...
Magnolia

Re: Czy warto czekać, czy to zwykła naiwność?

Post autor: Magnolia »

Magnolia pisze: 28 paź 2017, 8:01 Dla mnie ta sytuacja jawi się jako miejsce dla miłosierdzia... miłosierdzie okazuje współczucie ponad winą i krzywdami, patrzy na czyjeś dobro, a to wymaga konkretnego dobrego działania....
Jezus kocha i ciebie i Twojego męża i to dziecko i tą kobietę. "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny".
Zacytuję samą siebie, bo dyskusja się toczy, a jednocześnie w czytaniach z wczorajszego dnia jest przypomnienie sedna Ewangelii, czyli przykazania miłości.
"Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy." (Mt 22, 39-40)
Najpierw miłość do Boga, potem miłość do bliźniego, jak siebie samego - czyli bliźni i ja na równi.

Ja rozumiem, budzące się oburzenie w duszy, ale w tym przykazaniu nie ma "łatek" typu sakramentalne, niesakramentalne, zdradzacz, porzucony. Jest bliźni na równi ze mną. Jako pierwsze czym powinniśmy się kierować w życiu, to przykazanie miłości.

A dziś siadam do Pisma św i czytam List św Jakuba, gdzie znajduję Słowa:
"Jeśli przeto zgodnie z Pismem wypełniacie królewskie Prawo: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, dobrze czynicie. Jeżeli zaś kierujecie się względem na osobę, popełniacie grzech, i Prawo potępi was jako przestępców. " (Jk 2, 8-9)

"Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż!, powiedział także: Nie zabijaj! Jeżeli więc nie popełniasz cudzołóstwa, jednak dopuszczasz się zabójstwa, jesteś przestępcą wobec Prawa. Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" (Jk 2,10-13)

Czytając ten fragment miałam myśl, że można "zabijać" w sobie miłość do bliźniego...

Może to, że nie przeżyłam tego, co pozostali niekoniecznie jest moją wadą, może to zaleta, bo widzę coś innego niż pozostali.

Podkreślę słowa Jacka : "Dlatego szanujmy się w tej dyskusji".
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Nirwanna »

Nie neguję przykazania miłości bliźniego - jest bezdyskusyjne.

Jednakże myślę, że warto wziąć pod uwagę po pierwsze Bożą hierarchię miłości, czyli najpierw miłuję Boga, potem siebie, potem współmałżonka, potem dzieci, potem rodziców, rodzeństwo, resztę rodziny, przyjaciół, sąsiadów, resztę świata.....

A po drugie - każdemu z tych wymienionych osób okazuję miłość inaczej. Inaczej współmałżonkowi, a inaczej sąsiadowi. I nie ma to nic wspólnego z dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: lustro »

Nirwanna pisze: 30 paź 2017, 9:39 Nie neguję przykazania miłości bliźniego - jest bezdyskusyjne.

Jednakże myślę, że warto wziąć pod uwagę po pierwsze Bożą hierarchię miłości, czyli najpierw miłuję Boga, potem siebie, potem współmałżonka, potem dzieci, potem rodziców, rodzeństwo, resztę rodziny, przyjaciół, sąsiadów, resztę świata.....

A po drugie - każdemu z tych wymienionych osób okazuję miłość inaczej. Inaczej współmałżonkowi, a inaczej sąsiadowi. I nie ma to nic wspólnego z dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych.
Ja poproszę o cytat z Ewangelii, gdzie jest rozróżnienie na różnych bliźnich w zależności od stopnia pokrewieństwa, zawodu, koloru skóry oraz miejsca zamieszkania...

A bliźniego swego jak siebie samego - prawda?

Zgadzam się z Magnolią.

Nie ma nakazu przyjęcia niewiernego współmałżonka.
Co prawda ja inaczej odczytuję słowa Jezusa dotyczące tej kwestii. Ale nie o tym dyskusja.
Można tez zażądać w zamian za przyjęcie wszystkiego, co się chce - zerwania kontaktów z nieślubnym dzieckiem też.
Ale czy to jest zgodne z przykazaniami, czy to jest tylko ułomność ludzka...?

Podobno dążymy ku świętości, do której zostaliśmy powołani.
Oczywiście, nie każdy, a raczej nieliczni, są w stanie tą świętość osiągnąć.
Natomiast "obniżanie standardów" nie jest drogą we właściwym kierunku - tak myślę.
Czyli uzasadnienia, że jestem tylko słabym człowiekiem, i owszem - pomagają zrozumieć człowieka, ale nie mobilizują go do wzrastania.
Bo chyba należało by wzrastać ponad swoje słabości?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Opieka nad dzieckiem pozamałżeńskim

Post autor: Nirwanna »

Lustro, bardzo się zgadzam z Tobą, że dążymy do świętości i zawyżamy poziom. Tak, to bardzo po mojemu :-)

Jednak moje doświadczenie mi pokazuje, że warto najpierw uznać, przyjąć słabość danego człowieka na dany moment, przytulić, zaopiekować, zrozumieć, i dopiero potem zawyżać poziom.
Ja poproszę o cytat z Ewangelii, gdzie jest rozróżnienie na różnych bliźnich w zależności od stopnia pokrewieństwa, zawodu, koloru skóry oraz miejsca zamieszkania...
Ja wyżej nie pisałam nigdzie o np. zawodzie, więc powyższe odbieram trochę jako manipulację. To co powyżej napisałam, to jest opis różnych relacji.
Cytat z Ewangelii? Ależ całe życie Jezusa. I w zależności od relacji i stanu serca każdego człowieka - kochał każdego inaczej. Choć kochał nieodwołalnie również każdego.
Od "precz mi z oczu, obłudnicy" przez "przeszedł pomimo" w Nazarecie po "niewiasto wielka jest twoja wiara", ale też wcześniej względem rodziców "wrócił z nimi do domu i był im poddany". Każda relacja inna i okazywanie miłości w każdym przypadku - inne.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ