anna pisze:całe życie słyszałam od rówieśników przezwisko "sierota", bo mój tata w ciężkich czasach kryzysu odszedł od nas, aby wyjechać z kochanką za granicę i wieść tam lepsze życie
Anno
Tylko słyszałaś, czy również czułaś się?
Wiele rzeczy, które słyszymy, przyjmujemy jako swoje. A często nie jest to prawda. Warto poznać prawdę o sobie. Każdy z nas ma jakieś talenty. Każdy inne. Należy tylko je odkryć i żyć tak, aby mogły one zostać wykorzystane.
Nie ma potrzeby, żeby wszyscy byli jak Einstein. Nawet lepiej, żeby nie wszyscy tacy byli, bo kto by piekł chleb, szył ubrania, ...
Ale jak odkryjesz swój talent, to staraj się wykorzystać go w 100%. Nawet jak Ci się wydaje, że nie jest Twój talent wiele wart, bo pracuj tak, jakby istnienie całego świata zależało od wykorzystania Twojego talentu.
Jesteś Anno DDRR. Życie takich dzieci jest trudne, gdyż nie przeżyli oni właściwie dzieciństwa. Za szybko musieli się stać dorośli. Na zewnątrz może i są dorośli, ale w środku dalej tkwi dziecko, które przyjmuje różne pozy. Polecałem na tym forum już wielokrotnie, ale powtórzę jeszcze raz:
Przeczytaj (jeżeli nie czytałaś) książki "Rozwinąć skrzydła" i "W drodze do siebie". Są one tutaj:
https://www.rozwinacskrzydla.pl/" target="_blank
Również polecam inną książkę:
Jim Conway "Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości"
Początek książki do przeczytania tutaj:
https://www.rozwinacskrzydla.pl/studenc ... dzicow.pdf" target="_blank
anna pisze:jestem bezradna i załamana tym, co on robi z życiem naszej Rodziny po prawie 19 latach, jak w perzynę obraca każde nasze żmudne dokonanie, każdą rzecz wypracowaną tak drobiazgowo dla Dzieci
Osoba, która chce odejść, robi wszystko, żeby jak najszybciej zerwać stare układy. Uważa, że dotychczasowe życie to była "porażka" i "przegrana". Dopiero teraz będzie żył na pewno. Również staż Twojego małżeństwa sugeruje, że mąż jest w wieku, kiedy takie rzeczy często przychodzą szczególnie łatwo. Poczuł swój wiek. Zapaliła mu się rezerwa. Wydaje mu się, że szybko musi uporządkować swoje życie. W rzeczywistości on je rujnuje. Również rujnuje życie swoich dzieci. Ale dla niego nic teraz się nie liczy. Jest jak czołg, który prze do przodu. Żadne racjonalne argumenty do niego nie przemawiają i się nie liczą. Dzieci są tylko przeszkodą na drodze do szczęścia. Tym bardziej Ty. Smutne to, ale prawdziwe.
anna pisze:Co dziwne, od miesięcy zwracam się z prośbą o pomoc do różnych instytucji katolickich, do których on się ostatnio zapisał i żadna z nich nie chce nas od tego rozwodu odciągnąć, czego się spodziewałam (członkowie niektórych nawet wprost mi mówią, że po jego szokujących działaniach odnoszą wrażenie, że nasz rozwód jest nieunikniony i ja wierzę widocznie w cuda, skoro tego nie widzę).
Mam nadzieję, że Ci ludzie nie akceptują postępowania Twojego męża. Powinni go delikatnie zastopować. Możliwe jednak, że widzą jego determinację i dlatego widzą też bezsens jakiegoś przekonywania.
Ważne żebyś tylko TY wytrwała w wierności mężowi i Bogu.
Gorąco polecam Ci książkę o. Augustyna Pelanowskiego "Ostatnie rekolekcje". Tłumaczy w niej, że nasze życie ma być rozbite (oczywiście dla Jezusa), jak ten flakonik z olejkiem nardowym, którym Marta namaściła nogi Jezusa.
Im bardziej rozbite jest nasze życie po ludzku, tym bardziej ma oo wartość u Boga.
Może to i trudne dla nas tutaj, ale chyba żyjemy z myślą o wieczności a nie doczesności.