Kiedy stwierdzenie nieważności sakrament staje się niemożliwe...
: 05 mar 2019, 22:59
Witam wszystkich. Na forum trafiłam szukając w necie sposobu na rozwiązanie mojego problemu. Jestem od 10 lat w związku niesakramentalnym, choć bardzo chciałabym to zmienić. Niestety, sytuacja w jakiej się znajduję, uniemożliwia mi to. Ale od początku. 16 lat temu, zawarłam sakramentalny związek z człowiekiem, który po ślubie zmienił się o 180 stopni. Z kochającego i czułego faceta, stał się oprawcą i katem. W każdym mężczyźnie, widział mojego kochanka, zakazał mi makijażu, eleganckich ubrań, a do pracy odwoził mnie osobiście i później odbierał. Ta zazdrość narastała sukcesywnie, na początku mi się to trochę podobało, jednak później było co raz gorzej. Po roku małżeństwa, zaszłam w ciążę i wtedy zaczął się koszmar. Awantury i bicie, abym przyznała się kto jest ojcem dziecka. Kiedy byłam w 24 tc, tak mnie skatował, że zaczęłam rodzić. Resztkami sił, wyczołgałam się na klatkę schodową i zaczęłam wzywać pomocy. Na szczęście sąsiedzi usłyszeli i wezwali pogotowie i policję. Lekarz nie wiedział co ma ze mną zrobić, czy wieźć mnie do szpitala położniczego, bo rozpoczął się poród, czy biegiem na chirurgię. W wyniku doznanych obrażeń (pęknięcie śledziony, wewnętrzny krwotok, złamania miednicy, połamanych żeber, krwiaka w mózgu) moje maleństwo urodziło się w trakcie zabiegu ratującego mi życie, martwe. Mój mąż, został za ten czyn, skazany na 2 lata (sic!) więzienia. Do zdrowia dochodziłam prawie 3 lata, niepełnosprawność została mi już na zawsze. 11 lat temu, kiedy byłam na kolejnej operacji, by mnie trochę usprawnić, poznałam cudownego człowieka, był moim lekarzem prowadzącym. Po roku znajomości, wzięliśmy ślub cywilny. Urazy jakich doznałam wtedy, wykluczały możliwość zajścia w ciążę. Po trzech latach, okazało się, że będę mamą i to od razu dwójki dzieci. Ciąża w moim stanie była bardzo ryzykowna, ale my cieszyliśmy się każdym dniem, każdym uderzeniem serduszek naszych maluchów. Mąż pożyczył aparat, którym mogliśmy słuchać tego cudownego dźwięku. Ola i Kubuś, urodzili się ciut wcześniej, ale nie było żadnych problemów zdrowotnych. Bardzo chcieliśmy zawrzeć sakramentalny związek. Chodzimy do kościoła, dzieci są ochrzczone, ale my jesteśmy jak te dwa wrzutki. Poszłam do Sądu Biskupiego, by uzyskać informacje, jak mogę dochodzić stwierdzenia nieważności mojego sakramentalnego małżeństwa. No i niestety, by złożyć pozew, muszę wskazać miejsce pobytu mojego kata, a ja niestety nie wiem gdzie on jest. Wiem, że po wyjściu z więzienia, bardzo krótko mieszkał u swojej matki, ale wobec niej też był agresywny i go wyrzuciła z domu. Był bezdomny, mieszkał w śmietnikach i na dworcach. Matka zmarła 7 lat temu, a po nim ślad zaginął. Odmówiono mi zajęcia się sprawą i przyjęcia pozwu. Jest mi bardzo źle i przykro Anka