Oblicza kryzysu małżeńskiego
: 16 mar 2020, 11:19
Witajcie kochani, chciałam się z wami czymś podzielić. Mój mąż opuścił mnie pod koniec sierpnia 2019, pozostajemy w kontakcie.Dziś przyszedł po monitor, bo jego firma zarządziła pracę z domu z powodu epidemii. Zapytał nawet czy czegoś mi potrzeba i po drodze zrobił mi zakupy.Podziwiał moją reorganizację mebli w domu, kącik z biurkiem i biblioteczką, nowe ustawienie kuchennego stołu. Kiedy mu powiedziałam o wyniesieniu jego rzeczy do piwnicy zdziwił się, ale przełknął żabę. Zawsze kiedy przychodzi jestem bardzo wewnątrz roztrzęsiona, nawet nie jestem w stanie wypić z nim herbaty, bo z emocji zwymiotowałabym ją. Tyle we mnie gniewu, żalu , złości , miłości, że gdyby te emocje wydzielały prąd- mogłabym przez rok zasilać cała elektrownię! Nie umiem z nim normalnie rozmawiać, bo gdybym przeszła z nim na przyjacielska pogawędkę - rozsypałabym się w proch i wyła przy nim jak zbity pies , a tych rzeczy chce oszczędzić sobie i jemu. Tak wiec zdawkowo odpowiadam cześć , dobrze, tak, nie, dziękuję , pa. A po zamknięciu drzwi natychmiast kreślę za nim znak krzyża. Niech mu Bóg da wszystko czego mu teraz trzeba. Niech mu będzie ojcem, matką i żoną . Niech mówi do niego przez brak, pustynię i przez dary. Niech go pociąga ku sobie. Bliżej i bliżej, jak dzikie kociątko co się powoli oswaja. Za każdym zamknięciem drzwi za moim mężem czuję wbity w serce dobrze naostrzony sztylet. Płaczę z bólu. I jednocześnie cieszę się, ze mogę to cierpienie ofiarować za męża, jego rodzine i za wszystkie sprawy znane Bogu. Poznaję cenę daru wiary. Ja ten dar dostałam za darmo od rodziców i babci. A mąż nie. Cenna jest jego dusza i ogromna jest o nią walka, dlatego to tyle kosztuje. Bogu niech będą dzięki , że postawił nas na swojej drodze. Kiedy patrzę na ten jego kochany pyszczek - mam ochotę go wycałować i utonąć w jego ramionach. I wierzę, że tak jeszcze będzie. I -co jeszcze ważne - nie chcę traktować postępowania męża jako coś co jest przeciwko mnie. Chcę mężowi, w swojej głowie i emocjach ,dać wolność do innego sposobu przezywania i rozumienia życia, małżeństwa , kryzysu. Mam prawo zadbać w tym o siebie, oczywiście, ale tak naprawdę muszę rozumieć, że on nie walczy ze mną, on walczy o sens swojego życia i muszę mu pozwolić przez to przejść bez wskazywania mu drogi. To coś między nim a Bogiem. Jestem o męża spokojniejsza, gdy modlę się codziennie słowami:
„Oddaję samą siebie i wszystkich moich, a szczególnie męża, do pełnej dyspozycji Maryi, zawierzając Jej naszą przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, bez warunków i bez zastrzeżeń. Amen.” Dodam jeszcze, że w czasie mojej depresji (kiedy mąż jeszcze ze mną mieszkał) i teraz też, mój mąż jest dla mnie najlepszym panem motywatorem do tego żeby wstać z wyra, kiedy to ostatnia rzecz na jaką mam siłę, żeby iść pod prysznic i się uczesać, żeby wyglądać jak człowiek. Żeby ogarnąć chałupę, żeby choć trochę się postarać. Mąż wczoraj zapowiedział się na dziś na 19:00. A dziś zadzwonił o 8:00 rano kajając się , ze zmiana planów, od dziś potrzebuje monitora , a nie od jutra i czy może przyjść do 40 min? Nawet nie wiecie jak szybko ogarnęłam siebie i dom, modląc się żeby Maryja stała między nami podczas spotkania , bo jednocześnie mam ochotę zmieszać go z błotem i ukochać. Ufff, ale się rozpisałam. Może komuś pomoże to moje świadectwo. Sprawy nie zawsze są takimi, jakie nam się wydają. Trzeba ufać w najlepsze. Trzeba ufać Bogu, który słyszy i wysłuchuje. A że ciężko? Damy radę ! Z Nim wszystko jest możliwe. dziękuję, że jesteście i walczycie o swoje małżeństwa.
„Oddaję samą siebie i wszystkich moich, a szczególnie męża, do pełnej dyspozycji Maryi, zawierzając Jej naszą przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, bez warunków i bez zastrzeżeń. Amen.” Dodam jeszcze, że w czasie mojej depresji (kiedy mąż jeszcze ze mną mieszkał) i teraz też, mój mąż jest dla mnie najlepszym panem motywatorem do tego żeby wstać z wyra, kiedy to ostatnia rzecz na jaką mam siłę, żeby iść pod prysznic i się uczesać, żeby wyglądać jak człowiek. Żeby ogarnąć chałupę, żeby choć trochę się postarać. Mąż wczoraj zapowiedział się na dziś na 19:00. A dziś zadzwonił o 8:00 rano kajając się , ze zmiana planów, od dziś potrzebuje monitora , a nie od jutra i czy może przyjść do 40 min? Nawet nie wiecie jak szybko ogarnęłam siebie i dom, modląc się żeby Maryja stała między nami podczas spotkania , bo jednocześnie mam ochotę zmieszać go z błotem i ukochać. Ufff, ale się rozpisałam. Może komuś pomoże to moje świadectwo. Sprawy nie zawsze są takimi, jakie nam się wydają. Trzeba ufać w najlepsze. Trzeba ufać Bogu, który słyszy i wysłuchuje. A że ciężko? Damy radę ! Z Nim wszystko jest możliwe. dziękuję, że jesteście i walczycie o swoje małżeństwa.