Strona 1 z 1

Moje swiadectwo/droga.

: 08 sty 2020, 13:52
autor: thomasx25x
Mam 44 lata. I nie dawno minęła nasza 10 rocznica ślubu. Ślub był naprędce przydotowany, żona była w ciąży. Oboje tego pragnelismy. Czułem, że zaczynam nowe życie. Urodził się syn, byłem przeszczesliwy. Lada moment urodziła się corka/jestem szczęśliwy. Chociaż żona twierdziła, że byłem nastawiony na 2giego syna. I mniej entuzjastycznie podchodził em do obowiązków rodzica/ojca. Chciałem też 3 cię dziecko, żona jakby się przestraszyła.
Przestalismy że sobą "rozmawiać", dzielić łoże a także życiowe plany.
Ja gdzieś w tym związku mimo pozornie wiary, chęci umiłowania Jezusa byłem sam. Nigdy w życiu nie czułem się tak samotny i nieszczęśliwy. Poczułem się odrzucony/zawiedziony. Jak Jezus na krzyżu, ludzie się odwrócili. Pod pozorem dobrego związku, gdzieś we mnie w środku krzyczało całe moje,"istnienie". Wewnętrzna pustkę, chęć bycia zauważonym rekompensowalem sobie zakupami. Bez komunikacji z żoną.

Noszę w sobie ból poczucia winy i wstydu. Zadłużenie, którego żona. Nie chciała ze mną dzwigac. Podejrzenie choroby psychicznej i osamotnienie. Sprawa rozwodow była w toku. Od tamtej pory/od rozwodu minęło 2 lata. Ja się poczułem szczesliwy, mówiąc żonie żeby kogoś sobie znalazla/jest młoda. Siedząc na ławce przed wezwaniem na rozprawę, poczułem wewnętrzny spokój i radość.
Usunąłem się z naszego mieszkania. I chciałem być blisko dzieci. Co mi się ostatecznie nie udało. Bo dzieli mnie obecnie ponad 1tys km.
Wiara, modlitwy, sychar to wspólnota która mi pozwala się zmieniać. I ja czuję się szczęśliwy mimo pzornej przegranej. "Bezdomności", zagubienia, nowego partnera żony z którym maja dziecko. Kocham żonę mimo to, nie zawsze też była dla mnie wyrozumiala, poblazliwa albo zwyczajnie dobra. Nie pochodziła z z pełnej rodziny/miała oczyma.
Czuje jakbym też tracił dzieci, brak tematów, zwykłych codziennych zajęć. Odrabiania wspólnie lekcji. Uczestniczenie w ich radosciach albo smutkach.
Wszystko oddaje Bogu. Bo mogłem nie mieć ani jednej z nich.
Czuje też, że żona straciła do mnie zaufanie. Chociaż po fakcie wystarczyło wnieść wniosek o separacje/rozielnosc majątkowa. Co by uchronilo żonę od konsekwencji moich złych decyzji finansowych. Z braku wsparcia i poczucia winy/nie adekwatnego "dopuściłem" rozwód.
Ale mam Was. I tego najważniejszego, który mnie stworzył.

Re: Moje swiadectwo/droga.

: 08 sty 2020, 16:20
autor: Al la
Witaj thomasx25x na naszym forum.
Dobrze, że idziesz drogą razem z Panem Bogiem i Sycharem, że znalazłeś u nas wsparcie dla swoich problemów.
Czy masz możliwość uczestniczenia w spotkaniach ogniskowych?
A może podłączysz się do modlitwy na skypie, modlą się z nami osoby z USA i UK.
Zaglądasz na naszą stronę http://sychar.org/pomoc/?
Znajdziesz tam dużo informacji i rekolekcji pomocnych w kryzysie.
Życzę Ci wiary, nadziei i miłości.
Z Panem Bogiem

Re: Moje swiadectwo/droga.

: 19 sty 2020, 13:35
autor: thomasx25x
Dziękuję. Szybko znalazłem wspólnotę. Szybciej aniżeli stronę internetową. Łączę się z przyjaciółmi z grupy, która mnie trzyma i dodaje otuchy.
Z Bogiem.

Re: Moje swiadectwo/droga.

: 19 sty 2020, 17:54
autor: tata999
Świetnie. Doceniajmy pozytywne wydarzenia w naszym życiu. Mogliśmy faktycznie nic nie dostać. Jednocześnie gratuluję spotkanie Sycharowiczów. Pogody ducha!