Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Sroko , bo to chyba dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Z katolickiego punktu widzenia powinnam pragnąc powrotu męża za wszelka cenę i niezależnie od motywów. A świecka terapia pokazała mi jakie ja mam problemy i dlaczego powinnam na nią chodzić. I to ,ze nie chce więcej człowieka ,który jest obok z obowiązku albo poczucia winy. Nie czuje się tez samotnie, mam tyle lat ,ze nie mam potrzeby na sile bycia z kimś. Ale to bardzo kłóci się ze wspólnota w której jestem i z tym jak mnie wychowano.

Burzo , to przykre co usłyszałaś. Ludzie rozstając się mówią różne rzeczy ,żeby znieść poczucie winy.
Rozumiem ,ze Twój mąż nie mieszka z Tobą od 4 lat ? U mnie proces rozstaniowy czyli od stwierdzenia ,ze będzie rozwód do złożenia papierów trwał 14 miesięcy z czego przez 10 miesięcy nie mieszkaliśmy razem. Papiery dostalam w lutym a w kwietniu była rozprawa. Czyli wszystko trwało prawie 2 lata. Straszny okres niepewności.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 09 lip 2020, 23:43 To o czym piszesz, to tak bardzo pożądana tutaj i co nie co gloryfikowana, POSTAWA MIŁOŚCI.
I miłość trakrowana jako wybór i decyzja.
Czy to naprawdę jest taka milosc o jaką chodzi miedzy małżonkami?
Ja uwazam, ze nie.
Ze to puekne, ale dramatycznie zbyt ubogie, w kontekście malzenstwa.
Bardzo ciekawa dyskusja. Myślę, że trafia w sedno. Czy uważacie, że można pogodzić zarówno "gloryfikowaną postawę miłości", jak i "taką miłość o jaką chodzi między małżonkami"? Jeśli tak, to czemu ich oboje nie zrealizowano w tym przypadku albo co zrobić, żeby zrealizować?
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

Paprotka pisze: 10 lip 2020, 19:17 Lustro mamy podobne przemyślenia. Byłam ciekawa ,czy ktoś jeszcze tak uważa bo we wspólnocie sugerują zmianę terapeuty :) Lubię tych ludzi ale nie ze wszystkim już się zgadzamy.
Słusznie. Przyjmowanie wszystkiego bezkrytycznie byłoby co najmniej nieroztropne. Niezależnie od kogo.
Paprotka pisze: 10 lip 2020, 19:17 Tata999 pytasz się jaką miłość mam na myśli ? Prawdziwe , dojrzałe uczucie które łączy dwoje ludzi w małżeństwie. Nie współlokator ,czy kolega ,który stara się wypełnić postawę ,bo przystąpiliśmy do sakramentu. Nie chcę żeby mąż mnie nie zdradzał ,bo to grzech tylko dlatego ,że nie musi więcej szukać. Myślę ,że ciężko jest to opisać ,bo boję się odpowiedzieć ,czy to kiedykolwiek czułam. Ale kilka osób starało mi się to wyjaśnić :) Czasem nawet zazdroszczę ,że on to poczuł i dostał. Uczucie przez które wszystko rzucił. Które nie pojawiło się znikąd ,bo pracowali razem kilka lat i trwa do teraz.
Dziwnie mi to pisać, bo z drugiej strony dalej zdarza mi się "obrobić " go przed dawno niewidzianymi znajomymi.
Z mojego męskiego punktu widzenia mogę stwierdzić, że nie sposób nie szukać. Po prostu mężczyzna jest sterowany wdziękiem kobiet. Nie tylko jednej. Można kontrolować, czy się jemu podda, ale np. wzrok sam kieruje się w stronę nagich nóg. Specjalnie opisuję to tak bardzo prosto. Nie bez powodu zaleca się unikanie pokus. "Wypełnianie postawy" (sakramentu) wpisuje się w ten nurt. Moim zdaniem nierealnie liczysz, że Ty sama opętasz instynkty tego jednego mężczyzny, a to tylko on sam może nad nimi zapanować (w swojej wolności) dla Ciebie (oraz siebie i Boga). Analogicznie, żadna kowalska nie będzie w stanie ich opętać wbrew temu, co może Ci się wydawać. Liczę na krytyczne spojrzenie na to, co stwierdziłem.
Ewuryca

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Ewuryca »

Chciałam dodać jeszcze, że to wszystko oczywiście nie usprawiedliwia twojego męża. Nawet jeśli tak jak piszesz, że nie było jakiegoś ognia między wami czy tez nie czuł fajerwerków to jednak świadomie wszedł w tą relacje, i spędził w niej 25 lat.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Ewuryca nie chcę innego związku. Nie czuje się samotna.
Tata999 myśle ,ze połączenie tych rzeczy nie zależy od nas ani od np. stopnia nawrócenia. Mój mąż wypełniał swoje obowiązki ale nie byliśmy szczęśliwi na dłuższa metę. Wiem tez ,ze gdyby była taka opcja wziąłby ślub kościelny z druga żona.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Tata999 przez poszukiwanie ,czy otwartość na uczucie nie mam namyśli uważanie kogoś za atrakcyjnego. Kobiety robią tak samo jak mężczyźni. Ja mam duże problemy w sferze seksualnej. Myśle ,ze od lat nie mam takich potrzeb a podobają mi się mężczyźni. Myśle ,ze twierdzenie ,ze mężczyźni tylko czekają ,żeby rzucić się na każda kobietę ,która jest atrakcyjna jest dużym nadużyciem. I mówi to kobieta która nie ufa mężczyznom ;)
Kiedyś uważałam ,ze za mało męża pilnowałam. Teraz wiem ,ze się nie da. Tak mówi psycholog. W moim przypadku mąż pracował razem z ta kobieta przez kilka lat. Choć od ludzi wiem ,ze czuli ,ze może coś się wydarzyć choć nawet flirtu nie bylo. Gdyby mąż mnie kochał , nie pokochały tej kobiety. Nie mogę tego zrzucać na przelotne zauroczenie albo tylko atrakcyjność.
Ewuryca pewnie ,ze wszedł w to świadomie. Widać miłość była dla niego ważniejsza niż sakrament i powinność. Teraz bym nie wybrała kogoś kogo podejrzewam o brak miłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Caliope »

A czemu nie poszłaś po pomoc Paprotko? jeśli masz problemy, a dla Twojego męża było to ważne?
Ty masz czarno na białym czemu tobie to się potoczyło. Ja mogłabym stawać na rzęsach i nie wiem o co chodzi mojemu mężowi. To najbardziej prawdopodobne, że nie powinniśmy się nawet spotkać, a 9 lat poszło. Weszliśmy w małżeństwo z własnej woli, jestem po przejściach i długo się zastanawiałam. To nie jest tak że mąż wcale nie kochał, teraz masz taki obraz w głowie. Ja też nic nie prawie nie pamiętam dobrego, złe wyparło i czuję żal straconego poświęconego czasu.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Caliope blokady wynikały tez z kryzysów które przechodziliśmy. Myśle ,ze żadne z nas nie wyobraża sobie dalszego współżycia tym bardziej nie istniało od lat.
A mąż odszedł bo pokochał inna kobietę. Na to wpływu nikt nie miał.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

Paprotka pisze: 10 lip 2020, 23:25 Pavle nie wiem jakie mamy języki miłości ale on komunikuje się swoim od kilku lat swoim z kimś innym ;) Mam wrażenie ,że próbujesz przekonać mnie ,że wróci choć ja coraz bardziej nie znajduje racjonalnego powodu dla którego miałby to zrobić. My nigdy nie mieliśmy tego co opisujesz między Tobą a swoją żoną. Byliśmy zgodni co do podziału obowiązku, dziecka, religii. Przez 25 lat przeżyliśmy kilka poważnych kryzysów przy których padało słowo rozwód. Myślę ,że były spowodowane brakiem rozumienia wzajemnych potrzeb oraz brakiem właśnie miłości. Może nie tylko ze strony męża.
Wiem też ,że jeśli jesienią koronawirus nie pokrzyżuje mu planów chce na kilka lat lub nawet na stałe wyjechać do bardzo dalekiego kraju. To spowoduje utratę już i tak szczątkowego kontaktu inicjowanego przeze mnie.
Nie Paprotko, nie było moją intencją przekonywanie cię, że twój mąż wróci. Karmienie cię złudną nadzieją, zwłaszcza w tak trudnej po ludzku sytuacji jak twoja byłoby z mojej strony nieuczciwe.
Nie mogę wykluczyć, że tak będzie, bo Bóg jest wszechmogący, a każdy człowiek może się nawrócić (są świadectwa powrotów z podobnie skomplikowanych sytuacji), ale nie zamykanie się na taką ewentualność, a życie tym dzieli jednak przepaść.

Chodziło mi raczej o to, że opisywane przez ciebie sprawy mają swoje źródła, sprowadzanie tego do powszechnie pojmowanej miłości (czyli zakochania lub sprowadzania miłości tylko do uczuć) to uproszczenie które przekłamuje moim zdaniem obraz rzeczywistości.
Może to co napisałem jest celne, może to coś innego, z oczywistych powodów nie jestem w stanie tego zweryfikować. W dodatku to nie moja „misja”.

Ja przed kryzysem tak naprawdę nie miałem niczego z tego co teraz opisuję. Ta relacja była plastikową atrapą, z wierzchu wyglądało do pewnego czasu całkiem przyzwoicie, ale patrząc z perspektywy czasu i obecnej wiedzy - to był obraz nędzy i rozpaczy. Tam nie grało praktycznie nic.
Ani moja żona, ani ja nie czuliśmy się kochani, komunikacja leżała, szczerość, otwartość, zaufanie, akceptacja również. Oboje nosiliśmy maski, okłamywaliśmy też samych siebie oraz nie wiedzieliśmy czym tak naprawdę jest małżeństwo i jak powinno wyglądać.
Z domów rodzinnych mieliśmy tylko przykład jak wyglądać nie powinno, a to zdecydowanie za mało. W dodatku w swej pysze nie wpadliśmy na to, aby się w związku z tym doedukować. Widzieliśmy lepiej, a właściwie - tak się nam wydawało.

Bez pracy nad sobą i relacją, bez nabycia wiedzy i rozpoczęcia procesu leczenia siebie i relacji nie zmieniłoby się nic.
Gdybym zamiast trafić na forum poszedł za powszechnie otrzymywanymi radami i znalazł nową miłość, nie zmieniło by się nic. Ja bym wciąż miał dokładnie te same dysfunkcje i popaprania co wcześniej, „nowa miłość” również by była tego pełna. Dlaczego? Bo dojrzała emocjonalnie i mądra kobieta nie związała by się ani ze mną, ani z moją historią, nie poszła by w „paczłork”. Po co komu takie problemy już na starcie?
To samo moja żona - gdyby jej z kowalskim wypaliło - wcześniej czy później „popaprania” które w sobie nosiła dałyby o sobie znać. U nas wybuchło po 7 latach znajomości, 4 lata po ślubie.

Co do języków miłości, warto się dowiedzieć co to oznacza i jaki jest nasz język miłości. Ta wiedza wydatnie pomaga w relacji nie tylko małżeńskiej, ale również w relacjach z innymi ludźmi. Tak samo jak języki przepraszania.
Polecam! To powinna być wg mnie lektura obowiązkowa dla wszystkich.
„Pięć języków miłości” Gary Chapman.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

Pavel pisze: 12 lip 2020, 23:49 Tam nie grało praktycznie nic.
Ani moja żona, ani ja nie czuliśmy się kochani, komunikacja leżała, szczerość, otwartość, zaufanie, akceptacja również. Oboje nosiliśmy maski, okłamywaliśmy też samych siebie oraz nie wiedzieliśmy czym tak naprawdę jest małżeństwo i jak powinno wyglądać.
(...). Ja bym wciąż miał dokładnie te same dysfunkcje i popaprania co wcześniej, „nowa miłość” również by była tego pełna. Dlaczego? Bo dojrzała emocjonalnie i mądra kobieta nie związała by się ani ze mną, ani z moją historią, nie poszła by w „paczłork”. Po co komu takie problemy już na starcie?
Czy po latach doświadczeń uważasz, że zmieniło się tyle, że gra w Waszym małżeństwie praktycznie wszystko? Czy wiecie czym tak naprawdę jest małżeństwo i jak powinno wyglądać?

Czy jest możliwe, żeby nie mieć takich lub innych poważnych problemów już na starcie? Moje przypuszczenie jest takie, że nie sposób wykluczyć i u każdego coś się znajdzie. Moim zdaniem - nie brak problemów lecz chęć szczera, zrobią z Ciebie małżonka, parafrazując powiedzenie o maturze i oficerach.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

Nie tato999, masa pracy wciąż przed nami, wciąż zarówno żona jak i ja mamy dużo do nauczenia jak i przepracowania, poprzeczkę zawiesiłem sobie dość wysoko.
Ale różnica w wiedzy, podejściu, pojmowaniu i postrzeganiu zarówno siebie jak i małżeństwa jest kolosalna. Relacja również jest nie do porównania.

Jest możliwe wg mnie by nie mieć poważnych problemów na starcie. Co nie znaczy, że żadnych problemów nie będzie. Kwestia tego, jak się te problemy rozwiązuje.
Wbrew pozorom dużo nie trzeba, w teorii: albo wyjść z naprawdę normalnych domów (Chyba rzadkość obecnie, niestety), albo przepracować siebie przed małżeństwem.
Wg mnie zawierzenie siebie i małżeństwa Bogu, nabycie wiedzy o sobie, o relacji, wyleczenie dysfunkcji, właściwe spojrzenie na małżeństwo i jego cele czy choćby nauka komunikacji powoduje, że gdy przyjdą burze, ten zbudowany na skale dom To przetrwa i wyjdzie z tego silniejszy.
Chęci nawet najszczersze i najlepsze to za mało.
Kiedyś tego nie rozumiałem, głupie wydawało mi się „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. No bo jak to?
Moje doświadczenie zmieniło to spojrzenie - jak się nie wie jak działać lub działa się niewłaściwie, to dobre chęci mogą nie tylko nie pomagać ale wręcz psuć.
Ja wchodząc w małżeństwo miałem masę dobrych chęci i jakoś nie uchroniło nas przed to przed niemalże rozpadem.
I myślę, że dobrych chęci nie brakowało nikomu z forumowiczów.
Wiedzy i Boga w życiu, na właściwym miejscu - pewnie przynajmniej większości, jeśli nie wszystkim.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Pavle ,czy gdybys nie był osoba religijna zrobiłbyś to samo ze swoim małżeństwem ?
Ja po uzyskaniu pewnej wiedzy wiem ,ze gdyby mąż wrócił byłby znowu poprawny ale nie kochałby mnie. Po decyzji o rozwodzie mieszkał w domu czekając aż jego mieszkanie się zwolni. Był miły, dalej gotował, Sprzątał , pytał się jak minął dzień, nigdy słowem nie odezwał się na moje pretensje. Mieszkał w innym pokoju ale gdy mówiłam mu ,ze ma się wynieść on tego nie robił. Wiec się cieszyłam ,ze jest nadzieja.
W momencie kiedy dostał klucze spakował się i nigdy nie wrócił.
Nigdy nie mówił mi w czasie rozstania nic przykrego. Nawet rozwód poprawny bez obwiniania. Jestem mu całkowicie obojętna i myśle ,ze gdyby nie wiara szybko byśmy się rozwiedli.

Nie zgodzę się z tym ,ze osoby niedojrzałe tworzą „paczlorki”. Powrót męża tez to oznacza , bo tak kobieta zawsze będzie w jego życia póki dzieci nie dorosną. Miałby prawo i obowiązek się z nimi spotykać, decydować o nich i brać na np wakacje.
Mój chrzestny zostawił swoją 1 żonę dla obecnej i są szczęśliwi razem od 30 lat. Moja niereligijna koleżanka rozwiodła się z mężem i teraz ma kolejnego. Mówi ,ze po raz pierwszy kocha i czuje się kochana. Twierdzi ,ze teraz jako dojrzalsza osoba wybrała świadomiej i lepiej.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: lustro »

Pavel pisze: 13 lip 2020, 11:27 Nie tato999, masa pracy wciąż przed nami, wciąż zarówno żona jak i ja mamy dużo do nauczenia jak i przepracowania, poprzeczkę zawiesiłem sobie dość wysoko.
Ale różnica w wiedzy, podejściu, pojmowaniu i postrzeganiu zarówno siebie jak i małżeństwa jest kolosalna. Relacja również jest nie do porównania.

Jest możliwe wg mnie by nie mieć poważnych problemów na starcie. Co nie znaczy, że żadnych problemów nie będzie. Kwestia tego, jak się te problemy rozwiązuje.
Wbrew pozorom dużo nie trzeba, w teorii: albo wyjść z naprawdę normalnych domów (Chyba rzadkość obecnie, niestety), albo przepracować siebie przed małżeństwem.
Wg mnie zawierzenie siebie i małżeństwa Bogu, nabycie wiedzy o sobie, o relacji, wyleczenie dysfunkcji, właściwe spojrzenie na małżeństwo i jego cele czy choćby nauka komunikacji powoduje, że gdy przyjdą burze, ten zbudowany na skale dom To przetrwa i wyjdzie z tego silniejszy.
Chęci nawet najszczersze i najlepsze to za mało.
Kiedyś tego nie rozumiałem, głupie wydawało mi się „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. No bo jak to?
Moje doświadczenie zmieniło to spojrzenie - jak się nie wie jak działać lub działa się niewłaściwie, to dobre chęci mogą nie tylko nie pomagać ale wręcz psuć.
Ja wchodząc w małżeństwo miałem masę dobrych chęci i jakoś nie uchroniło nas przed to przed niemalże rozpadem.
I myślę, że dobrych chęci nie brakowało nikomu z forumowiczów.
Wiedzy i Boga w życiu, na właściwym miejscu - pewnie przynajmniej większości, jeśli nie wszystkim.
Jestes taki mądry po czasie... Po przezyciu burz i refleksji... Po prostu dojrzales.
Podobnie jak kolezanka Paprotki, ktora świadomiej wybrała dla siebie partnera.
Tylko rozne rozwiązania wybraliście.

Tez uwazam, że drugi związek nie jest rownoznaczny z niedojrzałością.
Bywa, ze ciagniecie pierwszego nią jest.
Wiem - niezgodnie z haryzmatem forum... No cóż
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

Paprotka pisze: 13 lip 2020, 15:54 Nie zgodzę się z tym ,ze osoby niedojrzałe tworzą „paczlorki”.
A jaki jest sens, obietnica paczłorka? Mi się wydaje właśnie, że paczłork jest (co do zasady) przejawem niedojrzałości współtwórcy. Złamaniem obietnicy lub niezrozumieniem katolickiego modelu, w który się uprzednio zaangażowało. Usprawiedliwianie paczłorka jest próbą uniknięcia odpowiedzialności za poprzednią decyzję o małżeństwie katolickim. Może jest jakaś inna idea paczłorka chociaż nie potrafię logicznie wywnioskować. Jednakże chętnie zapoznam się z odmienną opinią, a zwłaszcza jakaś powszechnie szerzoną, jeśli taka jest.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Nirwanna »

lustro pisze: 13 lip 2020, 22:14
Tez uwazam, że drugi związek nie jest rownoznaczny z niedojrzałością.
Bywa, ze ciagniecie pierwszego nią jest.
Wiem - niezgodnie z haryzmatem forum... No cóż
Myślę, że warto rozróżniać między związkiem niesakramentalnym, gdzie rzeczywiście bywa, że kolejny jest dojrzalszy, i mieści się to w ogólnie przyjętej "cywilnej" moralności.
Małżeństwo sakramentalne z kolei zakłada wartość dodaną, tj. Bożą łaskę uzupełniającą pierwotne niedobory i niedojrzałości, możliwą tylko w związku trwałym i wyłącznym. Zatem drugi związek małżonka sakramentalnego może być rzeczywiście po ludzku szczęśliwszy niż pierwszy, ale czy to się wiąże z większą dojrzałością...? Być może tylko taką, jaka naturalnie przybywa z wiekiem. Statystycznie sześćdziesięciolatek jest dojrzalszy niż dwudziestolatek, choć i tu różnie bywa.
Prawdziwa dojrzałość wg mnie oznacza akceptację i autoprzeżywanie słów św. Jana Pawła II: "że może istnieć małżeństwo prawdziwe, choć nieudane". Całość tu: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/ja ... 22001.html
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ