Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Moderator: Moderatorzy
Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Witam mam 25 lat, z swoja dziewczyna jestem od 5 lat. Bywalo miedzy nami roznie ale nigdy nie tak jak teraz. Nie jestesmy po slubie ale w tym najblizszym okresie planowalem zareczyny.
Do sedna. Okolo rok i 3 miesiące temu wdalem sie w relacje z pewna kobietą, ktora trwała okolo 1.5 miesiąca, spotkaliśmy sie 5x gdzie na 4 doszlo do kontaktow cielesnych w tym 2x do seksu. Dopiero teraz doszlo do mnie ze skrzywdzilem osobę, na której zalezy mi najbardziej na świecie. Kiedy to do mnie dotarło od razu urwalem tamten kontakt. Nie wiem jak przez ponad rok mogłem z tym żyć. Bolało ale nie az tak bardzo jak teraz. wszystko wrocilo z podwojna sila gdy zaczalem myslec o oswiadczynach. Czuje sie jak śmieć. Od ponad 2 tygodni chodze jak cien. Bylem u psychologa ale on za mnie sprawy nie rozwiąże. Dziewczyna na samym poczatku nie byla pewna w 100% naszego zwiazku to bardziej ja o nia zabiegalem. 3 lata temu pisala z jednym gosciem dosc zaawansowanie mowiac po krótce i gdybym tego nie przerwal nie wiadomo jakby sie skończyło. Jednak jej to wybaczylem. Nie jest to jednak usprawiedliwienie dla tego świństwa co jej zgotowalem. Dziewczyna o niczym nie wie ani nic nie podejrzewa. Wiem ze jak jej to powiem to sie zalamoe tym bardziej przed swietami. Nie chce jednak zaczynac dlugiej relacji opierając sie na moim klamstwie. Jestem w kropce. Jak powiem to wszyscy z jej rodziny pewnie mnie znienawidzą gdzoe beda mieli ku twmu podstawy? Macie jakąś rade dla ludzkiego śmiecia??? Przyznac sie dzis?
Do sedna. Okolo rok i 3 miesiące temu wdalem sie w relacje z pewna kobietą, ktora trwała okolo 1.5 miesiąca, spotkaliśmy sie 5x gdzie na 4 doszlo do kontaktow cielesnych w tym 2x do seksu. Dopiero teraz doszlo do mnie ze skrzywdzilem osobę, na której zalezy mi najbardziej na świecie. Kiedy to do mnie dotarło od razu urwalem tamten kontakt. Nie wiem jak przez ponad rok mogłem z tym żyć. Bolało ale nie az tak bardzo jak teraz. wszystko wrocilo z podwojna sila gdy zaczalem myslec o oswiadczynach. Czuje sie jak śmieć. Od ponad 2 tygodni chodze jak cien. Bylem u psychologa ale on za mnie sprawy nie rozwiąże. Dziewczyna na samym poczatku nie byla pewna w 100% naszego zwiazku to bardziej ja o nia zabiegalem. 3 lata temu pisala z jednym gosciem dosc zaawansowanie mowiac po krótce i gdybym tego nie przerwal nie wiadomo jakby sie skończyło. Jednak jej to wybaczylem. Nie jest to jednak usprawiedliwienie dla tego świństwa co jej zgotowalem. Dziewczyna o niczym nie wie ani nic nie podejrzewa. Wiem ze jak jej to powiem to sie zalamoe tym bardziej przed swietami. Nie chce jednak zaczynac dlugiej relacji opierając sie na moim klamstwie. Jestem w kropce. Jak powiem to wszyscy z jej rodziny pewnie mnie znienawidzą gdzoe beda mieli ku twmu podstawy? Macie jakąś rade dla ludzkiego śmiecia??? Przyznac sie dzis?
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Witaj, michalos, u nas na forum.
Zakładam, że skoro znalazłeś się na forum dla małżonków sakramentalnych, to sam taki związek planujesz zawrzeć.
Prawdopodobnie dobrze zrobiłeś, że tu napisałeś, bo jest szansa, że katechezy przedmałżeńskie zdasz w trybie zaocznym w terminie zerowym Najważniejsze - aby skutecznie, czyli dla dobra przyszłego Twojego małżeństwa.
Ale do rzeczy - tak się składa, że od kilku lat biorę cyklicznie udział w naukach dla narzeczonych, dając świadectwo o tym, co takiego u nas w małżeństwie nie zagrało, że w efekcie jesteśmy po rozwodzie.
Tam pokazuję trzy obszary - tu, dwa z nich pokażę w Twoim wątku.
Po pierwsze - nie wiem na ile masz świadomość, że dzisiejsza zseksualizowana cywilizacja przeorywa nam mózgi po całości, jeśli chodzi o sferę współżycia. Jeśli oczywiście na to pozwolimy. Ty pozwoliłeś, po opisie sądząc. W skrócie - podejmując współżycie przedmałżeńskie uczysz własny mózg, że współżyjesz wtedy, gdy: jest ochota, jest okazja, jest możliwość, jest druga osoba chętna; można sobie jeszcze dorobić teorię czyli usprawiedliwienie, że przecież chcemy wziąć ślub. Gdy weźmiesz ślub, Twój mózg dalej będzie działał na tej samej zasadzie. Wystarczy, że się pojawi "ochota, okazja, możliwość", ew. wytłumaczysz sobie, że "żona mnie nie kocha, to się rozwiodę i weźmiemy z tą drugą ślub" - i już leżysz. Tak, jak wyłożyłeś się teraz. Przyjrzyj się swoim intencjom, co Tobą teraz kierowało. To samo pokieruje za czas jakiś, i kolejny raz, i kolejny. Tak działa fizjologia mózgu, "prawo pierwszych połączeń" - mówimy o pierwszych doświadczeniach, gdy synapsy łączą się, budując z każdym powtórzeniem doświadczenia coraz silniejsze szlaki neuronalne.
Przyczyna, tego co opisałeś - własnoręcznie wyprałeś sobie mózg seksem. Lekarstwo - naprawić i uleczyć własne myślenie oraz wyprostować wykoślawione poglądy i przekonania. Najlepiej zapraszając do tego Pana Boga, On to robi bez skutków ubocznych, dokładnie i prawidłowo. I wbrew pozorom - najszybciej jak się da. Obowiązkowo - przed zaręczynami i ślubem.
I to jest ten drugi obszar - do tej pory kierowałeś swoim życiem po ludzku i wlazłeś w szambo. Gdy stawiasz Boga na pierwszym miejscu, wtedy wszystko po kolei ustawia się na właściwym miejscu i we właściwej hierarchii. W pierwszej kolejności On wyciąga Cię z bagna, a Ty dochodzisz do wniosku, że w bagno jednak nie chcesz już wracać. Reszta życia się wtedy zmienia w sposób automatyczny, piękny i zgodny z porządkiem Miłości. Okazuje się, że umiesz kochać i umiesz przyjmować inne osoby z miłością.
Bo teraz - no wybacz - nie umiesz kochać, ani siebie ani innych.
Dlatego odpowiadając na Twoje pytanie, powiem - nie wiem. Nie znam pomysłu Pana Boga na Twoje życie.
Może być tak, że powiesz, i Twoja dziewczyna odejdzie. Może być tak, że powiesz, i ona zostanie. Ale nigdy Ci z pełni nie zaufa, i ślubu nie weźmiecie. Albo ślub weźmiecie, ale oboje będziecie się zdradzać, i za kilka lat jedno z Was lub oboje - trafi tu znów.
Dlatego kluczowe wg mnie dla Ciebie jest uporządkowanie i wyczyszczenie swojego życia z syfu, solidna spowiedź, życie sakramentami, może stały spowiednik i korzystanie z jego prowadzenia, życie w czystości żeby urealnić swoje myślenie. Wtedy dopiero decyzja o powiedzeniu lub nie, ew. oświadczynach, wraz z decyzją - czy to właśnie tej osobie chcesz się oświadczyć.
Gdy zrobisz to wszystko korzystając z Bożego prowadzenia - masz jak w banku, że dostaniesz wszystko to, co dla Ciebie najlepsze. Najlepszą żonę. Najlepsze życie. Również - najlepszy seks.
Zakładam, że skoro znalazłeś się na forum dla małżonków sakramentalnych, to sam taki związek planujesz zawrzeć.
Prawdopodobnie dobrze zrobiłeś, że tu napisałeś, bo jest szansa, że katechezy przedmałżeńskie zdasz w trybie zaocznym w terminie zerowym Najważniejsze - aby skutecznie, czyli dla dobra przyszłego Twojego małżeństwa.
Ale do rzeczy - tak się składa, że od kilku lat biorę cyklicznie udział w naukach dla narzeczonych, dając świadectwo o tym, co takiego u nas w małżeństwie nie zagrało, że w efekcie jesteśmy po rozwodzie.
Tam pokazuję trzy obszary - tu, dwa z nich pokażę w Twoim wątku.
Po pierwsze - nie wiem na ile masz świadomość, że dzisiejsza zseksualizowana cywilizacja przeorywa nam mózgi po całości, jeśli chodzi o sferę współżycia. Jeśli oczywiście na to pozwolimy. Ty pozwoliłeś, po opisie sądząc. W skrócie - podejmując współżycie przedmałżeńskie uczysz własny mózg, że współżyjesz wtedy, gdy: jest ochota, jest okazja, jest możliwość, jest druga osoba chętna; można sobie jeszcze dorobić teorię czyli usprawiedliwienie, że przecież chcemy wziąć ślub. Gdy weźmiesz ślub, Twój mózg dalej będzie działał na tej samej zasadzie. Wystarczy, że się pojawi "ochota, okazja, możliwość", ew. wytłumaczysz sobie, że "żona mnie nie kocha, to się rozwiodę i weźmiemy z tą drugą ślub" - i już leżysz. Tak, jak wyłożyłeś się teraz. Przyjrzyj się swoim intencjom, co Tobą teraz kierowało. To samo pokieruje za czas jakiś, i kolejny raz, i kolejny. Tak działa fizjologia mózgu, "prawo pierwszych połączeń" - mówimy o pierwszych doświadczeniach, gdy synapsy łączą się, budując z każdym powtórzeniem doświadczenia coraz silniejsze szlaki neuronalne.
Przyczyna, tego co opisałeś - własnoręcznie wyprałeś sobie mózg seksem. Lekarstwo - naprawić i uleczyć własne myślenie oraz wyprostować wykoślawione poglądy i przekonania. Najlepiej zapraszając do tego Pana Boga, On to robi bez skutków ubocznych, dokładnie i prawidłowo. I wbrew pozorom - najszybciej jak się da. Obowiązkowo - przed zaręczynami i ślubem.
I to jest ten drugi obszar - do tej pory kierowałeś swoim życiem po ludzku i wlazłeś w szambo. Gdy stawiasz Boga na pierwszym miejscu, wtedy wszystko po kolei ustawia się na właściwym miejscu i we właściwej hierarchii. W pierwszej kolejności On wyciąga Cię z bagna, a Ty dochodzisz do wniosku, że w bagno jednak nie chcesz już wracać. Reszta życia się wtedy zmienia w sposób automatyczny, piękny i zgodny z porządkiem Miłości. Okazuje się, że umiesz kochać i umiesz przyjmować inne osoby z miłością.
Bo teraz - no wybacz - nie umiesz kochać, ani siebie ani innych.
Dlatego odpowiadając na Twoje pytanie, powiem - nie wiem. Nie znam pomysłu Pana Boga na Twoje życie.
Może być tak, że powiesz, i Twoja dziewczyna odejdzie. Może być tak, że powiesz, i ona zostanie. Ale nigdy Ci z pełni nie zaufa, i ślubu nie weźmiecie. Albo ślub weźmiecie, ale oboje będziecie się zdradzać, i za kilka lat jedno z Was lub oboje - trafi tu znów.
Dlatego kluczowe wg mnie dla Ciebie jest uporządkowanie i wyczyszczenie swojego życia z syfu, solidna spowiedź, życie sakramentami, może stały spowiednik i korzystanie z jego prowadzenia, życie w czystości żeby urealnić swoje myślenie. Wtedy dopiero decyzja o powiedzeniu lub nie, ew. oświadczynach, wraz z decyzją - czy to właśnie tej osobie chcesz się oświadczyć.
Gdy zrobisz to wszystko korzystając z Bożego prowadzenia - masz jak w banku, że dostaniesz wszystko to, co dla Ciebie najlepsze. Najlepszą żonę. Najlepsze życie. Również - najlepszy seks.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Trafione w sedno tylko, że ja borykam się z tym już teraz. I kompletnie nie wiem co mam zrobić. Wiem również, że nikt za mnie podejmie decyzji ale.... sumienie nakazuje powiedzieć, rozum mówi, że skoro byłem egoistą to może teraz nie powinienem w ten sposób oczyszczać sumienia, jednakże tym samym zabieram jej prawo wyboru. Katorga, którą sam sobie zgotowałem
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
W nagraniach z naszych rekolekcji można odsłuchać podobny przykład, ale dziejący się w małżeństwie. Ksiądz mówi wprost - jak żeś nawarzył piwa, to teraz niegodziwym byłoby obciążać tym ciężarem (czasem nie do uniesienia) drugą osobę. Zadośćuczynieniem będzie nie mówić, dźwigać ten krzyż, i kochać co dnia coraz więcej. To jednak w małżeństwie.
W przed-narzeczeństwie rzeczywiście uczciwym byłoby pokazać się w całości, aby druga osoba mogła podjąć decyzję maksymalnie wolną, bo opartą na wiedzy o faktach.
Jednak tu znów doświadczenie pokazuje, że intencją wyznania nie musi być dobro tej drugiej osoby (choć po wierzchu tak to wybrzmiewa), prędzej zwalenie z siebie ciężaru. Obciążając drugiego. Czyli - jak w przykładzie wyżej.
I znów, mądrość Kościoła pokazuje, że na tym polega wartość spowiedzi - sakramentu pokuty i pojednania, z koniecznym elementem zadośćuczynienia - że proces ten i łaska Chrystusa pomagają nie wchodzić ponownie w bagno, co więcej - pomagają maksymalnie roztropnie zadośćuczynić nie raniąc więcej niż to konieczne. Może być w tym element wyznania błędu. Ale powinno to być zrobione z Bogiem. Inaczej jest ogromna szansa, że mentalnie, emocjonalnie "zabijesz" tę Twoją planowaną narzeczoną.
W przed-narzeczeństwie rzeczywiście uczciwym byłoby pokazać się w całości, aby druga osoba mogła podjąć decyzję maksymalnie wolną, bo opartą na wiedzy o faktach.
Jednak tu znów doświadczenie pokazuje, że intencją wyznania nie musi być dobro tej drugiej osoby (choć po wierzchu tak to wybrzmiewa), prędzej zwalenie z siebie ciężaru. Obciążając drugiego. Czyli - jak w przykładzie wyżej.
I znów, mądrość Kościoła pokazuje, że na tym polega wartość spowiedzi - sakramentu pokuty i pojednania, z koniecznym elementem zadośćuczynienia - że proces ten i łaska Chrystusa pomagają nie wchodzić ponownie w bagno, co więcej - pomagają maksymalnie roztropnie zadośćuczynić nie raniąc więcej niż to konieczne. Może być w tym element wyznania błędu. Ale powinno to być zrobione z Bogiem. Inaczej jest ogromna szansa, że mentalnie, emocjonalnie "zabijesz" tę Twoją planowaną narzeczoną.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Bardzo "ciekawy" a może nieciekawy dylemat moralny ,
ale i bardzo istotne wydarzenie
mogące mieć wielkie znaczenie w przyszłości .
Niewiele , a sumie prawie nic nie napisałeś o waszym
nazwijmy to zaangażowaniu w życie religijne
tudzież wasze przekonania .
Nie bardzo rozumiem określenie "jestem z moją dziewczyną" .
Znaczy co , znacie się , mieszkacie razem , śpicie ze sobą ?
Dlaczego o to pytam ?
Już Nirwanna pisała . Chodzi o to JAKIE to wasze małżeństwo miałoby być .
Na jakich zasadach , celach wizji budowane , na jakich wartościach ,
na jakim fundamencie ?
====================================
A teraz tak czysto praktycznie .
Skoro "różnie bywało między wami"
a to jeszcze PRZED prawdziwym małżeństwem ( i kłopotami )
to nie rokuje to najlepiej .
Po drugie - skoro JUZ TERAZ sumienie cię gryzie ,
to PO SLUBIE przestanie ???
Będziesz umiał żyć z tym na codzień ?
Uważasz , że nie będzie to ciążyło na waszych relacjach ,
to taki niewidoczny kamień w twoim bucie .
Dalej - skoro to byłby ślub w kościele ,
to moim zdaniem może być nieważny
z powodu zatajenie ważnej okoliczności .
Co będzie jak sprawa się wyda za 10 lat powiedzmy ?
( małżeństwo , dwójka dzieci itd. itd. )
Zamieńmy was miejscami .
Założmy , że to twoja przyszła żona niesie taką tajemnicę .
Chciałbyś o tym wiedzieć PRZED ślubem
i podejmować decyzję ślub czy rozstanie ?
Rozumiesz - dla kogoś to może być pryszcz , a dla kogoś sprawa bardzo ważna .
Moim zdaniem , ponieważ jeszcze jesteście PRZED
i nie jesteście małżeństwem
nie warto budować na kłamstwie .
Owszem - może się rozstaniecie , ale uważam
lepiej teraz niż za lat 10 ,
bo wtedy KOSZTY będą ZNACZNIE WIĘKSZE .
A tak nawiasem - to właśnie odczułeś
dlaczego Kościół "zabrania" współżycia przed ślubem
( tym bardziej nie z potencjalną małżonką ) .
W tym sensie doświadczyłeś w zasadzie grzechu cudzołóstwa .
I niestety konsekwencje są JAK CZUJESZ .
A bywa jeszcze gorzej .
ale i bardzo istotne wydarzenie
mogące mieć wielkie znaczenie w przyszłości .
Niewiele , a sumie prawie nic nie napisałeś o waszym
nazwijmy to zaangażowaniu w życie religijne
tudzież wasze przekonania .
Nie bardzo rozumiem określenie "jestem z moją dziewczyną" .
Znaczy co , znacie się , mieszkacie razem , śpicie ze sobą ?
Dlaczego o to pytam ?
Już Nirwanna pisała . Chodzi o to JAKIE to wasze małżeństwo miałoby być .
Na jakich zasadach , celach wizji budowane , na jakich wartościach ,
na jakim fundamencie ?
====================================
A teraz tak czysto praktycznie .
Skoro "różnie bywało między wami"
a to jeszcze PRZED prawdziwym małżeństwem ( i kłopotami )
to nie rokuje to najlepiej .
Po drugie - skoro JUZ TERAZ sumienie cię gryzie ,
to PO SLUBIE przestanie ???
Będziesz umiał żyć z tym na codzień ?
Uważasz , że nie będzie to ciążyło na waszych relacjach ,
to taki niewidoczny kamień w twoim bucie .
Dalej - skoro to byłby ślub w kościele ,
to moim zdaniem może być nieważny
z powodu zatajenie ważnej okoliczności .
Co będzie jak sprawa się wyda za 10 lat powiedzmy ?
( małżeństwo , dwójka dzieci itd. itd. )
Zamieńmy was miejscami .
Założmy , że to twoja przyszła żona niesie taką tajemnicę .
Chciałbyś o tym wiedzieć PRZED ślubem
i podejmować decyzję ślub czy rozstanie ?
Rozumiesz - dla kogoś to może być pryszcz , a dla kogoś sprawa bardzo ważna .
Moim zdaniem , ponieważ jeszcze jesteście PRZED
i nie jesteście małżeństwem
nie warto budować na kłamstwie .
Owszem - może się rozstaniecie , ale uważam
lepiej teraz niż za lat 10 ,
bo wtedy KOSZTY będą ZNACZNIE WIĘKSZE .
A tak nawiasem - to właśnie odczułeś
dlaczego Kościół "zabrania" współżycia przed ślubem
( tym bardziej nie z potencjalną małżonką ) .
W tym sensie doświadczyłeś w zasadzie grzechu cudzołóstwa .
I niestety konsekwencje są JAK CZUJESZ .
A bywa jeszcze gorzej .
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Zresztą
zajrzyj na sąsiedni wątek
"Co dalej ? "
bo właśnie o takim czymś piszę .
( tam już jest i problem małżeństwa i dochodzi jeszcze krzywda dziecka ) .
Zdrada czy po ślubie czy przed ( zatajona )
może podobnie zaboleć .
I poważnie ZABURZYĆ albo i uniemożliwiać
współżycie , nawet tak czysto fizycznie .
zajrzyj na sąsiedni wątek
"Co dalej ? "
bo właśnie o takim czymś piszę .
( tam już jest i problem małżeństwa i dochodzi jeszcze krzywda dziecka ) .
Zdrada czy po ślubie czy przed ( zatajona )
może podobnie zaboleć .
I poważnie ZABURZYĆ albo i uniemożliwiać
współżycie , nawet tak czysto fizycznie .
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Może jakims cudem bym zapomniał? Straszliwie nie chce jej krzywdzić drugi raz... To, żebym jej powiedział to chyba pomogłoby tylko mnie. Tylko, że aktualnie nie chce mi się nawet żyć. Nie mieszkamy razem, przyjeżdżamy do siebie
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
I nawet jeśli miałbym się przyznać to nie wiem czy jest sens mówić, że było to wiecej niż jeden raz bo to jeszcze bardziej ją skrzywdzi.
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Michalos,
a moze odpowiedz na Twoje pytanie rozjasni Ci sie,jesli "zaryzykujesz "i w niedziele 8 grudnia bedziesz na Godzinie Łaski 12- 13
viewtopic.php?f=16&t=609
PS Bliskie jest mi to,co pisze Mare.
Wydaje mi sie ,ze Twoj brak gotowosci zycia w prawdzie i na tym budowanie malzenstwa, moze byc okazja do otwierania furtki Kusemu .. te zranienia moga byc potem wykorzystane przeciwko Tobie ..
Moze warto pomodlic sie o dobrego spowienika i to z nim rozeznac ...
a moze odpowiedz na Twoje pytanie rozjasni Ci sie,jesli "zaryzykujesz "i w niedziele 8 grudnia bedziesz na Godzinie Łaski 12- 13
viewtopic.php?f=16&t=609
Pomodle sie za madre decyzje dla Ciebie.Nirwanna pisze: ↑05 gru 2019, 19:26 Takoż odświeżam: https://www.youtube.com/watch?v=D5vUbAS ... UREHZpLnzk
PS Bliskie jest mi to,co pisze Mare.
Wydaje mi sie ,ze Twoj brak gotowosci zycia w prawdzie i na tym budowanie malzenstwa, moze byc okazja do otwierania furtki Kusemu .. te zranienia moga byc potem wykorzystane przeciwko Tobie ..
Moze warto pomodlic sie o dobrego spowienika i to z nim rozeznac ...
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
michalos..... ja nie zgodzę się z Mare. Sumienie "szarpie" Cię a "kusy" podsyca to szarpanie i wykorzystuje Twoje rozterki aby z jakiegoś powodu kosztem tzw. czystego sumienia obciążyć Twoją dziewczynę poradzeniem sobie z Twoim wybrykiem .
To dość wygodne tłumaczenie:
i z taką postawą się utożsamiam . Bo to taki dualizm..... ja chce być szczery a ty rób z tym co chcesz bo ja jestem UCZCIWY.Nirwanna pisze: ↑05 gru 2019, 19:45 W nagraniach z naszych rekolekcji można odsłuchać podobny przykład, ale dziejący się w małżeństwie. Ksiądz mówi wprost - jak żeś nawarzył piwa, to teraz niegodziwym byłoby obciążać tym ciężarem (czasem nie do uniesienia) drugą osobę. Zadośćuczynieniem będzie nie mówić, dźwigać ten krzyż, i kochać co dnia coraz więcej. To jednak w małżeństwie.
Twoje "oczyszczenie" to potencjalna duża rana dziewczyny. Spowiedz i żal za ten grzech....szczery żal zawsze uspokaja .
Do tego akceptacja i wdzięczność.
Akceptacja faktu, szczery żal i wdzięczność , że dane Ci było rozeznać jak wielką krzywdą jest relacja na boku oraz , że masz szansę nigdy nie powielić tego co dziś tak boli.
Wybór jest twój.
Sugeruję uważne przeczytanie postu Nirwany......... rozważenie przekazu .
PD
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Hej
Moje malżenstwo też bylo zbudowane na klamstwie.
Nie dajesz przyszłej żonie możliwosci poznania Ciebie do konca.
To podważa ważnosc zawartego małżenstwa
Poza tym - "jakims cudem" - jak piszesz - nie zapomnisz
Nie zbudujesz nic na klamstwie
Ja jako kobieta chcialabym znac prawde.
I w swojej wolnosci zdecydowac - czy decyduje sie na zwiazek z meżczyzna, ktory postapil tak a nie inaczej
To też jest uszanowanie kobiety i jej woli a nie - zaciagniecie jej w pulapke
Mysle że nawet jak nie powiesz i ja poslubisz - to i tak prawda wyjdzie na jaw
Tak to jest
Albo sam powiesz bo nie wytrzymasz albo okolicznosci sprawia że ona sie dowie
Naucz sie ponosic konsekwencje swoich zachowan a nie - ucieczki przed nimi
Pozdrawiam
Moje malżenstwo też bylo zbudowane na klamstwie.
Nie dajesz przyszłej żonie możliwosci poznania Ciebie do konca.
To podważa ważnosc zawartego małżenstwa
Poza tym - "jakims cudem" - jak piszesz - nie zapomnisz
Nie zbudujesz nic na klamstwie
Ja jako kobieta chcialabym znac prawde.
I w swojej wolnosci zdecydowac - czy decyduje sie na zwiazek z meżczyzna, ktory postapil tak a nie inaczej
To też jest uszanowanie kobiety i jej woli a nie - zaciagniecie jej w pulapke
Mysle że nawet jak nie powiesz i ja poslubisz - to i tak prawda wyjdzie na jaw
Tak to jest
Albo sam powiesz bo nie wytrzymasz albo okolicznosci sprawia że ona sie dowie
Naucz sie ponosic konsekwencje swoich zachowan a nie - ucieczki przed nimi
Pozdrawiam
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
To kiedy urwałeś kontakt z tamtą kobietą?
Dla mnie odcięciem się radykalnym od zła jest szczera spowiedź, żal za to, co się uczyniło, chęć bycia innym człwoiekiem i zadosćuczynienie skrzywdzonemu.
Od Ciebie zależy jak bardzo tamta sytuacja będzie obecna w Twojej głowie i w Twoim życiu.
Jesli odcinasz się od tego, co było i zrzucasz ,,skórę starego człwoieka'' to stajesz się kim innym. I to, kim jesteś teraz i jakie sobą reprezentujesz wartości jest ważniejsze od tego kim byłeś wczesniej.
Jesli zdecydujesz się powiedzieć dziewczynie prawdę to będzie to zawsze jakaś drzazga w jej sercu przypominająca o tym, co było a nie jest i niszcząca zaufanie do Ciebie. Mogą pojawić się podejrzenia i czujność oraz życie w lęku czy czasem znów sytuacja się nie powtórzy.
Jak jest teraz między Wami? Jaka jest Twoja dziewczyna?
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Jest dla mnie wspaniała i kochająca. Wydawało mi się że sie z tym uporałem. Jednak od 2 tygodni nie myślę o niczym innym jak o wstrecie do samego siebie i tego co jej zgotowałem. Jest między nami dobrze a ja to wszystko popsulem juz wtedy. Wiem, że to użalanie nad sobą ale kładę sie spac i mysle ze nie powiem, a potem ide do pracy i o niczym innym nie potrafię myśleć. Nie jem, wymiotuje, gardzę sobą. Jest jeszcze jedna kwestia, że tamta kobieta też nie była wolna. I jak wyznam cała prawde zniszcze nie tylko swój związek ale może i cudze małżeństwo
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Spowiadalem się z tego. Z poczucia winy 2x ale ani razu ksiądz się do tego nie odniósł. Rozmawiałem z ksiedzem innym osobiście na osobnosci i ten radził się przyznać
Re: Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Wiem też, że jeżeli sie przyznam to zarowno moj jak i jej swiat legnie w gruzach ale wtedy moze po jakims czasie znajdzie sobie kogoś kto naprawdę na nia zasługuje bo napewno nie jestem to ja. Boję sie tylko bólu jaki jej wyrzadze po "raz drugi"