Jak uratować moje małżeństwo?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Triste »

Don pisze: 29 lis 2019, 7:18 Dzień dobry.
Mam 38 lat i jestem z Warszawy. Żona chce rozstania. Definitywnie. Podjęła decyzje z której nie zamierza się wycofać. Nie chce słyszeć o terapii czy jakiejkolwiek próbie ratowania związku. Jesteśmy 10 lat razem. Mamy wspaniałą 7 letnią córkę.

Latami zaniedbywałem naszą relację. Wymagałem nie dając nic w zamian. Odtrącałem ją wielokrotnie. Borykam się (choć teraz wydaje mi się że się borykałem) z problemem w komunikacji. Nie potrafiłem rozmawiać o problemach. Potrafiłem nie odzywać się tygodniami jak się o coś obraziłem. Uważałem że lepiej zamilknąć niż się kłócić a potem nie mogłem wyjść z tego milczenia. Tak naprawdę chyba dopiero gdy powiedziała o rozstaniu poczułem że naprawdę ją kocham i jestem wstanie zrobić wszystko by ratować a raczej budować od nowa nasz związek. W naszym małżeństwie każde z nas szło własną drogą które czasem się krzyżowały zamiast jedną wspólną. Jakieś półtora roku temu przeszedłem nawrócenie które pomaga mi się zmieniać na lepsze. Byłem pewien że będzie tylko lepiej. Niestety moja żona nie wytrzymała tego czekania.
W swojej decyzji jest zdeterminowana i zacięta. Twierdzi że nikt i nic nie skłoni jej do zmiany decyzji.
Witaj Don.
Zacytowałam fragment Twojego postu bo bardzo mnie os dotknął - powyższe argumenty były jednymi z czynników które spowodowały że moje małżeństwo praktycznie nie istnieje.
Mój mąż był/jest taki sam jak Ty.
To bardzo rani i niszczy drugą osobę. Powoduje że w małżeństwie sypie się wszystko.
Dlatego nie dziwię się że żona ma dosyć. Że jest tym wszystkim zmęczona i z tego co piszesz dalej - prawdopodobnie znalazła sobie już innego ....
Fajnie że to wszystko zrozumiałeś. Że zacząłeś pracować nad sobą. Nie pisz że się zmieniłeś, bo na zmiany to trzeba długo czekać i trzeba je wypracować w sobie a to długi etap.
Ten kryzys po coś był Wam potrzebny, żebyś sobie uświadomił jak postępowałeś.

Wszystko to u ciebie bardzo szybko postępuje...
Żona ma już już plan działania i widać że idzie jak burza.

Ciężko mi coś Tobie doradzić. Możesz próbować jej tłumaczyć, rozmawiać z nią. Ale to wszystko wywołuje tylko irytację bo ja już wie swoje.
Co możesz zrobić to zająć się sobą. To jest bardzo trudne ale na tą chwilę - jedyne wyjście.
Don
Posty: 29
Rejestracja: 28 lis 2019, 13:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Don »

"Ta teczka pod poduszką, też wygląda na taką żebyś ją znalazł.. "

Raczej nie, ona się z nią nie rozstaje. No może poza momentem kiedy jest w łazience...

Czy ona się miota bardzo bym chciał. Powiedziałem jej że modlę się o cud, aby zaczęła mieć wątpliwości i nie wzmacniała swojego muru jeśli on pęknie.

Spektakularne ruchy były ale przynosiły odwrotny skutek do zamierzonego dlatego jak to ktoś napisał to ma być maraton (ja bym nawet powiedział że to podwójny ironmen) a nie sprint.

Ona na początku myślała że to tak na chwile żeby zażegnać kryzys i żeby było jak było a ja muszę codziennie potwierdzać że będzie już zupełnie inaczej.

Przez pierwsze tygodnie jak mi powiedziała miałem kilka razy taki sen, że ona obrażona wychodzi z domu, coś wykrzykuje ja ją błagam żeby została. Nagle padam na kolana jakby z zawałem i proszę żeby wezwała pogotowie a ona żebym nie udawał i się nie wygłupiał i wychodziła. Ostatnio miałem bardzo realny sen (bardzo rzadko coś mi się śni) że leżąc w nocy w salonie i nie mogąc spać ( tak jak ma to teraz często miejsce) płaczę i nagle ona przychodzi przytula mnie i mówi że mi wybacza i zaczniemy od początku i że ona wierzy że będzie już dobrze... Nigdy nie wierzyłem a w taki rzeczy ale może to jakiś znak. Często w modlitwach proszę o siłę i jakiś znak że idę w dobrą stronę. i Czasem dostaje odpowiedzi. Jak mi powiedziała zaraz poszedłem do spowiedzi. Stojąc w kolejce ( a jakoś wyjątkowo się to czekanie dłużyło) załamany prosiłem Boga żeby mi dał znak że mi się uda to naprawić i że mi w tym pomorze. Nagle weszła do kościoła jakaś wycieczka ze 20 osób (to na starym mieście było) (trochę bylem zły bo często tam nawet podczas wystawienia wchodzą turyści i łażą jak po markecie, kiedyś nawet klient wlazł z kebabem w ręce). Zrobił się zamieszanie, jakieś rozmowy, stanelii gdzieś w drugim skrzydle że ich nie widziałem i tak zaczęli śpiewać że kościół się o mało nie rozleciał. 2-3 utwory skończyli jak nadeszła moja kolej spowiedzi i wyszli.
Kwiatkowa
Posty: 97
Rejestracja: 20 wrz 2019, 15:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Kwiatkowa »

Don,
Wiesz co, nie chcę Cię załamać...
ale skoro tak piszesz... to może być też kowalski..
Czytałeś być może różne wątki na forum, ta szarpanina i pomysł z rozwodem bez orzekania o winie może to oznaczać
Pamiętam jak było u mnie.. przez parę miesięcy nie wiedziałam co się dzieje z moim mężem, a to wracał żeby znowu sie wyprowadzić
Jakby nie wiedział kogo wybrać rodzinę czy kowalską
Agresja słowna w stosunku do mnie to był skowyt „zwierzęcia” w potrzasku
Wymyślał przeróżne zarzuty w stosunku do mnie, wręcz irracjonalne
Wyjścia, wyjazdy...
Wszystko po to żeby wyprzeć z siebie i przed samym sobą że jestem tym złym mężem
To tak nie musi się skończyć, ale bądź gotowy na wszystko, ja nie wierzyłam do końca w to co mówi (kiedy się przyznawał) wypierałam z siebie wszystkie oznaki
Dlatego uważaj, trzeźwo obserwuj całą sytuację

Z drugiej strony szpiegowanie jej, telefonu, komputera czy „fejsbuka” nic nie zmieni..

Przyjdzie czas, że się tak czy siak będziesz musiał dowiedzieć od niej samej.. o co chodzi

W tym całym szaleństwie, szarpaninie dobrze zachować resztki godności
Ja nigdy nie sprawdzałam tych źródeł.. co więcej po atakach kowalskiej na mój telefon, e-mail czy dom.. nie odpowiedziałam Jej ani jednym słowem, choć miałam ochotę ją posłać w różne miejsca..

Owszem popełniłam koszmarne błędy zdradzonej żony (tak jakbyśmy odwrócili listę Zerty) ja wyczerpałam zasoby nienormalności, ale mimo wszystko cieszę się że musiał to zrobic sam i przyznać się, musiałam to usłyszeć od męża

I powiem Ci że z upływem czasu jestem dumna z siebie że z tego wszystkiego jakąś tam godność miałam

ps. Mój mąż tez miał napisany pozew przez prawnika (a jesteśmy nadal razem).. to tez nie musi oznaczać definitywnego końca
Trzymaj się
Don
Posty: 29
Rejestracja: 28 lis 2019, 13:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Don »

W zeszły wtorek wróciła w pracy w dość dobrym humorze.
Doszło do wieczornej szczerej rozmowy (moim zdaniem dobrej).
Były i łzy i uśmiechy. Powiedziałem m.in. co wg mnie doprowadziło nas do tej sytuacji (na podstawie rozmów z terapeutą).
M.in. że będę pracował na terapii żeby więcej się to nigdy nie powtórzyło. Doszliśmy do wniosku że jej też by się przydała terapia bo czasem nie panuje nad emocjami, nie potrafi ich nazwać, czasem mówi coś zupełnie wbrew temu co chce. Stwierdziła że pójdzie na terapie jak pozałatwia swoje sprawy (w domyśle rozwód). Powiedziała że w następny weekend chce wyjechać do koleżanki (do której i gdzie nie chce powiedzieć (ja mogę się tylko domyślać)) i czy zajmę się dzieckiem. Zgodziłem się choć nie wiem czy nie powinienem zmienić zdania. Całość zakończona była stwierdzeniem ze nie chce mnie ranić życzy mi jak najlepiej ale razem być nie możemy.
Następnego dnia jakieś sprawy po służbowe po pracy powrót ok 23.00. w czwartek zabrała dziecko i poszła do koleżanki ja w tym czasie moglem załatwić zaległe sprawy z autem. W piątek zgodnie z zapowiedzią po pracy poszła na koncert ( nie określając godziny powrotu) o 2 w nocy nie wytrzymałem napisałem sms kiedy będzie bo się martwię. Bez odpowiedzi. wróciła ok 4. Mikołajkowy prezent odstawiony na bok (dziękuje ale nie przyjmuje go). w sobotę rano rozmowa. Pytam czy mogę iść z nią i dzieckiem na kinder imprezę do wspólnych znajomych (choć ona ma z nimi lepszy kontakt). niby źle zapytałem ale iść nie mogę bo jest nowa sytuacja muszę ją zaakceptować nie będziemy spędzać czasu razem z dzieckiem wspólnie a swój kontakt ograniczać do minimum :( Kazałem pozdrowić znajomych i powiedziałem że bardzo bym chciał iść ale szanuje jej decyzje i zostaje. Był ksiądz z kolędą wyszła niby na chwilę ale widać że chciała się wymiksować. spytałem potem czy będzie chodzić do kościoła (do tej pory chodziła co niedziela) stwierdziła że jak będzie czuła potrzeba to pójdzie ale na razie nie czuje i chodzić nie będzie. w niedzielę udał się wspólny wyjazd na zakupy (pod pretekstem że mało jeździła autem a teraz chce i jako kontrola). Było nawet miło. Parę uśmiechów bez spiny. Popołudniu zamkneęł się w pokoju i gadała ze 2 godziny przez telefon. Jak spytałem z kim stwierdziła że nie mam prawa wiedzieć. Na pytanie gdzie jedzie na 2 dni że też nie muszę wiedzieć. Nie mogę się jakoś z tym pogodzić. Zasugerowałem ze może być jeden powód tego że mi nie chce powiedzieć to odpowiedziała żebym z terapeutą porozmawiał na temat urojeń:( w tym tygodniu zgodnie z przyjęta przez nią taktyka mijamy się ona przychodzi ja wychodzę, albo ona przychodzi bardzo późno. Dziś podobno ma lekarza o 19 i nie opłaca jej się z pracy do domu wracać. Psychika mi od niedzieli siadła. Jestem w totalnym dole. O ile wcześniej miałem siłę na maraton i przyjęcie wielu ciosów tak teraz mam ochotę ja błagać żeby poluzowała bo zostanie wdową i dziecko będzie pół sierotą. Z kimś coś gadała na temat świąt i sylewstra że jak się zgodzę to coś tam. Pewnie w czwartek będzie chciała o tym gadać. Mam nandzieję że jutro na terapie mnie poprawią bo jest bardzo źle i nie wiem już jak rozmawiać, jak się zachowywać co robić. Do tego od poniedziałku mam bóle w klatce więc chyba muszę do lekarza iść.
Klara*
Posty: 39
Rejestracja: 19 wrz 2018, 8:58
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Klara* »

Witaj!
Bóle w klatce piersiowej to skutek długotrwałego stresu, połączonego z lękiem i jeszcze nieprzespane noce. Ten ból potrafi człowieka wykończyć, opadasz z sil. Pewno wielu z Was to czuło, ja też. Doświadczyłam tego bólu w dwóch okresach swojego życia. Teraz wiem, że ten pierwszy ból kiedy się pojawił był rzeczywiście następstwem silnego stresu i przeżyć doznanych po śmieci bliskiej mi osoby. Wtedy leki pomogły. Drugi okres w życiu i znów ten sam ból - tym razem leki nie pomogły. Modlitwa o uzdrowienie duszy i ciała i co ????.....po jakimś czasie dochodzę do wniosku , że pomimo stresu (długotrwałego) ból się nie pojawia. Dopiero pewna audycja na yt uświadamia mi z czym lub kim się borykałam. Męczył mnie zły - to było straszne - kiedy zeszłam ze złej drogi, zaczęłam się przybliżać do Jezusa ten kładł swoją łapę jeszcze mocniej na mojej klatce piersiowej .......i dusił .....
Zadbaj o swoje zdrowie idź do lekarza. Bardzo mi przykro, że Twoja żona jest zimna i obojętna - ciężko zrozumieć kobiety - sama czasami siebie nie rozumiem. Widać że się strasz, że chcesz , a jej zachowanie świadczy, że jest zaangażowane emocjonalnie gdzie indziej....
Polecam w modlitwie
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Pavel »

Co u ciebie Don?
Miałem zaległości w niektórych wątkach, trafiło również na twój.
Niestety również obawiam się, że może być kowalski. Pewne zachowania i teksty są jednak niemalże tożsame.
Moja żona również wmawiała mi urojenia, przysięgała (nie tylko mi, ale i swemu bratu) i odstawiała cyrk, że nie ma, że gdyby był byłoby jej łatwiej odejść itd.
A jednak okazało się, że urojenia nie były w moim pakiecie dysfunkcji.

Co z tym zrobić?
A cóż możesz....niewiele. Przynajmniej w obszarze relacji małżeńskiej.
Szpiegowanie nie ma sensu - niby się czegoś możesz dowiedzieć, ale przede wszystkim szkodzi to osobie bawiącej się w "detektywa". Włącza obsesyjne wręcz myślenie, koncentruje na gdybologii, wysysa energię. Praktykowałem i nie polecam. Jak coś, to wynajęcie profesjonalisty, chociaż prawda wcześniej czy później i tak zazwyczaj wychodzi na jaw.

To co zrobić warto, to postarać się uspokoić, o pomoc w tym prosić przede wszystkim Boga, ale i terapeutę, aby odzyskać emocjonalny pion. Mi to zajęło niemal pół roku, może to nawet krótko biorąc pod uwagę jak mało słuchałem rad z forum aby zająć się sobą a nie żoną. Zmieniać siebie zamiast próbować zmieniać ją.

W tym trudnym czasie spokój, opanowanie i trzeźwe myślenie są bardzo pomocne. Bez tego tylko pogarszałem zarówno swoje zdrowie (zwłaszcza psychiczne) jak i bez tego trudną relację z żoną.
Czytałeś listę Zerty?
Ona może ci pomóc zdystansować się od żony.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Don
Posty: 29
Rejestracja: 28 lis 2019, 13:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Don »

Witam po przerwie.
Choć dla własnych potrzeb opisuje każdy kolejny dzień zrezygnowałem z publikacji swoistego pamiętnika na forum.

Sytuacja jest bardzo trudna. O ile w listopadzie dało się z żona rozmawiać o tyle w grudniu i styczniu zaczęła przejawiać wobec mnie swoistą wrogość. Zionęła nienawiścią na samą moją obecność. Nie spełniłem jej oczekiwania abym się wyprowadził. Ma świadomość że tego nie zrobię. Mam wrażenie że prowokowała (i nadal to robi) mnie do awantur i próbując zgotować piekło w domu wymusić moją wyprowadzkę (jak również zgodę na szybki rozwód, ewentualnie mieć argumenty do jego orzeczenia). W lutym jakby trochę z niej zeszło do wybuchu potrzebuje minimalnego choćby pretekstu. Ma chyba wpływ na to moja postawa unikania wszelkich sytuacji konfliktowych, i swoista uległość wobec żony, nie sprzeciwiam się jej wyjściom i postępowaniu szkodliwym niestety dla naszego dziecka. Mam praktycznie pewność że jest emocjonalnie związana ze "znajomym" z pracy choć nie mam 100% dowodów. Nasze życie zmieniło się diametralnie. Ja przejąłem większość obowiązków domowych którymi wcześniej zajmował się żona. Sprzątam, gotuje dla siebie i dziecka (żona po podziale pokoi, podzieliła również lodówkę, spiżarnię, półki w łazience, opisała "swoje" mydło i papier toaletowy). Spędzam więcej czasu z córką. Nasze relacje się bardzo poprawiły choć wcześniej uważam że też były bardzo dobre. Żona czas który poświęca córce to zabieranie ją na zakupy, na wizytę u koleżanki, lekarza, lub spanie z dzieckiem jak do niej w nocy przyjdzie a ona akurat jest. Żona stara się rekompensować jej brak czasu licznymi prezentami. Jak można zauważyć po moich wcześniejszych wpisach w początkowym okresie miałem bardzo duże poczucie winy. Brałem na siebie praktycznie 100%. Poradziłem z tym sobie dzięki terapii u psychologa, spotkaniach sycharu i modlitwie. Nie bez znaczenia było tez zachowanie mojej żony. Mieliśmy ustalone że dla dobra dziecka spędzimy w trójkę wigilię a ona o 11 oznajmiła córce ze wychodzi na chwilę. Potem napisała mi ze nie wraca na wigilie i wróciła po 11 godzinach od wyjścia późnym wieczorem. Na początku stycznia dostałem też od niej bardzo nieprzyjemnego meila. Oprócz terapii, sycharu, modlitwy dużo czytam (tematyka skoncetrowana na relacjach, komunikacji, ratowaniu związków itp.). To uświadomiło mi skąd wzięły się różne moje zachowania które wg mnie prowadziły do kryzysu. Mam świadomości ze nie doprowadziłem do niego ja tylko zrobiliśmy to obydwoje. Wynikało to z tego że wyszliśmy z domów gdzie relacje pomiędzy rodzicami, jak i miedzy rodzicami a dziećmi nie były właściwe. Obydwoje skupiliśmy się na dziecku które było dla nas ważniejsze niż relacja miedzy nami. To że nieświadomie powieliliśmy błędy wyniesione z domów (w relacjach miedzy rodzicami) doprowadziło do problemów z komunikacją, osłabienia relacji, wzajemnych pretensji itd. Konieczna jest teraz indywidualna praca nad sobą u każdego z nas. Ja to robię, żona niestety tego nie rozumie i wybrała inną drogę. Praktycznie z dnia na dzień zmieniła swoje poglądy wobec kościoła, polityczne, podejście do wychowania dziecka itd.. Czasem wyjeżdża gdzieś na weekendy nie wiadomo gdzie i z kim, często wraca późno albo bardzo późno (a czasem bardzo wcześnie w lutym co weekend powrót o 6 rano). Walczę wewnętrznie z decyzją czy nie zlecić jej śledzenia... Widziałem (w sądzie) złożony pozew. Napisany bez udziału prawnika, pełno błędów formalnych, złożony chyba w dużych emocjach. Musze się jednak na sprawę przygotować aby nie pozwolić zrobić tam z siebie kogoś kim nie jestem i kim nie byłem. Nie czuje do żony złości (może momentami jak wywinie mi jakiś numer). Bardzo mi jej żal bo pogubiła się niesamowicie i wg mnie robi sobie ogromna krzywdę jak i naszej córce. Córka też bardzo przezywa ta sytuacje. Staram się ją chronić jak mogę, może później rozwinę ten wątek. Staram się postępować wg. słów: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie". Koncetruję się głównie na dziecku i sobie, i czekam z nadzieją, że jeśli taka będzie wola Boga to ta "choroba" mojej żony minie. Bardzo bym tego chciał ale mam świadomość, ze to nie zależy ode mnie.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: tata999 »

To, że wytrzymujesz złośliwości i prowokacje to niesamowite. Pogody ducha.
Jacenty
Posty: 32
Rejestracja: 11 sty 2020, 0:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Jacenty »

Witam forumowiczów (to mój pierwszy post) i witam Cię Don. Zachowania żony podobne są do zachowań mojej żony ktora także w listopadzie zeszlego roku zeszla na złą drogę niestety z kowalskim. Marny dla nas ostatni listopad a wigilię miałem identyczną jak Ty. Od stycznia tego roku od swych urodzin mieszka już w swoim nowym mieszkaniu i tam spotyka się z kowalskim bo na stałe co ciekawe go w domu nie chce. Akurat moja żona kłamać nie potrafiła i momentalnie się kapnąłem że jestem zdradzany. Potem dzięki małemu pendriwowi (dyktafonowi) które bez problemu zakupic mozna nagrywałem ich rozmowy telefoniczne. I niestety nabrałem tylko pewności. Powiecie złe zgadzam się. Jednak stało się i o dziwo ksiądz na spowiedzi mnie za to nie zganił. Ciekawostka - dziecko wybrało życie z tatą mimo że mama zabrała ukochanego psa. Także modlę się o jej powrót niejedna duża modlitwa za mną (np pompejanka) ale nie mam już siły czynić czegokolwiek bo tak po ludzku został mi już tylko sprzymierzeniec najmądrzejszy i najsilniejszy - Bóg. Teraz niech Pan dowodzi i kieruje tak mną jak i moją żoną. Don nigdy nie rezygnuj z modlitwy. Pozdrawiam Cię najgoręcej jak facet faceta pozdrowić może.
Don
Posty: 29
Rejestracja: 28 lis 2019, 13:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Don »

Jacenty pisze: 19 lut 2020, 22:57 Ciekawostka - dziecko wybrało życie z tatą mimo że mama zabrała ukochanego psa.
a w jakim wieku masz dziecko?
Jacenty pisze: 19 lut 2020, 22:57 Potem dzięki małemu pendriwowi (dyktafonowi) które bez problemu zakupic mozna nagrywałem ich rozmowy telefoniczne. I niestety nabrałem tylko pewności. Powiecie złe zgadzam się. Jednak stało się i o dziwo ksiądz na spowiedzi mnie za to nie zganił.
Moja żona jest bardzo czujna i "elektryczna" pod tym względem. Nasza znajoma "wpadła" przez to, że mąż przeczytał jej rozmowy na komunikatorze, więc ona najpierw strzegła swój telefon jak oka w głowie a w styczniu zmieniła na nowy, który odblokowuje liniami papilarnymi (i też go bardzo pilnuje). Raz nie wylogowała się z FB więc miałem okazje zerknąć. Niestety albo stety większość rozmów jest na bieżąco kasowana. Klient z którym non stop koresponduje miał "rozmowę" z jednego dnia kiedy to na wysyłał jej 20 swoich zdjęć obecnych i z przeszłości. Raz zrobiła awanturę, że jej się włamałem do telefonu. Podejrzewał że mogła wejść na mojego fb bo ja się nigdy nie wylogowywałem a i hasło moje znała i mogła przeczytać jak komuś coś pisałem. Przed rozmowami poważniejszymi sprawdzała mi telefon czy jej czasem nie nagrywam (wtedy mogła krzyczeć bez skrępowania). Wychodzi często z nienacka. Raz jedzie autem, raz autobusem innym razem uberem. Wydaje mi się że ona wie że ja wiem tylko nie przyznaje się z uwagi na to że mogło by to jej zaszkodzić w sądzie. Ale jak długo wytrzyma takie życie w konspiracji nie mam pojęcia. Może ona potrzebuje czasu żeby się przyznać nie mam pojęcia.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: tata999 »

Don pisze: 20 lut 2020, 9:18 Wydaje mi się że ona wie że ja wiem tylko nie przyznaje się z uwagi na to że mogło by to jej zaszkodzić w sądzie. (...) Może ona potrzebuje czasu żeby się przyznać nie mam pojęcia.
Tak, zaszkodziłoby jej to w sądzie, gdybyś miał dowód na to, że się przyznała. Co więcej, zwykłe przeprosiny mogą mu zaszkodzić w sądzie nawet zdradzonemu, co ujawniają historie m.in. z tego forum.
Don pisze: 20 lut 2020, 9:18 Ale jak długo wytrzyma takie życie w konspiracji nie mam pojęcia.
Niektórzy naukowcy szacują, że nawet co 3 dziecko nie pochodzi od mężczyzny, którego uważa za ojca. Jest to skrajny szacunek. Jednakże ile to by nie było, to pokazuje, że w konspiracji można wytrzymać całe życie. Człowiek potrafi dużo znieść. Tym bardziej jeśli ma z tego profity, wygodne życie itp.
Jacenty
Posty: 32
Rejestracja: 11 sty 2020, 0:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Jacenty »

Cześć Don
Córka ma 11 lat. Myślałem że nie jesteś pewny co do kowalskiego stąd mój pomysł z pendrivem jako dyktafonem. Ja zostawiałem go w sypialni gdzie moja toczyła rozmówki przez telefon a urządzenie było tak małe że nijak go znaleźć nie mogła. Nie wierzę byś nie potrafił go ukryć.
Ja męczyłem się kwartał patrzyłem jak pół dnia żona się pindrzy ale nie dla mnie a potem znika na noc mówiąc mnie i małej córce - pa. To było zwiedzanie piekła dosłownie. Mimo że wtedy odmawiałem pompejankę. Ale w końcu odezwał się we mnie facet i zażądałem by się wyprowadziła do kowalskiego lub gdziekolwiek na co przystała bez problemu - kupiła mieszkanie a teraz ma kochasia na telefon kiedy chce.
Oczywiście kocham ją nadal ale w trójkącie nie da się żyć a masochistą nie jestem. Jeśli wyrazi ochotę na powrót o co się modlę co dzień to może terapia pomoże nam się pojednać czego pragnę.
Myślę że wiem co czujesz bo naprawdę widzę mnóstwo podobieństw.
Bądź silny, bądź mężczyzną i bądź najsilniejszym ojcem wręcz opoką dla dziecka bo ono widzi kto przegina i kto niszczy i mów by matkę kochało.
Dziś masz u mnie zdrowaśkę.
Pozdrawiam
Don
Posty: 29
Rejestracja: 28 lis 2019, 13:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Don »

Ja też widzę mnóstwo podobieństw. Nawet czas się zgadza.
Jacenty pisze: 21 lut 2020, 14:00 Ja męczyłem się kwartał patrzyłem jak pół dnia żona się pindrzy ale nie dla mnie a potem znika na noc mówiąc mnie i małej córce - pa. To było zwiedzanie piekła dosłownie. Mimo że wtedy odmawiałem pompejankę.
Pewność co do kowalskiego mam. Szczególnie po piątku. Brat i kolega za nią pojechali jak wieczorem wychodziła zapowiadając późny powrót. Widzieli ja w kawiarni z Panem całujących się. Potem poszli na disco tańce. Powrót o 4.15. Chciałbym jeszcze mieć klarowne dowody. Nie po to żeby użyć ich do ataku, ale aby mieć możliwość pokazania prawdy i ewentualnej obrony gdyby zaszła taka konieczność. Pozew o rozwód złożyła. Chyba będą musiał zlecić to profesjonalistom, choć za bardzo nie wiem gdzie i z kim żeby mnie nie skosili za bardzo i zeby ten materiał nie był bezwartościowy.
Nagrania są chyba słabo widziane w sądzie (i nielegalne) z tego co słyszałem. Ale ten pendriv mnie zainteresował.

Miałem taktykę żeby nie mówić, że wiem (niech ona się męczy żyjąc w ukryciu i kłamstwie, kombinowaniu żeby nie wyszło na jaw itp.) i czekać cierpliwie licząc na to że to się posypie (jej relacja z kowalskim). Pracując nad sobą pokazywać swoją przemianę, skupiać się na dziecku. Ale po wysłuchaniu ks. Dziewieckiego "Zdrada małżeńska", tym potwierdzeniu piątkowym, oraz lekturze "Miłość potrzebuje stanowczości", dochodzę do wniosku że trzeba chyba wyłożyć kary na stół. Nie jestem jeszcze na to do końca gotowy (najpierw klarowny dowód i dane kowalskiego). Obawiam się że ona się nie zgodzi wyprowadzić do tego zrobi ostrą awanturę (których ja konsekwentnie staram się unikać). Gdyby ewentualnie się zgodziła w co szczerze wątpię, nie wiem czy to by było dobre dla dziecka. Córka jest z nią bardzo związana i mimo że czuje się odtrącona przez mamę (o czym jej mówi, np. wczoraj mamo ty mnie nie usypiasz, 2 razy usypiałaś mnie w tym roku, tata mi czyta , usypia mnie a ty ciągle nie masz czasu itp) chyba wyczuwa instynktownie i "przesuw większa sympatię" w moim kierunku. Ciężko żyć w takim kłamstwie ale obawiam się walki o dziecko w tej sytuacji. Poza tym mieszkanie osobno przy sprawie rozwodowej będzie argumentem to rozwodu a do tego nie chcę dopuścić.
Jacenty
Posty: 32
Rejestracja: 11 sty 2020, 0:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Jacenty »

Don ja też przeszedłem przez wybór dziecka. Wyobraź sobie słowa dziecka do taty "tata ja to bym chciała żeby mama dalej przeklinała ale żeby została z nami". Sam się zdziwiłem że wybrała tatę chociaż to z żoną były lekcje szkoła wspólne wyjścia na place zabaw czy fascynacja zwierzętami. Córce myślę że bardzo także brakuje psa był od szczeniaka w domu. Dla małej to dramat. Jeśli sądzisz że dziecko tego nie przeżyje to sam zaczynasz już dostrzegać pytania małej. Moja córka z czasem co mi się nie podoba zaczęła mamę gonić z domu a co ciekawsze jedenastolatka radzi sobie doskonale w dyskusji z dorosłą żyjącą w kłamstwie kobietą. Twoja jest trochę młodsza a nie wiem od jakiego wieku sąd daje dziecku możliwość wyboru przy którym z rodziców zostaje. U mnie na razie nikt nie mówi o rozwodzie - jak długo nie wiem. I zapewne czytałeś mój wątek z pytaniem bo jest tam Twój wpis.
U mnie córka nie chciała absolutnie wyprowadzić się z rodzinnego domu a po pierwszych namowach mamy na poznanie kowalskiego najpierw wyraziła chęć - jednak po mojej rozmowie absolutnie nie chce go spotkać. Nie wiem czy dobrze zrobiłem choć jedna psycholog powiedziała że mam do tego prawo. Ale obarczam się że od tej pory relacje córki z matką się psują. Ale skoro matka pisze esemesy do córki w stylu. "Zobacz córciu byliśmy wszyscy nieszczęśliwi a teraz ja jestem szczęśliwa to trzeba zrobić wszystko by to szczęście trwało." Córka od razu kosi ją że tylko mama w tym układzie udajesz szczęśliwą.
Odciąłem się od trzech tygodni żony na oczy nie widziałem bo kazałem jej dac sms jak się w odwiedziny do dziecka wybiera - wtedy wcześniej wychodzę z domu następnie dziecko śle mi sms że juz wyszła więc wracam. Teraz myślę o grafiku bo żona przychodzi kiedy chce i dezorganizuje nam życie. Nie przyjdzie o czasie to nie wejdzie wogóle. Myślałem że niczego z żoną nie ugram że zabierze dosłownie wszystko ale ostatnio nawet nauczyła się pisać sms bo powiedziałem że nie chcę słyszeć jej głosu dopóty jest z kowalskim.
Don jesteśmy mężczyznami to nam natura kazała brać życie ostro za bary - i wierz mi wcale nie jestem jakimś twardzielem, życie poniewiera mnie ostatnio nie tylko przez żone, od paździenika nie mam pracy, teraz w lutym musiałem być w szpitalu na operacji. Jaki jeszcze krzyż dostanę nie wiem ale wiem że z Panem Bogiem załamanie nie istnieje.
Może nie wszystko piszę prawidłowo za co przepraszam jeśli coś zaboli jednak przygotuj się na trudny czas z którego to ostatecznie Ty wyjdziesz silniejszy o kolejne życiowe chyba najtrudniejsze doświadczenie. Dbaj jak tylko możesz o córkę bądź przy niej mocarzem ale też ją przytulaj za każdym razem gdy tylko coś wspomni a Cię zaniepokoi.
Trzymaj sie
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować moje małżeństwo?

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Danuta Rinn kiedyś śpiewała znaną piosenkę:
"Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
mmm, orły, sokoły, herosy?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy?"

Czytając to forum już wiem gdzie są: w Sycharze :)

Jako dorosła córka, która nie dostała od ojca tego wsparcia męskiego ramienia (tata był po prostu zapracowany i nie dostrzegał nas - dzieci, bo nie wiedział, że to ważne), wzruszam się kiedy czytam o ojcu, który chce być mocarzem dla swojej córki.
Dziękuję Wam Panowie.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
ODPOWIEDZ