Mam nadzieję, że uda mi się wyzdrowieć To jest właśnie taka nadzieja wbrew nadziei. Po ludzku w tym momencie wydaje się to niemożliwe, ale wolę trzymać się mocno zdania, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Przekładam to na mój małżeński kryzys.
Choroba, pewnego rodzaju niepełnosprawność uczy mnie cierpliwości i wytrwałości w ogóle. Tzn. nie tylko w chorobie, ale we wszystkich aspektach życia.
W ten sposób właśnie traktuję moją niemoc jako daną przez Boga szansę na uczenie się wytrwałości w tym co teraz jest największą niemocą: kryzysie.
Odejście mojego męża miało wiele wspólnego z tym co zrobiła Twoja żona Łukaszu. Stwierdził po prostu, że już nie chce być moim mężem, ale podobno nie ma żadnej kobiety.
On też jest DDD. Nie był na terapii w tym zakresie. Oczywiście nie jest powiedziane, że każdy z dysfunkcynej rodziny powinnien koniecznie przejść terapię.
Dopiero ten kryzys pokazał, że bardzo tego potrzebuje (ja oczywiście też mam dużo do zrobienia ze sobą, piszę o mężu, żeby nawiązać do Twojej żony).
Wcześniej próbowaliśmy sami z Bogiem rozplątywać nasze rodzinne zranienia, ale u niego są one zbyt duże żeby wystarczyły książki, konferencje, czy rekolekcje.
Tak na marginesie polecam wszystkim, którzy chcą ruszyć z tematem zranień, które tak naprawdę ostatecznie leczy Bóg, rekolekcje Strumienie Życia:
http://strumieniezycia.pl/
U nas błąd był taki, że myśleliśmy, że to wystarczy, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy z głębokości naszego problemu. Utknęliśmy na corocznym powtarzaniu tych rekolekcji.
Natomiast pomijając ten nasz błąd, Strumienie naprawdę dają wspaniały początek osobom, które zaczynają drogę zmiany siebie. A przede wszystkim pokazują właściwą perspektywę: to Bóg jest tym, który uzdrawia naszą przeszłość (bo dla Niego nie ma czasu w naszym rozumieniu, ON JEST), a zatem ustawia to też w sposób właściwy ewentualną późniejszą psychoterapię.
Ja nie mam zbyt dużego doświadczenia w temacie DDD, zgłębiam go cały czas, ale już teraz uważam, że Ci DDD, którzy znaleźli się w kryzysie, a do tego są w stanie zaobserwować, że jest jakiś schemat się powtarza, powinni rozważyć terapię.
Ja myślę tak o sobie.
Łukaszu, niech Twoja wiara w moc sakramentu małżeństwa, czyli obietnicy łask danej przez samego Boga, który nigdy nie złamie danego słowa, nie zależy od postawy żony.
To jest coś co próbuję osiągnąć w mojej sytuacji. Są chwile zwątpienia, ale potem zawsze przychodzą chwile mocy. Jak jest zwątpienie to piszę tutaj, albo na grupie modlitewnej skypowej, którą też polecam
Warto zaakceptować to, że od momentu nawrócenia nie będzie już tylko kolorowo i z górki. Te momenty trudniejsze, zwątpienia też będą i to jest naturalne, tak samo jak to, że zaraz miną. Nie przywiązuj się do tych chwil beznadziei, przyjmij je jak pogodę: raz jest taka, raz taka.
A Ty bądź wierny swoim przekonaniom tak jak Eleazar z dzisiejszego czytania z Drugiej księgi Machabejskiej (2 Mch 6, 18-31).