Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: krople rosy »

marylka pisze: 22 mar 2018, 21:11 Miałam na myśli swoje refleksje i siebie samą. Odpowiedzi -dobrze mężu, tak, mężu... -niech będzie jak chcesz mężu......
Ten obraz mi trochę nie pasuje do tego co napisałaś wcześniej w innym temacie:
marylka pisze: 20 mar 2018, 8:21 Bardzo zaczął o siebie dbać. Kupił sobie perfum i ciuchy. Już nie był - przeptaszam, że żyję
To kto był :,,przepraszam, że żyję..'' Ty czy mąż?
Gdy czytam posty lubię je sobie składać w jedną całość i czasem mi coś nie pasuje, stąd czasem pytam o szczegóły. Ale jesli nie masz ochoty nie odpowiadaj.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: marylka »

Do MareS
I ja MareS miałam watę w uszach w buzi i wszędzie!
Myślałam, że nikt nie ma różowo i nie jest aż tak źle u mnie.
I " czepiam się" jak mawiał mąż.
Rzeczywistość mnie przerosła i na długo powaliła.
Cóż...czasem takie słowa bolą"wyjmij watę, włóż watę". Zauważ, że tylko niektórzy się oburzyli. Dlaczego? Jak myślisz?
I mnie to kiedyś dotknęło
Ja sama z tego powodu chciałam odejść z kroków.
I powtarzam: żeby wrzód przeciąć musi boleć. Nie wszyscy są na to gotowi.
A już na pewno nie ci, którzy nie zgadzając się z opisywanymi moimi przeżyciami -które były jakie były -ironizują na ten temat.
Przykro mi, że tak się stało z Twoim małżeństwem.
Mogę Ci jedynie powiedzieć, że osobiście poznałam parę, która po rozwodzie cywilnym i stwierdzonej nieważności w sądzie biskupim -ponownie wzięła ślub kościelny.
Sorki za mędrkowanie, ale "dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych"
Wierzysz w to MareS?
Bo może to nie o żonę Bogu chodzi w tym kryzysie. tylko o Ciebie?
Przytoczony przez Ciebie Hiob też był doświadczany......czemu akurat Jego przywołałeś?
Może to znak?

Ja swój test z wierności Bogu oblałam. Obraziłam się na NIEGO. Wprawdzie chodziłam z dziećmi do Kościoła...ale moja wiara w NIEGO zawiodła.
Na Kościół też się obraziłam. Pytałam męża: jak ty dostawałeś rozgrzeszenie?
Ponoć nie pozwalali mu mi mówić. Księża.
Posłuchałam paru znanych księży kazań.
Faktycznie. Tak głoszą.
A ja?????
Wiesz....ja to sobie mogę umierać -mi już życie i tak się skończyło.
A kto wychowa dzieci?
Jeśli tatuś się bawi i niechcący zarazi mamusię?
Czy któryś ksiądz o tym pomyślał?
Nie wspominając o "uczciwości małżeńskiej"
Miałam ogromny żal.
Wiele sprzecznych ruchów wtedy wykonywałam.
Np poszłam do księdza, mojego proboszcza, powiedziałam, że już nie będę parafianką bo się wyprowadzam...z grubssza powiedziałam o co chodzi i..zamówiłam za męża 30 mszy
Logiczne to? Nie.
Ale gdzieś chciałam oddac Go Bogu...niech się Nim zajmie, bo ja wysiadłam.
I...opowiedziałam księdzu o co mam pretensje do księży. Że pukają w kratki i w ten sposób chronią zdrajców. I o chorobach i o wszystkim. O tym, że czuje się bezkarny.
I że przestałam się modlić.
Powiedział, żebym się nie modliła.
Że on się będzie za mnie modlił.
A o moich spostrzeżeniach to kiedy indziej pogadamy.

Pytałam -Boże -gdzie byłeś?
Dopiero na krokach zauważyłam.....że ON jest cały czas obok mnie. Że zmusił mnie do opuszczenia tego domu, żeby móc się zająć mężem. Ja miałam wszystko - zdrowe dzieci, nie martwiłam się o kasę, dobrą pracę.
I kroki.
Po dwóch miesiącach od rozstania wepchnął mnie Bóg na kroki.
I.....może JEMU chodziło o mnie?
Tam -na krokach przypomniałam sobie KIM jestem
Skąd się wzięły mechanizmy, które mną kierowały, dlaczego pozwalałam na takie a nie inne traktowanie.
Dlaczego się bałam.


Do rak
Miałam tego nie pisać, ale jednak napiszę.
Pisałeś, że czytając mnie odchodzi Ci ochota na wzięcie udziału w ktokach.
Jeżeli ja -której nie znasz i której nie musisz czytać -jestem główną przeszkodą, żebyś zapisał się na kroki -to według mnie -ja jestem wymówką, żebyś się nie zapisał. A przyczyna jest gdzie indziej. Gdzie?
Nie wiem.
Jednak zachęcam Cię. Już taki egzemplarz jak ja się nie powtórzy i nie grozi Ci powielenie moich zachowań :P
Niewiele masz do stracenia
A możesz wygrać życie!
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: marylka »

Krople rosy
Mąż przed gruchnięciem był innym człowiekiem. Był bardzo despotyczny i sknera. Wszystko musiało być tak jak on chce. Jak nie było -nie odzywał się. Potrafił nie odzywać się o krzywo ułożone buty w przedpokoju. A ja "dobrze mężu" uwijałam się jak mróweczka przy nim.
Po tym jak się dowiedziałam prawdy - początkowo zaczął przepraszać i robić wszystko żebym się nie wyprowadziła. Nie miało to nic wspólnego z miłością -nie myślcie.
Bardzo dbał o pozory -normalna rodzina itd
Przed światem -zwłaszcza w pracy.
I był taki, że robił wszystko i "przepraszam, że żyję"
Dopiero potem -jak sam wszedł na kroki -zmienił się m.in. zaczął dbać o siebie
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: nałóg »

Jest taka prawidłowość sprawdzona w życiu : najbardziej dotykają mnie te informacje, przekazy czy postawy u innych z którymi sam mam problem.
Problem czasami nie zidentyfikowany, nie ujawniony, spychany i wypierany. W momencie gdy ktoś mówi o podobnym problemie podświadomie utożsamiam się z tym . Mój głęboko skrywany "problem"(czasami w podświadomości) daje impuls do irytacji i wywołuje irytację.
Jestem tak mocno chory jak głęboko mam skrywane swoje wady charakteru, swoje tajemnice.
Zdarza mi się słyszeć duże oburzenie różnych ludków na przekaz o szkodliwości pornografii.
Jakiś czas temu pewien mój znajomy krytykował akcję zwracania uwagi "kioskarzom" aby gazety z "golizną" nie były eksponowane. Przypadek...... spotkam go w CH a on przegląda przy stoisku gazetę z której wylewa się erotyzm.
Czy jego krytyka akcji nie miała podłoża usprawiedliwiającego jego skłonności?

Podobnie w kryzysach........ jak piłem ,nadużywałem alkoholu-a to był jeden z przyczyn kryzysu w relacjach- to uwagi czy pretensje żony uważałem za mocno przesadzone i mówiłem ze przecież "wszyscy piją". Racjonalizacja i wyparcie.
Jak rozumiem Marylka nie pisze o detalach, szczegółach a o problemie. Każde "popapranie" jest wypierane i usprawiedliwianie, jest (przynajmniej na początku ) miłe i przyjemne..... Dopiero głębokie wejście w 'popapranie' boli.
Ból jest konsekwencją . Marylka pisze o swoim bólu ..... skrótowo. Ból zmusił ją do podjęcia zdecydowanych kroków. Kroki te podbiły jej "dno" bo ból był większy jak przyjemności czy korzyści z tkwienia w 'popapraniu"(niezależnie czym jest to popapranie). Podobnie pewnie zareagował mąż Marylki.... jej wyprowadzka podbiła mu DNO i pokazała że "tabletka" i nałogowe regulowanie uczuć i emocji to równia pochyła.
To BÓL jest stymulatorem do podjęcia wysiłku aby wydostać się z "blotka popaprania". Ból jest sygnałem, impulsem dawanym przez ciało czy duszę.
Uciekanie od trudności, od bólu ........ natura "popaprania"
PD
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: rak »

marylka pisze: 23 mar 2018, 9:14 Pisałeś, że czytając mnie odchodzi Ci ochota na wzięcie udziału w ktokach.
Jeżeli ja -której nie znasz i której nie musisz czytać -jestem główną przeszkodą, żebyś zapisał się na kroki -to według mnie -ja jestem wymówką, żebyś się nie zapisał. A przyczyna jest gdzie indziej. Gdzie?
Marylko, nie jesteś główną przeszkodą, bardzo cenię Twoją pracę, naprawdę,
ale nieprzecieniałbym się aż tak bardzo ;)

Jak będę gotowy to się zapiszę (a później pewnie rok lub dłużej pokornie przeczekam w kolejeczce),
chodziło mi bardziej o to, że do udziału w tym forum jak i do 12 kroków,
zachęcają mnie ludzie, ich dystans, świadomość, sposób dzielenia się sobą i służenia innym ,
to oni zbudowali i budują we mnie chęć, żeby wziąć w tym udzial (taki naturalny marketing),
ale z drugiej strony, jeśli Ci sami ludzie pokazują inne mniej przemawiające do mnie zachowania,
to ta sama chęć maleje, ale to dalej moja osobista opinia
(też może uwaga do wpływu i odpowiedzialności za swoje zachowania, ale to ostatnie może było i zbyteczne)
marylka pisze: 23 mar 2018, 9:14 Jednak zachęcam Cię. Już taki egzemplarz jak ja się nie powtórzy i nie grozi Ci powielenie moich zachowań
skąd wiesz, że się nie powtórzy? ;) Bardzo pewna siebie jesteś, żeby nie powiedzieć mocniej...

Wiecie, ja się tylko chciałem podzielić swoją myślę, której się już długo przyglądałem
i myślę, że jestem w stanie powiedzieć, skąd wyszła (i tak moje osobiste doświadczenia miały na nią wpływ),
ale to tylko moja myśl, jak zostanie odebrana i przez jakie filtry przepuszczona to już inna sprawa.

Nie chcę wchodzić w polemiki, chyba że ktoś naprawdę chce, ale chciałbym tylko rozwinąć skąd się wzięła ta myśl,
a każdy już może sobie później sam zinterpretować, czy się zgadza, czy nie
mnie na przykład bardzo uderzyła niedawno stwierdzenie,
że nie można budować poczucia własnej wartości, tylko albo się ma z nim kontakt albo nie,
można próbować podwyższać je poprzez osiąganie kolejnych sukcesów, gonieniem za kolejnymi celami, opisem działań itd...
ale to wszystko i tak z góry skazane jest na niepowodzenie i krótkotrwałe,
nie deprecionuję tu bynajmniej satysfakcji z ciężkiej pracy, wierności zasadom, itd...
ale to są rzeczy bardziej umożliwiające zbliżenie do połączenia się z tą watością, niż ją budujące.

Jeszcze raz podkreślę Marylko, że bardzo szanuję Twoją pracę, ból i sukces, który osiągnęłaś (tak Ty sama też!),
ale w przedstawieniu swojej wartości bardzo mocno się podpierasz tym co zrobiłaś, osiągnęłaś,
program 12 kroków, Twarde postawienie granic, czasem wręcz pacyfikację drugiej strony (odniosły sukces, OK),
ale ja odbieram to jako potwierdzenie i ciągłe potwierdzanie swojej wartości podszyte trochę strachem,
że to może niewystarczyć i z tego może też wynikać Twoja obrona (agresja?) jak słyszysz od kogoś, że odbiera to inaczej,
nie wiedziałem, że byłaś perfekcjonistką gdy pisałem pierwszy post,
ale nie zdziwiłem się, jak później to wspomniałaś,
i tak siebie przy tej wypowiedzi też oceniam, bo te doświadczenia nie są mi obce
i dlatego się nimi dzielę

P.S. BJD sorki, że w Twoim wątku, ale naprawdę myślę, że ta dyskusja pozwoli Ci zająć stanowisko w stosunku do swojej rodziny, bo właśnie w nim chodzi o to, żeby czerpać z własnej wartości, niezależnie od tego co się dzieje dookoła Ciebie. Ja też zajałem wcześniej podobne stanowisko, że bronię żony, niezależnie co ona wyprawia i "dostawalo" mi się za to od otoczenia.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
jacek-sychar

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: jacek-sychar »

nałóg pisze: 23 mar 2018, 10:00 Jest taka prawidłowość sprawdzona w życiu : najbardziej dotykają mnie te informacje, przekazy czy postawy u innych z którymi sam mam problem.
Problem czasami nie zidentyfikowany, nie ujawniony, spychany i wypierany. W momencie gdy ktoś mówi o podobnym problemie podświadomie utożsamiam się z tym . Mój głęboko skrywany "problem"(czasami w podświadomości) daje impuls do irytacji i wywołuje irytację.
Nie bardzo rozumiem.
Nie lubię i drażnią mnie ludzie, którzy w miejscach publicznych żują gumę, przeklinają, lub biorą imię Pana nadaremno.
To znaczy, że ja mam z tym jakiś problem?
Moim zdaniem są pewne zasady postępowania, do których w danej kulturze należy lub warto się dostosować. Ja pamiętam jeszcze ze swojego liceum spluwaczki, ale raczej już wtedy nikt ich nie używał.

Mi też nie podoba się forma wypowiedzi Marylki, ale nie zamierzam z tym nic robić. Po prostu jak nie muszę, to nie będę czytał jej postów.
Jak zrozumiałem, to uwaga napisana o postach Marylki nie była po to, żeby powstał "Forumowy Front Obrony Marylki" (FFOM), tylko żeby sobie ona to przemyślała? ;)
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: marylka »

rak pisze: 23 mar 2018, 11:00
marylka pisze: 23 mar 2018, 9:14 Jednak zachęcam Cię. Już taki egzemplarz jak ja się nie powtórzy i nie grozi Ci powielenie moich zachowań
skąd wiesz, że się nie powtórzy? ;) Bardzo pewna siebie jesteś, żeby nie powiedzieć mocniej...


Nie chcę wchodzić w polemiki, chyba że ktoś naprawdę chce,

mnie na przykład bardzo uderzyła niedawno stwierdzenie,
że nie można budować poczucia własnej wartości, tylko albo się ma z nim kontakt albo nie,
Kolego rak -jeżeli moje zachowanie jakoś Ciè gorszy -to jak możesz je powielić?
Chciałam Cię uspokoić.
A w ogóle -to żart był.
Daj spokój z tą -bardzo pewna siebie jesteś.
Jestem normalną dziewczyną z zaletami i wadami.
To jak? Sztama? 8-)

Odnośnie budowania wartości.
Każdy KAŻDY ma swoją wartośc.
I nie ma co budować.
Trzeba ją odkryć /uzmysłowić sobie/ że ona JEST.

Gdy ją w sobie człowiek odkrywa nie musi dążyć do sukcesów -może leżeć i pachnieć i dobrze się z tym czuć.
Może też próbować swoich sił -sięgając po więcej np w życiu zawodowym. Ciesząc się z wygranej i nie lamentując jak mu nie wyjdzie.
Przegrana nie oznacza dla świadomego sieboe człowieka upadku, a jedynie niepowodzenie, które naturalnie wpisane jest -obok powodzeń - w każde życie.
Oczywiście to też tylko moje zdanie.
Pozdrawiam
krople rosy

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: krople rosy »

marylka pisze: 23 mar 2018, 9:14 Dopiero na krokach zauważyłam.....że ON jest cały czas obok mnie. Że zmusił mnie do opuszczenia tego domu
Bóg człowieka do niczego nie zmusza. Uważam, że wpieranie Bogu naszych czynów i decyzji jako Jego woli to raczej nadinterpretacja.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: marylka »

jacek-sychar pisze: 23 mar 2018, 11:38 Nie bardzo rozumiem.
Nie lubię i drażnią mnie ludzie, którzy w miejscach publicznych żują gumę, przeklinają, lub biorą imię Pana nadaremno.
To znaczy, że ja mam z tym jakiś problem?
Moim zdaniem są pewne zasady postępowania, do których w danej kulturze należy lub warto się dostosować. Ja pamiętam jeszcze ze swojego liceum spluwaczki, ale raczej już wtedy nikt ich nie używał.
Może...denerwuje Cię, że tych zasad młodym nikt nie przekazał, teraz nikt nie reaguje...i Ty też nie...
I takie społeczne przyzwolenie jest. Chociaż większość to denerwuje.
Ale nikt się nie wychyla....łącznie z Tobą?
Może to o to chodzi?
Ostatnio zmieniony 23 mar 2018, 13:04 przez zenia1780, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawienie cytowania
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: rak »

marylka pisze: 23 mar 2018, 11:55To jak? Sztama?
sztama :D
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: marylka »

krople rosy pisze: 23 mar 2018, 12:06
marylka pisze: 23 mar 2018, 9:14 Dopiero na krokach zauważyłam.....że ON jest cały czas obok mnie. Że zmusił mnie do opuszczenia tego domu
Bóg człowieka do niczego nie zmusza. Uważam, że wpieranie Bogu naszych czynów i decyzji jako Jego woli to raczej nadinterpretacja.
Oczywiście masz prawo mieć swoje zdanie.

Ja też swoje mam.
I przy swoim zostanę.
Czasem jak pytam -widzisz w tym palec Boży?
To słyszę -weź przestań!
Przypadek i tyle.
Ja wierzę w Boga i Bogu.
I wiem, że ON mnie prowadzi.
A jak trzeba to popycha i wypycha:)
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: nałóg »

Jacek....6 z "reguł sukcesu" mówi:"Nienawidź dobrze (tego co sprzeczne z zasadami, co krzywdzi ciebie lub innych)" . I dobrze że nie akceptujesz i że denerwują Cię zachowania i postawy nie liczących się z uniwersalnymi zasadami. 9 reguła mówi: "Irytuj właściwych ludzi (wszystkich nie jesteś w stanie zadowolić)" i ci "oni" mogą być właśnie zirytowani gdy np. zwrócisz im uwagę......mogą Ci powiedzieć:"wszyscy tak robią . To tak jak z prawem...... można nie ze wszystkim się zgadzać, lecz trzeba go przestrzegać. Moje odniesienia mówią o postawach "popapranych" i reakcjach obronnych.PD
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: mgła »

Myślenie, że 12 kroków uzdrowi, naprawi każdego, że wyprostuje wszystkie ścieżki jest nieprawdziwe!
To nie jest panaceum ani gwarancja udanego życia.
Jasne- pomaga, poszerza horyzont, stwarza możliwość uporządkowania siebie, ale chyba nikt nie spodziewa się, że sam fakt uczestnictwa w programie daje każdemu przepustkę do posiadania monopolu na prawdę???
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: renta11 »

Pavel pisze: 22 mar 2018, 20:42
renta11 pisze: 22 mar 2018, 13:07 Pisze tutaj od lat Lustro z ogromną dumą, a nawet ogromną pychą. I jakoś jej - zdradzaczowi - to uchodzi na sucho. A w Marylce - zdradzanej - to razi?
Lustro akurat jest jednym z najczęściej atakowanych użytkowników forum, nierzadko w mojej ocenie zupełnie bezpodstawnie/zupełnie nieadekwatnie do sytuacji.
Z Twojej strony Rento11 rzadko cokolwiek jej uchodzi na sucho ;)
Nie zauważyłem również, by brała udział w tej dyskusji. Jaki jest cel przywoływania jej w tym wątku?
Napiszę o swoich odczuciach.
Niektóre wpisy mnie jakoś bardziej dotykają, czy denerwują. Przejdę od ogółu do szczegółu, bo wiele warunków musi zostać spełnionych, aby mnie to ruszało. Ogólnie są to wpisy osób, które z racji swojego szczęśliwego zakończenia kryzysu przyznają sobie prawo do tego, aby z "ex cathedra" radzić innym. Do tego piszący uważają, że to jedyne skuteczne metody postępowania, bo niby w ich przypadku okazały się skuteczne. A jeśli do tego w mojej ocenie miały tylko "szczęście", że małżonek okazał się dojrzały i wykonał zdecydowanie większą część pracy (jeśli nie całą), to wpisy te tracą wiarygodność. No i warunek nadmiernej dumy, a nawet pychy w sumie z niczego nie wynikający, a już najmniej z własnej pracy nad sobą piszącego.
Z tych podanych wyżej powodów wpisy Marylki mnie nie denerwują, bo nie ma w nich tych wszystkich punktów zapalnych razem.

Dodam, że zastanawiam się nad tym dlaczego akurat to mnie tak dotyka?
Można oczywiście przyjąć teorię, że ja mam problem z zauważeniem mojego męża jako ofiary moich niecnych zachowań, a jego zdrady, porzucenia rodziny, jako jedynej drogi wyzwolenia spod mojej niewoli. Ale to mocno nadbudowana teoria. Dużo bardziej prawdziwa jest taka, że ja mam głęboko rozwinięte poczucie sprawiedliwości. Lubię nazywać rzeczy po imieniu, więc jeśli ktoś zrobił coś tak bardzo złego, to winna być nie kara, ale rachunek sumienia, zrozumienie win, wzięcie odpowiedzialności, przeproszenie, zadośćuczynienie. Nie mam na to jednak wpływu, mogę tylko nazywać rzeczy po imieniu. Uważam, że dzisiaj wszechobecna relatywizacja, czy tzw. rozeznawanie nie są dobre.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
krople rosy

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: krople rosy »

renta11 pisze: 23 mar 2018, 19:00 Napiszę o swoich odczuciach.
Niektóre wpisy mnie jakoś bardziej dotykają, czy denerwują. Przejdę od ogółu do szczegółu, bo wiele warunków musi zostać spełnionych, aby mnie to ruszało. Ogólnie są to wpisy osób, które z racji swojego szczęśliwego zakończenia kryzysu przyznają sobie prawo do tego, aby z "ex cathedra" radzić innym. Do tego piszący uważają, że to jedyne skuteczne metody postępowania, bo niby w ich przypadku okazały się skuteczne.
A kto tak uważa? Bo nie zauważyłam.
renta11 pisze: 23 mar 2018, 19:00 A jeśli do tego w mojej ocenie miały tylko "szczęście", że małżonek okazał się dojrzały i wykonał zdecydowanie większą część pracy (jeśli nie całą), to wpisy te tracą wiarygodność. No i warunek nadmiernej dumy, a nawet pychy w sumie z niczego nie wynikający, a już najmniej z własnej pracy nad sobą piszącego.
Pewnie to tylko Twoja ocena. Osobiście sądzę że nie wszyscy którzy zazegnali konflikt dudnią na forum o wlożonym w to wysiłku. Śmiałe te Twoje teorie.
ODPOWIEDZ