Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

OK - ponieważ odpowiedź tyczy się tylko Ukasza... żeby nie zaśmiecać wątku MaryM... więc tu.
Ukasz pisze: 25 sty 2020, 23:45 [...]
Ja zdjęcie ślubne mam przy łóżku i codziennie patrzę sobie na nie tuż przed zaśnięciem, żeby zostało "pod powiekami", a potem jeszcze powtarzam kilka razy imię żony. Tak mi się znacznie lepiej zasypia. Samemu.
OK - patrzysz codziennie na zdjęcie - no to brakuje może tylko jeszcze świeżo ciętych kwiatów co wieczór pod tym zdjęciem?

Ukasz - czy to jest zajmowanie się sobą i odwieszanie od żony... czy może jednak bardziej "żona-bożek"?

O ile do tej pory trochę "patrzyłem przez palce" na posty renty11, opisujące moim zdaniem może w nieco zbyt ostry sposób Twoje relacje z żoną - ale coś w tym opisywanym przez rentę "chorym tańcu" jednak jest.. - skoro z jednej strony obserwowaliśmy wymianę zamków i jakąś tam "batalię sądową" ... a z drugiej cowieczorne zerkanie na zdjęcie żony sprzed lat.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Triste »

Wiedźmin pisze: 26 sty 2020, 11:31 OK - ponieważ odpowiedź tyczy się tylko Ukasza... żeby nie zaśmiecać wątku MaryM... więc tu.
Ukasz pisze: 25 sty 2020, 23:45 [...]
Ja zdjęcie ślubne mam przy łóżku i codziennie patrzę sobie na nie tuż przed zaśnięciem, żeby zostało "pod powiekami", a potem jeszcze powtarzam kilka razy imię żony. Tak mi się znacznie lepiej zasypia. Samemu.
OK - patrzysz codziennie na zdjęcie - no to brakuje może tylko jeszcze świeżo ciętych kwiatów co wieczór pod tym zdjęciem?

Ukasz - czy to jest zajmowanie się sobą i odwieszanie od żony... czy może jednak bardziej "żona-bożek"?

O ile do tej pory trochę "patrzyłem przez palce" na posty renty11, opisujące moim zdaniem może w nieco zbyt ostry sposób Twoje relacje z żoną - ale coś w tym opisywanym przez rentę "chorym tańcu" jednak jest.. - skoro z jednej strony obserwowaliśmy wymianę zamków i jakąś tam "batalię sądową" ... a z drugiej cowieczorne zerkanie na zdjęcie żony sprzed lat.
Dla mnie też to jest sprzeczne ze sobą i wręcz nieracjonalne .... ?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Najpierw opowiem troszkę, co u mnie. Jeszcze przed świętami mieliśmy pierwsze mediacje sądowe. Miałem po nich dobre wrażenie. Była to chyba pierwsza od lat tak długa (dwie godziny) i spokojna rozmowa między nami o nas. Kilka dni temu była druga i tu już żadnego dobrego wrażenia nie było. Raczej dążenie do starcia, agresywny ton, żadnej próby choćby uważnego wysłuchania mnie. Mówiła zresztą głównie ona. Mediator ma zadzwonić za kilka dni, żeby poznać naszą ostateczną decyzję, czy kontynuujemy te sesje, czy kończymy. Poprosiłem żonę o jedną rozmowę w tym czasie (bezpośrednio po spotkaniu i potem jeszcze emailem), ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Między tymi dwoma spotkaniami minął miesiąc. Przez ten czas nie widziałem żony ani razu. Mnie nie było w domu przez dwa dni, wtedy raz tu spała, poza tym wpadała tylko czasami, jak ja byłem w pracy. Raz zadzwoniła z pretensją, że nie zamknąłem drzwi - nie wiem, czy rzeczywiście zostawiłem otwarte. Na życzenia świąteczne przesłane emailem w wigilię nie odpowiedziała. Ja nie podejmowałem potem kontaktu. Mamy więc faktycznie pełną separację poza sprawami majątkowymi.

Widać jasno, że teraz nie będziemy razem i o to nie zabiegam. Staram się tak uregulować sprawy formalne, żeby odbyło się to możliwie małym kosztem finansowym i przede wszystkim w relacjach w rodzinie. Jednocześnie kocham moją żonę, chcę być kiedyś z nią. Wtedy, gdy ona także będzie chciała budować relację ze mną. Teraz mogę zająć się tylko sobą. Do tego należy także moja miłość do żony. To jej ślubowałem i jej odejście nie zwalnia mnie w żaden sposób od tego zobowiązania. Nie odczuwam tego zresztą jako ciężaru, wręcz przeciwnie. Dobrze mi z tym. To jest we mnie. To jest część mnie samego. Moje zadanie w małżeństwie. Nie widzę żadnej sprzeczności między tym, że odrzucam wykorzystywanie mnie i życie w wielokącie, a chcę być i jestem wierny sakramentalnej przysiędze, świadomie i konsekwentnie dbam o to, co jest po mojej stronie.

Poza tym małym wieczornym rytuałem jest to jeszcze modlitwa w intencji żony, przede wszystkim tekstem błogosławieństwa współmałżonka, które poznałem na modlitwie sycharowskiej na skype. I staranie, żeby nie mówić i nie myśleć o niej źle, nie budować sobie czarnego obrazu.

Jeżeli więc odwieszanie się od współmałżonka miałoby polegać na tym, że mam stać się obojętny, żeby o nim zapomnieć, to jest to moim zdaniem głęboko sprzeczne z charyzmatem sakramentu. Ślubujemy nie tylko wierność, ale też miłość. Miłość nie może więc polegać tylko na wierności.
Bronię miłości małżeńskiej. Mimo kryzysu jesteśmy małżeństwem, ja jestem jej mężem a ona moją żoną. Nie mam żadnych wątpliwości, że w tym punkcie postępuję dobrze. I właśnie tak rozumiem główny charyzmat naszej wspólnoty – że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. We mnie. Ja mogę z Bożą pomocą odbudować w sobie łaskę sakramentu, z niej czerpać siły i radość. Niezależnie od tego, czy druga strona na to odpowie.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ukasz pisze: 26 sty 2020, 23:02 (...) We mnie. Ja mogę z Bożą pomocą odbudować w sobie łaskę sakramentu, z niej czerpać siły i radość. Niezależnie od tego, czy druga strona na to odpowie.
A gdyby małżonką była inna osoba, to też liczyłbyś na odbudowanie w sobie łaski sakramentu i to niezależnie od tego, czy odpowiedziałaby jakkolwiek?
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ukasz pisze: 26 sty 2020, 23:02 Najpierw opowiem troszkę, co u mnie. [...]
Dzięki Ukasz! :)
Ukasz pisze: 26 sty 2020, 23:02 [...] Bronię miłości małżeńskiej. [...]
OK - to rozłożę to może na czynniki.

Miłość małżeńska - tak o ile ja ją rozumiem, to składa się głównie: z miłości męża do żony... i z miłości żony do męża.

O ile jestem w stanie sobie wyobrazić "obronę" Twojej miłości do żony... jako takie właśnie pielęgnowanie:
- zdjęcie, modlitwa, błogosławieństwo, brak "złych" myśli o żonie... itd.

... tak trudno mi wyobrazić sobie Twoją obronę miłości żony do Ciebie? Jak tego bronisz?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

tata999 pisze: 27 sty 2020, 9:13 A gdyby małżonką była inna osoba, to też liczyłbyś na odbudowanie w sobie łaski sakramentu i to niezależnie od tego, czy odpowiedziałaby jakkolwiek?
Nie rozumiem pytania.
Wiedźmin pisze: 27 sty 2020, 10:27 tak trudno mi wyobrazić sobie Twoją obronę miłości żony do Ciebie? Jak tego bronisz?
Wcale nie bronię. To nie moja odpowiedzialność. Ja odpowiadam tylko za własne uczynki, za własną postawę. Nie za odpowiedź żony.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ukasz pisze: 28 sty 2020, 23:17
tata999 pisze: 27 sty 2020, 9:13 A gdyby małżonką była inna osoba, to też liczyłbyś na odbudowanie w sobie łaski sakramentu i to niezależnie od tego, czy odpowiedziałaby jakkolwiek?
Nie rozumiem pytania.
Innymi słowy, gdyby zamiast blondynki była brunetka, zamiast zielonych oczu miała brązowe, zamiast tulipanów lubiła goździki, zamiast gór morze, zamiast bałaganiary była pedantką. Gdyby to była inna osoba małżonką, to czy też liczyłbyś na odbudowanie w sobie łaski sakramentu i to niezależnie od tego, czy odpowiedziałaby jakkolwiek?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Nadal nie do końca rozumiem, ale spróbuję przynajmniej po części odpowiedzieć.
Nie wiem, co by było gdyby. Piszę o tym, czego faktycznie doświadczyłem. Nie liczę na odbudowanie łaski sakramentu, lecz świadczę o tym, że Bóg ją we mnie odbudował przez Eucharystię. Ja teraz tylko o ten skarb dbam, troszczę się, I sprawia mi to radość.
Dzieje się tak, choć moja żona bardzo się zmieniła i to właśnie w tych aspektach, które były mi szczególnie bliskie. Nie zmieniła koloru włosów i oczu, ale inne elementy wyglądu tak. I te upodobania, które nas najbardziej łączyły. Zaprzecza również wartościom, które uznawaliśmy za wspólne. Mimo tego wszystkiego kocham ją, bo jest tą samą osobą. Kocham osobę, a nie jej cechy czy aktualne postępowanie.
Chciałbym jeszcze wrócić do drugiego pytania Wiedźmina:
Wiedźmin pisze: 27 sty 2020, 10:27 trudno mi wyobrazić sobie Twoją obronę miłości żony do Ciebie? Jak tego bronisz?
Nie ślubowałem żonie, że ona będzie mnie kochać, tylko, że ja ją będę kochał. Zastanawiałem się nad tym, gdzie w tym jest zdrowe staranie o względy drugiej strony, napełnianie jej zbiorników miłości. I doszedłem do wniosku, że właśnie o to chodzi, żeby robić to z miłości, z własnej potrzeby czynienia dobra ukochanej osobie, a nie z chęci uzyskania jej wzajemności. To by była manipulacja, a nie miłość.

Z tej perspektywy popatrzyłem jeszcze raz na nasz spór majątkowy. Ja chciałbym dać jej to, co najlepsze dla niej. Ona jednak nie chce nic ode mnie. Niby domaga się cesji majątkowych - ale tu chodzi właśnie o to, żeby to nie było ode mnie, żebym jej niczego nie dawał, tylko o udowodnienie mi, że to i tak jest jej i nic mi do tego, nie mam prawa jej tego dać. W czasie naszego ostatniego spotkania podkreśliła wyraźnie, że już nigdy nic ode mnie nie weźmie. Nie chce żadnej mojej pomocy. Na razie mogę więc robić tylko tyle: modlić się za nią i pielęgnować w sobie obraz jasnej strony jej osoby.
Z drugiej strony są jakieś sygnały z jej strony. Zadzwoniła do mnie, nie dodzwoniła się, ja oddzwoniłem nazajutrz. Stwierdziła, że chciała ze mną porozmawiać. Teraz już nie wie, czy znajdzie jeszcze na to czas. Odpowiedziałem, że czekam na sygnał z jej strony, postaram się dostosować, znaleźć czas dogodny dla niej. Wygląda na to, że mediacje nie zostaną jeszcze w tym momencie zerwane. Nie wiążę z tym żadnych konkretnych nadziei, ale też nie wykluczam jakiejś szansy i będę pilnował, żeby nie była zmarnowana z mojej winy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Ukaszu, nasunęło mi się jedno pytanie. Czemu sądzisz, że trzeba pielęgnować jasny obraz małżonki? Pytam, bo w moim przypadku okazało się to pułapką. Jasny obraz nie miał nic wspólnego z jasnością, raczej zaciemniał to, kim mój mąż naprawdę jest i jaka jest jego obecna postawa. Z tego powodu moje reakcje na to, co się działo były nieadekwatne to sytuacji. Obecnie pracuje nad tym, aby mój obraz był realny.
To trudne, bo wymaga kilku urealnień, po pierwsze rezygnacji z interpretowania czemu mąż coś robi, co go motywuje i czemu czegoś nie robi. Ale ma to sens. Jeśli napisał, to napisał, jeśli nie odpisał to nie odpisał. Nie ma szans, abym była w stanie ustalić czy to jakiś sygnał, przypadek, efekt złych czy dobrych intencji.
Po drugie przechodzę do reagowania na to, co się dzieje tu i teraz. Bez oczekiwań, ale też bez uprzedzeń. Bez takiego bagażu obraz się zdecydowanie urealnia. Po trzecie staram się być szczera w emocjach które odczuwam wobec męża i tych pozytywnych i tych mniej. Uczę się też szacunku do męża i respektowania jego granic i eliminuję każde moje zachowanie, które mogłoby być po coś, w sensie uzyskania na męża jakiegokolwiek wpływu. Za to jeśli mam jakieś oczekiwania, to otwarcie je komunikuję. I uczę się przyjmować odmowę. Oraz bronić tego co dla mnie istotne. To że mąż czegoś chce, nie oznacza, że mam to akceptować wbrew sobie.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Ruto, przeczytałem chyba wczoraj ostatnie kilka stron Twojego wątku, które pojawiły się od mojej poprzedniej wizyty tamże. Miałem wrażenie, że większość z tego, co tam piszesz, jest mi bardzo bliskie. Mógłbym całe akapity przekleić tutaj i odpowiadałyby temu, jak widzę siebie i moje małżeństwo.
Ukasz pisze: 30 sty 2020, 22:01 pielęgnować w sobie obraz jasnej strony jej osoby
Ruta pisze: 31 sty 2020, 17:26 Czemu sądzisz, że trzeba pielęgnować jasny obraz małżonki?
Zwróć uwagę na delikatną różnicę między dostrzeganiem jasnej strony obrazu a postrzeganiem obrazu jako jasnego. Pielęgnuję w sobie obraz jasnej strony mojej żony, bo ten ciemniejszy sam się narzuca i nie wymaga pielęgnacji. Tego drugiego nie neguję, nie wypieram. Po prostu pamiętam o tym, że jest coś jeszcze. Równie prawdziwe, choć teraz mniej się odsłania. Sądzę, że w ten sposób ten mój obraz jest pełniejszy, bliższy prawdy, a nie dalszy. Pomaga mi to bronić się przed emocjami, które łatwo się budzą i zapuszczają korzenie, skłaniają do radykalnych działań, rewanżu (nie zawsze uświadamianego), karmią poczucie krzywdy itd. Sądzę, że dzięki temu - żeby zacytować Ciebie - moje reakcje są bardziej adekwatne do sytuacji. Również pozostałe cele, które Ty przypisujesz urealnieniu obrazu męża, przybliżam właśnie w ten sposób. Wydaje mi się, że całkiem skutecznie.
Ruta pisze: 31 sty 2020, 17:26 kim mój mąż naprawdę jest i jaka jest jego obecna postawa
Te dwie rzeczy staram się zawsze wyraźnie oddzielać. Postawa może być jednoznacznie zła, wymagać negatywnej oceny. Człowiek, osoba - nigdy. Nie doszukuję się na siłę dobra w postępowaniu żony, jeśli go nie widzę, choć równocześnie nie chcę przegapić nawet okruchów, jeśli już są, a tym bardziej rzeczy większych. Chodzi raczej o to, że moja żona jako dziecko Boże jest w swojej najgłębszej istocie dobra, nawet bardzo dobra, i nie musi zasługiwać na moją miłość dobrymi uczynkami. Kocham ją taką, jaka jest.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Ukasz pisze: 31 sty 2020, 21:37 Ruto, przeczytałem chyba wczoraj ostatnie kilka stron Twojego wątku, które pojawiły się od mojej poprzedniej wizyty tamże. Miałem wrażenie, że większość z tego, co tam piszesz, jest mi bardzo bliskie. Mógłbym całe akapity przekleić tutaj i odpowiadałyby temu, jak widzę siebie i moje małżeństwo.
Ukasz pisze: 30 sty 2020, 22:01 pielęgnować w sobie obraz jasnej strony jej osoby
Ruta pisze: 31 sty 2020, 17:26 Czemu sądzisz, że trzeba pielęgnować jasny obraz małżonki?
Zwróć uwagę na delikatną różnicę między dostrzeganiem jasnej strony obrazu a postrzeganiem obrazu jako jasnego. Pielęgnuję w sobie obraz jasnej strony mojej żony, bo ten ciemniejszy sam się narzuca i nie wymaga pielęgnacji. Tego drugiego nie neguję, nie wypieram. Po prostu pamiętam o tym, że jest coś jeszcze. Równie prawdziwe, choć teraz mniej się odsłania. Sądzę, że w ten sposób ten mój obraz jest pełniejszy, bliższy prawdy, a nie dalszy. Pomaga mi to bronić się przed emocjami, które łatwo się budzą i zapuszczają korzenie, skłaniają do radykalnych działań, rewanżu (nie zawsze uświadamianego), karmią poczucie krzywdy itd. Sądzę, że dzięki temu - żeby zacytować Ciebie - moje reakcje są bardziej adekwatne do sytuacji. Również pozostałe cele, które Ty przypisujesz urealnieniu obrazu męża, przybliżam właśnie w ten sposób. Wydaje mi się, że całkiem skutecznie.
Ruta pisze: 31 sty 2020, 17:26 kim mój mąż naprawdę jest i jaka jest jego obecna postawa
Te dwie rzeczy staram się zawsze wyraźnie oddzielać. Postawa może być jednoznacznie zła, wymagać negatywnej oceny. Człowiek, osoba - nigdy. Nie doszukuję się na siłę dobra w postępowaniu żony, jeśli go nie widzę, choć równocześnie nie chcę przegapić nawet okruchów, jeśli już są, a tym bardziej rzeczy większych. Chodzi raczej o to, że moja żona jako dziecko Boże jest w swojej najgłębszej istocie dobra, nawet bardzo dobra, i nie musi zasługiwać na moją miłość dobrymi uczynkami. Kocham ją taką, jaka jest.
No tak, jasna strona, to zdecydowanie nie to samo co jasny obraz. Myślę sobie nad tym, co napisałeś. Ja na pewno długo bardzo długo pielęgnowalam jasny obraz. Teraz staram się dostrzec realny obraz, co na razie idzie mi nie najlepiej, ale już przynajmniej nie doklejam mężowi świetlistej aureoli, zawsze jakiś postęp
:lol:
Co do pielęgnacji jasnej strony, wszystko w moim mężu jest dla mnie jasną stroną, to jak mówi, co mówi, jak się porusza, jak patrzy, w jaki sposób widzi różne sprawy, kim jest, jaki jest wobec innych osób, jak się wścieka, jak się cieszy, jakie ma sny, jak się modli, jak jest zakłopotany, jak się martwi, jak zajmuje się dzieckiem, jak rozmawia - mogłabym go chłonąć i cieszyć się nim bez przerwy i bez przerwy go odkrywać.
Co do ciemnych stron - wszystkie które na razie potrafię dostrzec wiążą się albo z nałogiem - bo pod wpływem substancji i pornografii mój mąż autentycznie zmienia się w inną osobę, jego reakcje są inne, wszystko w nim jest wtedy inne. Niektóre wiążą się też z jego mamą - to co się dzieje między nimi jest destrukcyjne, choć nie potrafię wskazać na czym to polega i jak działa. Ale jego mama potrafi zmienić reakcje męża równie skutecznie jak narkotyk, ona potrafi nawet zmienić sposób w jaki coś widzi. Mąż cieszy się wyjazdem na wakacje, dwie rozmowy z mamą, by widział w tym niepotrzebny wydatek. Mąż cieszy się, że uda się nam opłacić mój wyjazd, żebym mogła odpocząć po leczeniu, jedna rozmowa z mamą i na pewno jadę z kochankiem, albo żeby znaleźć kochanka, no i wydaję niepotrzebnie pieniądze. Mąż cieszy się moją nową pracą, wspiera mnie, jedna rozmowa i zaczyna się zamartwiać, że teraz będę wpychać go pod pantofel i będzie musiał więcej robić w domu (to o tyle abstrakcyjne, że zwykle dzielilismy obowiązki a mnóstwo rzeczy robiliśmy po prostu razem). Mężowi jest przykro, że się upił i zachowywał nieodpowiedzialnie, jedna rozmowa z mamą i słyszę że ma do tego prawo, a ja się czepiam nie wiadomo czego...
Miało być nie o tym, ale chyba musiałam się wyżalić i to z siebie wyrzucić. Przepraszam za rozbudowaną dygresję...
Chodzi o to, że nie widzę ciemnych stron męża - bo według mnie płyną one albo z dziwnej relacji z mamą, w której ona potrafi mężem sterować, albo z odurzenia i pozostałych reakcji na substancje lub ich odstawienie lub myślenie o nich.
W moich oczach mój mąż jest wciąż ideałem. Nie ma ciemnych stron. Wiem, że to niemożliwe i tylko dlatego potrafię stwierdzić, że mój obraz odbiega od rzeczywistości.... No chyba, że miałam wyjątkowe szczęście i wyszłam za mąż za mężczyznę idealnego, bez was i nieskazitelnego charakteru, najbardziej męskiego że wszystkich mężczyzn, najbardziej fascynującego - a tylko uwikłanego w trudną relację z mamą, a raczej z rodzicami, co przyczyniło się do rozwoju uzależnień (o tym jestem przekonana, bo mąż we wszystkie uzależnienia wszedł w młodym wieku). Rzecz w tym, że ja naprawdę dopuszczam taką możliwość...
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ukaszu...

Daj znać proszę co u Ciebie :)
Twoja historia jest szczególnie bliska memu sercu... stąd pewnie moje łaknienie na jakieś informacje na temat tego... co się u Ciebie dzieje.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Zapytałeś, co u mnie, a ja chciałem zacząć tak: żona...
U mnie nie dzieje się nic. Żyję sobie. Pracuję, spotykam się z synami, dalszą rodziną, przyjaciółmi, sprawiam sobie drobne przyjemności, czytam, leczę uszkodzony w górach bark, planuję następne wycieczki w góry. Bywają trudniejsze dni, kilka dni temu tęsknota jakoś zafalowała we mnie mocno.
Próbuję uzyskać od żony jakieś stanowisko w sprawach, które dotyczą nas oboje. Czy kontynuujemy mediacje, czy nie. Mieliśmy odbyć jedną rozmowę we dwoje lub w obecności naszych prawników. Nie mam odpowiedzi, czy się na to zgadza, czy nie. Były jakieś niejednoznaczne stwierdzenia, że może tak, ale nie poszły za tym żadne działania. Drugi temat to rzeczy znikające z domu - głównie drobiazgi, ale jednak warte po kilkaset złotych. Prosiłem (emailem), żeby zabierała rzeczy swoje i wspólne, gdy ja jestem w domu, ewentualnie uprzedzała mnie, co chce wywieźć, a minimum jest informacja po fakcie, że to ona wzięła. Kolejna sprawa - ona się zawsze zajmowała w domu kwiatkami. To była jedyna rzecz, w której postanowiłem, że nigdy nie będę jej wyręczać (co nie wykluczało zrobienia na zasadzie wyjątku tego, o co mnie prosiła, jak jakieś mocowanie doniczek, podlewanie w czasie jej wyjazdu itp.). Jak przestanie podlewać to uschnie, to pole wyłącznie jej odpowiedzialności. I teraz te rośliny usychają, część padła już zupełnie. Napisałem, że nie chcę wyrzucać jej kwiatków, że to wymaga jej decyzji. Zero odpowiedzi. I na pewno nie chodziło o brak czasu - ostatni tydzień spędziła na urlopie, była na nartach m.in. z moimi rodzicami, moją siostrą i jej kochankiem.
Za jakiś czas przypada nasza trzydziesta rocznica ślubu. Tak się składa, że już teraz podejmuję decyzję o tym dniu. Planuję dwutygodniowy wyjazd na ponoć najpiękniejszy szlak górski Europy i dokładnie w dzień rocznicy wypada lot powrotny, zresztą z miasta, gdzie byliśmy razem i gdzie spędziliśmy piękne chwile. Napisałem jej wczoraj, że zapraszam ją na tę wyprawę, jeśli czuje się na siłach. (To taki mój prezent rocznicowy, choć tak tego nie nazwałem.) Niezależnie od tego zapraszam ją na kolację w dzień rocznicy, niech tylko da znać, czy się zgadza. Dziś się z nią widziałem, bo przywiozła do domu moich rodziców, minęła mnie jak słupa, zaraz potem odjechała bez słowa. O nic nie dopytywałem.
Pozostaje mi więc decyzja, do kiedy czekać ze stwierdzeniem, że mediacje się skończyły - i przerwać wynoszenie rzeczy z domu po kryjomu oraz złożyć do sądu wstępnie już przygotowany wniosek o rozdzielność majątkową z datą wsteczną. Nie spieszy mi się i nie zamierzam czekać w nieskończoność.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Niby nic się nie zdarzyło. Mama opowiedziała mi o swoim pobycie na nartach, między innymi z moją żoną. Razem oglądali film „Historia małżeńska”, po czym moja żona stwierdziła, że ja powinienem go obejrzeć. Mniej więcej w tym samym czasie – o tej koincydencji czasowej nie wiedziałem - dostała ode mnie zaproszenie na spotkanie z okazji naszej trzydziestej rocznicy ślubu. Obejrzałem ten film i bardzo mnie poruszył. Żona się nie odezwała, w międzyczasie ignorując mnie, gdy się spotkaliśmy.
Nie umiem określić rodzaju bólu, jaki teraz rośnie we mnie, nie umiem nazwać tych emocji. Widzę, że są, konstatuję objaw – bezsenność. Jakbym miał gdzieś głęboko w sobie jakiś bezkształtny ciężar. Zza niego wyłania się pokusa radykalnego zagłuszenia tego bólu przez rzucenie się w wir grzechu. Zaprzeczenia wszystkiemu, kim jestem, wszystkim wartościom. Zostawienia całego dotychczasowego życia i zachłyśnięcia się intensywną przyjemnością, pogrążenie się w hedonizmie. Widzę bezsens takiego kroku i zarazem ogromną słabość. Nie mam siły dźwigać tego ciężaru we mnie. Chcę przed nim uciec, na oślep. Wiem, że Bóg jest przy mnie, blisko, i nie potrafię Go uchwycić w żaden sposób. Wciąż się nie poddałem, ale z mojego poczucia twardego stąpania po wybranej ścieżce pozostało mgliste wspomnienie. Taki dzień. Jutro może być inny.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Coś mi się nasuwa.
Latami poprzez uzależnienia redukowałeś w sobie napięcie. Także Wasze z żoną chore jazdy służyły do regulowania emocji. W sumie miałeś przynajmniej dwa uzależnienia: od masturbacji/porno? i od chorego tańca z żoną. Masturbacja odeszła (Bóg Cię uwolnił) ale nie załatwiłeś tego w sobie, a prawdopodobnie przerzuciłeś się bardziej w taniec chory z żoną. Bardzo zaangażowałeś się wtedy religijnie. Czy nie za bardzo? To chyba także trochę po bandzie? Co było w tym potrzebą do regulowania emocji?
Teraz nie masz kontaktu z żoną lub jest minimalny, więc nie masz czym regulować emocji?
Religijność nie działa? Żony nie ma, więc pojawiają się myśli związane z innym uzależnieniem (masturbacją, odlotem w drugą skrajność niż religijność?) Czyli wahadło z emocjami chce się wychylić w drugą stronę. Może masz coś w stylu codzienności trzeźwienia, pojawia się nuda, pustka, szukanie ulgi w cierpieniu? Czyli ciągoty do wpadania w inny nałóg. Suma nałogów musi być stała, kiedy pozbawiasz się jednego nałogu w to miejsce musi wejść inny czy nałogowe zachowania?
Nałogowe schematy przeżywania przecież się nie zmieniły.
Może warto byłoby pójść do psychologa i poukładać się w sobie, albo na grupę Al-Anon dla współuzależnionych. Coś warto byłoby zrobić, by nauczyć się żyć bez uzależnień, w tzw. nudzie, monotonii, normalności.
Po pierwsze - trzeba być czujnym na wszelkie przejawy nowych wciągających aktywności, po drugie - pracować w obszarze emocji i mechanizmu nałogowego regulowania uczuć. I nie ma tu łatwej drogi na skróty. Ja się z tym borykałam, bo życie z mężem było też jakimś rodzajem chorego tańca i bardzo brakowało tego nałogowego regulowania uczuć. Wymaga to czasu, pracy nad sobą, by wyzdrowieć.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
ODPOWIEDZ