Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Noelka

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Noelka »

Ukasz pisze: 06 sty 2020, 20:27
Ja już dawno otworzyłem rękę, prosiłem, żeby sobie odleciała, żądałem tego, zamknąłem drzwi, żeby nie mogła wrócić do tej "klatki". I mimo wszystko będę uważał, żeby przy ponownym zamykaniu tej klatki od środka nie przytrzasnąć jej skrzydełka, jak będzie je kolejny raz wciskać w szparę, żeby wrócić do środka.
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że prawdziwe otwarcie ręki, klatki itd. będzie wtedy, kiedy rozliczysz się z żoną. Dopóki wiążą Was jakieś wspólne nierozliczone finansowe sprawy, na których Wam obojgu zależy (bo Ty masz plan co do domu itd., a ona ma dług, który pewnie chciałaby spłacić), to będzie właśnie takie krążenie, wirowanie.

I wydaje mi się, takie jest moje odczucie, że Ty doskonale o tym wiesz, dlatego właśnie się z nią nie rozliczasz, chcąc utrzymać tę ostatnią nitkę, która każe jej kontaktować się z Tobą, trzymać ją w szachu. To trochę samooszukiwanie się. Możesz ubrać to w jak najbardziej natchnione słowa, ale dla postronnego czytelnika, jest to dosyć oczywiste.

Proste pytanie - czy żona ma jakiekolwiek prawo do jakiejkolwiek części tego domu? Zapowiada wieloletnią walkę sądową - a przecież jeśli nie ma podstaw do jakiejkolwiek spłaty, to sąd uwali sprawę na pierwszej czy drugiej rozprawie. O czym więc ona mówi? Mówisz, że haruje ponad swoje siły - nie jest więc nierobem, który chce sobie wygodnie żyć, nic nie robiąc. Może ona ma poczucie, że coś jej się z tego wszystkiego po prostu po ludzku należy. Czy dlatego, że przestała wierzyć w Sakrament, w małżeństwo, w Twoją miłość, w jej dotychczasowe życie - jest gorszym człowiekiem od Ciebie?

Jeśli ma prawo - ustalcie wspólnie jej część i uczciwie spłać ją. Ostatecznie sam mówiłeś, że przez lata była dobrą żoną.
I tak - wiem. Można pytać, dlaczego masz tracić coś, co miało służyć Wam obojgu, całej rodzinie itd. Sama odeszła i sama się tego pozbawiła - no ale czy rzeczy materialne mają nas trzymać przy tych małżonkach?
Sytuacja jest jaka jest, ona chce odejść, więc pozwól jej na to, okaż wielkoduszność. Zapewniam Cię, że jeśli kiedykolwiek powstałaby w jej głowie myśl, by pojednać się z Tobą, to ona nigdy nie powstanie, jeśli wyjdzie z małżeństwa z poczuciem skrzywdzenia, nie wiem - okradzenia z jej części.

Dopiero wówczas możesz mówić o pełnym otwarciu klatki i puszczeniu żony wolno. Może się okazać, że stracisz z nią kontakt całkowicie, a może się okazać, że wcale nie pieniądze czy kwestia domu ją przy Tobie (formalnie) trzyma.

Otwarcie klatki rozumiem tak, jako uwolnienie małżonka (i siebie) od zewnętrznego, niezależnego od nas musu, który trzyma obie strony w jakiś sposób powiązane. No oczywiste, jest Sakrament, ale jeśli Twoja żona odrzuciła wiarę w Sakramenty, to trzyma ją mus finansowy. Ciągle jest więc w klatce. Gdyby wygrała szóstkę w lotto - może nigdy byś już nie zobaczył. I myślę, że Ty też dobrze o tym wiesz, jesteś zbyt inteligentny, by nie mieć tej świadomości.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2020, 20:08 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03
Jeśli ma prawo - ustalcie wspólnie jej część i uczciwie spłać ją.
A skąd założenie, że Ukasz nieuczciwie nie chce jej spłacić? Może to prawda, ale nie doczytałem się nic podobnego. Dodatkowo to założenie sąd rozpatrzy, bo po to jest. Po co go uprzedzać i podejmować decyzję samemu w pośpiechu?

Drugie założenie, że żonie może przeszkadzać sprawa majątkowa w tym, aby zbliżyć się ponownie do męża jest moim zdaniem zupełnie naiwne. Jeśli nie chce się zbliżyć, to i po otrzymaniu całego majątku się nie zbliży - nawet "Gdyby wygrała szóstkę w lotto". Jeśli będzie chciała się odnaleźć w związku małżeńskim sakramentalnym i zbliżyć do Ukasza to zrobi to mimo, niepodzielonego majątku. Też mogę się mylić, ale znane mi historie nie potwierdzają powyższych założeń.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03 Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że prawdziwe otwarcie ręki, klatki itd. będzie wtedy, kiedy rozliczysz się z żoną.
Jeżeli będę uczciwie, rzetelnie rozliczać się z żoną, to zażądam od niej zwrotu dużej sumy. Finansowo ja jej nie jestem winien nic.
Przygotowuję się do kolejnej rundy mediacji, które dotyczą głównie rozliczeń majątkowych między nami. Chętnie spiszę więc to, jak ja widzę tę sprawę.
Przez 25 lat mieliśmy faktyczną wspólnotę majątkową. Po tym czasie nie został nabyty żaden majątek trwały, żadna nieruchomość zakupiona z naszych dochodów. Nasze największe inwestycje to były kolejne samochody i remonty. Poza tym wydawaliśmy wszystko na bieżąco i zostały po tym jedynie przedmioty, które nie mają wielkiej wartości.
Mamy nieruchomości, ale pochodzące ze spadków i darowizn, które ani prawnie, ani – dla mnie – moralnie nie były wspólne.
Moja propozycja rozliczenia tego jest taka. Nie zgłaszam pretensji do samochodu, który żona przynajmniej w części kupiła z tych środków wspólnych, uznała za swoją wyłączną własność, której mi nie wolno było używać, a następnie sprzedała i wzięła całą tę sumę. Cały nasz wkład w remont dwóch mieszkań (formalnie moich) oddaję naszym synom, dodając do tego znacznie więcej z mojego majątku odrębnego. Natomiast w odniesieniu do przedmiotów zakupionych ze wspólnych dochodów powiedziałem żonie już dawno, że może zabrać po prostu wszystko - i to podtrzymuję.
Jeżeli chodzi o te nasze odrębne nieruchomości, to była tylko jedna darowizna: ode mnie dla niej.
Można jeszcze brać pod uwagę rozliczenie z okresu, kiedy już nasze dochody były podzielone. Byłoby ono tylko w jedną stronę, ponieważ żona w tym czasie korzystała w różny sposób z moich pieniędzy, ale mnie w żaden sposób nie wspierała.
Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03 Proste pytanie - czy żona ma jakiekolwiek prawo do jakiejkolwiek części tego domu? Zapowiada wieloletnią walkę sądową - a przecież jeśli nie ma podstaw do jakiejkolwiek spłaty, to sąd uwali sprawę na pierwszej czy drugiej rozprawie.
To bardzo naiwne, wręcz błędne założenie. Nawet gdyby każdy nasz ruch finansowy z całego okresu małżeństwa byłby perfekcyjnie udokumentowany, to i tak można się procesować o interpretację faktów w świetle obowiązujących przepisów. A przecież w większości spraw będzie słowo przeciw słowu, ewentualnie świadkowie, którzy nie muszą ani znać, ani szczerze mówić prawdy. Żona wynajęła prawnika z jakiejś drogiej kancelarii adwokackiej. Jeżeli ja zdam się na własne kompetencje w tej sprawie, to mogę przegrać mając 100% racji. I nie mam wątpliwości, że ów prawnik skutecznie przekonuje moją żonę, że ma szanse wygrać. On na tym zarobi niezależnie od wyniku procesu. Trochę się dziwię, że moja żona tego nie widzi, ale tu chyba odzywa się jej chciwość, wręcz pazerność, która może utrudniać trzeźwą ocenę. Piszę ostro o mojej ukochanej żonie, ale niestety w tej sferze zawsze tak było: pieniądze były dla niej bardzo ważne, nieraz ważniejsze nawet niż przyzwoitość czy uczciwość.
Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03 Mówisz, że haruje ponad swoje siły - nie jest więc nierobem, który chce sobie wygodnie żyć, nic nie robiąc. Może ona ma poczucie, że coś jej się z tego wszystkiego po prostu po ludzku należy.
Jasne, że jej się należy - dlatego bierze z tego 100%. Przez pewien czas częściowo wspierała nasze dzieci (mniej niż ja), ale generalnie od ponad 5 lat niemal wszystko wydaje na siebie i absolutnie nic na mnie ani na wspólne gospodarstwo. Czy z tego wynika, że jej się należy także coś z moich dochodów?
Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03 Otwarcie klatki rozumiem tak, jako uwolnienie małżonka (i siebie) od zewnętrznego, niezależnego od nas musu, który trzyma obie strony w jakiś sposób powiązane.
Zewnętrzny przymus? Nie mam wprawdzie pewności, bo od lat odcina mnie radykalnie od informacji w tej sprawie, ale najprawdopodobniej zarabia około półtora raza więcej ode mnie. A gdy skończę przewidziane darowizny dla dzieci, jej majątek nieruchomy również będzie znacznie większy niż mój. Na czym miałby polegać jej przymus wyciągnięcia ode mnie pieniędzy lub majątku?
Noelka pisze: 07 sty 2020, 20:03 Zapewniam Cię, że jeśli kiedykolwiek powstałaby w jej głowie myśl, by pojednać się z Tobą, to ona nigdy nie powstanie, jeśli wyjdzie z małżeństwa z poczuciem skrzywdzenia, nie wiem - okradzenia z jej części.
Mam przekonanie bliskie pewności, że:
1. Nie krzywdzę żony majątkowo,
2. Ona ma poczucie skrzywdzenia, wręcz okradzenia.
Niestety żadne moje wsparcie na jej rzecz nie przyniosło zmiany tego nastawienia. Nie sądzę, żeby kolejna darowizna to zmieniła. A żeby jej dokonać, musiałbym skrzywdzić inne osoby: nasze dzieci lub moich rodziców.
tata999 pisze: 07 sty 2020, 20:36 Drugie założenie, że żonie może przeszkadzać sprawa majątkowa w tym, aby zbliżyć się ponownie do męża jest moim zdaniem zupełnie naiwne.
Ja odczytałem zdanie Noelki inaczej: sprawy majątkowe nie pozwalają mojej żonie odejść, ja ją trzymam jak na smyczy nie chcąc oddać należnego jej i niezbędnego do życia majątku.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Monti »

Ukaszu, dla prawnika taki klient jak Twoja żona to skarb. Może prowadzić tę sprawę nawet 10 lat, skubiąc ją za każde pismo czy rozprawę. Chcąc nie chcąc, Ciebie też będzie to kosztowało. Dlatego najlepiej byłoby załatwić tę sprawę polubownie.
Ponadto, sprawy o podział majątku zazwyczaj bardzo antagonizują i tak już poróżnionych małżonków, ten koszt emocjonalny też trzeba wziąć pod uwagę.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Noelka

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Noelka »

Ukaszu, bardzo dobrze mnie zrozumiałeś, cieszę się z tego. Dziękuję za wszelkie wyjaśnienia. Choć w dużej mierze potwierdziły to, co pisałam - oboje uważacie, że racja jest po Waszej stronie. Tak jak napisałeś - uważasz, że dałeś wszystko żonie, co mogłeś dać, a ona czuje się skrzywdzona.

Trochę dziwne, że żona mając 100 tysięcy długu, ma pieniądze, by wynająć drogiego adwokata - chyba że umówili się na procent od wygranej, a wtedy raczej też on musi mieć pewność czy przypuszczenia, że mają jakieś podstawy do roszczeń, skoro wziął się za sprawę, bo inaczej ryzykuje że co - że nie otrzyma wynagrodzenia? Mam w swoim doświadczeniu sprawę majątkową, której nie chciał się podjąć żaden z trzech adwokatów, do których się wybrałam - uznali, że nie ma szans na wygraną. Dlatego dziwię się, że jednak jakiś prawnik i to dobry, drogi - więc mający doświadczenie - jednak przyjął tę sprawę.

Postawa mega dziwna - nie mam pieniędzy, mam długi, wiem, że sprawa jest z góry przegrana, ale będę przeciągała sprawę w sądzie latami, żeby ją po tych kilku latach przegrać? Przez co stracę pieniądze, czas i nic nie uzyskam. Postawa samobójcza - dlatego moje pytanie, na jakiej podstawie prawnej ona w ogóle by taką sprawę założyła.

Twoje moralne poczucie, że nic nie jesteś jej winien, nie ma dla sądu większego znaczenia. Tam się liczą fakty. Zazwyczaj.

Ukaszu, nie chodzi mi o to, byś jej cokolwiek sam dawał, absolutnie. Chodzi mi o to, by rzetelnie przyjrzeć się jej roszczeniom i skonsultować z własnym prawnikiem, co rzeczywiście zgodnie z prawem się jej należy (jeśli się należy). Jeśli się należy - spłacić, jeśli nie należy - oddać sprawę sądowi.

Natomiast w tej chwili wybrzmiewa to tak - mogę ci to dać żono, pójść na rękę, ale pod warunkiem, że do mnie wrócisz/będziesz przykładną żoną/zerwiesz kontakty z kowalskimi.

Jeśli jej się nic nie należy - to nie należy i koniec. Bez względu na jej zachowanie. I taki komunikat powinna słyszeć. Przez to zamykanie furtki z uchylonym lufcikiem sam powodujesz mętlik w tych wszystkich ustaleniach i relacjach.

Jeśli zaś chodzi o dzieci i rodziców - Twoją najważniejszą osobą powinna być żona, jeśli uważasz swój Sakrament małżeństwa za ważny. I żona powinna stać przed rodzicami i dziećmi. Każdy powinien sam pracować na swoje potrzeby.

Masz dzieci już dorosłe, ale brzmisz tak, jakbyście musieli się opiekować małoletnimi. Żona nie ma obowiązku w żadnej mierze finansowo wspierać dorosłe dzieci. Ty też. Naprawdę. :) Jak masz zbytek i nadmiar - to pewnie. Ale jeśli to ma się wiązać z tym, że idziecie do sądu - to coś tu jest na głowie postawione.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Idź do prawnika, bo jak zwykle wszystko widzisz tylko z Twojej perspektywy.
Majątek macie wspólny aż do rozstrzygnięcia przez sąd, stąd wszelkie wyprowadzone pieniądze (nie zużyte) też są wspólne:
1. nakłady na Twój majątek odrębny, czyli dom w połowie więc są żony (wszelkie nakłady podnoszące wartość Twojej części) domu i może się ich domagać, tak samo na mieszkanie
2. z tego co pamiętam spłacałeś kogoś z rodziny po otrzymaniu darowizny od rodziców, ta kwota także jest do podzielenia i żona może się jej domagać (połowy).
To tak z tego co pamiętam. A może tego być więcej.
Darowizna na rzecz dzieci to Twoja prywatna sprawa, natomiast nakłady na ten Twój odrębny majątek to patrz jak wyżej.
Żona jest w o tyle lepszej sytuacji, że marnotrawi swoje dochody, a jak zjedzone to niczego nie ma. Jeśli samochodu nie ma, to jest zero i nic do podziału. A darowizny na jej rzecz się tutaj nie rozlicza.
Ukaszu,
czym innym jest Twoje subiektywne przekonanie, a inaczej się na to patrzy z punktu widzenia prawa. Twój błąd polega na tym, że masz bardzo subiektywne przekonania i potrafisz sam siebie przekonać.
Więc na razie nie rób darowizny na rzecz dzieci, bo możliwe, że będziesz musiał spłacić żonę. :shock:
Idź do prawnika, bo sprawiedliwość, a wyrok sądowy, to dwie różne rzeczy. Twoja żona nie jest głupią idiotką, a Twoja mojsza prawda w sądzie się nie sprawdzi. Nie w tej sprawie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

renta11 pisze: 08 sty 2020, 18:54 Idź do prawnika, bo jak zwykle wszystko widzisz tylko z Twojej perspektywy.
Poszedłem. To on przygotowuje wniosek o rozdzielność z datą wsteczną, a nie ja sam.
renta11 pisze: 08 sty 2020, 18:54 1. nakłady na Twój majątek odrębny, czyli dom w połowie więc są żony (wszelkie nakłady podnoszące wartość Twojej części) domu i może się ich domagać, tak samo na mieszkanie
2. z tego co pamiętam spłacałeś kogoś z rodziny po otrzymaniu darowizny od rodziców, ta kwota także jest do podzielenia i żona może się jej domagać (połowy).
I dlatego chcę albo rozdzielności z datą wsteczną (są przesłanki, bo faktycznie taka była, co nie znaczy że sąd tak uzna) albo bez daty wstecznej, ale z rezygnacją z wzajemnych roszczeń. Jeżeli nie uda się jedno i drugie, to mogę podnieść kwestię samochodu, który w tym czasie żona kupiła wyłącznie na siebie i który kosztował znacznie więcej niż te moje wydatki. Wiem, że nie muszę mieć racji, a jeślibym nawet miał, to nie mogę w sądzie przegrać. I nie boję się procesu: jeżeli nie dogadamy się w mediacjach, to wystąpię sądownie o rozdzielność.
Noelka pisze: 08 sty 2020, 9:18 Natomiast w tej chwili wybrzmiewa to tak - mogę ci to dać żono, pójść na rękę, ale pod warunkiem, że do mnie wrócisz/będziesz przykładną żoną/zerwiesz kontakty z kowalskimi.
Nie. Mój komunikat jest inny: niezależnie od tego, czy do mnie wrócisz, czy nie, nie zamierzam przekazywać Ci żadnego majątku. Albo mi zaufasz i będziemy po prostu korzystali z tego razem, albo nie będziesz miała do tego dostępu wcale, przynajmniej póki ja żyję. Nie chcę, żeby wracała do mnie dla majątku, nie chcę zadawać sobie pytania, jeśli wróci, czy nie chodzi o pieniądze.
Noelka pisze: 08 sty 2020, 9:18 Trochę dziwne, że żona mając 100 tysięcy długu, ma pieniądze, by wynająć drogiego adwokata - chyba że umówili się na procent od wygranej, a wtedy raczej też on musi mieć pewność czy przypuszczenia, że mają jakieś podstawy do roszczeń, skoro wziął się za sprawę, bo inaczej ryzykuje że co - że nie otrzyma wynagrodzenia?
Poza długiem żona ma mieszkanie warte prawie 10 razy więcej i stałe, wysokie dochody. Gdy wycofałem pozew o separację, mówiła mi, że musi spłacać wysokie honoraria prawnika, którego wynajęła na tę sprawę. Sądzę, że Monti świetnie oddał tę sytuację.

Dziś się dowiedziałem, że zamknięto procedurę niebieskiej karty wobec mnie: stwierdzono, że nie ma podstaw dopatrywania się przemocy z mojej strony. Mimo, że podtrzymywałem zamiar zamknięcia drzwi, jeśli żona nie zmieni sposobu korzystania z domu, a mediacje nie przyniosą skutku.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Ukasz pisze:Poza długiem żona ma mieszkanie warte prawie 10 razy więcej i stałe, wysokie dochody. Gdy wycofałem pozew o separację, mówiła mi, że musi spłacać wysokie honoraria prawnika, którego wynajęła na tę sprawę.
100 tys długu.

Oby tylko sąd nie wpadł na ideę solidarnej odpowiedzialności za ów dług.
Wiadomo wszak że w razie podziału, po równo dzielony jest nie tylko majątek ale i zobowiązania - niespłacone długi, debety, pożyczki.

Byłoby niedorzecznością, gdybyś miał płacić 50 tys za.. - no właśnie - za co? :|
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Na razie żona mówi, że dług bierze na siebie. Oczywiście pod warunkiem dogadania się, czyli przyznania jej majątku wartego kilkakrotnie więcej... Niech się te sprawy majątkowe toczą swoim trybem. Przez mediacje, a potem może sądownie. To, co ważne, i tak dzieje się gdzie indziej.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: somnium »

Drogi Ukaszu.

Jesteś dobrym człowiekiem ale ....
renta 11 dobrze napisał.
Jeżeli Twoja żona wynajmuje dobrego prawnika to nie po to aby robić wsteczną rozdzielność na Twoich zasadach ale po to aby Ciebie finansowo obedrzeć ze skóry. Niestety ale na sali sądowej nie będzie występowała jako Twoja żona ale jako przeciwnik.
Przygotuj się na jazdę bez trzymanki niestety.
Propozycja ugody padnie zapewne ale będzie to ugoda zaporowa - żona albo jej adwokat "krzyknie" pół miliona aby starczyło na mieszkanko i jeszcze górka została. A to co dałeś dzieciom w darowiźnie to dla sądu Ty dałeś a nie Wy.
Macie wspólność majątkową więc Twoje jest tylko to co otrzymałeś w spadku /darowiźnie a wszystko inne jest Wasze.

Adwokat będzie potrzebny najprawdopodobniej nie tylko do pisma ale i długiej batalii sądowej.

Pozostaje mi modlitwa za Ciebie o dobre rozeznanie,
pozdrawiam
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

somnium pisze: 10 sty 2020, 22:57 Drogi Ukaszu.
[...] Macie wspólność majątkową więc Twoje jest tylko to co otrzymałeś w spadku /darowiźnie a wszystko inne jest Wasze. [...]
Oj bez czarnowidztwa.
O ile dobrze przeczytałem i zrozumiałem posty Ukasza.... to owo "wszystko inne Wasze" to jakieś graty/wyposażenie mieszkania... które Ukasz chętnie odda / wyrzuci.

Dom i działka jest "spadkowa" więc wchodzi o majątku osobistego Ukasza.

No chyba że Ukasz trzyma powiedzmy gdzieś na koncie "w gotówce" 1.000.000zł i żona będzie z tego chciała połowę... ale chyba nie ma takiej sytuacji.
Noelka

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Noelka »

Wiedźmin pisze: 11 sty 2020, 0:11
somnium pisze: 10 sty 2020, 22:57 Drogi Ukaszu.
[...] Macie wspólność majątkową więc Twoje jest tylko to co otrzymałeś w spadku /darowiźnie a wszystko inne jest Wasze. [...]
Oj bez czarnowidztwa.
O ile dobrze przeczytałem i zrozumiałem posty Ukasza.... to owo "wszystko inne Wasze" to jakieś graty/wyposażenie mieszkania... które Ukasz chętnie odda / wyrzuci.

Dom i działka jest "spadkowa" więc wchodzi o majątku osobistego Ukasza.

No chyba że Ukasz trzyma powiedzmy gdzieś na koncie "w gotówce" 1.000.000zł i żona będzie z tego chciała połowę... ale chyba nie ma takiej sytuacji.

Ja myślę, że Ukasz powinien się opierać na poradzie prawnej, a nie poradach forumowych ludzi, którzy nie mają zbyt dużego pojęcia o prawie majątkowym i pochodnych - to że Twoim zdaniem to czarnowidztwo, to nie oznacza, że sędzia też tak uzna, a tym bardziej, że przecież nie znasz dobrze sprawy - no chyba że miałeś wgląd we wszystkie dokumenty, znasz całą historię życia Ukasza i jego żony, ich wydatki przez całe małżeństwo itd.

Do majątku wspólnego należą także koszty poniesione w trakcie małżeństwa, te wydane, których nie widać, a które np. podnoszą wartość nieruchomości należącej do majątku własnego jednej ze stron. I wiele, wiele innych spraw - po co gdybać na forum i "pocieszać" kogoś, kto może mieć realne kłopoty?

Zadziwia mnie ten brak odpowiedzialności za napisane tu słowa. Ty się wylogujesz do swojego życia, a Ukasz odwiedziony od szukania pomocy prawnej, będzie miał kłopoty.

Prawnik i dokładna analiza wszelkich dostępnych dokumentów - to są najważniejsze kroki, jakie powinien podjąć Ukasz, dla własnego spokoju, dla własnego dobra.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Przecież już pisałem, że mam prawnika. A jak się sprawy rozwiną - tego nie wiem ani ja, ani Wy, ani prawnik. Ani moja żona. Nie dążę do starcia w sądzie i przed nim nie uciekam.
Na razie żona chyba coś u siebie pozmieniała, bo praktycznie przestała nocować u mnie. Była raz, gdy ja akurat wyjechałem na dwa dni w góry. Czasem wpada na chwilę po coś, ale ja jej nie spotkałem od czasu mediacji 23 grudnia. Wygląda na to, że jakoś się powoli godzi z tym, że takie mieszkanie na niby nie ma sensu. Zobaczymy, za 10 dni kolejne mediacje, może coś z nich wyniknie.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Ukasz pisze: Była raz, gdy ja akurat wyjechałem na dwa dni w góry. Czasem wpada na chwilę po coś, ale ja jej nie spotkałem od czasu mediacji 23 grudnia. Wygląda na to, że jakoś się powoli godzi z tym, że takie mieszkanie na niby nie ma sensu.
Może wie że musi nocować co jakiś czas, aby nie upłynął ciągły okres 90 dni niemieszkania w Twoim domu.
Bo gdyby taki upłynął, to można ją wymeldować.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Ona tu nigdy nie była zameldowana.
ODPOWIEDZ