Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ruta pisze: 04 sty 2020, 14:17
Myślę sobie, że granice można stawiać tylko sobie :D [...]

[...]

Pracuję akurat nad mądrym postawieniem granic mężowi [...]
Ot i konsekwencja ;) :D

Moim zdaniem, problem GRANIC chętnie bym wydzielił (za zgodą moderacji) do odrębnego wątku.

GRANICE od wieków były stawiane przez zagrożeniem zewnętrznym.
Mury zamków... czy inne zasieki... miały bronić i chronić przed najeźdźcą...
Jak ktoś grodzi swój ogródek... to raczej też nie dlatego, żeby mu trawnik czy kwiatki nie uciekły... tylko grodzi go, żeby go ktoś nie zadeptał - itd. itp.

Dlatego chętnie usłyszałbym jakieś zamienniki słowa GRANICA - może wówczas by to się tak nie myliło i było używane zgodnie z faktyczną intencją.

Np. ja od siebie mogę zaproponować KAGANIEC :)

Czyli zamiast: ... stawiam sobie granicę (bla bla) ... to ... zakładam sobie kaganiec, aby nie pogryźć żony, męża czy teściowej :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

Wiedźmin, moderacja nie lubi wydzielać, jeśli koniecznie nie musi, zachęca natomiast do stawiania przez użytkowników granic SOBIE - pod hasłem "mając na względzie większe dobro - unikam wodolejstwa, wątków pobocznych i udowadniania swojej racji najmojszej"

Wg mnie granice funkcjonują w tak wielu przestrzeniach (12 Kroków, wszelkie terapie, grupy wsparcia), że tworzenie nowych słów spowoduje wyłącznie zamieszanie.
Dużo lepiej dokomunikować się co kto ma na myśli, myśląc o określeniu "granice".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 03 sty 2020, 23:49 [..] Mysle chłopcy że nie zrozumiecie mojego bolu bo Wy inaczej przeżywacie zdrade niż kobieta chociaż nie umniejszam absolutnie [...]
No absolutnie nie umniejszasz :D.
To ja nieco odwrócę to zdanie:

"Myślę dziewczynki, że nie rozumiecie naszego bólu, bo Wy inaczej przeżywacie zdradę niż mężczyźni (chociaż nie umniejszam absolutnie)" :D

Ale generalnie, wg. wielu psychologów i ludźmi zajmującymi się tematem, to jednak mężczyźni bardziej przeżywają zdradę. Wiele historii (nie tylko w filmach i książkach) opisuje mężczyzn, którzy targnęli się na swoje życie po odkryciu zdrady. Nie przypominam sobie wielu kobiet, które wieszałyby się w lesie na suchej gałęzi po odkryciu zdrady swego ukochanego (choć pewnie i takie były).

No ale do rzeczy Marylko, bo nie usłyszałem jednak odpowiedzi na pytanie.

W jednym poście radzisz, aby wykopać zdradzacza z domu... a niech no zacytuje:
"I wedlug mnie to jest skuteczna droga żeby zdradzacz jasno puknal sie w czoło i przemyslał - gdzie i z kim chce być [...]" - a jednak sama w swojej historii zrobiłaś co innego.

Zatem w końcu Marylko jaka droga Twoim zdaniem jest słuszna?
Zamiana zamków i wykopania zdradzacza, aby się puknął w czoło... czy jednak ucieczka z własnego domu/mieszkania...?
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 04 sty 2020, 14:56 [...]
Wg mnie granice funkcjonują w tak wielu przestrzeniach (12 Kroków, wszelkie terapie, grupy wsparcia), że tworzenie nowych słów spowoduje wyłącznie zamieszanie.
Dużo lepiej dokomunikować się co kto ma na myśli, myśląc o określeniu "granice".
Dla kogo lepiej, dla tego lepiej ;)

To że gdzieś coś funkcjonuje, to jest to jakiś argument... ale raczej wg. mnie marny, bo np. kłamstwo też funkcjonuje w wielu przestrzeniach... i co w związku z tym?

Wg mnie - zdanie "stawianie granicy SOBIE" jest z definicji obarczone błędem logicznym.
Granica jest między "czymś a czymś".
Skoro granica oddziela coś od czegoś - zatem występują dwie strony - więc automatycznie stawiając "granicę SOBIE"... stawiam granicę komuś/czemuś.

Ale idąc na Twoją radą, chętnie "dokomunikuję" co masz na myśli.
Poproszę więc o przykłady granic, które dotyczą tylko i wyłącznie jednej strony.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 04 sty 2020, 14:42
Ruta pisze: 04 sty 2020, 14:17
Myślę sobie, że granice można stawiać tylko sobie :D [...]

Pracuję akurat nad mądrym postawieniem granic mężowi [...]
Choć sugerujesz, że jestem niekonsekwentna... to nie jestem. Jak sam zauważyłeś, język jakim się posługujemy jest w kwestii granic nieprecyzyjny.

Ale postaram się doprecyzować, przyjmując za dobrą monetę Twoją wypowiedź - czyli, że niezbyt precyzyjnie wyłożyłam, co miałam na myśli, a nie że wytykając mi niekonsekwencję miałeś zamiar grą słów zdyskredytować to, co chciałam przekazać.

Zwykle ludzie przestrzegają elementarnych zasad i współpracują ze sobą oraz starają się nie tworzyć zagrożenia dla innych. Wtedy nie ma potrzeby podnoszenia kwestii granic, ani ich obrony. Gdy jednak ktoś te reguły łamie i przekracza te granice, pozostając przy moim przykładzie - mój mąż podejmując próby kontaktu z dzieckiem w stanie odurzenia - pojawia się potrzeba obrony.
Gdy ktoś łamie granice, pojawia się w nas reakcja, zwykle jako emocja. To może być gniew, lęk, złość, zakłopotanie, zastydzenie, agresja, bezradność. To takie czujniki łamania granic. I czasem pojawia się potrzeba podjęcia takich działań lub przyjęcia takiej postawy, które czyjeś destrukcyjne działanie
wobec mnie zastopują. Wtedy stawiam granicę komuś, nie zgadzając się na to, aby moją granicę łamał. Ale moim celem jest tylko wytyczenie i obrona mojej granicy. I nic poza tym. Nie wykraczam poza chęć obrony siebie, nie próbuję zmieniać czyjegoś myślenia, postępowania. Działam we własnym imieniu j swoją rzecz.

Aby to zilustrować:
1. Proszę dzieci, żeby zachowywały się cicho, ponieważ potrzebuję spokoju, aby wykonać pracę versus proszę o to samo, bo uważam że dzieci powinny być ciche i spokojne (czyli chcę by dostosowały się do moich wyobrażeń).
Pierwsza postawa dotyczy mnie, druga mojego przekonania o tym, co dzieci powinny.
2. Proszę szefa o urlop, bo chcę odpocząć czy mam jakieś swoje sprawy versus ta sama prośba, żeby mu wykazać, że jak mnie nie będzie, to będzie mu trudniej (czyli chcę tą drogą coś uzyskać, np. więcej docenienia).
3. Nie wpuszczam odurzonego męża do domu, bo nie chcę czuć się zagrożona versus nie wpuszczam, żeby on się zmienił, otrzeźwiał i poczuł źle albo nawet ukarany.

Przy pierwszej postawie, gdy moje działania płyną z osobistej motywacji i moich granic jestem na równi z tymi których o coś proszę lub wobec których działam. W wielu przypadkach jest też pole do negocjacji: będziemy cicho, ale potem pobawisz się z nami, dokończę projekt i wezmę urlop chwilę później, dam mężowi klucz do szopy, żeby nie spał na dworze.
Przy drugiej postawie nie ma pola do negocjacji, bo ja wiem jak ma być, startuję z pozycji rzeczywistej lub urojonej przewagi, mam też w głowie reakcję lub zmianę jaką chcę wywołać - i gotowość do nasilenia moich działań a nawet do podjęcia odwetu, gdy reakcja będzie inna niż się spodziewam.
Zauważyłam też, że jeśli moja prośba, żądanie czy cokolwiek z tej kwestii nie płyną z moich granic, a bardziej z chęci wpływu na innych, dzieją się różne nieprzyjemne rzeczy: napotykam opór, sposób w jaki się odnoszę do innych jest zupełnie inny. Gdy nie bronię granicy, tylko chcę wpłynąć na innych nie czuję się pewna swojego, więc moja postawa jest znacznie bardziej "mocna", czyli agresywna.

Te różnice wydają się z początku subtelne, choć wcale takie nie są. Gdy się to złapie, potem jest o wiele łatwiej. I niezmiernie ułatwia to relacje z innymi, każdy lubi czuć się szanowany. A gdy mądrze i pewnie stawiasz granice, okazujesz szacunek. To jak wiaze się to z szacunkiem na razie pojmuję bardziej intuicyjnie, więc jeszcze nie umiem tego ułożyć i dokładnie wyjaśnić.

Gdy więc bronię swoich rzeczywistych granic i nawet stawiam je komuś, to nikogo nie ranię i nie krzywdzę. I jestem o wiele skuteczniejsza.
Ostatnio zmieniony 04 sty 2020, 17:41 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

Wiedźmin pisze: 04 sty 2020, 15:14
Nirwanna pisze: 04 sty 2020, 14:56 [...]
Wg mnie granice funkcjonują w tak wielu przestrzeniach (12 Kroków, wszelkie terapie, grupy wsparcia), że tworzenie nowych słów spowoduje wyłącznie zamieszanie.
Dużo lepiej dokomunikować się co kto ma na myśli, myśląc o określeniu "granice".

... idąc na Twoją radą, chętnie "dokomunikuję" co masz na myśli.
Poproszę więc o przykłady granic, które dotyczą tylko i wyłącznie jednej strony.
Ruta to elegancko wszystko objaśniła. Ja już nie muszę.
Właśnie postawiłam granice sobie i swojemu racjoholizmowi.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: marylka »

Wiedźmin pisze: 04 sty 2020, 14:59

"Myślę dziewczynki, że nie rozumiecie naszego bólu, bo Wy inaczej przeżywacie zdradę niż mężczyźni (chociaż nie umniejszam absolutnie)" :D
No i ok
Masz prawo tak czuc


No ale do rzeczy Marylko, bo nie usłyszałem jednak odpowiedzi na pytanie.

W jednym poście radzisz, aby wykopać zdradzacza z domu... a niech no zacytuje:
"I wedlug mnie to jest skuteczna droga żeby zdradzacz jasno puknal sie w czoło i przemyslał - gdzie i z kim chce być [...]" - a jednak sama w swojej historii zrobiłaś co innego.
Zatem w końcu Marylko jaka droga Twoim zdaniem jest słuszna?
Zamiana zamków i wykopania zdradzacza, aby się puknął w czoło... czy jednak ucieczka z własnego domu/mieszkania...?
Mialam na mysli odseparowanie sie od zdradzacza a nie.....a niech no...przytocze Twoj pomysl: pozwalanie zdradzaczowi na leżeniu na kanapie bo wymachal sie z kowalska.
To, kto fizycznie sie wyprowadzi jest drugorzedne.
Dla mnie lepsze bylo to mi sie wyprowadzic i to byla moja decyzja.
A maż mial okazje byc sam.
I tu nie chodzi o to, że poskromilam meża - zobaczyl realnie co stracil bo wczesniej nie wierzyl w moje gadanie.
Dodam że zanim sie wyprowadzilam przez trzy lata walczylam innymi metodami bardziej milosiernymi ale dopiero ten ktok - separacja daly efekt
No i można to Wam oceniac jak macie czas i ochote i debatowac - ja napisalam że dla mnie to bylo najlepsze rozwiazanie bo...doprowadzily do sławnego "pukniecia sie w czoło" i...pojednania
Wiec to niewaźne kto sie wyprowadza. Gdybym zdecydowala że ja zostaje - tak by było
Bo tu chodzi o to, żeby zobaczyl jak to super byc bez żony i dzieci i wszystkich z tym zwiazanych spraw
Pozdrawiam
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 04 sty 2020, 17:49 [...]
Ruta to elegancko wszystko objaśniła. Ja już nie muszę.
Właśnie postawiłam granice sobie i swojemu racjoholizmowi.
O nie nie :D - tzn. oczywiście że nic nie musisz - to prawda :)
Ale to "eleganckie objaśnienie Ruty" potwierdza, że granica jest "między czymś a czymś" i stawiana dla kogoś/przeciw komuś.

Ruta pisze: 04 sty 2020, 16:18 [...] język jakim się posługujemy jest w kwestii granic nieprecyzyjny.
Zgoda :)

Ruta pisze: 04 sty 2020, 16:18
Działam we własnym imieniu j swoją rzecz.

Aby to zilustrować:
1. Proszę dzieci, żeby zachowywały się cicho, ponieważ potrzebuję spokoju, aby wykonać pracę versus proszę o to samo, bo uważam że dzieci powinny być ciche i spokojne (czyli chcę by dostosowały się do moich wyobrażeń).
Pierwsza postawa dotyczy mnie, druga mojego przekonania o tym, co dzieci powinny.
2. Proszę szefa o urlop, bo chcę odpocząć czy mam jakieś swoje sprawy versus ta sama prośba, żeby mu wykazać, że jak mnie nie będzie, to będzie mu trudniej (czyli chcę tą drogą coś uzyskać, np. więcej docenienia).
3. Nie wpuszczam odurzonego męża do domu, bo nie chcę czuć się zagrożona versus nie wpuszczam, żeby on się zmienił, otrzeźwiał i poczuł źle albo nawet ukarany.
OK - super przykłady Ruto.
Dla mnie wszystkie potwierdzają, że granica nie jest dla Ciebie, ale między Tobą a...

1) między Tobą a dziećmi
2) między Tobą a szefem
3) między Tobą a mężem

Ale skupmy się na pierwszej (z brzegu) :

Granica - "dzieci - siedźcie cicho" z punktu widzenia dzieci, ta granica wygląda dokładnie tak samo - od ich strony - one nie wnikają, jaką intencję miała mama - czy mama chce pracować, czy chcę osiągnąć ciszę z innego powodu - od ich strony granica w obu wypadkach wygląda tak samo (otrzymują prośbę: "ciszej tam") i pewnie zgodnie z forumowym "nie wnikamy w cudze głowy" - dzieci nie wnikają... czy mama chce aby dostosowały się do jej wyobrażeń, czy chce popracować.

Jakbyś chciała postawić granicę SOBIE - to proszę bardzo - stopery do uszu, słuchawki na uszy i pracujesz sobie w ciszy :)
To jest zajęcie się sobą... a nie stawianie granic (ograniczeń) komuś.

I ok, dalej ktoś może się czepiać, że to moje wodolejstwo albo "moja racja najmojsza" - ale ja naprawdę ze szczerym i otwartym sercem chętnie się zapoznam z przykładami granic stawianych SOBIE (a nie między czymś a czymś).
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: marylka »

Wiedźmin pisze: 04 sty 2020, 14:42
GRANICE od wieków były stawiane przez zagrożeniem zewnętrznym.
Mury zamków... czy inne zasieki... miały bronić i chronić przed najeźdźcą...
Jak ktoś grodzi swój ogródek... to raczej też nie dlatego, żeby mu trawnik czy kwiatki nie uciekły... tylko grodzi go, żeby go ktoś nie zadeptał - itd. itp.



Np. ja od siebie mogę zaproponować KAGANIEC :)

Czyli zamiast: ... stawiam sobie granicę (bla bla) ... to ... zakładam sobie kaganiec, aby nie pogryźć żony, męża czy teściowej :)
Granice sa lepszym sformułowaniem niż kaganiec
Granice stawiasz żeby ktos nie podeptal Twojego ogrodu ktorym jest Twoje serce wrażliwosc godnosć duma itp.
A kaganiec nawet jak założysz żeby nie pogryzc kogokolwiek to i tak możesz zostać pogryziony
I po to sa granice - żeby ktos ostatecznie Cie nie pożarl
Kumasz?
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

marylka pisze: 05 sty 2020, 2:07
Wiedźmin pisze: 04 sty 2020, 14:42
GRANICE od wieków były stawiane przez zagrożeniem zewnętrznym.
Mury zamków... czy inne zasieki... miały bronić i chronić przed najeźdźcą...
Jak ktoś grodzi swój ogródek... to raczej też nie dlatego, żeby mu trawnik czy kwiatki nie uciekły... tylko grodzi go, żeby go ktoś nie zadeptał - itd. itp.



Np. ja od siebie mogę zaproponować KAGANIEC :)

Czyli zamiast: ... stawiam sobie granicę (bla bla) ... to ... zakładam sobie kaganiec, aby nie pogryźć żony, męża czy teściowej :)
Granice sa lepszym sformułowaniem niż kaganiec
Granice stawiasz żeby ktos nie podeptal Twojego ogrodu ktorym jest Twoje serce wrażliwosc godnosć duma itp.
A kaganiec nawet jak założysz żeby nie pogryzc kogokolwiek to i tak możesz zostać pogryziony
I po to sa granice - żeby ktos ostatecznie Cie nie pożarl
Kumasz?
Ja inaczej rozumiem granice, które stawia się dla siebie. Myślę, że po to jest podkreślenie, że dla siebie stawia się granice, żeby zwrócić uwagę na różnicę względem klasycznego rozumienia granic, np. granic państwa. Granica postawiona sobie niekoniecznie musi pokrywać się z granicą postawioną sąsiadowi zwłaszcza, gdy jest to granica w naszej głowie, dla naszych myśli, uczuć itp. Kaganiec założony sąsiadowi, jako "granica", żeby nas nie pogryzł, to już odstępstwo od granicy stawianej dla siebie moim zdaniem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 05 sty 2020, 1:14.
Wiedźmin, jeśli potrzebujesz lokalizacji geograficznej granicy, to tak, jest ona zlokalizowana między ludźmi. Normalnie sobie jest i jest niewidoczna, bo zwykle ludzie respektują granice innych. Gdy jest przekraczana zaczyna wyć system ostrzegawczy - w postaci emocji. I wtedy jest czas na reakcję - tak dobraną aby ktoś wrócił do postawy wyjściowej - respektowania moich granic.

Stawiać granice sobie nie oznacza, gdzie ta granica ma być położona (to oczywiste, że między mną, a resztą świata). Stawiać granice sobie oznacza, że jeśli próbuję wpłynąć na czyjeś zachowanie, to robię to z osobistych pobudek, w obronie siebie i swoich granic, a nie po to, aby kimś manipulować wpływać na niego, karać, a nawet nagradzać.
Te same zachowania i prośby, mogą mieć bardzo różne motywacje. Jedną wewnętrzną (i wtedy mówimy o stawianiu granic sobie, może językowo nie do końca precyzyjnie) i drugą zewnętrzną ( i wtedy nie jest to stawianie granicy, tylko manipulacją dokonywana pod jej pozorem).
Lokalizacja przestrzenna też może pomóc to SOBIE. Siedzisz w środku dużego płaskiego terenu a przed tobą są dwa panele z przyciskami. Teren przejeżdżają konni, co ci nie przeszkadza, ale nagle próbują zjechać w uroczy zakątek, gdzie masz cenne okazy kwiatów. No to myk, wciskasz przycisk i podnosi się płot. Jadą dalej, któryś próbuje wysikać się w twoje peonie, kolejny przycisk i zawstydza go głos płynący z megafonu. A potem dochodzisz do wniosku, że jak są na twoim terytorium to może warto by ich zewangelizowac. Przesiadasz się na drugi panel. Uruchamiasz drona z megafonem i opowiadasz im o szanowaniu niedzieli. Panowie wyjeżdżają z twojego terenu. Drony za nimi cichutkie, tylko obserwują. Na jednego ewangelizacja zadziałała, właśnie idzie z żoną i dziatkami do kościoła. Drugi drań rąbie drzewo na podwórku. Czas sięgną po radykalniejsze środki. Odchodzi po kawę, a ty mu stosik szczapek pyk w powietrze. Niech się czegoś jednak nauczy, jak po dobroci nie rozumie.

"Ale skupmy się na pierwszej (z brzegu) :

Granica - "dzieci - siedźcie cicho" z punktu widzenia dzieci, ta granica wygląda dokładnie tak samo."

No nie, nie wygląda, Stawiając granicę informuję innych po co i na ile ją stawiam. I proszę o jej respektowanie. Dzieci mam teraz pilną pracę, proszę o dwie godziny w ciszy. W razie przekroczenia granicy mam prawo poprosić dzieci o przeniesienie się z zabawą na podwórko, albo zadzwonienie do cioci, czy mogą na ten czas przenieść się do niej. I nikt nie czuję się urażony, wszyscy wiedzą o co chodzi.
Teraz pomyśl co się stanie, jeśli granicy nie postawę i nie zakomunikuje, tylko postanowie pracować w hałasie, mimo że mi przeszkadza. Zapewne po pół godziny dojdę do wniosku że mam do czynienia z najgorszymi dziećmi w okolicy, praca zajmie mi więcej czasu, a gdy ją skończę będę wściekła. I jak to wpłynie nie moją relację z dziećmi tego wieczoru.

"Jakbyś chciała postawić granicę SOBIE - to proszę bardzo - stopery do uszu, słuchawki na uszy i pracujesz sobie w ciszy :)"

Tak, czasem taki sposób stawiania granicy ma sens. Załóżmy że dzieciaki umówiły się na turniej gier, zorganizowały jedzenie, napoje i siedzą dużą grupą, co chwila są głośne dyskusje, kto przeskoczył kolejkę i wybuchu śmiechu. A mi nagle wypada pilna praca. Jak najbardziej słuchawki mają sens.

Czasem też izolacja, zmiana miejsca pobytu jest jedyną szansą aby ocalić swoje granice. Wróćmy do centrum zarządzania. Z każdym dniem przybywa konnych, są coraz gorzej wychowani. Na nic nie reagują, nawet polewanie wodą z dronow nie działa, gnojki jeżdżą w płaszczach przeciwdeszczowych. Do rozważenia jest próbą użycia kwasu solnego albo eliminacja najeźdźców, czyli otwarta wojna, albo poszukanie nowego terytorium gdzie będzie miło i zacisznie i gdzie granice są respektowane.

I z opowiastki wyszła jeszcze jedna ważna rzecz, granicą jest stawiana SOBIE gdy jest reakcją na to co dzieje się na moim terenie. Jeśli próbuję wpływać na czyjeś postępowanie poza moim terenem wyznaczam granice, ale tracą one osobisty charakter i stają się aktem przekraczania cudzych granic.
Mam prawo nie podawać mięsa w piątki w swoim domu. Ale nie mam prawa ingerować co jest w tym dniu na stołach w innych domach.
Ostatnio zmieniony 05 sty 2020, 12:58 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 05 sty 2020, 2:07 [...]
Granice sa lepszym sformułowaniem niż kaganiec
Granice stawiasz żeby ktos nie podeptal Twojego ogrodu [...]
I po to sa granice - żeby ktos ostatecznie Cie nie pożarl
Kumasz?
No ja to idealnie "kumam" :) Marylko.
Sam również dawałem przykład z ogródkiem.

Potwierdzasz, że granice są dla "ktosiów" aby nas nie pożarli i nie podeptali.
(czyli granicy nie stawiasz SOBIE, tylko ktosiowi)
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ruta pisze: 05 sty 2020, 9:42 [...] Stawiać granice sobie oznacza, że jeśli próbuję wpłynąć na czyjeś zachowanie, to robię to z osobistych pobudek, w obronie siebie i swoich granic, a nie po to, aby kimś manipulować wpływać na niego, karać, a nawet nagradzać. [...]

OK - to może aby unikąć wodolejstwa, postaram się w miarę zwięźle przedstawić jak ja rozumiem stawianie granicy SOBIE, bo ten wywód jaki Ruto przedstawiłaś, dla mnie jest krążeniem cały czas wg. stawiania granicy w wersji B (czyli komuś/czemuś).

Skoro część forumowiczów, uparła się przy słowie GRANICA - to OK :) - ja to rozumiem tak:

A) Granica stawiana SOBIE - aby "poprawić siebie" - ów kaganiec dla siebie, aby kogoś nie skrzywić, nie pogryźć. Taka granica dla siebie - taki znak STOP postawiony sobie - aby np. zaniechać działania, które wyrządzi komuś krzywdę.

B) Granica stawiana KOMUŚ (dla kogoś, przeciw KOMUŚ) - aby "poprawić kogoś" - kiedy staramy się wpłynąć na kogoś lub kiedyś stawiamy KOMUŚ granicę, aby się obronić/ochronić (siebie lub swoje terytorium) przed KIMŚ / przed CZYMŚ.


I o ile z granicą A ... jest w miarę "prosto" ... tak przy granicy B (stawianej KOMUŚ - często w celu "poprawienia kogoś") - może zacząć się problem... bo nie zawsze łatwo jest znaleźć punkt, w którym kończy się obrona siebie i własnego terytorium. Czasem powstaje tendencja do nadmiernego wpływu na kogoś... chęć do zakładania komuś kagańca (prewencyjnie/wychowawczo, sam bym nieraz założył teściowej :D ) - w Twoim poście Ruto opisujesz przekroczenie tego punktu na przykładzie: zamiast "zwykłej" ochrony cennych kwiatów płotem... - zaczynasz ewangelizować czy dronem rozwalać komuś porąbane szczapki drewna.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 05 sty 2020, 15:38 (...) przy granicy B (stawianej KOMUŚ - często w celu "poprawienia kogoś") - może zacząć się problem... bo nie zawsze łatwo jest znaleźć punkt, w którym kończy się obrona siebie i własnego terytorium. Czasem powstaje tendencja do nadmiernego wpływu na kogoś... chęć do zakładania komuś kagańca (...).
I tu pojawia się kwestia rozpoznania swoich granic i swoich motywacji. Po co chcę coś zrobić? Jaki cel osiągnąć? Bo jest dokładnie tak jak piszesz. Łatwo przejść od postawienia płotka do strzelania z drona.
Ja w relacji z mężem nie umiałam nie tylko mądrze i z szacunkiem stawiać granic, ale nawet nie potrafiłam ich jasno (już nie mówiąc że mądrze) ich wytyczyć... Więc choć obiektywnie mój mąż wiele granic łamał i miałam pełne prawo podnieść zasieki, to zamiast to robić, przez większość czasu prowadziłam regularny ostrzał męża z dronów.

Te granice uczę się stawiać teraz. I jestem zachwycona. Moje relacje, wszystkie relacje, bardzo zyskały na jakosci. Po pierwsze po raz pierwszy wykonałam pracę, aby zobaczyć, gdzie te moje granice przebiegają. Po drugie uczę się je mądrze chronić. Po trzecie uczę się nie przekraczać cudzych granic. I nie posługiwać się karami, nagrodami i manipulacją... i nie strzelać z dronów.

I tu bardzo pomaga mi to SOBIE. Jeśli ktoś jest na moim terytorium i wchodzi w moje granice, czuję się uprawniona do reakcji, by SOBIE pomóc i ochronić SIEBIE. Jak budzi się we mnie chęć wpłynięcia na kogoś, bo coś sobie wymyśliłam i mam pomysł na tą osobę, to stawiam granicę SOBIE, by takich działań nie podejmować.

Nie wpłynę na mojego męża, aby się przestał odurzać, ani by wrócił do odpowiedzialności ojca i małżonka. Jakiekolwiek moje działania w tym względzie to zawsze będzie ostrzał. Mogę jednak nie zgadzać się na jego odurzenie w obecności mojej lub dziecka, uregulować kwestie odpowiedzialności finansowej sądownie, a w razie agresji męża poprosić o pomoc policję. Bo nie chcę być w towarzystwie odurzonego męża, ani nie chcę aby nasze dziecko było przez niego narażane, nie widzę powodu aby być w całości odpowiedzialną za utrzymanie dziecka, ani nie chcę, by mój mąż był wobec mnie agresywny. Każda z tych rzeczy we mnie godzi, obciąża mnie i stanowi przekroczenie moich granic, a pokojowe metody powstrzymania męża od takich działań zawiodly.

Zawsze tam gdzie chronię siebie, jestem w prawie, jeśli stosuję przy tym metody adekwatne do okoliczności. Zawsze tam, gdzie próbuję wpłynąć na męża, aby jego postępowanie lub postawa się zmieniły, przekraczam jego granicę. Ma prawo się odurzać, ja mam prawo nie chcieć w tym uczestniczyć. Ma prawo wydawać pieniądze jak chce, ja mam prawo nie chcieć być w całości odpowiedzialna za utrzymanie dziecka. Ma prawo być agresywny, ja mam prawo nie chcieć aby jego agresja kierowała się na mnie lub na są w dziecko. Nie naprawiam, nie żądam, nie strzelam i nie ewangelizuje. Gdybym zamiast podejmować konkretne działania zmierzające wprost do ochrony kluczyła i błądziła, przestaję być w prawie. Przykładowo nie byłoby zasadne gdybym np. obdzwaniala znajomych i rodzinę, by informować ich o tym, że mąż nie płaci alimentów. To ostrzał. Nie sprawi że mąż zacznie interesować się swoją odpowiedzialnością ojcowską. Sprawi, że będzie się czuł źle, podobnie jak osoby w to wciągane. Właściwym miejscem na takie sprawy jest sąd.
Pilnuję swoich granic i aby nie były one przekraczane i pilnuję by moje działania tylko do tego się ograniczały i tylko do tego zmierzaly - i wtedy jestem w porządku. Tak to widzę na dzisiaj.
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ruta pisze: 05 sty 2020, 16:30
Te granice uczę się stawiać teraz. I jestem zachwycona. [...]

I tu bardzo pomaga mi to SOBIE. Jeśli ktoś jest na moim terytorium i wchodzi w moje granice, czuję się uprawniona do reakcji, by SOBIE pomóc i ochronić SIEBIE. Jak budzi się we mnie chęć wpłynięcia na kogoś, bo coś sobie wymyśliłam i mam pomysł na tą osobę, to stawiam granicę SOBIE, by takich działań nie podejmować. [...]
OK - i super :) No to chyba mamy jakiś konsensus.

Ja oczywiście jestem za tym, aby SOBIE (granice A) stawiać jak najczęściej.
Bo chyba większość z nas, docelowo chciałaby się stać lepszą wersją siebie (poprawioną) :D
(aby po prostu nie zdeptać czyichś kwiatów (nie gryźć nikogo)).

Warto oczywiście również mądrze nauczyć się stawiać KOMUŚ granicę (granica B), aby ktoś nie deptał naszych kwiatów.
I zachować maksymalną ostrożność przy tej granicy B - aby skupić się jednak na ochronie siebie i swoich kwiatów (aby SOBIE pomóc i SIEBIE ochronić)

W sumie, jakby 100% populacji stawiało sobie prawidłowo granice A ... to nie byłoby konieczności wznoszenia płotków (granic B)...
Czego życzę sobie i wszystkim na ten 2020 rok :)

ps. dzięki Ukasz za przestrzeń jaką dałeś Ty (i moderatorzy) w swoim wątku :D
ODPOWIEDZ