Kryzys

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Nirwanna »

elwira pisze: 16 lut 2021, 22:07 A jak krzywdzi maz/zona to raczej trzeba sie bronic ale przeciez poza skrajnymi przypadkamu to nie mozemy odejsc od takiekiej osoby.
Co do fragmentu wyboldowanego - zgoda.
Gdy jestem krzywdzona - mam się bronić, w sposób moralnie dopuszczalny, zgodny z porządkiem miłości, nie używając zasady "cel uświęca środki", ale jednak - bronić.
Na razie nie ruszam kwestii odejścia, bo wszak nie planujesz odejścia od męża.
Elwiro, jak się zatem bronisz? I czy w ogóle? Czy masz poczucie, że jesteś krzywdzona?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: nałóg »

Zgodnie z przykazaniem miłości właściwy porządek jest raczej taki:Bóg-Ty-mąż- dziecko- rodzice/rodzeństwo- przyjacielu . Macie różne archetypy roly kobiety i jej dbałości o siebie. Przy czym wyobrażenia męża i próby wymuszania zmian na Tobie to swoista przemoc emocjonalna.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

nałóg pisze: 16 lut 2021, 22:27 Przy czym wyobrażenia męża i próby wymuszania zmian na Tobie to swoista przemoc emocjonalna.
Możliwe. Ale on mnie nie słucha, wszelkie argumenttmy torpeduje, mam sie zmienić i już bo taka jest norma wg niego ze kobieta sie maluje. No i co mam zrobić tkwić w kłotniach czy może wyprowadzić sie po porodzie z mały dzieckiem i co ma to zmienić?
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Nirwanna pisze: 16 lut 2021, 22:25
elwira pisze: 16 lut 2021, 22:07 A jak krzywdzi maz/zona to raczej trzeba sie bronic ale przeciez poza skrajnymi przypadkamu to nie mozemy odejsc od takiekiej osoby.
Co do fragmentu wyboldowanego - zgoda.
Gdy jestem krzywdzona - mam się bronić, w sposób moralnie dopuszczalny, zgodny z porządkiem miłości, nie używając zasady "cel uświęca środki", ale jednak - bronić.
Na razie nie ruszam kwestii odejścia, bo wszak nie planujesz odejścia od męża.
Elwiro, jak się zatem bronisz? I czy w ogóle? Czy masz poczucie, że jesteś krzywdzona?
Nie bronie się skutecznie, mąż i tak każdy argument storpeduje ze wkoncu nie wiem co powiedzieć (taki ma dar że zawsze swoje na wierzchu). Wiec jedynie co to unosze sie emocjami i krzyczę i przez to tez przegrywam. Nie umiem mu stawiać wymagan bo i on tak zrobi co chce i kiedy chce.
Jedyna nadzieja w wierze stara sie walczyc ze slabosciami ale czesto patrzy na innych ze tamci sobie grzesza a on sie tak meczy, co paradoksalnie mu pomaga bo "czuje się lepszy" ale tez to rozgladanie ma drugi koniec, bo wprowadza go we frustrache bo mu sie wydaje ze ci ci grzesza naja lekki, maja zadbane kobiety a on czuje sie gorszy.
Ogolnie wsztstko to chwiejne takie.
Ciezko mi sie modlic bo jak sie modlilam duzo i wierzylam ze bedzie lepiej a potem wcale nie bylo to mialam tylki zal do Boga. Wiec stwierdzilam ze Bog nie sprawi cudu, wiec modle sie tylko czasami za niego.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Nirwanna »

Właśnie o tym pisałam:
elwira pisze: 16 lut 2021, 22:07 To nie Bóg zsyła cierpienie to jasne, krzywdzą ludzie
elwira pisze: 16 lut 2021, 22:07 A jak krzywdzi maz/zona to raczej trzeba sie bronic
elwira pisze: 17 lut 2021, 3:09 Nie bronie się skutecznie,
Wiem, że ludzie krzywdzą. Wiem, że mąż mnie krzywdzi. Jednak nie bronię się skutecznie, więc żeby się usprawiedliwić - ubiorę moją postawę w chrześcijańską koszulkę z napisem "życie jest po prostu trudne, a miłość to niekiedy krzyż".
Elwiro, teraz tak masz, ok, przyjmuję, nie umiesz inaczej. Nie Twoja wina, taką miałaś rodzinę pierwotną, pewnie jako dziecko, potem nastolatka też nie umiałaś inaczej. Jednak teraz Twoje życie to Twoja odpowiedzialność, do Twojego kształtowania wg Bożego zamysłu, a nie wg męża zamysłu. Bóg dopuszcza kryzys, aby z niego przy współpracy człowieka i Boga powstało coś dobrego, pięknego i radosnego. Chcesz tak? :-)
Bo widzisz:
elwira pisze: 17 lut 2021, 2:01 No i co mam zrobić tkwić w kłotniach czy może wyprowadzić sie po porodzie z mały dzieckiem i co ma to zmienić?
pomiędzy tymi dwoma zachowaniami jest jeszcze coś, coś bardziej wewnętrznego niż zewnętrznego - wzmacniać siebie we współpracy z Bogiem tak, aby umieć skutecznie obronić się przed krzywdą bez potrzeby wyprowadzania czy kłócenia się.
Chcesz tak? :-) Bóg do tego zaprasza, ale tylko w wolności :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Nirwanna post pisze: pomiędzy tymi dwoma zachowaniami jest jeszcze coś, coś bardziej wewnętrznego niż zewnętrznego - wzmacniać siebie we współpracy z Bogiem tak, aby umieć skutecznie obronić się przed krzywdą bez potrzeby wyprowadzania czy kłócenia się.
Chcesz tak? :-) Bóg do tego zaprasza, ale tylko w wolności :-)
Ale z mężem się nie da on będzie nieustępliwy dopóki nie otrzyma tego czego chce, jednocześnie usprawiedliwiając swoje destrukcyjne zachowania.
Co możesz zrobić? Nie godzisz się to lecą obelgi otwarcie lub w sposób ukryty jak z tym słoikiem. Powiesz coś i tak storpeduje że nie masz racji. Mąż jest niedojrzały, zaraz rodzi się dziecko a jego to nie interesuje, gada jakże to ma ciężko tyle obowiązków, że nie może odpocząć itd itp. Boje sie ze w koncu sie to malzenstwo rozpadnie i zamiast stworzyc normalną rodzine dziecku to mu zniszczymy zycie niepelną rodziną.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: Pavel »

elwira pisze: 17 lut 2021, 2:01
nałóg pisze: 16 lut 2021, 22:27 Przy czym wyobrażenia męża i próby wymuszania zmian na Tobie to swoista przemoc emocjonalna.
Możliwe. Ale on mnie nie słucha, wszelkie argumenttmy torpeduje, mam sie zmienić i już bo taka jest norma wg niego ze kobieta sie maluje. No i co mam zrobić tkwić w kłotniach czy może wyprowadzić sie po porodzie z mały dzieckiem i co ma to zmienić?
Może to lekki złośliwiec, ale mi przychodzi jeden pomysł.
Wymalowałbym sobie twarz jak klaun. Po jakimś czasie zapewne polubiłby brak makijażu.
Ja się przychylam do głosów, że takie wymagania i naciski mają wszelkie znamiona emocjonalnej przemocy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: Pavel »

elwira pisze: 17 lut 2021, 8:04
Nirwanna post pisze: pomiędzy tymi dwoma zachowaniami jest jeszcze coś, coś bardziej wewnętrznego niż zewnętrznego - wzmacniać siebie we współpracy z Bogiem tak, aby umieć skutecznie obronić się przed krzywdą bez potrzeby wyprowadzania czy kłócenia się.
Chcesz tak? :-) Bóg do tego zaprasza, ale tylko w wolności :-)
Ale z mężem się nie da on będzie nieustępliwy dopóki nie otrzyma tego czego chce, jednocześnie usprawiedliwiając swoje destrukcyjne zachowania.
Co możesz zrobić? Nie godzisz się to lecą obelgi otwarcie lub w sposób ukryty jak z tym słoikiem. Powiesz coś i tak storpeduje że nie masz racji. Mąż jest niedojrzały, zaraz rodzi się dziecko a jego to nie interesuje, gada jakże to ma ciężko tyle obowiązków, że nie może odpocząć itd itp. Boje sie ze w koncu sie to malzenstwo rozpadnie i zamiast stworzyc normalną rodzine dziecku to mu zniszczymy zycie niepelną rodziną.
Mamy to, na co się godzimy.
Oczywiście do wszystkich mądrych ruchów warto się przygotować, dojrzeć.
Teraz z pewnością nie jest na to odpowiedni czas, by wprowadzać gwałtowne zmiany.

Natomiast zdecydowanie nie uważam, że taka uległość wobec przemocy zaprowadzić może w dobre rejony.
Albo nastąpi eskalacja wymagań ze strony męża, albo nie wytrzymasz ty. Albo oboje będziecie sfrustrowani, nieszczęśliwi.
Widzisz, mąż twój próbuje tobą zapełnić swoje deficyty.
Nie zapełni, bo to tak nie działa.
A po drodze jedyne co może spowodować jeśli będziesz „cierpliwie” to znosić, to urazę/odrazę twoją w jego kierunku.

Nie wali się u was, nie pali.
Ale zdecydowanie zmierza w złym kierunku.
I tam sytuacja dotrze, jeśli nie będzie reakcji, mądrych reakcji.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: nałóg »

Pavel pisze: 17 lut 2021, 8:41 Wymalowałbym sobie twarz jak klaun. Po jakimś czasie zapewne polubiłby brak makijażu.
:lol: :lol: :lol:
A tak ciut poważniej ,to życie podsuwa różne scenariusze..... jeden z mężów zażyczył sobie od żony by ubierała się w bieliznę z sekshopu i zachowywała się jak widział w porno filmach, a końcu i tak było mu mało urozmaiceń i zaproponował aby zaprosić do łóżka 3 osobę.
Pewnie to skrajność......
elwira pisze: 17 lut 2021, 8:04 Co możesz zrobić? Nie godzisz się to lecą obelgi otwarcie lub w sposób ukryty jak z tym słoikiem.
Myślę , że warto wyraźnie stawiać granice bo masz to na co się godzisz. Jak Ci nie odpowiada ostrzejszy makijaż, czy w ogóle makijaż to możesz określić to wyraźnie podając powód(np. alergia na kosmetyki).
elwira pisze: 17 lut 2021, 3:09 Nie bronie się skutecznie, mąż i tak każdy argument storpeduje ze wkoncu nie wiem co powiedzieć (taki ma dar że zawsze swoje na wierzchu). Wiec jedynie co to unosze sie emocjami i krzyczę i przez to tez przegrywam.
Popatrz na to co piszesz...... niby nie bronisz się a jednak krzyczysz a to też jest obroną, takim mało umiejętnym stawianiem granicy.
Elwira, nie chcę być czarnowidzem, lecz co będzie gdy będzie już dziecko? gdy będziesz zmęczona, niewyspana, gdy nie będziesz mieć chęci nawet na ubieranie się ....... PD
Bławatek
Posty: 1673
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek »

Pavel pisze: 17 lut 2021, 8:49
elwira pisze: 17 lut 2021, 8:04
Nirwanna post pisze: pomiędzy tymi dwoma zachowaniami jest jeszcze coś, coś bardziej wewnętrznego niż zewnętrznego - wzmacniać siebie we współpracy z Bogiem tak, aby umieć skutecznie obronić się przed krzywdą bez potrzeby wyprowadzania czy kłócenia się.
Chcesz tak? :-) Bóg do tego zaprasza, ale tylko w wolności :-)
Ale z mężem się nie da on będzie nieustępliwy dopóki nie otrzyma tego czego chce, jednocześnie usprawiedliwiając swoje destrukcyjne zachowania.
Co możesz zrobić? Nie godzisz się to lecą obelgi otwarcie lub w sposób ukryty jak z tym słoikiem. Powiesz coś i tak storpeduje że nie masz racji. Mąż jest niedojrzały, zaraz rodzi się dziecko a jego to nie interesuje, gada jakże to ma ciężko tyle obowiązków, że nie może odpocząć itd itp. Boje sie ze w koncu sie to malzenstwo rozpadnie i zamiast stworzyc normalną rodzine dziecku to mu zniszczymy zycie niepelną rodziną.
Mamy to, na co się godzimy.
Oczywiście do wszystkich mądrych ruchów warto się przygotować, dojrzeć.
Teraz z pewnością nie jest na to odpowiedni czas, by wprowadzać gwałtowne zmiany.

Natomiast zdecydowanie nie uważam, że taka uległość wobec przemocy zaprowadzić może w dobre rejony.
Albo nastąpi eskalacja wymagań ze strony męża, albo nie wytrzymasz ty. Albo oboje będziecie sfrustrowani, nieszczęśliwi.
Widzisz, mąż twój próbuje tobą zapełnić swoje deficyty.
Nie zapełni, bo to tak nie działa.
A po drodze jedyne co może spowodować jeśli będziesz „cierpliwie” to znosić, to urazę/odrazę twoją w jego kierunku.

Nie wali się u was, nie pali.
Ale zdecydowanie zmierza w złym kierunku.
I tam sytuacja dotrze, jeśli nie będzie reakcji, mądrych reakcji.
Zgadzam się z Pavlem,

Ja się na wiele w małżeństwie zgadzałam, realizowałam wizje męża i w końcu mi się ulało, gdy chciałam coś zmienić po 8 latach to się okazało, że dla męża jest to na dłuższą metę nie do przyjęcia. Wolał odejść.

Zdobądź wiedzę z książek, konferencji, może za jakiś czas udałabys się do mądrego terapeuty i popracowała nad swoją pewnością siebie a także nad komunikacją. Fajnie z kimś doświadczonym obgadac nurtujące sprawy, tematy kłopotliwe.

No chyba, że jesteś gotowa przez np. 30-60 lat dostosowywać się codziennie do męża, jego pomysłów względem Ciebie. Jeśli będziesz z radością przez tyle lat umieć to znosić to szacun. Ale jesteś tylko człowiekiem i prędzej czy później możesz być nieszczęśliwa.

Ja przez te wszystkie lata cierpliwie wszystko znosiłam, bo mówiłam sobie, że taki ciężki, trudny egzemplarz mi się trafił. Ja to akceptowałam, a teraz okazuje się, że mąż we mnie wiele nie akceptował, a często mi o wielu rzeczach nie mówił więc żyłam w błogiej nieświadomości, że u nas jest trudno, ale nie najgorzej, a było przez 9 lat źle :o
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

Blawatku maz sie nam nie trafia same go wybieramy.
Nie widze nic zlego w sumie w tym makijażu, to raczej ja mam dziwne blokady psychiczne przed tym. A jak sie ladnie umaluję czy uczeszę i ubiore to tez sama sie bede lepiej czuła i bede bardziej pewna siebie.
Przyznam wam racje z ta hierarchia nie mogę stawiać siebie na końcu. Tu wezme przykład z męza on robi wtedy gdy chce. Wiec i ja nie bede robić nic ponad siły tylko wpierw odpoczne zanim się zaczne poswięcac dla sprawy. Troche juz mnie tego trudna koncówka ciązy nauczyła, ze jak musze odpoczac to muszę i tyle.
No i nie jest tak ze ja się pod męza dostosowuje calkowicie. On tak naprawde wiele wiecej by chcial niz ten makijaż.

A co do samego makijazu, makijaz nie zajmuje tez az tak duzo czasu ale nie uwazam jak juz pislam ze trzeba dziecko traktować jako pepek swiata i czas dla siebie tez potrzebny. Bo ani miloscia do dziecka nie moge zastapic sobie relacji malzenskiej ani zapominać o sobie kosztem dziecka czyli tak jak kolezanka nieobciete paznokcie czy jak opowiadala dziecko zaplakalo wiec ona leci mokra z lazienki.
Jak placze to zyje wiec przez 5 minut nic sie mu nie stanie.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Sarah »

Bławatek pisze: 17 lut 2021, 9:17 No chyba, że jesteś gotowa przez np. 30-60 lat dostosowywać się codziennie do męża, jego pomysłów względem Ciebie. Jeśli będziesz z radością przez tyle lat umieć to znosić to szacun.
Przecież Elwira już to przestaje znosić, stąd jej posty . Jak zresztą można byłoby "z radością" znosić przemoc? Syndrom sztokholmski? :o
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Bławatek
Posty: 1673
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek »

Sarah pisze: 17 lut 2021, 11:05
Bławatek pisze: 17 lut 2021, 9:17 No chyba, że jesteś gotowa przez np. 30-60 lat dostosowywać się codziennie do męża, jego pomysłów względem Ciebie. Jeśli będziesz z radością przez tyle lat umieć to znosić to szacun.
Przecież Elwira już to przestaje znosić, stąd jej posty . Jak zresztą można byłoby "z radością" znosić przemoc? Syndrom sztokholmski? :o
Wcześniejsze pokolenia były tak wychowywane - w małżeństwie na dobre i na złe. Nie ważne czy mąż bił lub pił albo jedno i drugie. Znam wiele takich małżeństw. Może w domu smutna mina i żal był, ale na zewnątrz nic nie wychodziło.

Teraz czasy się zmieniły. Łatwiej na zewnątrz powiedzieć, że w małżeństwie się nie układa.

Ja też tak wychowywana byłam więc przyjęłam z pokorą, że mam trudnego męża ( niestety przed ślubem mąż "grał" innego siebie) i starałam się tak działać, aby nam wszystkim było jak najlepiej. Ale powoli nie umiałam już tak żyć - ciągle dostosowywanie się do drugiej strony, spełnianie oczekiwań, życzeń, wykonywanie poleceń.

A Elwira podkreśla, że ślub zobowiązuje, pyta czy sama ma zostać z małym dzieckiem bo się z mężem nie we wszystkim zgadza... (To tak w skrócie)

Też tak myślałam, a teraz chodzę na terapię bo już nie wiem czy moje myślenie o malzeństwie, roli męża, żony jest właściwe czy wręcz przeciwnie to myślenie męża jest dobre.

Dlatego proponowałem Elwirze terapię - jak najwcześniej jej by się udało pójść, bo ja zmarnowałam kilka lat życia.
happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean »

https://youtu.be/j81v_Xohk-0

Czy zatem w kontekście tego kazania ksìędza, o krzyżowaniu swojego ja w małżeństwie jest błedne?

Albo tutaj Mikołaj Kapusta o tym że w malżeństwie oddajemy wszystko i na zawsze i jest to niesamowicie trudna robota?
Jeśli małżeństwo jest obrazem Chrystusa i Kościoła, a ten Kościół go ukrzyżował a Chrystus temu Kościołowi błogosławił, czy i nie my powinniśmy robić tak samo?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Nirwanna »

Elwiro, to wszystko to są bardzo prawidłowe stwierdzenia.

Jest jednak pewien fundament - żebym mogła oddać moje ja, moje życie, potrzebuję najpierw posiadać siebie i posiadać swoje życie. Potrzebuję pokochać siebie, dopiero potem będę w stanie pokochać drugiego człowieka. Dopiero gdy posiadam siebie, dysponuję sobą, mogę oddać siebie w wolności drugiemu człowiekowi.

Tam w tym nagraniu jest zdanie "Panie Jezu, pokazuj mi jak ją/jego kochać". Absolutna racja. Jezus zanim umarł, był wśród ludzi w postawie tak na maksa wolnej, że można się od Niego tylko uczyć. Zgodził się wydać się na śmierć dopiero wtedy, gdy pokazał nam jak kochać w wolności. W tym co robił - konsultował się tylko z Ojcem, i tylko Jego słuchał.

Dopiero gdy oddaję siebie w wolności, gdy z radością mówię Bogu "tak, biorę mój krzyż", wtedy jest to autentyczne chrześcijańskie branie krzyża. Jeśli robię to z postawy "muszę" - to jest to cierpiętnictwo, a nie miłość chrześcijańska.
Jasne, że jest to cały czas proces, dorastanie do tej postawy miłości w wolności, ale ważny jest ten kierunek: ku miłości, a nie ku cierpiętnictwu.

Zauważ, że nie mówię "maluj się" albo "nie maluj się", "zostaw męża" czy "nie zostawiaj męża". To wszystko byłoby tak naprawdę tym samym, co robi Twój mąż - sterowaniem Tobą, abyś była bezwolną wykonawczynią jego pomysłów. Nie o to chodzi.

Tu chodzi o Twoją prawdę o Tobie, o Twoje serce, aby mogło i umiało kochać tego męża, którego sobie wybrałaś. Bo teraz nie kochasz ani siebie ani jego. Teraz idziesz w kierunku "święty spokój", który jest jak najbardziej diabelskim wynalazkiem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ