Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Moderator: Moderatorzy
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Wszystkiego dobrego "Nie wiem "
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Wszystkiego najlepszego!!! Życzę Ci abyś nie tracił wiary, nadziei i pogody ducha.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem wszystkiego najlepszego żeby te sprawy trapiące Ci się ułożyły pozytywnie.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Wszystkiego najlepszego. Przede wszystkim Błogosławieństwa Bożego, ale również zdrowia, wytrwałości, cierpliwości i spokoju. Spełnienia marzeń i uzdrowienia małżeństwa.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Wszystkiego najlepszego Nie wiem. Niech Tata darzy łaskami. Niech da ile trzeba plus mały bonusik żeby było łatwiej
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem, wszystkiego najlepszego
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem, życzę Ci obfitości Bożych łask.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
-
- Posty: 173
- Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Dziękuję bardzo za życzenia. Od dzieci też dostałem, i od żony ale dopiero wieczorem ponieważ w dzień chciałem do dzieci nie wpuściła mnie, więc przekazałem ciastka trochę słodyczy z okazji urodzin. Odwróciwszy się na pięcie miałem w środku wrażenie że nikt mnie tam nie chce. Więc pojechałem do rodziców wypiłem kawę, porozmawiałem i wróciłem do domku. Około 19 napisała córka i syn. Po chwili żona. Padło nawet pytanie czy "jutro może spacer jak będzie pogoda? Odpowiedziałem chętnie ale niestety pogody nie było. Jak i między nami jej nie ma. Usłyszałem przy rozmowie z żoną" weź najpierw dzieci ogarnij jak będę widziała że jest między wami dobrze to i ja zacznę się otwierać" dało mi to do myślenia, ponieważ mimo to nie wpuści mnie do dzieci nam je zabierać. Ważne też mówi że jej ciężko ale Narazie nikogo nie chce, mimo że brakuję jej fizycznisci nie mam się o co bać, nikogo nie ma, jak już sobie poukłada wszystko to znajdziesz czas aby myśleć o nas. No zobaczymy. Co z tego układania wyjdzie. Jestem dobrej myśli. Będzie dobrze. Taka mam nadzieję. Jeszcze raz dziękuję bardzo za życzenia i pamięć. Bożego Dnia.
-
- Posty: 173
- Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Witajcie. Zadam pytanie... Co mam rozumieć przez: ja chcę ten rozwód ponieważ chcę mieć plan awaryjny, jak znowu coś odwalisz czego się boję to nie będę się bała powiedzieć koniec. W innym wypadku jak cię wpuszczę do domu i coś odwalisz to nawet jak zadzwonię na policję to powiedzą przecież cię wpuściłam do domu. Dalej: ja naprawdę nikogo sobie nie szukam, można żyć ze sobą bez małżeństwa. Ja chcę tylko mieć plan awaryjny jak by coś się spieprzylo, ja nie mówię że ty coś spieorzysz, tylko boję się zrozum.
Jak mam to rozumieć? Odpowiedziałem że nie chce rozwodu żeby żona znalazla pomyślała nad innym planem awaryjnym, nazwała to też backup. Nie rozumiem. Czy ktoś mógłby to jakoś odczytać? Przetłumaczyć? Poproszę.
Jak mam to rozumieć? Odpowiedziałem że nie chce rozwodu żeby żona znalazla pomyślała nad innym planem awaryjnym, nazwała to też backup. Nie rozumiem. Czy ktoś mógłby to jakoś odczytać? Przetłumaczyć? Poproszę.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem, ja rozumiem, że mężczyzna chciałby zrozumieć, tylko często tak się nie da. Zawsze natomiast da się - usłyszeć.
Tu co najmniej dwa razy poszła do Ciebie kwintesencja przekazu - boję się.
Żona mówi "boję się".
To potrzebujesz usłyszeć.
I do tego się ustosunkować.
Masz jakieś pomysły?
Podpowiem. Nie działa tekst "nie bój się".
Tu co najmniej dwa razy poszła do Ciebie kwintesencja przekazu - boję się.
Żona mówi "boję się".
To potrzebujesz usłyszeć.
I do tego się ustosunkować.
Masz jakieś pomysły?
Podpowiem. Nie działa tekst "nie bój się".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Jak rozumieć?Nie wiem pisze: ↑19 mar 2021, 20:37 Witajcie. Zadam pytanie... Co mam rozumieć przez: ja chcę ten rozwód ponieważ chcę mieć plan awaryjny, jak znowu coś odwalisz czego się boję to nie będę się bała powiedzieć koniec. W innym wypadku jak cię wpuszczę do domu i coś odwalisz to nawet jak zadzwonię na policję to powiedzą przecież cię wpuściłam do domu. Dalej: ja naprawdę nikogo sobie nie szukam, można żyć ze sobą bez małżeństwa. Ja chcę tylko mieć plan awaryjny jak by coś się spieprzylo, ja nie mówię że ty coś spieorzysz, tylko boję się zrozum.
Jak mam to rozumieć? Odpowiedziałem że nie chce rozwodu żeby żona znalazla pomyślała nad innym planem awaryjnym, nazwała to też backup. Nie rozumiem. Czy ktoś mógłby to jakoś odczytać? Przetłumaczyć? Poproszę.
Dokładnie tak, tak powiedziała.
Ona chce rozwodu, bo chce być wolna. Trudno to nazwać "wyjściem awaryjnym". To raczej bardzo konkretny plan i punkt widzenia.
Jej punkt widzenia.
Raczej Ty się zastanów, co faktycznie naprawdę robisz.
Gdzie masz postawione granice?
Co pokazujesz żonie swoim zachowaniem?
Czy człowieka godnego szacunku i zaufania? Czy kogoś, kim kieruję się emocjami i namiętnościami?
Przykro mi, ale wydaje mi się, że przy takim zachowaniu będziesz płatnikiem alimentów i od czasu do czasu facetem-gadżetem.
A jak nie będziesz dość grzeczny, albo żonie zmieni się nastrój, to wylecisz z jej życia, jak z procy.
Przemysl swoje dotychczasowe postępowanie, kroki, granice, konsekwencje... I sam sobie odpowiedz jak rozumieć słowa żony.
Bo mam wrażenie, ze uległeś pociągającej iluzji drogi na skróty.
-
- Posty: 173
- Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Dodam, czego nie napisałem, że wyciągnęła mnie na sex w aucie w lesie na oarkingu. Dodała że po rozwodzie można żyć razem to jej wyjście awaryjne. Rozwód. Ale można nadal razem zyc, po drugie nie zaufa mi w pół roku może to potrwać pół rok albo nawet dwa lata. Potem poprawiła nie dwa to za dużo. Ja cały czas bronię się że nie chcę rozwodu, ona mi na to to daj mi inna opcje.... Jaka?? Nie wiem.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Nie wiem , a musisz wszystko rozumieć,?Kobiety często same siebie nie rozumieją, a żeby mężczyzna zrozumiał to kosmos.
Jak dotychczas sprawdza się przyjęta przez Ciebie postawa wobec tej ostrej fazy kryzysu, więc bądź dalej spójny i wytrwały w tej postawie.
Tu czas działa na Twoją korzyść- pod warunkiem zachowania trzeźwości, opiekowania się dziećmi i pilnowania granic . Twoje jasne stanowisko że Ty nie chcesz rozwodu bo chcesz naprawiać wasze relacje i chcesz być z nią i dziećmi powinny dotrzeć do żony .Unikaj pytań, unikaj rozmów w temacie „ co z Wami”. Daj czas Czasowi( Bogu) i cierpliwie pracuj nad sobą bo to chyba najlepsza droga.PD
Jak dotychczas sprawdza się przyjęta przez Ciebie postawa wobec tej ostrej fazy kryzysu, więc bądź dalej spójny i wytrwały w tej postawie.
Tu czas działa na Twoją korzyść- pod warunkiem zachowania trzeźwości, opiekowania się dziećmi i pilnowania granic . Twoje jasne stanowisko że Ty nie chcesz rozwodu bo chcesz naprawiać wasze relacje i chcesz być z nią i dziećmi powinny dotrzeć do żony .Unikaj pytań, unikaj rozmów w temacie „ co z Wami”. Daj czas Czasowi( Bogu) i cierpliwie pracuj nad sobą bo to chyba najlepsza droga.PD
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Warto wziąć pod uwagę to co żona mówi, czego nie ukrywa nie wiem. Żona ma podstawy do bycia ostrożną skoro w domu była agresja i nadużywanie alkoholu, zresztą ma racje, w trzy miesiące nie da się udowodnić ze to trwałe zmiany w człowieku. Ja żyłam z alkoholikiem i rozumiem żonę nie wiem. Uwolnienie się od przemocowca daje na początku duże poczucie wolności i mało kto chce od razu wchodzić w tą samą sytuacje, każdy chce się bronić.lustro pisze: ↑20 mar 2021, 13:06Jak rozumieć?Nie wiem pisze: ↑19 mar 2021, 20:37 Witajcie. Zadam pytanie... Co mam rozumieć przez: ja chcę ten rozwód ponieważ chcę mieć plan awaryjny, jak znowu coś odwalisz czego się boję to nie będę się bała powiedzieć koniec. W innym wypadku jak cię wpuszczę do domu i coś odwalisz to nawet jak zadzwonię na policję to powiedzą przecież cię wpuściłam do domu. Dalej: ja naprawdę nikogo sobie nie szukam, można żyć ze sobą bez małżeństwa. Ja chcę tylko mieć plan awaryjny jak by coś się spieprzylo, ja nie mówię że ty coś spieorzysz, tylko boję się zrozum.
Jak mam to rozumieć? Odpowiedziałem że nie chce rozwodu żeby żona znalazla pomyślała nad innym planem awaryjnym, nazwała to też backup. Nie rozumiem. Czy ktoś mógłby to jakoś odczytać? Przetłumaczyć? Poproszę.
Dokładnie tak, tak powiedziała.
Ona chce rozwodu, bo chce być wolna. Trudno to nazwać "wyjściem awaryjnym". To raczej bardzo konkretny plan i punkt widzenia.
Jej punkt widzenia.
Raczej Ty się zastanów, co faktycznie naprawdę robisz.
Gdzie masz postawione granice?
Co pokazujesz żonie swoim zachowaniem?
Czy człowieka godnego szacunku i zaufania? Czy kogoś, kim kieruję się emocjami i namiętnościami?
Przykro mi, ale wydaje mi się, że przy takim zachowaniu będziesz płatnikiem alimentów i od czasu do czasu facetem-gadżetem.
A jak nie będziesz dość grzeczny, albo żonie zmieni się nastrój, to wylecisz z jej życia, jak z procy.
Przemysl swoje dotychczasowe postępowanie, kroki, granice, konsekwencje... I sam sobie odpowiedz jak rozumieć słowa żony.
Bo mam wrażenie, ze uległeś pociągającej iluzji drogi na skróty.
Nie wiem wydaje mi się ze żona jasno zostawia ci komunikaty, może tam nie być drugiego dna, po prostu chce być sama, chce żebyś pracował nad relacjami z dziećmi, i chce czasu. Myśle ze to co możesz jej zaproponować zamiast rozwodu to prosba o czas, powiedz ze skoro chce się przekonać to niech da ci jeszcze pol roku (nawet jesi będziecie osobno), myśle ze tylko czas może jej udowodnić ze zmiany są trwałe.
Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.
Jak dla mnie sytuacja jest trochę absurdalna, bo kobieta, która najprawdopodobniej jest uzależniona od narkotyków i gier, a do tego zaniedbuje swoje dzieci, stawia autorowi wątku jakieś dziwne warunki Jak dla mnie chce zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli faceta do alimentów i do seksu, a jednocześnie pełną swobodę w domu. A ten "plan awaryjny" to po prostu w przyszłości nowy facet, nic innego. Gdyby było inaczej, po co byłby jej rozwód. Tymczasem panie na forum bardzo się użalają, jak to żonie Nie wiem brakuje poczucia bezpieczeństwa. Wychodzi na to, że on jest petentem, który teraz musi czekać nie wiadomo ile, aż jego szanowna małżonka łaskawie zgodzi się (lub nie) na jego powrót.
Ja byłem takim właśnie petentem, który nie potrafił postawić jasno granic i dobrze się to nie skończyło. Mówi się, że czas leczy rany, ale często też działa na niekorzyść, bo więzi zanikają.
Ja byłem takim właśnie petentem, który nie potrafił postawić jasno granic i dobrze się to nie skończyło. Mówi się, że czas leczy rany, ale często też działa na niekorzyść, bo więzi zanikają.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)