piętno zdrady

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

mare1966 pisze: 15 gru 2020, 17:18
karas pisze: 14 gru 2020, 23:40 [

Ile razy jeszcze mam napisać, że JESTEM FAIR WOBEC KOWALSKIEJ, WIE O WSZYSTKIM, NIE OKLAMUJE JEJ! żeby to w końcu było przeczytane i zapamiętane?

Karas ,
to że jesteś fair , to TWÓJ ogląd , twoje widzenie sytuacji .
"Wiedza Kowalskiej" nie zrzuca z ciebie odpowiedzialności .
Ten "związek" z Kowalską nie ma szans powodzenia , z obu stron zresztą .
Wiem , że te słowa ci nie pasują .
Taki jest mój ogląd , ale życie , sprawy i decyzje Twoje .

Jedna kobieta to jeden problem
a dwie kobiety to trzy problemy .
Każdy ma prawo do odmiennego zdania i nie neguje Twojego. Według Was powinienem do końca życia być sam, mimo, że mam 25 lat a od prawie 2 ciągnie się rozwód. Według Was nie mam prawa być szczęśliwy. Nie dopuszczacie do siebie myśli, że kiedy rozejde się z żoną to mógłbym osiągnąć szczęście z kimś innym bo teraz, nadal kocham żonę i mam wyrzuty sumienia ale to nie będzie trwało wiecznie. Patrząc na postępowanie żony, z ofiary stała się katem- to gdzieś tu czytałem na forum. Nie chce żyć z TAKIM człowiekiem a na zmiany się nie zanosi. Nie ma historii, mówiących o rozejściach i szczęśliwym dalszym życiu z inną osobą?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Caliope »

Karas to jest forum katolickie, według nauki kościoła jak wiesz występuje jeden sakrament, jest jedna żona i jeden mąż. Masz wybór, tu nikt go za Ciebie nie podejmie, a my wszyscy tutaj zawsze będziemy za ratowaniem małżeństwa i czekaniem na małżonka z Bogiem.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Caliope pisze: 15 gru 2020, 18:27 Karas to jest forum katolickie, według nauki kościoła jak wiesz występuje jeden sakrament, jest jedna żona i jeden mąż. Masz wybór, tu nikt go za Ciebie nie podejmie, a my wszyscy tutaj zawsze będziemy za ratowaniem małżeństwa i czekaniem na małżonka z Bogiem.
Ale ja też jestem za tym ale nie za samotnością. Nikomu kogo znam, samotność na dobre nie wyszła. Z tego są jeszcze większe problemy niż z wyrzutów sumienia. I nie mam na myśli grzechów tylko to co się dzieje w głowie. Wiem, że to forum katolickie i nie miałem zamiaru prowadzić tu tak zagorzałej konwersacji tylko pokazać Wam, że osoby, które zdradziły też cierpią, jeśli nie doświadczają zdrady od żony to wyrzutami sumienia.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: mare1966 »

karas pisze: 15 gru 2020, 17:34
Każdy ma prawo do odmiennego zdania i nie neguje Twojego.
Nie możesz , wszak sam powoływałeś się na wolną wolę .:)

Według Was powinienem do końca życia być sam, mimo, że mam 25 lat a od prawie 2 ciągnie się rozwód.
Ja jestem "pojedynczy" .
Nie napisałem co powinieneś , ale zauważ , że nie mamy "gwarancji" na długość życia .
Tak nawiasem , jeżeli miałbyś 40 lat to zapewniam - nic by się nie zmieniło .
Kolejny fakt to taki , że nikt tu nie głosi raczej "swoich prawd" tylko to co przekazuje Kościół .
Owszem - są to spore wymagania , ale może warte zastanowienia .
Życie doczesne a życie wieczne - na coś chyba trzeba postawić .


Według Was nie mam prawa być szczęśliwy.
Nie wiem , co inni pisali , ale podejrzewam ,
że nikt tak tego nie ujął .


Nie dopuszczacie do siebie myśli, że kiedy rozejde się z żoną to mógłbym osiągnąć szczęście z kimś innym bo teraz, nadal kocham żonę i mam wyrzuty sumienia ale to nie będzie trwało wiecznie.

Jak wyżej , to kwestia wyboru : tu czy tam ?
Przy czym wybór "tam" nie oznacza braku szczęścia "tu" .
Kobiet nie brakuje , owszem .
Co nie będzie trwało "wiecznie" , miłość do żony czy wyrzuty sumienia ?


Patrząc na postępowanie żony, z ofiary stała się katem- to gdzieś tu czytałem na forum. Nie chce żyć z TAKIM człowiekiem a na zmiany się nie zanosi. Nie ma historii, mówiących o rozejściach i szczęśliwym dalszym życiu z inną osobą?

Jasne , że są , tylko CO DALEJ , co PO ŻYCIU .
Z tego co piszesz nie jesteś ateistą , więc jak godzisz te sprzeczności ?
Widzisz jakiś problem z tym ?

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Caliope »

karas pisze: 15 gru 2020, 18:58
Caliope pisze: 15 gru 2020, 18:27 Karas to jest forum katolickie, według nauki kościoła jak wiesz występuje jeden sakrament, jest jedna żona i jeden mąż. Masz wybór, tu nikt go za Ciebie nie podejmie, a my wszyscy tutaj zawsze będziemy za ratowaniem małżeństwa i czekaniem na małżonka z Bogiem.
Ale ja też jestem za tym ale nie za samotnością. Nikomu kogo znam, samotność na dobre nie wyszła. Z tego są jeszcze większe problemy niż z wyrzutów sumienia. I nie mam na myśli grzechów tylko to co się dzieje w głowie. Wiem, że to forum katolickie i nie miałem zamiaru prowadzić tu tak zagorzałej konwersacji tylko pokazać Wam, że osoby, które zdradziły też cierpią, jeśli nie doświadczają zdrady od żony to wyrzutami sumienia.
Może to kwestia wieku, może przekonań, wiary w sakrament, strach, każdy jest jaki jest. Ja wiem jedno, że byłabym sama, bo mam zasady, może też dlatego, że to jest miłość dojrzała. Też blokada na kolejną relację ,bo ta jest dla mnie ważna i jedyna, bo z Bogiem i nie chcę innej.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Ruta »

karas pisze: 15 gru 2020, 16:47 Widzę, że bardzo mocno bronisz mojej żony.
(...)
Co do życia w grzech, napisałem, że wolę mieć kowalska niż dokonywać w/w czynności i chodzić ze złożonymi rękami do komunii, wiedząc co robiłem kilka godzin wcześniej bo przecież mógłbym, nie będąc w.niesakramenralnym związku przystępować do sakramentów, grzeszyć, spowiadac się i znów grzeszy i tak w kółko. A to chyba było by gorsze dla mnie, mojej bliskości z Bogiem i mojego życia- mam ma myśli choroby weneryczne np, niż związek z Kowalska. Pornografia mnie nie dotyczy, nie nakręcaj tematu bo porno dla mnie to dno totalne a moje stany depresyjne i myśli samobójcze to żadne praźródło tylko Po prostu skutek wydarzeń, po kolei odejścia żony, złożenia przez nią pozwu, związania się z Kowalskim i późniejszego traktowania mnie.
Nie bronię twojej żony. Ale też jej nie oskarżam. Ani ciebie także. Sama jestem po uszy w małżeńskim kryzysie, w procesie odwieszania się od męża, na którym wisiałam bardzo mocno. Narobiłam sporo głupot, zanim zaczęłam wychodzić na prostą. I na prostej jeszcze nie jestem, choć mniej się już taplam. A taplałam się na całego - dlatego widzę, że ty też się taplasz. Więc jestem ostatnią osobą, która mogłaby kogolwiek oceniać.

Za to choć jesteś pogubiony, wydajesz się sympatyczny, nie widzę w tobie takiego intencjonalnego postępowania źle, raczej jest w tobie smutek z powodu oddalenia się od relacji z Bogiem i brak pomysłu jak z tego wszystkiego co się w twoim życiu porobiło mądrze wybrnąć. Stąd tyle osób próbuje ci pomóc, coś wyjaśnić, także zgłaszając uwagi krytyczne (które dzielnie znosisz). To z sympatii, chęci wsparcia, pomocy.

Wiele osób, w tym ja będzie ci doradzać postawienie relacji z Bogiem na pierwszym miejscu - nie dlatego, że jest tu stado nawiedzonych staruchów, co chcą aby młodzi żyli w celibacie. Dlatego, że doświadczenie wielu osób które próbwały wielu innych rzeczy mówi, że dopiero to jest skuteczne. I naprawdę pomaga uporządkować zabałaganione sytuacje. Więc te rady płyną z serca, są oparte na doświadczeniu. Czasem bardzo bolesnym. Ale każdy ma swoje tempo dochodzenia do różnych wniosków - i dojrzewania do relacji z Bogiem także.



Zaczęliśmy całkiem rozsądną rozmowę o odwieszniu się od żony i wyraziłeś zainteresowanie tym. To jest coś konkretnego, w czym obecność na forum może ci pomóc. Jest tu mnóstwo osób z doświadczeniem odwieszania się. Warto więc czytać posty i wątki szukając doświadczeń innych i wyciągać swoje wnioski. Warto też pytać. Na pewno znajdą się osoby, które chętnie podzielą się swoimi doświadczeniami. Parę słów wstępu o odwieszaniu się napiszę :)

Z początku nawet nie do końca widziałam jak bardzo wiszę na mężu. Wisieć na małżonku oznacza zależeć od niego emocjonalnie w destrukcyjny sposób. Wtedy emocje są zależne od tego co robi mąż czy żona, sporo czasu, myśli i uczuć, decyzji życiowych i zasobów czasu, sił życiowych i wielu innych rzeczy jest zogniskowane na małżonku. Wisieć oznacza też mieć dokładny plan naprawy małżonka, i pewność, że gdyby tylko małżonek zrozumiał, pojął wagę doniosłości sakramentu, to by wszystko się ułożyło. Wisieć to także taplać się w emocjach, w poczuciu skrzywdzenia - i nie bardzo mieć pomysł jak wybrnąć.Zawieszenie to także taki rodzaj zawężenia horyzonty - mało innych rzeczy nas wtedy inetresuje, bo wszystko jest wokół małżonka. To jeszcze o wiele wiele więcej, ale na początek może tyle wystarczy.

Często tego zawieszenia w dodatku nie widzimy. Albo mylimy je z miłością. Sądzimy, że jak przestaniemy wisieć, to skończy się miłość.

Mój mąż, którego kocham bardzo mocno, bardzo się w życiu pogubił. Ma problem z uzależnieniami, żyje w relacji z inną kobietą, złożył pozew o rozwód, stwierdził, że przestał wierzyć. Wisiałam na nim totalnie i myliłam to z miłością. Sądziłam, że moją misją życiową jest uratowanie męża przed nim samym, wyjaśnienie mu jak źle postępuje i jak mnie rani. Oraz nakłonienie męża by się nawrócił. To wszystko miało sprawić, że znów będziemy razem i znów będzimey razem szczęśliwi. Bo marzyłam głównie o tym, by mąż wrócił do mnie, a na co dzień pozwalałam się bardzo źle traktować (mąz traktował mnie czesto naprawdę źle) i kompletnie nie miałam pomysłu, że może być inaczej i mam na to wpływ. I byłam ogromnie nieszczęśliwa. Smutna. Przestraszona. Zastraszona. Obolała wewnętrznie.

Co dało mi odwieszenie emocjonalne od męża? Mimo kryzysu który trwa, czuję się szcześliwa. Umiem stawiać mężowi granice. Nie jestem już źle traktowana, a gdy mąz próbuje być wobec mnie nieprzyjemny - umiem się przeciwstawić. Pracuję nad sobą, nie nad mężem - co poprawia jakość mojego życia. Bo gdy przestałam wisieć na mężu - dostrzegłam, że ja także mam swoje sprawy do przepracowania. I się nimi zajęłam. I choć mi samej trudno w to uwierzyć - moja relacja z mężem, choć on nadal tkwi w swoim kryzysie po uszy się poprawia.

To o czym już pisałam - gdy mąż przestał mnie tak bardzo wypełniać, zrobiło się we mnie więcej przestrzeni na inne relacje i inne sprawy. Człowiek zaczyna dojrzewać (lepiej późno niż wcale). Warto się odwieszać :) Z całego serca polecam. Fajna przygoda, bonusów co niemiara, żadnych strat.

Praca tylko ze sobą nad odwieszaniem - taka tylko wewnętrzna. Nie musisz więc nic zmieniać, jeśli na obecną chwilę nie czujesz się gotowy do zmian. Samo odwieszenie wpływa na to, że zmiany się pojawiają. I są to dobre zmiany. Co o tym sądzisz?
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: elena »

karas pisze: 15 gru 2020, 17:34
Każdy ma prawo do odmiennego zdania i nie neguje Twojego. Według Was powinienem do końca życia być sam, mimo, że mam 25 lat a od prawie 2 ciągnie się rozwód. Według Was nie mam prawa być szczęśliwy. Nie dopuszczacie do siebie myśli, że kiedy rozejde się z żoną to mógłbym osiągnąć szczęście z kimś innym bo teraz, nadal kocham żonę i mam wyrzuty sumienia ale to nie będzie trwało wiecznie. Patrząc na postępowanie żony, z ofiary stała się katem- to gdzieś tu czytałem na forum. Nie chce żyć z TAKIM człowiekiem a na zmiany się nie zanosi. Nie ma historii, mówiących o rozejściach i szczęśliwym dalszym życiu z inną osobą?
Karas, oczywiście, że jest mnóstwo historii o szczęśliwych powtórnych związkach po rozwodzie, ba, nawet po 3 rozwodach, ale to, co dla świata i większości ludzi wydaje się być szczęściem w rzeczywistości jest iluzją szczęścia. Stan zakochania trwa tak do 2 lat i zawsze się kończy, miłość to nie stan zakochania, to coś więcej, wymaga wielu wyrzeczeń, cierpienia, trudu, takiej miłości uczy nas Jezus.
Tutaj na forum nie mówimy, że powinieneś być sam do końca życia, mimo, ze jesteś młody. Pokazujemy Ci, że szczęście nie zależy od drugiego człowieka, ani żona, ani tym bardziej kowalska nie da Ci szczęścia, jeśli na pierwszym miejscu w swoim życiu nie postawisz Boga.
Ruta trafnie opisała Ci proces odwieszania się od współmałżonka, myślę, ze warto zacząć od tego.

PS. Uważam, że to nie przypadek, że trafiłeś tu na forum :)
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

elena pisze: 15 gru 2020, 22:40
karas pisze: 15 gru 2020, 17:34
Każdy ma prawo do odmiennego zdania i nie neguje Twojego. Według Was powinienem do końca życia być sam, mimo, że mam 25 lat a od prawie 2 ciągnie się rozwód. Według Was nie mam prawa być szczęśliwy. Nie dopuszczacie do siebie myśli, że kiedy rozejde się z żoną to mógłbym osiągnąć szczęście z kimś innym bo teraz, nadal kocham żonę i mam wyrzuty sumienia ale to nie będzie trwało wiecznie. Patrząc na postępowanie żony, z ofiary stała się katem- to gdzieś tu czytałem na forum. Nie chce żyć z TAKIM człowiekiem a na zmiany się nie zanosi. Nie ma historii, mówiących o rozejściach i szczęśliwym dalszym życiu z inną osobą?
Karas, oczywiście, że jest mnóstwo historii o szczęśliwych powtórnych związkach po rozwodzie, ba, nawet po 3 rozwodach, ale to, co dla świata i większości ludzi wydaje się być szczęściem w rzeczywistości jest iluzją szczęścia. Stan zakochania trwa tak do 2 lat i zawsze się kończy, miłość to nie stan zakochania, to coś więcej, wymaga wielu wyrzeczeń, cierpienia, trudu, takiej miłości uczy nas Jezus.
Tutaj na forum nie mówimy, że powinieneś być sam do końca życia, mimo, ze jesteś młody. Pokazujemy Ci, że szczęście nie zależy od drugiego człowieka, ani żona, ani tym bardziej kowalska nie da Ci szczęścia, jeśli na pierwszym miejscu w swoim życiu nie postawisz Boga.
Ruta trafnie opisała Ci proces odwieszania się od współmałżonka, myślę, ze warto zacząć od tego.

PS. Uważam, że to nie przypadek, że trafiłeś tu na forum :)
Czyli według Ciebie nie ma szczęścia poza małżeństwem sakramentalnym. A co w.przypadku kiedy ludzie nie decydują się na małżeństwo tylko żyją na tak zwana kocia łapę. I skąd takie przeświadczenie i stanie zakochania? Ciągle tu to czytam, że to 2 Do 3 lat a później bańka pęka i tylko małżeństwo sakramentalne może być szczęśliwe. Ludzie niewierzący czy wierzący w inną religię też bywają szczęśliwi...
I to nie przypadek, że tu trafiłem. Mam problem jak wiele osób w dzisiejszych czasach, sądziłem, że to, ze świąt się na chwilę zatrzymał pomoże, że żona wróci bo warto mieć kogoś blisko w takim czasie ale żona znalazła to gdzieś indziej. Trafiłem na forum z polecenia koleżanki, którą także jest w kryzysie, długo tylko czytałem, niedawno odwazylem się napisać swoją historię. Chciałem tylko pokazać, że zdrada boli nie tylko osoby skrzywdzone ale też tych, którzy się zdrady dopuścili. Bo cierpialem zanim dowiedziałem się o Kowalskim a on to gwóźdź do trumny.

Myślicie, że w mojej sytuacji kiedy zdradziłem, żona odeszła do innego, ja zwiazalem się z inną kobieta ale jeszcze nie mamy rozwodu cywilnego, mogę przystąpić do sakramentu pokuty i komunii?
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: JolantaElżbieta »

karas pisze: 16 gru 2020, 12:57
Myślicie, że w mojej sytuacji kiedy zdradziłem, żona odeszła do innego, ja zwiazalem się z inną kobieta ale jeszcze nie mamy rozwodu cywilnego, mogę przystąpić do sakramentu pokuty i komunii?

Pokuty? Tak - ale wiesz co oznacza pokuta??? Zejście z drogi grzechu po zrozumieniu swoich złych czynów, żałowanie za nie i zerwanie przede wszystkim - a potem zadośćuczynienie - no i można przystąpić do stołu Chrystusowego
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Caliope »

Do 2-3 lat trwa zakochanie, o tym tu mowa, a potem jest miłość taka, gdzie opadające różowe okulary odsłaniają wady drugiej osoby i się ją kocha z nimi lub ta relacja zanika, bo nie pasują przysłowiowe skarpety pod łóżkiem.
Sama jestem ciekawa czy można podchodzić do sakramentu pokuty, ktoś pewnie napisze.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: sajmon123 »

Oczywiście że możesz. Popełnisz wtedy świętokradztwo. Gdybyś nie miał kowakskiej to mógłbyś jak najbardziej. W tym przypadku nie ma takiej opcji.

Nie tylko ludzie w związkach sakramentalnych są szczęśliwi. Każdy może być szczęśliwy, obojętnie czy jest wierzący czy nie. Jednak dla katolika, sakrament małżeństwa jest dużo bardziej wartościowy niz jakieś tam śluby cywilne. Co to w ogóle jest "świadomy swoich praw i obowiązków...". Poza tym taki ślub sąd bardzo szybko rozwiązuje. Sakramentalne małżeństwo jest jedno na całe życie i ślubuje się miłość, wiernosc i uczciwość. Oznacza to też że ja chcę dbać, walczyć o tą miłość. Ja ślubowałem więc chcę być wierny. Oczywiście każdy z nas popełnia błędy, każdy jest tylko słabym człowiekiem. Trzeba powstać i walczyć o siebie i o swoje małżeństwo. To nie zabawka na chwilę, ale przysięga na całe życie. Katolik może być tylko szczęśliwy w sakramentalnym związku. Ateista będzie szczęśliwy w zwykłym małżeństwie. Jedno można zakończyć, drugie nie. Gdybyś nie miał sakramentu, już dawno byłbyś szczęśliwy z kowalska, jednak Bóg daje Ci wskazówki, gdzie i jak masz szukac szczęścia choćby przez to forum. Bądź pokorny i słuchaj, ucz się tych wszystkich mądrych osób co wyżej odpowiadało w Twoim wątku.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: mare1966 »

Karas
w świetle nauczania Kościoła reguły są dość proste .
O ile macie ślub kościelny to jesteście mężem i żoną .
i rozwód cywilny w niczym nie zmienia tego stanu .
( możecie nie mieszkać ze sobą i 40 lat , mieć gromadę dzieci i wnuków w kolejnych związkach )
Tym samym więc "związek" z Kowalską ( Kowalskim ) będzie związkiem cudzołożnym .
( tu pominę aspekt tzw. białych małżeństw )
Jedyną "furtką" wyjścia z sytuacji pozostaje stwierdzenie przez Sąd Kościelny
nieważności małżeństwa , czyli że małżeństwo nie zostało jakby zawarte ( czyli , że nie masz żony a ona męża )
a tutaj Prawo Kanoniczne wskazuje tych powodów sporo .
Procesy o tzw. stwierdzenie nieważności są dość kontrowersyjne ( tak wśród duchownych jak i świeckich ) .
Kontrowersyjne , bo jak już wspomniałem dość masowy proceder "unieważniania"
zdaje się nieco omijać Boskie a przynajmniej kościelne nauczanie w tej materii
i podważać ową nierozerwalność małżeńską .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: mare1966 »

Spowiedź i pokuta - pytasz jeszcze .

Księdzem nie jestem , ale sytuacja przedstawia się chyba następująco .
Żyjąc w związku ( zwłaszcza "bliskim" ) a mając żonę popełniasz permanentne cudzołóstwo .
Trudno chyba będzie powiedzieć " idź i grzesz więcej" sporo wracasz zaraz do Kowalskiej .
Nie ma tutaj widoku bowiem na zerwanie z grzechem .
Tak ja to widzę .
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: vertigo »

Karas, @mare dał Ci ogólne zasady. Zapoznaj się z aktualną nauką Kościoła Katolickiego, wyjaśnioną w takich dokumentach, jak adhortacje apostolskie papieży: Jana Pawła II "Familaris Consortio" (1983) i Franciszka "Amoris Laetitia" (2016) - obie znajdziesz w internecie.

Forum może Cię nakierować, uczulić, ale nie da Ci gotowych rozwiązań i autorytatywnie powie, co możesz, a czego nie możesz robić w swojej sytuacji, którą w jakimś fragmencie tu opisałeś. Bo to jest przedmiot do indywidualnego rozeznania podczas spowiedzi, a jeszcze lepiej prowadzenia, czy towarzyszenia duchowego, najlepiej ze stałym spowiednikiem.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Ruta pisze: 15 gru 2020, 22:03

...raczej jest w tobie smutek z powodu oddalenia się od relacji z Bogiem i brak pomysłu jak z tego wszystkiego co się w twoim życiu porobiło mądrze wybrnąć.

...Zaczęliśmy całkiem rozsądną rozmowę o odwieszniu się od żony i wyraziłeś zainteresowanie tym. To jest coś konkretnego, w czym obecność na forum może ci pomóc.

...Wisieć oznacza też mieć dokładny plan naprawy małżonka, i pewność, że gdyby tylko małżonek zrozumiał, pojął wagę doniosłości sakramentu, to by wszystko się ułożyło. Wisieć to także taplać się w emocjach, w poczuciu skrzywdzenia - i nie bardzo mieć pomysł jak wybrnąć.Zawieszenie to także taki rodzaj zawężenia horyzonty - mało innych rzeczy nas wtedy inetresuje, bo wszystko jest wokół małżonka. To jeszcze o wiele wiele więcej, ale na początek może tyle wystarczy.

Często tego zawieszenia w dodatku nie widzimy. Albo mylimy je z miłością. Sądzimy, że jak przestaniemy wisieć, to skończy się miłość.
Wiem jak z tego wybrnąć, już to zrobiłem ale ciężko było mi samemu żyć, nie mieć w nikim oparcia itd. a z drugiej strony chcąc się odwieść od żony o będąc sam, nie umiałem tego zrobić. I tak, zgodzę się, długo tego nie zauważałem, próbowałem naprawiać żonę, uświadamiać ja co slubowała i co znaczy przysięga, czym jest małżeństwo sakramentalne. Skutek był zupełnie odwrotny. Gdyby nie stara kowalska to pewnie byłaby nowa ale ta relacja, wypełniła mi jakąś jednostkę czasu, przez którą o żonie nie myślę. Nie zrozumcie mnie źle proszę, chodzi mi o to, że będąc sam, nie mając z kim porozmawiać, z kim wyjść na spacer itp, siedziałem sam i się Zadręczałem albo sledziłem żonę. Dużo czasu zajęło mi zanim przestałem, zanim zrozumiałem uwieszenie i koniec końców udało się a później nawiązała się relacja z Kowalska bo ju było chyba mi trochę łatwiej nawet rozmawiać z kimś, kiedy żona nie była jedynym co miałem w głowie. I tak, myliłem to z miłością, nazywałem to miłością, mówiłem, że robię to z miłości.
ODPOWIEDZ