Co czynić....

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Każdy dzień daje mi nowe doświadczenie. Wasze rady bardzo mi pomagają.
Teraz staram być się spokojny i wyważony w trudnych momentach proszę Pana aby dał mi mądrość i spokój. Caly wolny czas poświęcam dzieciom.
Jest jedna rzecz, której wiem że żona nie zrobi. Nie pozwoli aby cierpiały dzieci, z resztą powiedziała mi, że to musimy się rozstać w taki sposób aby dzieci najmniej ucierpiały.
Nie wierzę w jej słowa o chęci bycia samej. Dlatego ja się nie wyprowadzę i zaczyna to do niej docierać. Widzę że jest strasznie zakłopotana. Bardzo zbliżyłem się do dzieci, starsza córka słyszała nasze kłótnie i czego dotyczyły. Mam jej wsparcie, jednocześnie kocha mamę i ja absolutnie nie pozwalam aby stanęła po czyjejś stronie. Ale głupia nie jest ma 17 lat.
Młodsza z kolei cały czas chce się że mną bawić i wygłupiać ona jest oczkiem w głowie mamy. Powtarza że mnie bardzo kocha i że nigdy mnie nie opuści, a mama to słyszy.
Ja do niej nie dzwonię, nie pisze, nie śledzę, nie pytam o nic. Jeżeli zdzwonimy się bo musimy rozmawia że mną z entuzjazmem jednak w realu unika mnie, spojrzeń i rozmów.
Jest na rozdrożu. Był w pewną że pójdzie łatwo, ale tak nie jest. Jestem ja dzieci dom i w tle 9 lat młodszy "kolega" gdzie zapewnia że nic nie ma. Nie wychodzi z domu, tylko na zakupy telefon raczej na widoku.
Ja na ten moment obserwuje, zachowuje spokój i daje swobodę. Zobaczymy dokąd to zaprowadzi. Lista Zerty dała mi dodatkowy impuls.
Zakupiłem dzisiaj dwie książki z listy.
Pomimo, że żona nie widzi szans i jak zapewnia jest silna w tym postanowieniu to ja jestem silniejszy.
Poznaje siebie na nowo. Odmawiam relacje z Bogiem, czytam forum.
Wierzę że będzie dobrze. Zarówno u mnie w małżeństwie jak i w tym drugim, podobnie zagubionym.....
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co czynić....

Post autor: s zona »

Pavel pisze: 30 lis 2020, 20:17

Rozważ ustalenie miejsca zamieszkania dzieci w miejscu zameldowania, zanim będzie na to za późno.
Zgadzam sie z wszystkim, co zostalo wczesniej przed przedmowcow napisane ..

Natomiast ta sugestia Pavla wydaje mi sie szczegolnie cenna . moze dlatego, ze sama ja przerabialma . I niestety, jak Pavel pisze, ze moze byc za pozno .

Mnie adwokatka powiedziala, ze pierwsze co zrobi to zabezpieczy miejsce pobytu dzieci ze mna . I to podobno jest proirytet .
Niestety, przykro to pisac, ale jako kobiety jestesmy lepiej zabezpieczone od strony psych w wychowywaniu dzieci i jednoczesnie bardziej " zaopiekowane " w sadach .

Osobiscie pomogla mi bardzo porada prawna, mialam mase watpliwosci . a maz mowil, ze wiele moze . Pozniej okazalo sie, ze juz nie tak wiele ...
Przy okazji dodam, ze to ja zlozylam o separacje . bo po prosty sie przelalo . .. a zycie " prywatne " meza za daleko zaczelo odbiegac od malzenstwa ..

Mnie Nie chodzilo o separacje jako taka,ale o wybudzeniu meza z tego bagna ktore go wciagalo . Maz za rada adwokata,napisal, ze mnie kocha i chce byc mezem i ojcem . Na tym wlasnie mi zalezalo .I zaczelo sie mozolne naprawianie szkod w relacjach ..

Pyrus, moze warto byloby to przemyslec,przespac /Przemodlic bo jesli to zona pierwsza wystapi o zabezpieczenie pobytu przy niej, to legalnie moze sie wyprowadzic z dziewczynkami . a Ty bedziesz do tego " doplacal" .

A moze ta decyzja paradoksalnie wzmocni Twoja pozycje ? Kobiety raczej lubia silnych mezczyzn w ktorych maja oparcie . . ktorzy wiedza, co chca i potrafia stanac na wysokosci zadania ..

To dobrze, ze dbasz o relacje z dziewczynkami, to klucz, jak juz pisano . ale " kobieta zmienna jest " i oby jak pisze Pavel nie bylo za pozno .
Bozej Odwagii .
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: somnium »

Witaj Pyrus,

Tak się zbierałem do napisania, że inne Sycharki w zasadzie napisały wszystko (choć temat oczywiście nie jest wyczerpany).

Choć to marne dla Ciebie pocieszenie, dodam od siebie, że sam znam temat imprezowo-meczowy od podszewki.
Po Twoim Nicku myślę, że po przeciwnych stronach barykady, że tak powiem. -)

W sumie to patrząc na swoje młodociane życie z perspektywy czasu to na pewno będąc na miejscu żony nie wziąłbym z sobą samym ślubu. Duże niby dorosłe ale jednak niedojrzałe, wiecznie sfrustrowane dziecko.

Ślub jednak wzięliśmy chyba jednak bardziej z przyzwyczajenia. Paradoksalnie po ślubie, a po urodzeniu dziecka to już w ogóle bardzo mocno ograniczyłem wcześniejszy tryb życia (od weekendu do weekendu, jako zamykający wiele imprez) ale znalazłem niestety inną baaaardzo destrukcyjną ucieczkę, a Żona swoją. I tak się od siebie coraz bardziej oddalaliśmy.

Żona nie była ze mną szczęśliwa i miała prawo nie być, a nieszczęśliwa osoba jest bardzo łatwym celem dla „łowcy”. Nie wierzę w to, że mnie fizycznie zdradzała gdy byliśmy razem ale także jak u Ciebie zauroczyła się w innym facecie. W takim biednym poszkodowanym „misiu”. Z "niedobrą" żoną, a który ostatecznie sprawnie przeskoczył ze swojego małżeństwa z 3 dzieci na cudze…..
a ja wcześniej choć sygnały były bardzo mocne tego nie widziałem albo nie chciałem widzieć.

Wracając jednak do Ciebie, to tak jak wspomniano już wcześniej nie wyprowadzaj się o ile nie jest to konieczne.

Ja popełniłem ten błąd zaprzepaszczając być może jedyną szansę na pokazanie Żonie że można się zmienić, że mi naprawdę zależy. Bo żona będąc zauroczoną chyba jednak się wahała, tyle że ja byłem w tak złej formie psychicznej, że pisząc nieładnie zjadłbym g…
Nie miałem siły podjąć wyzwania, więc w zasadzie potulnie się wycofałem i zdezerterowałem.

Mój syn zresztą zapewne jak każde Inne dziecko także bardzo to przeżył i przeżywa nadal. Zakładając swoje maski, raz przytulaka, który wręcz wymaga aby niemal na okrągło potwierdzać że się go kocha, by po chwili być rozwydrzonym, krnąbrnym i złośliwym.
I największym darem jaki mogę mu dać to siebie, swój czas, miłość i uwagę, maksymalnie wykorzystując dany nam właśnie czas.

Niestety nie ma gwarancji, że będziecie razem, ale nawet z tak trudnej życiowo sytuacji można sporo wyciągnąć. Wcześniej niby byłem katolikiem ale takim mocno letnim i 2 lata temu z okładem gdyby ktoś m powiedział, że będę gdzie jestem i robię co robię to delikatnie rzecz ujmując wysłałbym go … powiedzmy, że w kosmos.

I choć często jest ( przepraszam za określenie) „cholernie” ciężko pomimo bardzo bolesnych dla mnie przeżyć, to wiem że Bóg zawrócił mnie znad przepaści.

Obecnie choć nadal często się miotam i nie potrafię pełni zaufać mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem w drodze, szukam i jestem chyba blisko Boga jak nigdy dotychczas. Na przekór niejako wszystkiemu i wszystkim, i tym dziwnym czasom gdzie aby trwać trzeba iść mocno pod prąd.

Mam taką piosenkę z młodych „zbuntowanych” lat wykonawcy zdecydowanie niechrześcijańskiego, która po latach całkiem inaczej dla mnie wybrzmiewa, a jeszcze gdy w jej tekst wplotę sobie Boga to już w ogóle .
Gdyby ktoś chciał posłuchać i Szanowni Admini puszczą to podaję tytuł do jutubka : Trzyha – Nie mów mi o umieraniu
(choć wiem że ten styl dla wielu może nie być do przełknięcia, w tym kawałku akurat nie ma przekleństw w przeciwieństwie do innych i jako, że to katolickie forum to innych nie polecam odsłuchiwać. Niestety styl życia o których „nawija” się w tych kawałkach był przyczyną rozpadu wielu małżeństw)

Trzymaj się chłopie.
Powodzenia, z Bogiem.
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Wasze rady dają mi moc.
Mam jeszcze pytanie. kiedy w waszym przypadku nastąpił przełom?
Wiem, że każda historia jest inna i przede mną długa i wyboista droga.
Ja teraz jestem w punkcie wyjścia a nawet jeszcze dalej.
Początek kryzysu nawet nas zbliżył emocjonalnie. Pewnie dlatego, że działałem irracjonalnie. Płakałem przy dzieciach, błagałem, klęczałem itp. Dopiero teraz jak powiedziałem, że się nie wyprowadzę, żona stała się totalnie oschła. Znalazłem się w punkcie wyjścia pewnie dlatego, że nie potrafiłem wyrzucić z głowy "Kowalskiego" i być może dlatego straciła nadzieję na wybaczenie. nie wierzy, że o tym zapomnę i na każdym kroku będę jej to wypominał. Zna mnie sprzed kryzysu i zapewne tamten ja tak by robił.
Od poniedziałku wraca do pracy i co za tym idzie dojdzie znowu do spotkań.
Nie mam pojęcia jaki jest jego status z rodziną i strasznie mnie korci, żeby napisać do jego żony, z resztą chciała się wcześniej spotkać.
Jutro jadę do radcy prawnego w celu ustalenia miejsca zamieszkania dzieci w miejscu zameldowania, zanim będzie na to za późno.

Tak jak mówiłem. Wcześniej dawała nadzieję, dzisiaj po prostu traktuje mnie jak powietrze. Ja staram się nie panikować, chciaż jest meeeeggggaaaa trudno. Wczoraj byłem pobiegać, jutro jadę do fryzjera, umówiłem się ze znajomymi.
Przestaliśmy rozmawiać, tylko krótkie pytania i odpowiedzi tak lub nie.
Albo chce znowu mnie zmusić do słabości (zna mnie jako człowieka sprzed kryzysu i zawsze tak się kończyło) albo chce mnie totalnie zniechęcić do siebie, żebym odszedł.
Nasz układ mieszkania powoduje, że musimy spać w jednym łóżku i to pewnie też dla niej jest problemem.
Jakiś czas temu zaczęła też inwestycję w siebie. Jeździć do salonów piękności dosyć regularnie. Robi rzeczy, z których kiedyś się śmiała.
Widzi też zmianę jaką poczyniłem w kierunku dzieci. Spędzam mega dużo z nimi czasu i pewnie myśli, że robię sobie spadochron żeby dzieci się do mnie zbliżyły i mieszam je w nasz konflikt, z resztą już kiedyś to usłyszałem między wierszami.
Mam trochę pretensję do siebie, że za dużo myślałem o Kowalskim, ale jak już dostałem tutaj od kogoś odpowiedź :to już było.
Teraz trzeba działać racjonalnie i spójnie nie dać się ponieść emocjom.
Dostałem kopa od życia, żęby się zbliżyć do Boga bo jak trwoga to do Boga. Jedno jest pewne.
Z tej walki wyjdę mocno poturbowany, ale też bardzo silny i mądry. Dziękuję Panu Bogu....
Żeby tylko dał tą mądrość mojej żonie, która niestety jest daleko od Boga.....
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co czynić....

Post autor: Caliope »

Pyrus, to dobrze, że śpicie w jednym łóżku, to jest bardzo emocjonalne i intymne, u mnie też tak jest, choć to bardzo ciężkie nie moć się dotknąć, przytulić. U jednego małżeństwa ten stan, to kilka miesięcy, dla innego lata, wszystko zależy od tego kto pierwszy będzie miał siłę po wszystkim wyciągnąć rękę i czy druga strona to przyjmie. Ja po prawie roku nie jestem gotowa, bo rany się zaczynają dopiero goić.
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Witam.
Po kolejnej nieprzyjemnej rozmowie z żoną, napisałem do niej list z prośbą o zaprzestanie rozmów o nas, o tym co było i o tym co będzie. Uznałem, że jesteśmy na to niegotowi, przed nami magiczny czas świąt i poprosiłem aby nie zepsuć go dzieciom, a do rozmowy wrócimy jak będziemy na to gotowi. Zgodziła się, zaznaczając, że dla zdrowia psychicznego dzieci tak zróbmy.
Teraz rozmawiamy tylko o tym co musimy, czasami dzieci rozładowują atmosferę, potrafią rozśmieszyć i oboje się cieszymy. Po miesiącu (czyli od początku prawdziwego kryzysu) żona wraca od poniedziałku do pracy. W sumie się cieszę, że wróci na tory pędzącego życia.
Dowiedziałem się, że po dawce informacji ode mnie, żona Kowalskiego wyrzuciła go z domu. Ja staram się wyrzucić go z głowy. Nie wchodzę już na jego profile, nie śledzę mojej żony, przestałem do niej dzwonić, pytać co tam u niej, jeżeli zadzwonię to rozmowy dotyczą tylko dzieci.

Żona miała do mnie straszny żal, że próbuję za wszelką cenę przeciągnąć dzieci na swoją stronę, żeby całą winę za nasz rozpad małżeństwa zrzucić na nią (Bo wg. niej nie ma już niczego. nie ma rodziny, nie ma nas, nie ma prawdziwego domu, a mój spokój podczas tej rozmowy ją wręcz nakręcał na agresję do mnie. Dlatego wydaje mi się, że mówiła to w złości i emocjach. Dwie noce spała z młodszą córką, totalnie mnie olewając.)
We wspomnianym liście napisałem, że to nie prawda, i jeżeli tak to odebrała to jest to niesprawiedliwa ocena, bo nie pozwolę, żeby dzieci zaczęły ją obwiniać. Przyznałem jej, że nie mam zamiaru schodzić z obranej przez siebie ścieżki, jednak zmianę siebie będę starał się robić drogą ewolucji a nie rewolucji.
Wczoraj wróciła na noc do naszego łóżka.
Nie ma złotego środka. Walka trwa 8-) Wydaje mi się, że cierpliwość i czas pokażą.
Nie wiem jak się zachować, jak zostajemy sami w jednym pomieszczeniu i ta przerażająca cisza. Czy zacząć zagadywać czy zająć się czymś, czy próbować się zbliżyć.
Tęsknię za nią strasznie, za normalną rodziną. nie wiem czy kupować jej prezent na święta czy odbierze to jako próbę przekupstwa.
Ja uczę się siebie na nowo. Codziennie dostrzegam w sobie zmiany. Modlę się w każdej wolnej chwili. Rozmawiam z Bogiem w każdej wolnej chwili, dziękując mu za każdą wskazówkę i radę.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: sajmon123 »

Wydaje mi się, że nie powinieneś narazie zagadywać nic. Co do prezentu to sam jestem ciekaw. Ja postanowiłem kupić coś niezobowiązującego np książkę (ale taka jakąś "normalną" nie dotyczącą miłości, rodziny itp) i jakis drobiazg. Nie chcę kupować niczego drogiego żeby nie było to źle odebrane.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co czynić....

Post autor: s zona »

Odnosnie prezentu .... tak na luzie to pamietam ,jak kiedys na podobne pytanie Jacek - sychar zaproponowal . gwiazde betlejemska .. czerwona .. byla tam chyba sugesita ,zeby eventualnie odchylic sie w razie zamachu doniczka ..

A na powaznie to Ty znasz zone lepiej .

Pytasz co robic razem z zona w jednym pokoju . moze nie narzucac sie . moze zajac swoimi sprawami . Moze posluchac ciekawej konferencji w sluchawkach , moze dolaczyc o 20h30 lub pozniej odsluchac Teobanjologii . do mnie trafia . moze warto sprobowac .. moze Cie wciagnie . spojrzysz z ufnoscia w zycie , niekoniecznie tak ,jak my to widzimy .. dzisiaj ma byc o Dekalogu ..https://www.youtube.com/watch?v=ZpRozHvt-y8

Mnie kiedys pomogla Lista Zerty , choc nie udalo mi sie w calosci ogarnac ..

Moze z dziecmi wybierzesz sie na lodowisko , nie wiem ,czy u Was dzialaja .Jestes mlodym , zdrowym czlowiekiem , pracujesz , wiec warto swoje atuty wykorzystac .
A moze zona zobaczy , ze Zyjesz, spojrzy tez innymi oczami . Albo i nie spojrzy . ale Ty bedziesz Zyl
dla Pana Boga , siebie samego , dla dzieci , przyjaciol .
Masz duzo opcji . Bozej Odwagii ...
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Jednym z wielu zarzutów mojej żony było to, że za mało jej i dzieciom poświęcam czasu. Po za swoją normalną pracą, jestem też trenerem, 3x w tygodniu pracuje z dziećmi ( na szczęście zabieram też młodsza córkę na zajęcia) soboty wyjeżdżam na zawody sportowe. Nie jest to tak, że mnie nie ma cały dzień. Często jednak było tak, że przychodząc z pracy, kładłem się na kanapę, brałem telefon do ręki później wstawalem wychodziłem na trening. Po przyjściu znowu telefon i kanapa. Po zbliżeniu telefon. W zasadzie bardzo często tak wyglądało. Gdzieś po drodze odburknąłem na pytanie żony oczywiście nie wypuszczając telefonu.
Jak mówiła że za dużo czasu spędzam w telefonie, to mówiłem że marudzi. A jej chodziło, żeby poświęcić chociaż parę minut. Nie jest też tak, że nic nie robiłem ale wiem, że trochę za mało.
Teraz wiem, że to mój nałóg, dlatego pierwsze co robię jak wracam to odkładam telefon. I nie biorę to przy rodzinie. Tylko wtedy gdy jestem sam.
Nie wiem jak odbiera to, że jestem w domu zbyt często, kiedyś nie spieszylem się do niego A teraz biegnę.
Boję się wychodzić bo nie wiem czy odbierze to w ten sposób, "że znowu go nie ma".
Na początku konfliktu mówiła, że nie mam rezygnować ze swojej pasji, że nadal mam zajmować się sobą. Teraz być może jest mnie zbyt pełno. No ale też o to jej poniekąd chodziło. Przestałem wychodzić z kolegami, nie pije alkoholu...
Korzystam z listy Zerty.
Wydaj mi się jednak, że ona już nawet nie rozpatruje tego czy być że mną czy z Kowalskim chociaż nigdy nie wiadomo, a tylko to czy jestem w stanie jej wybaczyć i niewypominać tej przygody, no i czy będzie w stanie żyć z nowym ja.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co czynić....

Post autor: Caliope »

Wiesz co ja robię z mężem w jednym pokoju? czytam książkę. Kilka lat tego nie robiłam, nie potrafiłam odpocząć, myślałam że nie wolno mi usiąść. Odwieszając się od męża, spędzam czas jak mogę, obok na kanapie, bez pytań czy mąż chce. Ale częściej lubię być sama, czuję się ze sobą bardzo dobrze.
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Witam.
Po kilku dniach resetu od forum wracam.
W niedzielę poszedłem do spowiedzi. Po raz pierwszy od wielu lat. Wyspowiadałem się z grzechów, z których do tej pory nie miałem odwagi. Poczułem straszną ulgę a serce mi waliło jak dzwon.
Jeżeli chodzi o kontakt z żoną to jest różnie, raz proponuje mi lampkę wina, raz się nie odzywa. Po powrocie do pracy widzę, że jakby troszkę odżyła. Niestety widzę, że coś cały czas ukrywa. Chowa się z telefonem, śpi z nim pod poduszką i co raz częściej go pilnuje. Być może pisze z Kowalskim, wiem, że oni również przeżywają kryzys, nawet poważniejszy bo nie mieszkają razem. być może go wspiera (tak wiem oszukuje się)
Wczoraj dostałem od żony perfumy, na pytanie z jakiej okazji odpowiedziała, że mi się skończyły i myślała, że sam je kupię ale nie zrobiłem tego, więc ona to zrobiłą. Ja staram się ogarniać dom, sprzątać, robić lekcje z dziećmi, chodzę na treningi. Niestety łapię się na tym, że cały czas próbuję o coś zagadać. Nie o nas, ale tak o tym jak w pracy czy inne sprawy. Ostatnio widziała, że źle się czułem to po czasie zadzwoniła czy czuję się lepiej. Nie wiem co znaczą te sygnały, czy to gra, czy Bóg już zaczął działać.
Ostatnio spotkałem jej przyjaciółkę i wydaje mi się, że wie, że mamy kryzys. Zapytałem czy wie co może chcieć moja żona na prezent na święta, powiedziała, że zagada ją dyskretnie.
Chcę napisać do niej znowu list, w którym wspomnę o naszym kryzysie i jak spróbować z niego wyjść.
Jednocześnie w styczniu mamy rocznicę ślubu i chciałbym ją spędzić z nią. Nie wiem czy zaproponować wspólny wyjazd, czy już teraz to zaproponować. Czy to nie jest zbyt szybkie tempo....
Ewuryca

Re: Co czynić....

Post autor: Ewuryca »

Pyrus dla mnie zawsze bylo wazne czy maz pamietal o rocznicy lub urodzinach, nawet jak bylismy w najwiekszym kryzysie a nawet juz po rozstaniu to zalezalo mi na tym aby pamietal wiec mysle ze zaproponuj zonie spedzenie razem rocznicy, jesli odmowi to starta po jej stronie, ty nie zaluj niczego dobrego co robisz bez wgledu na drugą strone. co do ukrywania telefonu to wiadomo ze to nigdy nic dobrego nie wróży..
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: sajmon123 »

Pyrus zazdroszczę Ci. Zostaw tak jak jest. Nie pisz listów. Bądź miły, rób dalej swoje. Nie zamartwiaj się Kowalskim. Jeśli Ty będziesz szczęśliwy, Ty mocno uwierzysz w to, że będzie dobrze to żona prędzej czy później to odczuje. Teraz widzi że się starasz itd. Jednak z tyłu głowy ma jak moja żona, że to udawane na chwilę i ta banka pęknie, dlatego raz szuka kontaktu a raz nie. Głowa ją blokuje. Nie poganiaj i nie naciskaj to tylko może dobrze teraz wpłynąć. Nie mieszaj też koleżanek bo to może się obrócić przeciwko Tobie. Wytrzymaj i staraj się, żeby to ona teraz szukała rozmowy. Módl się, ja jeszcze nie wiem czy to pomaga w małżeństwie ale napewno mi pomaga i lepiej się z tym czuję.

Dostałeś perfum. Super. Wykorzystaj. Psikaj się często i jeśli to nowy zapach to rzuć od czasu do czasu że dziękujesz, że strasznie Ci się podoba ten właśnie zapach. Głowa do góry i dużo uśmiechu. Pamiętaj, że przy żonie musisz być bardzo "męski", może jej tego brakowało, ale dla dzieci bądź małym chłopcem skorym do zabawy. Czasem warto zrobić z siebie takiego trochę klauna. Dzieci to uwielbiają a nam facetom korona z głowy nie spadnie. Pamiętaj, teraz liczysz się tylko Ty, dzieci i Bóg. Wtedy wszystko jakoś się ułoży. W jedną lub drugą stronę. Miej poczucie że jesteś dobrym facetem i że starasz się każdego dnia.
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Witam.
Po małej rozłące z forum podzielę się moimi przemyśleniami.
Święta minęły w spokojnej i miłej atmosferze. Spędziliśmy je wspólnie, byliśmy również u mojej i żony rodziny. Kupiliśmy sobie prezenty wyściskaliśmy się, pojawiły się łzy wzruszenia.
Można powiedzieć, że odwieszam się od żony, idzie mi to trudno bo mam momenty słabości, nad którymi jest mi trudno zapanować.
Zaliczyłem też jedną wizytę u psychoterapeuty.
Niestety cały czas wiem, że żona ma jakiś tam kontakt z kowalskim i tego nie potrafię wyrzucić z głowy. Chcę go spotkać i w męskich słowach wyjaśnić mu gdzie jest jego miejsce w szeregu.
Zauważyłem, że jak dłużej się nie odzywam do żony to ona wychodzi z inicjatywą rozmowy. Niby o małe sprawy ale zawsze. Ostatnio miałem ważny egzamin to życzyła mi powodzenia i zadzwoniła bezinteresownie co robię. Robi małe uczynki, np gdy wychodzi przede mną do pracy to spryska mi szybę auta, żebym nie musiał skrobać. Mówi, że samochód stał obok to tylko prysnęła, nic wielkiego.
Jestem teraz w mocnej "komitywie" z Bogiem. Chodzę na mszę, modlę się codziennie. Odmawiam nowennę pompejańską w intencji uratowania małżeństwa. Żona wie, że się nawracam i zaczyna jej to przeszkadzać.
Myśli, że ją śledzę a tak nie jest, raz prowokacyjnie zostawiła telefon a ja go tylko przesunąłem. Zrobiła awanturę, że jej go sprawdzam. Właśnie wtedy nie wytrzymałem i zacząłem siebie winić o wszystko.

W drugie święto zrobiłem niespodziankę. Pojechałem ponad 150km i przywiozłem psa. Stwierdziłem, że raz się żyje a wiem, że to marzenie dzieci. Żona na początku nie była zadowolona, ale teraz widzę, że ją pochłania, bawi się z nim, wychodzi na spacer, robi zdjęcia i się chwali.
W święta dostaliśmy zaproszenie na wakację od jej siostry w Alpy, powiedziała, że dziękuję ale nie wiemy co będzie do tego czasu (pandemia itp.). Sylwestra chce zostać w domu i nigdzie nie wychodzić. Ja się godzę i nie nalegam na nic.
Czasami zapytam co tam w pracy, jak się czuję.
Myślę, że zgodnie z radami, które tutaj otrzymałem i za które bardzo dziękuję, teraz trzeba po prostu poczekać i robić swoje. Cały czas zajmuję się dziećmi, i domem. Staram się nie robić z tego wydarzenia i chyba to dostrzega.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za wszystkie rady.
Pyrus
Posty: 22
Rejestracja: 25 lis 2020, 16:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co czynić....

Post autor: Pyrus »

Witam W Nowym roku.
Niestety dla mnie zaczął się fatalnie. W noc sylwestrową rozpocząłem rozmowę o nas. Co dalej itd.
W odpowiedzi usłyszałem znowu że nas już nie ma. Że tym razem żona szuka sobie lokum. I jest koniec.
Wypierała się że nie ma kowalskiego . Wyrwałem jej telefon i przeczytałem jak pisze do niego że chce z nim spełniać marzenia i tylko o tym myśli o niczym innym. Że go kocha. Podczas szamotaniny o telefon żona się na mnie rzuciła i ją się odmachnąłem, uderzylem ją. Później popchnąłem ją na kanapę.
Rano zadzwoniłem do kowalskiego z prośbą o spotkanie. Pojechałem Rozmawiałem z nim 2 godziny. Twierdzi ze oprócz wiadomości nic nie ma. Że to jest nieodpowiedzialne i nie potrafi mi odpowiedzieć dlaczego tak jest. Odpuścił już staranie się o swoją żonę bo mówi że ona wcale już nie chce go słuchać i rozmawiać. Powiedział że nie wie co będzie. Że nie ma zamiaru wpływać na moją żonę w żaden sposób. Że potrzebuje spokoju.
Wczoraj byliśmy u znajomych i było ok.
Proponowałem żonie wyjazd ale ona nie chce. Powiedziałem jej że z nim rozmawiałem i że rozumiem ich przyjaźń . Straszny mi wstyd że nie zapanowałam nad emocjami.
Dzisiaj rano się spakowałem i wyjechałem daleko od domu. Chce pobyć jakiś czas samemu o jednocześnie dać jej spokój.
Niestety tak nie da się żyć.
Będziemy musieli ustalić formę odejścia od siebie i ustalić jak to powiedzieć dzieciom.
Ja już nie mam siły na walkę.
ODPOWIEDZ