Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Lawendowa pisze: 29 mar 2021, 13:36 Sajmon napiszę krótko- wpływ mamy TYLKO na siebie. Próby wplywania na innych kończą się źle, czego właśnie doświadczasz.
Doskonale to rozumiem i nie wpływam na żonę. Powiedziałem jaki ma wybór i jakie są konsekwencje. Wybrała sama, z własnej woli.

Chciałbym by chociaż jedna osoba zrozumiała, że inaczej postępuje się, zachowuje itd gdy zostaje się we własnym domu z dziećmi, a jedyne zmartwienie to odzyskać męża, a całkiem inaczej gdy trzeba działać na 3 a nawet 4 "frontach".
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 12:14
Lawendowa pisze: 29 mar 2021, 10:40
sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55 Żal mi bardzo jak sobie pomyślę o tym, że będę gdzieś obok gdy będzie pierwszy dzień szkoły, pierwsze zadania domowe, pierwsza komunia itd. Ok, na uroczystościach będę, ale całą resztę dzieci przeżywają w domu.
Sajmon, kilka dni odczekałam zanim do Ciebie napiszę, bo po Twoim poście zacytowanym poniżej ogarnęła mnie taka złość i żal, że to co napisałabym wtedy raczej nie nadawałoby się na Forum.

Jak można aż tak manipulować sobą i innymi !!! I dziwić się, że sądy tak ojców postrzegają :evil: Czy nie wyświadczyłeś innym ojcom niedźwiedziej przysługi?

Stworzyłeś obraz biednego, pokrzywdzonego przez żonę i sąd ojca i ludzie się nad Tobą użalają, bo dzieci nie możesz widywać...
A co sąd mógł zrobić, jak to Ty udowadniałeś, że dzieci brać nie chcesz i nie możesz ??? To żona próbowała Cię zmusić do wiekszych kontaktów i włożyła w to sporo czasu i wysiłku. Widzisz to???
Inni ojcowie wiele by dali, by móc się z dziećmi spotykać, a Ty mógłeś, ale Twoje ego i potrzeba sterowania żoną były ważniejsze. Efekt jest teraz taki, że żona, jeśli tylko będzie chciała to z kowalskim dalej spotykać się będzie, ale teraz razem z dziećmi. Tego chciałeś?
Bardzo, bardzo mi żal Waszych dzieci :(
sajmon123 pisze: 27 mar 2021, 19:50
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc. Jest moja żoną, mam prawo oczekiwać od niej wierności i nie zamierzam jej dawać przyzwolenia na to. Tym bardziej, że spotykali się w naszym mieszkaniu. To było zbyt trudne do zniesienia dla mnie, nie umiałbym skupić się na dzieciach i zapewnić im należytej opieki, gdybym myślał o tym, że one u mnie, a Kowalski w "u nas". Może to egoistyczne, bez celowe bo przecież można się spotykać w dzień itd, ale taką decyzję podjąłem i jej się trzymałem.

Żona przystała na to, ale z czasem zaczęła coraz bardziej wymuszać na mnie zabieranie dzieci na noc. Moje odmowy, spowodowały, że złożyła do sądu pismo o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi, całe weekendy co drugi tydzień. Z adwokatem odpisaliśmy o oddalenie zabezpieczenia, gdyż według przepisów, ja powinienem złożyć o takie zabezpieczenie, gdybym miał utrudniany kontakt z dziećmi. Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.

Sąd przychylił się co do alimentów, jednak zabezpieczenia nie oddalił, a bardzo je ograniczył. Jeden dzień w tygodniu 2,5 godziny gdy dzieci mają trening w piłkę nożną, oraz co drugą sobotę od 10 do 18:30.

Rozumiem i nie rozumiem decyzji sądu. Wiem, że one działają z automatu i nie patrzą na niczyje dobro, a jedynie mają swoje widzimisię. Jednak, nie ma jakby przymusu, by ten kontakt odbywał się tylko w te dni. Żona jednak stwierdziła, że musimy trzymać się tego, co nakazał sąd. Tego nie potrafię zrozumieć, gdyż jasno dostaję do zrozumienia, że żonie nie zależy na dobru dzieci, a jedynie na czubku własnego nosa.

Ktoś może powiedzieć, że ja jestem egoistą, że mogłem brać dzieci na noce do mnie. Możliwe, że i tak jest. Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.

Caliope ponoszę konsekwencję swoich czynów, wyborów itd. Niestety ponoszą je też nic niewinne małe dzieci. Życie polega na kompromisie, dogadaniu się, czasem poświęceniu siebie w imię wyższej sprawy. Mogła żona wstrzymać kontakty z kowalskim, dopóki jesteśmy małżeństwem cywilnym, mogłem ja się tym nie przejmować i skupić się na dzieciach. Każde z Nas ma swoje rację i ja wiem, że moja jest "bardziej słuszna", jednak parząc empatyczne oczami żony, dla niej jej decyzja jest "bardziej słuszna". Pomijam oczywiście moralność, bo wtedy może ona być tylko jedna.

Masz wiele racji, jednak chciałbym trochę sprostować.

Mówisz, że żona wykonała dużo pracy bym miał więcej kontaktów z dziećmi. Wystarczyło nie spotykać się z kowalskim przynajmniej do czasu rozwodu. Trudne?
Miałem przyjąć postawę taką, że biorę dzieciaki i życzę żonie udanego weekendu? Rób co chcesz? Przypominam, że rozwodu nie mamy, a skoro małżonek ma siedzieć cicho i pozwalać drugiej osobie robić co chce, to po co jest w ogóle ten papier? Ja działam egoistycznie a żona jak? Jeśli chce się rozwieść, zależy jej na jak największym kontakcie ojca z dziećmi, to może mogłaby też się poświęcić? Czy tylko ja mam być męczennikiem i dawać przyzwolenie na spotkania z kowalskim?

Do sądu wniosłem o oddalenie zabezpieczenia. Żeby zostało tak jak jest (oczywiście gdy żona spotyka się z kowalskim - bez tego brałbym je nawet każdej nocy gdybym miał możliwość) Dzieciaki mają 2 dni wolne od zajęć po przedszkolu, więc jeden dzień był mój a drugi, żony. Poniedziałek był dzielony, gdyż dzieci mają basen i oboje to ogarnialiśmy. Wtorek i czwartek każde po jednym dniu i oczywiście weekend też każde po jednym dniu.

Tak jak pisałem, sąd może wydać co chce, jest jeszcze żona, która nie musi tego przestrzegać.

To, że nie biorę dzieci na noc, to uwierz mi, że mnie bardzo boli, jednak tak jak pisałem, musiałem podjąć taką decyzję. Być może egoistyczną. Pisałem też, że takie mam teraz konsekwencje i je przyjmuję na siebie.

Nie zamierzam robić z siebie ofiary. Próbuję przedstawić mój punkt widzenia. Pisałem o kompromisie. Kompromis musi iść z dwóch stron, a nie z jednej.
No to leci zdanie jednego z panów ;)
Zacznę od emocji które ci w związku z tym towarzyszyły i wciąż towarzyszą jak wnoszę po twoich postach. Rozumiem je i pamiętam podobne myślenie w przeszłości w tych obszarach u siebie. Miałem o tyle więcej szczęścia, że to były tylko analizy ewentualnej przyszłości. A i wtedy mnie nosiło ;) Ojjjjj, zupełnie niechrześcijańsko moje plany i pomysły wyglądały, mógłbym skończyć w niefajnym miejscu z kratami na oknach.

Bóg podarował mi poznanie tożsamości kowalskiego gdy byłem już na tyle przepracowany by nie zmasakrować go fizycznie natychmiast po tej informacji, być gotowym do rozmyślań co z nim teraz zrobić.
Doszedłem, z niemałym trudem, rozmowie z księdzem i przekroczeniu siebie do wniosku o wybaczeniu mu, zaniechaniu masakry ;) i modlitwie za niego.

Także same emocje i sprzeciw - rozumiem. To, że poniosły cię te emocje - również. Jako choleryk rozumiem doskonale.

To, że ten kowalski żyje w alternatywnej rzeczywistości i nie wie co mówi i czyni, również rozumiem. To działa na zasadzie kopiuj/wklej.
Podobnie jak twa żona.

Przychylam się jednocześnie do tego co napisała Lawendowa.
Spójrz co tym co zrobiłeś zyskałeś, zerknij na sprawę pragmatycznie.
Komu zrobiłeś niedźwiedzią przysługę?
Sobie i dzieciom.
Długoterminowo.
A w obszarze o który walczyłeś nie zmieniło się nic.

Żona może (czego nie polecam oczywiście) cię zdradzać jeśli zechce.
Czy w dzień czy w nocy i gdzie...co właściwie za różnica?

I tak NIE MASZ NA TO NAJMNIEJSZEGO WPŁYWU.
To jej obszar odpowiedzialności.
I warto zająć się swoim zanim narobisz sobie większych kłopotów (czy to sam, czy zostaniesz w nie wmanipulowany).

Wiem, to boli, rodzi poczucie buntu, wściekłość i poczucie bezsilności.
Ale takie są fakty. Czy warto z nimi dyskutować?
Wg mnie nie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

sajmon123 pisze: 28 mar 2021, 15:23
Caliope pisze: 28 mar 2021, 12:22 Masz rację, żona nie patrzy na konsekwencje, bo jest w amoku z kowalskim, ale kowalski nie jest na zawsze i może być, że niedługo się przekona.Kowalscy nie przepadają za nie swoimi dziećmi, a to są obowiązki. Byłbyś wiarygodny, właśnie zostawienie żony z tym wszystkim jest dojrzałe, by mogła zrozumieć.
On chce wychowywać moje dzieci. Miałem wątpliwą przyjemność z nim dzisiaj rozmawiać, ale po kolei.
Sajmonie tu wypowiedz tego kowalskiego mnie śmieszy. Jak ktoś może wychowywać jak sam , tak to ujmę nie jest wychowany ? tym sie nie przejmuj, a bynajmniej jak będziesz jak najmniej o tym myślał wyjdzie ci tylko na dobre. Rozumiem tez twoje emocje, czy wzburzenie.

Kowalscy nie zawsze zabiegają o przychylność dzieci. Nieraz tak, najczęściej jest to próba przekupywania , na dłuższa metę dzieci to wyczują sajmonie. Oni są bardziej zajęci matkami , a faktycznie swoim "dobrem". zabrzmi brutalnie , im bardziej nasyci sie matka dzieci tym prędzej dzieci idą na boczny tor. Tak w mniejszym lub większym stopniu działo sie u matki moich dzieci.

Rozmawiałeś z kowalskim , trudno stało sie . Cos zrozumiałeś potraktuj to jako lekcje . Czegoś sie nauczyłeś. Natomiast musze w tym względzie popatrzeć na forum , czy jakaś pani kiedyś nie kontaktowała sie z kowalska . I jakie były reakcje
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Emocje, nad którymi nie potrafię zapanować, wychodzą wtedy, kiedy coś dotyczy dzieci. W każdym innym przypadku staram się je trzymać w ryzach.

Z bójek wyrosłem w podstawówce. Teraz uważam, że nie da tak się niczego zdziałać, a jedynie można mieć kłopoty z prawem. Umiałbym pohamować emocje, chyba że sprawa dotyczyła by... Patrz wyżej.

Czy mi nic nie dało, czy nic nie zyskałem? Wydaje mi się, że coś dostałem. Takie wewnętrzne poczucie, że jednak COŚ zrobiłem, nie byłem bierny, jakoś zareagowałem, podjąłem jakąś decyzję. O wiele więcej straciłem jakby "fizycznie", ale takie poczucie postawy niezgadzającej się, nieakceptującej złych moralnie postanowień żony, w którymś aspekcie psychiki - mnie wzmocniło.

Co dalej zrobię? Nie wiem. Narazie czekam jutra, by zobaczyć się chociaż chwilę z dzieciakami. Wielki tydzień, na pewno jest dobrym czasem do wielu przemyśleń. Muszę znowu oczyścić głowę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Ja jeszcze dopiszę co czuje dziecko. Jeśli nie ma ojca, bo ojciec nigdy nie uczestniczył w wychowaniu, ono na początku lubi kowalskiego, ale później dostrzega, że mama jest na nim tak skupiona, że nie widzi jego potrzeb, ważny jest on. Dziecko rywalizuje z kowalskim o uczucia do mamy ,dziecko cierpi, czuję się niekochane i zapomniane. Jeśli jest ojciec, chce nim być, dziecko nie czuję się tak źle, więc trzeba działać.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Sajmonie rozumiem twoje intencje co do zabierania dzieci kiedy tam zostaje żona sama i laduje kowalski. Sam na początku zabierałem synów tylko i wyłącznie w te dni , które były wyznaczone . Też chciałem , aby ich matka zajmowała się nimi ,a nie kowalskim.

Po około 2 m-c przewartościowaniem sobie w głowie na czym mi bardziej zależy. Czy na tym co robiła matka moich dzieci , czy na kontaktach z synami i budowaniu relacji z nimi. Nie opierało się to aż o pisma sądowe. Fakt ,że na pierwszej rozprawie matka skarżyła się ,ze nie biorę synów częściej. Natomiast sąd zapytał się tylko , czy kontakty są realizowane w tym zakresie , w którym to podkreśle , zostały mi narzucone, bo się z nimi nie zgadzałem. Odpowiedziała ,se tak . Sąd to skwitował : to o co pani chodzi.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 15:47 Emocje, nad którymi nie potrafię zapanować, wychodzą wtedy, kiedy coś dotyczy dzieci. W każdym innym przypadku staram się je trzymać w ryzach.

Z bójek wyrosłem w podstawówce. Teraz uważam, że nie da tak się niczego zdziałać, a jedynie można mieć kłopoty z prawem. Umiałbym pohamować emocje, chyba że sprawa dotyczyła by... Patrz wyżej.

Czy mi nic nie dało, czy nic nie zyskałem? Wydaje mi się, że coś dostałem. Takie wewnętrzne poczucie, że jednak COŚ zrobiłem, nie byłem bierny, jakoś zareagowałem, podjąłem jakąś decyzję. O wiele więcej straciłem jakby "fizycznie", ale takie poczucie postawy niezgadzającej się, nieakceptującej złych moralnie postanowień żony, w którymś aspekcie psychiki - mnie wzmocniło.

Co dalej zrobię? Nie wiem. Narazie czekam jutra, by zobaczyć się chociaż chwilę z dzieciakami. Wielki tydzień, na pewno jest dobrym czasem do wielu przemyśleń. Muszę znowu oczyścić głowę.
A nie wydaje Ci się, że tak na prawdę myslisz tylko o sobie?
Ty masz pić życie, że Ty nie dałeś akceptacji, że Ty nie byłeś bierny...

A o z dziećmi, o które tak bardzo Ci chodzi?
Powiesz im, że nie chciałeś je zabierać do siebie, żeby mama nie spotykala się z tamtym panem?
A co one mają do tego?
Potraktowałeś własne dzieci jak narzędzie do osiągania własnych chciejstw.
To one zostały ukarane.

Nie potrafiłeś zapanować nad emocjami i wcale nie chodziło o dzieci. Tylko o to, że żona sypia z kimś innym.
Gdybyś zabierał dzieci z domu, żeby nie miały kontaktu z kowalskim, to można by jeszcze szukać w tym działania dla ich dobra.
Ale tu?

Efekty są takie, że pokazałeś że jesteś egoistą.
Że nie zależy Ci na dzieciach.
I teraz nawet nie jesteś weekendowym tatusiem.
Teraz twoje miejsce, które sam zwolniłeś, czeka na zapełnienie. I już nie masz na to wplywu.


Jest na tym forum b dobre narzędzie do dbania o swój dobrze pojęty, interes... O godność, prawość, bezpieczeństwo... Swoje i np dzieci
To lista Zerty.
Polecam

Jest też modlitwa o Pogodę Ducha.

Odwieś się od żony, bo póki co kierujesz się tylko tym.
A to, co osiągnąłeś, to nawet nie Pyrrusowe zwycięstwo.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

Sajmon

Szkoda, że nie skomentujesz tego, co w tym było najistotniejsze.
Tego, że forsujesz swoje wizje kosztem własnych dzieci.

Tyle masz do powiedzenia o tym jakie są dla Ciebie ważne, ale twoje postępowanie pokazuje coś zupełnie innego.

Tak, jeżeli chodzi o dzieci, pokazujesz się zupełnym egoistą. I realizujesz kosztem ograniczenia z nimi kontaktow do minimum, swoje chciejstwa.
Czy twoja żona ugiela się pod twoim szantażem?

Nie rozumiesz chyba, co znaczy odwiesić się.
Myślisz, że jak ktos nie wisi na współmałżonku, to znaczy że nie kocha? Że mu nie zalezy?
To masz dziwne pojęcie o milosci.

Ja jestem żoną, która chciała odejść od męża.
Nie piszę tego jako powód do dumy. Piszę, bo mam takie do świadczenia własne.
Im bardziej mąż chciał utrudnić mi życie, a był taki czas, w imię jego wijzji życia, tym bardziej uciekałam od niego.
Nie był w stanie, tak jak Ty swojej żonie, uniemozliwic mi kontaktów z kowalskim.
Robiłam, co chcialam.
Także dlatego, żeby pokazać, że nie będzie mi dyktował warunków.

To nie jest droga do ratowania malzenstwa.
A do naprawy - już zupełnie nie.

Na razie mentalnie wisisz na żonie. I to do tego stopnia, że krzywdzisz własne dzieci, żeby tylko utrudnić jej życie.
Ochloń.

A co do listy Zerty - nikt nie mówi o rezygnacji z obranej drogi. Ale o weryfikacji metod jakie stosujesz.
Są nieskuteczne. Obracają się przeciwko Tobie.
I krzywdzą twoje dzieci.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 12:38 Odnoszę też wrażenie, że kobiety trochę inaczej do tego podchodzą, dlatego chciałbym poznać również opinie panów.

Gdy mąż wyprowadzi się do kowalskiej, to czy weźmie dzieci czy też nie, nie zmieni to jakby sytuacji bo on jest cały czas z tą Kowalską. Jeśli kowalska nie widuje się z dziećmi to im więcej on będzie je miał, tym mniej widzi ją.

Ogólnie to jest ogromny problem w dzisiejszym świecie płciowy. Mężczyźni są mniej męscy, kobiety bardziej męskie. Czy prawdziwy mężczyzna, odpuściłby, wziął dzieci wiedząc co żona będzie wyprawiać i tym postępowaniem dawał jej przyzwolenie? Kiedyś facet za przeproszeniem zlał by kobietę i zaciągnął ją do domu. Żyjemy w trochę bardziej cywilizowanych czasach i tylko tak można wyrazić swój sprzeciw.

Uważam, że tak nas się "kastruje", mówiąc nam, ze mamy wszystko zostawić, puścić. My jesteśmy z natury wojownikami, buntownikami. Taką mamy naturę i ona w takich sytuacjach się objawia. Można zagłaskać wilka i narzekać, że stał się pudlem. Jednak w sytuacji zagrożenia, wilk będzie się bronił.
Wiesz sajmonie mi wyziera tu na forum taki sposób myślenia. Jak mąż zdradza, odchodzi wtedy ma sie zajmować dziećmi, to jego obowiązek ( fakt taki ,ze jest) . Im więcej czasu spędza z dziećmi, tym własnie mniej z kowalska i wtedy jest ok. Nawet były tu na forum przemyślenia kobiet , ze one nie chcą , czy nie chciały by aby kowalska miała kontakt z dziećmi . Czy można wystąpić do sadu nawet o zakaz takich kontaktów . I takie myślenie jest ok ;)
Jak ty cos takiego chciałeś zrobić, już nie. Fakt taki , ze no będziesz teraz mniej widział dzieci i na tym tracisz.

Jesteśmy z natury wojowniczy , jest w nas ten gen walki , taki fakt . Nas nie chce sie zagłaskać ,tylko ugładzić wyciagnac ten gen, jak pudla własnie i żeby jeszcze zęby pokazywał jak pani pozwoli, wtedy będzie super. Tak to niestety nie działa.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Niepozorny »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 12:38 Odnoszę też wrażenie, że kobiety trochę inaczej do tego podchodzą, dlatego chciałbym poznać również opinie panów.
Chciałbym by chociaż jedna osoba zrozumiała, że inaczej postępuje się, zachowuje itd gdy zostaje się we własnym domu z dziećmi, a jedyne zmartwienie to odzyskać męża, a całkiem inaczej gdy trzeba działać na 3 a nawet 4 "frontach".
O ile pasuję do pierwszego powyższego cytatu, to mam zupełnie inną sytuację niż Ty i znam też ten "kobiecy" punkt widzenia. Ja mam to szczęście, że dzieci mieszkają ze mną, więc znam to z tej drugiej strony. Pozornie może się wydawać, że osoba, która zostaje z dziećmi ma się cudownie i każdy dzień to same przyjemności. Jeżeli jednak się pracuje, pomaga dzieciom z zadaniach domowych, robi pranie, sprzątanie, zakupy itp. to po prostu więcej jest obowiązków niż tych przejmności.
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc.
Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.
Tutaj widzę nieścisłość. Brałeś dzieci na weekend, mimo umowy, o której wspomniałeś w piśmie do Sądu? Moim zdaniem to wygląda na brak wiarygodności. Poza tym w słowniku języka polskiego można przeczytać:
mieszkać - zajmować jakieś pomieszczenie i traktować je jako główne miejsce swojego pobytu
czyli dzieci by z Tobą nie mieszkały.
Mam wrażenie, że po odsłuchaniu ks. Dziewieckiego, który mówił, aby nie ułatwiać zdradzającym współmałżonką, postanowiłeś zrezygnować z "weekendów z nocowaniem". Oczywiście rozumiem twoją motywację, ale niestety nie tędy droga. Gdybyś się dowiedział, że żona spotyka się z kowalskim w co drugą sobotę od 10 do 18:30, to zrezygnowałbyś ze spotkań z dziećmi? Zakładam, że nie. Moim zdaniem zadziałałeś emocjonalnie (też popełniałem podobne błędy, choć wcześniej uważałem, że robię słusznie) i tylko na tym straciłeś Ty i dzieci.
Nie wiem, co twoja żona robiłaby w takie wolne weekendy, ale rozumiem potrzebę czasu dla siebie.
Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.
Czyżby męska duma? Przemyśl to na spokojnie. Czasem warto przyznać się do błędu. Pisałeś, że nie chcesz schodzić z raz obranej drogi. Super, ale czy czasem już tego nie zrobiłeś? Czy twoją drogą nie miało być budowanie relacji z dziećmi?
Z braku rodzi się lepsze!
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Pavel pisze: 29 mar 2021, 13:59
sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 12:14 Masz wiele racji, jednak chciałbym trochę sprostować.

Mówisz, że żona wykonała dużo pracy bym miał więcej kontaktów z dziećmi. Wystarczyło nie spotykać się z kowalskim przynajmniej do czasu rozwodu. Trudne?

Tak jak pisałem, sąd może wydać co chce, jest jeszcze żona, która nie musi tego przestrzegać.
No to leci zdanie jednego z panów ;)
Zacznę od emocji które ci w związku z tym towarzyszyły i wciąż towarzyszą jak wnoszę po twoich postach. Rozumiem je i pamiętam podobne myślenie w przeszłości w tych obszarach u siebie. Miałem o tyle więcej szczęścia, że to były tylko analizy ewentualnej przyszłości. A i wtedy mnie nosiło ;) Ojjjjj, zupełnie niechrześcijańsko moje plany i pomysły wyglądały, mógłbym skończyć w niefajnym miejscu z kratami na oknach.

Bóg podarował mi poznanie tożsamości kowalskiego gdy byłem już na tyle przepracowany by nie zmasakrować go fizycznie natychmiast po tej informacji, być gotowym do rozmyślań co z nim teraz zrobić.
Doszedłem, z niemałym trudem, rozmowie z księdzem i przekroczeniu siebie do wniosku o wybaczeniu mu, zaniechaniu masakry ;) i modlitwie za niego.

Także same emocje i sprzeciw - rozumiem. To, że poniosły cię te emocje - również. Jako choleryk rozumiem doskonale.

To, że ten kowalski żyje w alternatywnej rzeczywistości i nie wie co mówi i czyni, również rozumiem. To działa na zasadzie kopiuj/wklej.
Podobnie jak twa żona.

Przychylam się jednocześnie do tego co napisała Lawendowa.
Spójrz co tym co zrobiłeś zyskałeś, zerknij na sprawę pragmatycznie.
Komu zrobiłeś niedźwiedzią przysługę?
Sobie i dzieciom.
Długoterminowo.
A w obszarze o który walczyłeś nie zmieniło się nic.

Żona może (czego nie polecam oczywiście) cię zdradzać jeśli zechce.
Czy w dzień czy w nocy i gdzie...co właściwie za różnica?

I tak NIE MASZ NA TO NAJMNIEJSZEGO WPŁYWU.
To jej obszar odpowiedzialności.
I warto zająć się swoim zanim narobisz sobie większych kłopotów (czy to sam, czy zostaniesz w nie wmanipulowany).

Wiem, to boli, rodzi poczucie buntu, wściekłość i poczucie bezsilności.
Ale takie są fakty. Czy warto z nimi dyskutować?
Wg mnie nie.
Sajmonie twoja zona nie wykonał rządnej pracy pozwalając na kontakty z dziećmi , to powinno być naturalne tym bardziej jeśli ten kontakt z dziećmi miałeś dobry żadna łaska. Zona może nie brać pod uwagę ustaleń sadu , ale wygląda na to , ze będzie . To nie duma , tylko gra dziećmi ze strony kobiety .

Pavel pisze o emocjach i odczuciach jakie miał myśląc o ewentualnej przyszłości w podobnej przecież sytuacji do twojej . Dobrze ,ze nie myślisz o rozwiązaniach siłowych , były by złe , i stawiały by cię w bardzo nie korzystnej sytuacji.
Ja sam do dzisiaj mam z tym duży problem i różne myśli krążą mi po głowie, jeśli chodzi o krzywdę dzieci jaka wyrządzili im kowalscy . To ze byli źle traktowani, czy wyzywani, zdarzyło sie ze straszeni. Jeden z nich zmuszał i żądał żeby mówili do niego tato. I na to w mniejszym lub większym stopniu pozwalała ich matka. Wykonanie wyroku na nich to jest to co chodzi mi po głowie , dało by to chwilowa ulgę , co dalej nie wiem.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Caliope pisze: 29 mar 2021, 16:10 Ja jeszcze dopiszę co czuje dziecko. Jeśli nie ma ojca, bo ojciec nigdy nie uczestniczył w wychowaniu, ono na początku lubi kowalskiego, ale później dostrzega, że mama jest na nim tak skupiona, że nie widzi jego potrzeb, ważny jest on. Dziecko rywalizuje z kowalskim o uczucia do mamy ,dziecko cierpi, czuję się niekochane i zapomniane. Jeśli jest ojciec, chce nim być, dziecko nie czuję się tak źle, więc trzeba działać.
Caliope tylko sajmon uczestniczył w wychowaniu swoich dzieci i chce nadal. Jeśli dzieci zaczną cierpieć , to tylko dlatego , ze ten pożar wywoła ich matka.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nie chcę po kolei cytować, więc odniosę się ogólnie.

Gdzieś wyczytałem już dawno temu, że tak naprawdę każdy jest egoistą. Nawet jeśli komuś pomaga to po to by samemu poczuć się lepiej.

Myślenie kobiet i mężczyzn jest różne i to jest fakt niezaprzeczalny. Skrzywdziłem dzieci swoją decyzją, to też jest faktem.

Tylko czy są dobre wyjścia z sytuacji? Czy są dobre decyzje? Uważam, że nie ma. Można wybierać między lepszym złem a gorszym złem. Tak jak pisze Astro - ja chcę tego, co jest najlepsze dla dzieci - wspólnej rodzinie. Nie chcę wymyślać jakichś liczb, ale strzelę, że jakieś 90 procent mężczyzn, w podobnej sytuacji, kierowałoby się swoim Ego, olało by sprawę i już byłaby związana z inną kobietą. Są warunki - mieszkanie, czas, nie ma dzieci w domu itd.

Nie wiem jak mają inni, jednak dla mnie inaczej jest żyć z myślą że spotyka się w dzień, a inaczej że na całą noc. Nie wiem czemu tak jest, no ale tak mam.

Niepozorny - co innego życie codzienne a inne sądowe. Żona zna prawdę, a do sądu poszło o mieszkaniu gdyż nie chciałem atakować i pisać, że żona się z kimś spotyka. Stąd ta niespójność, jednak jest ona podyktowana tylko żeby odnieść się prawnie, gdyż jak pisałem, wcześniej brałem dzieci na noc do siebie i nie interesowały mnie zapisy umowy.

Też jak piszesz, osoba zostająca z dziećmi ma dużo obowiązków. Ja nie uciekam od nich. Chciałbym mieć takie same obowiązki w domu. Żona sama wybiera tę drogę. Ja jestem zawsze chętny do pomocy, a przede wszystkim do powrotu i budowania na nowo relacji.

Odnoszę wrażenie, że na forum, powinien powstać nowy dział, nie o ratowaniu małżeństwa tylko o ratowaniu relacji z dziećmi. Wnioskuję po niektórych wpisach (to moje myślenie pewnie błędne), że wszystko co ja powinienem zrobić, to zabierać jak najwięcej dzieci, żonę zostawić w spokoju, stworzyć jej idealnie komfortowe warunki i niech sobie robi co chce. Stosując taką, zasadę, uważam, że naśmiewał bym się z instytucji małżeństwa, gdzie podpisanie jakiegoś kontraktu (mówię tu tylko o cywilnych aspektach, gdyż jak zaznaczyłem wyżej, jeśli ktoś łamie swoją przysięgę, to nie szanuje jej ani siebie) jest nic nie ważne. Podpisując umowę z bankiem, wyczerpawszy swoją zdolność w 100 procentach, nie da się iść do innego banku i wziąść kolejnej pożyczki. Nie mogę niczego oczekiwać od żony. Nie mogę oczekiwać zmiany jej zachowania itd. Jednak ten kontrakt, powinien dawać mi prawo oczekiwania wierności. Po to między innymi został wymyślony. Jeśli będziemy o tym zapominać, bagatelizować, nikt się nie będzie przeciwstawiał temu, to trend będzie się tylko umacniał. Ten kontrakt mówi o świadomości praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny. Rodzina to Mama, tata i dziecko/dzieci. Prawem i obowiązkiem jest zapewnienie dzieciom wszystkiego czego potrzebują. Dzieci w tym wieku, potrzebują miłości, obecności mamy i taty we wspólnym domu. Czy tego nie można oczekiwać?

Wizja moich dzieci jest taka, że rodzice się przytulali, całowali, chodzili za rączkę, nie kłócili i nagle tata się wyprowadził. Czy to nie wypaczy ich psychiki? Dla nich nie ma powodu, żeby rodzice się rozeszli. Nie słyszeli kłótni, agresji itp.

Wydaje mi się, że zapomniano, iż leczę się z alkoholu. Zdrowi faceci, bardzo często w niego uciekają w takich sytuacjach, ja nie mam nawet myśli o tym. Jednak terapia zajmuje mi trochę czasu, głowy. Nie uczęszczam tylko na terapię, ale dostaję kupę materiałów do domu, sam też staram się ogarniać swoją głowę w tym temacie. Rozmawiam i spotykam się z różnymi ludźmi. Dzięki Bogu, są to sami życzliwi ludzie, którzy mnie wspierają i pomagają na tyle ile się da.

Ciężko mi opisać wszystko na forum, ciężko też czasem przelać wszystko dokładnie na "papier". Podkreślę jeszcze raz. Tutaj są tylko złe wybory i zostaje tylko wybór między dziećmi a żoną. Ja chciałem i nadal pragnę dwie te rzeczy naraz. Takie rozwiązania jakie są proponowane, moim zdaniem są bardzo dobre dopiero po rozwodzie. Zająć się dziećmi, żona się nie przejmować.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Astro pisze: 30 mar 2021, 0:16
sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 12:38 Odnoszę też wrażenie, że kobiety trochę inaczej do tego podchodzą, dlatego chciałbym poznać również opinie panów.

Gdy mąż wyprowadzi się do kowalskiej, to czy weźmie dzieci czy też nie, nie zmieni to jakby sytuacji bo on jest cały czas z tą Kowalską. Jeśli kowalska nie widuje się z dziećmi to im więcej on będzie je miał, tym mniej widzi ją.

Ogólnie to jest ogromny problem w dzisiejszym świecie płciowy. Mężczyźni są mniej męscy, kobiety bardziej męskie. Czy prawdziwy mężczyzna, odpuściłby, wziął dzieci wiedząc co żona będzie wyprawiać i tym postępowaniem dawał jej przyzwolenie? Kiedyś facet za przeproszeniem zlał by kobietę i zaciągnął ją do domu. Żyjemy w trochę bardziej cywilizowanych czasach i tylko tak można wyrazić swój sprzeciw.

Uważam, że tak nas się "kastruje", mówiąc nam, ze mamy wszystko zostawić, puścić. My jesteśmy z natury wojownikami, buntownikami. Taką mamy naturę i ona w takich sytuacjach się objawia. Można zagłaskać wilka i narzekać, że stał się pudlem. Jednak w sytuacji zagrożenia, wilk będzie się bronił.
Wiesz sajmonie mi wyziera tu na forum taki sposób myślenia. Jak mąż zdradza, odchodzi wtedy ma sie zajmować dziećmi, to jego obowiązek ( fakt taki ,ze jest) . Im więcej czasu spędza z dziećmi, tym własnie mniej z kowalska i wtedy jest ok. Nawet były tu na forum przemyślenia kobiet , ze one nie chcą , czy nie chciały by aby kowalska miała kontakt z dziećmi . Czy można wystąpić do sadu nawet o zakaz takich kontaktów . I takie myślenie jest ok ;)
Jak ty cos takiego chciałeś zrobić, już nie. Fakt taki , ze no będziesz teraz mniej widział dzieci i na tym tracisz.

Jesteśmy z natury wojowniczy , jest w nas ten gen walki , taki fakt . Nas nie chce sie zagłaskać ,tylko ugładzić wyciagnac ten gen, jak pudla własnie i żeby jeszcze zęby pokazywał jak pani pozwoli, wtedy będzie super. Tak to niestety nie działa.
Warto wziąć moim zdaniem poprawkę na jednak nierówne traktowanie matek i ojców w sądach.
Mając tego świadomość (a przecież niestety znasz temat doskonale) nie warto moim zdaniem działać na swoją niekorzyść (tutaj, również niekorzyść dzieci) w sprawie która i tak jest poza zasięgiem jakiegokolwiek wpływu.

A to, że jakieś panie również chcą poprzez dzieci wpływać na mężów, nie oznacza, że to właściwy kierunek.
Można z szabelką na koniu atakować czołgi, ja akurat nie jestem zwolennikiem takiej taktyki.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

Mam podobne zdanie, co Pavel.

Sajmon, nie masz na zonę wpływu w tej kwestii.
a właściwie - masz wpływ w każdej kwestii, albo raczej - możesz mieć. Tylko metoda jest zła.
Rozumiem, że bardzo byś chciał, ale w ten sposób tylko pogarszasz sprawę.

Odpuszczenie całkowite, o którym piszesz, to nie jest odwieszenie.
Twoje myślenie tak dalece jest zawieszone na zonie i na tym, że za wszelka cenę chcesz ją doprowadzić do pożądanego przez ciebie porządku, że straciłeś racjonalizm.
Efektem tego jest wyrok sadu ograniczający Ci kontakty z dziećmi.
W wyniku tego stałeś się nawet nie weekendowym tatusiem.
O to Ci chodziło?

Gdzie budowanie więzi z dziećmi, skoro jesteś 2,5 godz raz w tygodniu i kilka godzin w co druga sobotę?
Jaki wpływ będziesz miał na nie, na ich rozwój, na ukierunkowanie sposobu myślenia, na przywiązanie do Ciebie...na kształtowanie ich?
Kiedys dzieci Cie zapytaja - dlaczego nie chciałes się z nami widywać skoro mówisz, że tak bardzo nas zawsze kochałeś?

Teraz nie masz już wpływu na nic, tak na prawdę.
Za chwile dowiesz się, że kowalski jest częstym gościem w domu a śniadania z nim są wesołe i fajne.
I jak to zatrzymasz?

Ochłoń Sajmon. Koniecznie.
Rozdziel emocje od działań.

Moj mąż nie był w stanie mnie powstrzymać przed niczym.
Bo tak na prawdę, nikt nikogo nie jest w stanie powstrzymać. No chyba, że go przykuje do kaloryfera, ale nie o to przecież chodzi.
Ile bedzie warte twoje małżeństwo, jak nawet zona zdecyduje sie na pozorny powrót ale nie bedzie tego chciała? Zrobi to z przymusu?
Takiej relacji chcesz?

Na dziś:
robisz sobie z zony wroga, a kobieta-wróg, to niebezpieczna bardzo istota,
straciłeś formalne prawo do częstych kontaktów z dziećmi i siłą rzeczy zrobiłeś miejsce dla nowego "taty"

I jeszcze jedno - twoje dzieci widziały tylko miłych dla siebie rodziców bez powodu do rozstania...a Ty jesteś na terapii alkoholowej.
To ile wysiłku w to włożyła Twoja zona, żeby zachować taki idylliczny obraz taty i rodziców???
ODPOWIEDZ