To ,ze mówiła o planach ,czy się uśmiechała, buła mola to nie znaczy ,ze była szczęśliwa. Nawet w bardzo przemocowych związkach bywają chwile „szczescia” ale to nie jest argument.Maly1612 pisze: ↑19 lis 2020, 22:25 Chciałbym jeszcze się z wami czymś podzielić. Żona umówiła notariusza bym się z zrzekł na nią mieszkania. Ogólnie mieszkanie było zakupione przed ślubem na mnie i cały czas mieliśmy zrobić z niej współwłaściciela, ale w natłoku obowiązków gdzieś o tym zapomnieliśmy. Teraz już nie chce wspolwlascicielstwa tylko darowizny. Wiem, że teraz nie myśli "trzeźwo" więc dla jej komfortu psychicznego podpisze te papiery. Mi to nie robi różnicy, bo dalej mamy wspólnotę majątkową, płaciliśmy opłaty i kredyt z mojego konta itp więc w razie rozwodu mógłbym się bronić, ale i tak bym się nie bronił gdyż nawet jeśli niestety do tego dojdzie, to ja i tak nie chce żadnego podziału majątku, spłacania siebie itp. Zabrałem swoje rzeczy osobiste, mi to wystarczy. Nie rozumiem tylko jednego. Jeszcze w sierpniu mieliśmy tyle planów, tyle marzeń, kupę fajnych rozmów i spędzania czasu razem. To nie jest tak, że piłem i wszystko było złe. Pracuje na zmiany, więc piłem zazwyczaj jak już wszyscy spali. Czasem się zdarzało, że wypiłem np 3, 4 piwa jak już dzieci poszły spać, a my przed tv. Oczywiście były wpadki dosyć nawet częste, że piłem z sąsiadami na podwórku po pracy i później w domu. Gdy nie było alkoholu, żona była szczesliwa, gdy było go nie dużo też było ok. Tylko cały czas ją meczyly moje takie drastyczne upijanie się, że np poszedłem na działkę i usnalem na podłodze czy coś w tym stylu. Naprawdę nie wiem skąd nagle taka nienawiść. Nagle traktuje mnie jak nie powiem kogo, że zabiorę jej wszystko, co powiem to jest złość. Stąd właśnie wnioskuję, że ktoś ją podburza. Będę się modlił również za nią, za odzyskanie zmysłów i zdrowego rozsądku. Nie wiem jak można przekreślić małżeństwo w dwa miesiące, bez takiej prawdziwej walki, widząc, że teraz zachowuję się inaczej, widać że chcę i że mi zależy. Widać też było moje zaangażowanie w terapię, w próby rozmów No i oczywiście moją abstynencję. Rozumiem trzymać na dystans i obserwować, ale nie zacząć nienawidzieć i przestać myśleć. Moja żona jest silna i niezależna kobieta na kierowniczym stanowisku. Zawsze myślała zdroworozsądkowo. Każdy dzień, każdy wydatek, każdy przychód - wszystko miała zaplanowane co do minuty czy grosika. Nagle zachowuje się jak mała rozkapryszona dziewczynka. Wybaczcie za wywód, ale strasznie się zdenerwowałem gdy sobie to wszystko przypomniałem.
Ja w swoim małżeństwie tez takie miałam choć miłości nie było. Był taki moment ,ze mój mąż czekał na wyprowadzkę a ja odczytywałam jako znak i usilnie robiłam plany.
Pamietam jak siedzieliśmy z winem na tarasie i rozmawialiśmy o tym gdzie kto chciałby pojechać na wakacje i ,ze w przyszłym roku trzeba jabłoń wyciąć. Jakby nic się nie działo ale to tylko gra pozorów.
Co do samego alkoholizmu. U mnie w rodzinie są takie osoby. Zniszczyły rodzine i wszelkie reakcje. Są tez tzw „mniejsi” alkoholicy. Wujek znowu zaczął pic bo go sytuacja w kraju stresuje... ale on dużo nie pije przecież...
W pracy tez miałam kontakt z takimi ludźmi a bardziej mój mąż.
Wiec nie wiem ,czy jeśli żona nie wróci można winić potencjalnych kochanków ,czy koleżanki.
Co do samej terapii to proponuje to robić dla siebie , swojego zdrowia i życia. Masz tez dzieci ,którym alkoholizm zniszczy życie.
Wielu alkoholików trafia do szpitala na własne życzenie. Najczęściej po urazach głowy. Bywa ,ze giną lub zostają w stanie wegetatywnym. Rodziny cierpią, szczególnie dzieci , rodzice i rodzeństwo. Żony bywa ,ze się poczuwają ale nikt z personelu id nich tego nie oczekuje.
Wątroby w razie czego tez Ci nikt nie przeszczepi.