Temat Umiłowana79

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Ruta »

Są psycholodzy przekraczający granice i wprost zalecający rozwody. Są też tacy, którzy mają świetne rady - na przykład jak powiadomić dzieci o kryzysie: "rodzice powinni powiedzieć dziecku razem, że się rozwodzą i nigdy nie będa razem". Bo też najwyraźniej jeden pan psycholog z drugą panią psycholog mijają się z powołaniem - powinni świadczyć usługi wróżbiarskie, a nie wsparcie psychologiczne, skoro mają taką pewność co do przyszłości.
Dokładnie to samo myslę o psychologach informujących, że już relacji nie ma i nie da się jej uratować. Można na przykład powiedzieć, zgodnie z prawdą, że obecnie jedna ze stron nie jest zainteresowana budowanie relacji w ramach terapii czy naprawą i wobec braku chęci do współpracy obecnie terapia nie może być prowadzona. Ale nie - lepiej od razu z grubej rury i na wyrost - tu już nic się nie da zrobić. Prosze się pogodzić, z tym, że się już nie pogodzicie.

Są też klienci psychologów manipulujący całą rodziną - "bo psycholog mi powiedział". że jesteś zła, niedobra i mam pełne prawo się z tobą rozwieść i dobrze ci tak, masz co chciałaś i na co zasłużyłaś. Te relacje "z gabinetów" bywają mocno naciągane.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: elena »

Caliope pisze: 20 sty 2021, 17:24 A to była pani psycholog od uzależnień? Moja mi nigdy tak nie powiedziała, a kierunkowała czego ja chcę dla siebie i że mąż ma prawo nie chcieć być ze mną w relacji. To tak w skrócie było, żebym się nauczyła sama funkcjonować. Może miało być podobnie u Ciebie, a często dosłownie odbieramy to co mówi psycholog zamiast wyciągnąć wnioski.
To nie była psycholog od uzależnień. Możliwe, ze chciała wskazać mi drogę jak mam być niezależna emocjonalnie od innych, zwłaszcza od męża.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Mój mąż się rozwodzi, a w sytuacji kiedy potrzebuje wolnej nocy korzysta z pomocy osoby która jest z mojej rodziny.
Zostawia dziecko na noc żeby rano dziecka nie budzic bo ma jakies rzekomo zajęcia sportowe. Nawet mnie nie poinformował że dziecko będzie na poza domem. Nie pytał się czy może z tej pomocy skorzystać.
I tej osobie nie powiedział że się że mną rozwodzi.
Jak można mieć taki tupet?
Bije się z myślami, żeby powiedzieć tej osobie jaka jest sytuacja i żeby nie wspierała go kiedy on potrzebuje wychodnego.
Raptem z dzieckiem jest ciągiem pare dni.
Kochanka go na noc potrzebowała?

Równie dobrze mógł zawieźć rano dziecko pod opiekę na kilka godzin treningu.

Rozwodzi się bo ma mnie dosc, ale korzystać z przywilejów z mojej strony to jakoś mu nie przeszkadza.

Chciałabym to skończyć i powiedzieć tej osobie z rodziny żeby już go nie wspierała. Boje sie tylko czy dzieci na tym nie ucierpią.

Biedactwo nie może poświęcić treningu. Ja jakoś nie specjalnie mam wybór. I jakoś z tym żyje.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Caliope »

Powiedz mu to, że tobie to się nie podoba, postaw granice. Mój mąż też na początku kryzysu oddawał syna teściowej, bo on musi sobie gdzieś jechać sam. Po moim powiedzeniu, że syn go potrzebuje i ma mieć dla niego czas, bo jest jego ojcem, przeszło i nie ma problemu.
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Na moja informacje żeby zaniechal korzystania ze wsparcia mojej rodziny w opiece nad dzieckiem kiedy ja jestem niedostępna otrzymałam odpowiedź że jeśli będzie u niego taka konieczność to będzie z niej korzystał.
I co wtedy?
Rozumiecie coś z tego?
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Lawendowa »

Umiłowana79 pisze: 23 sty 2021, 15:06 Mój mąż się rozwodzi, a w sytuacji kiedy potrzebuje wolnej nocy korzysta z pomocy osoby która jest z mojej rodziny.
Zostawia dziecko na noc żeby rano dziecka nie budzic bo ma jakies rzekomo zajęcia sportowe. Nawet mnie nie poinformował że dziecko będzie na poza domem. Nie pytał się czy może z tej pomocy skorzystać.
I tej osobie nie powiedział że się że mną rozwodzi.

Bije się z myślami, żeby powiedzieć tej osobie jaka jest sytuacja i żeby nie wspierała go kiedy on potrzebuje wychodnego.


Chciałabym to skończyć i powiedzieć tej osobie z rodziny żeby już go nie wspierała. Boje sie tylko czy dzieci na tym nie ucierpią.
Umiłowana79,
co Cię powstrzymuje przed powiedzeniem prawdy własnej rodzinie?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Caliope »

Podpisuję się pod Lawendową, co Cię powstrzymuje przed powodzeniem prawdy rodzinie? nie jest wstydem mieć kryzys i problemy z nim związane, a wsparcie jest ważne. Ja czułam potrzebę by moja rodzina wiedziała, bo sama nie dałabym rady tego wszystkiego udźwignąć. Powiesz, mąż nie będzie podrzucał dziecka, bo ma widzimisię.
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

To nie tak, że rodzina nie wie.
Najbliższa wie. Jest im trudno. ja też mam dużo bólu w sobie, jednak daje im do zrozumienia, że chce naprawy a nie końca małżeństwa.

Jednak nie wszystkim o tym mówię, bo zawsze jest choć cień nadziei że coś się zmieni. A potem odkręcać to nie zawsze jest łatwo. Dlatego im dalsza rodzina tym bardziej waham się z mówieniem.

Ostatnio mój mąż strzelił taka głupotę jak przez chwilę się widzieliśmy,że aż z bezsilności się śmiałam, razem z nim.
Dawno tego nie było, zwłaszcza u niego, rzadko przy mnie szczerze się śmieje. Ja też, bo to co robi bardziej boli niż bawi czy śmieszy. Ta śmieszna głupota wyszła z niego, powiedział coś i dopiero po czasie załapał co powiedział, jak on się zreflektowal to ja złapałam o co chodzi. I tak się śmialiśmy przez chwilę patrząc na siebie.
Już nie pamiętam jakie to uczucie dobrze się że sobą czuć i bawić... Taki drobiazg. Ucieszył mnie. I tak się tym cieszę, bez żadnych scenariuszy. Ucieszyło mnie to że jeszcze potrafię się szczerze zaśmiać z tego co on powie.
Zarzucił mi kiedyś że już nie jestem taka jak bylam kiedyś. Pewnie nie. Za dużo bólu, zranień, braku zaufania. Bolalo gdy nie przyjmował tego do wiadomości i zachowywał się jak by się nic nie stało. Im bardziej on to lekceważył, t bardziej ja czułam jakby umniejszal to moje cierpienie. Chciałam żeby przyjął to że jest mi źle, żeby mi współczuł, że tak mnie zranił. Wiem że tego się nie doczekam, bo to mistrz zamiatania problemów pod dywan.
Tak już musi być. Smutne to, ale cieszę się że jeszcze czasem potrafi mnie rozśmieszyć, rozbawić.

I tyle. Tylko co z tego.
I tak to między nami nic nie zmienia, dalej jest przepaść emocjonalna...
Ehh 😕
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Powiedziałam już prawdę.
Ulżyło mi.
Ponoć syn mówił podczas wizyty na temat walentynek-ze u nas nie będzie walentynek bo tata nie kocha mamy.
Czekam teraz na złość męża, jak będzie się odgrywał gdy nie będzie miał wolnej nocy.
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Dzień dobry wszystkim,
Pisze dziś z zapytaniem o kwestię, która często pojawia się w wypowiedziach doświadczonych z rozpraw sądowych. Mianowicie chodzi mi o to, że na rozprawie dobrze jest bronić małżeństwa. Co przez to rozumiecie?

Rozprawa to jednak odpieranie zarzutów małżonka, który chce rozwodu i tłumaczenie skąd wzięło się nasze zachowanie wobec drugiej strony. Tak ja to widzę.
Natomiast cały czas nurtuje mnie temat, jak w tych okolicznościach bronić małżeństwa?
O co tu chodzi?

Przedstawiłam swoją wersje zdarzeń zgodnie z wymogiem sądu po pierwszej rozprawie. Mąż nie dostosował się do terminu sądu i wystosował pismo w odpowiedzi na moje pismo sporo po terminie safowym), choć sam zabiega o rozwód. Do zarzucanej przeze mnie zdrady się nie przyznał.
Teraz ja muszę się ustosunkować do jego zarzutów, do których chcę się przyznać wyjaśniając z czego to wynikało. Nie chce się wybielac, tak jak to robi mąż.

Natomiast jak to się ma do obrony małżeństwa?
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Załamana »

Umiłowana79 masz prawo bronic małżeństwa nie zgadzać sie na rozwód , a druga osoba ma prawo żądać rozwodu. Przy pozwie stanowisko swoje przedstawiłaś w odpowiedzi ale na azdym etapie mozesz je zmienić. Niestety nawet kiedy bronisz małżeństwa będzie badane czy pójść w stronę ewentualnej obrony czy klęski... Masz też rację że w Sądzie musisz swojego stanowiska bronić a tezy męża ktory dąrzy do rozwodu obalać. Szczerze nie jest to łatwe do tego dochodzą stres i poczucie w moim przypadku tak było walki trochę z nadszarpniętym poczuciem godności ale może tylko u mnie to było. Ze walcze a maż ma to w nosie poprostu
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Witajcie
Zastanawia mnie co jest że mną nie tak.
Choroba dziecka-depresja i sprawy z tym związane, trwały jakiś czas i niestety mąż nie wykazał się tu swoją rzekomo wielka miłością do dzieci, raczej wychodziła chłodna kalkulacja co mu się przyda lub co będzie dobrze przed sądem wyglądało. Wszelkie prośby, by zmienił mnie np w szpitalu (byliśmy dość długo) konczyly się tym że on nie może wypaść z obiegu w pracy bo straci na tym finansowo, jak przychodził na chwilę się zobaczyć, trwało to dosłownie może 10-15minut to zawsze trafiała się rozmowa służbowa.
Miałam tego dość. Nic nie mówiłam, licząc że sam potrafi dostosować się do sytuacji, ale się pomyliłam.
Teraz doszłam do wniosku, że dobrze mi bez niego. Nie widzę na dziś w sobie nic co mogłoby pozwolić przychylnie na niego spojrzeć
Nie wiem co z tym zrobić. Nie wiem jak walczyć o małżeństwo kiedy mam go serdecznie dość, z powodu tak kluczowych spraw. Przedkłada służbowe sprawy nad sprawy związane z dziećmi. Już nawet o małżeństwo nie chodzi.
Nie wiem co mam robić. Przecież na ten moment nie chce żeby do mnie wracał taki czlowiek.
Co robić 😞
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Pavel »

To dobry etap wspominając takowy u siebie.
Pomaga się wreszcie odwiesić, spojrzeć na sytuację bardziej obiektywnie, zamiast życzeniowo.
I wreszcie działać bardziej praktycznie, wprowadzać twardą miłość.

W tym właśnie rzecz - nie ma co się bać, że odejdzie, bo z tak zachowującym się człowiekiem i tak nie chciałoby się żyć.

Polecam pracę nad sobą, nieustannie. To zaprowadzi cię do mądrych odpowiedzi na wszelakie pytania z cyklu „co zrobić?”.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Witaj Pawle w moich skromnych progach.
Rzecz w tym że dzieci są rozbite. Jedno cierpi na głęboką depresję z powodu zachowań ojca i jest na lekach. Najgorsze że ono nie uświadamia sobie że ten nastrój ma związek z tatą, a dokładnie z częstym odrzuceniem dzieci w koronkowej formie :(
Drugie -trudno określić jego stan emocjonalny. Ale i jedno i drugie ciągnie do ojca. Dostają tyle ile może im dać. A ja w tym wszystkim cierpię, bo najchętniej omijałabym go szerokim łukiem patrząc na jego priorytety w ostatnim czasie, a przez dzieci muszę robić dobra minę do złej gry.
I jak nie chcieć rozwodu kiedy nie mogę na niego patrzeć i stał się dla mnie tak bardzo obcy 😒
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Pavel »

Rozumiem, że to bardzo boli. To bardzo trudne.
Wiele rzeczy jest od nas niezależnych, trudno się z tym pogodzić, puścić kierownicę i robić to na co wpływ mamy.

Natomiast co do męża - po ludzku absolutnie rozumiem. Sam też takie myśli miałem w stosunku do żony.
Natomiast chciałbym zauważyć, że tak ma i twój mąż.
Powody na chwilę zostawmy.
On tak ma, subiektywnie czuje pewnie podobnie jak ty.
I jak go byś zachęciła, jak byś argumentowała, że rozwód to zło, że to nie jest wyjście, że to niczego nie rozwiązuje???
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ