Na rozdrożu

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Paprotka »

Caliope pisze: 13 wrz 2020, 14:58 Jestem przykładem że ja nie potrafię, nie miałam nigdy takich potrzeb by odmóżdżyć czyjegoś męża. A miałam jako panna kilka propozycji, więc wiem że to ten mąż lgnie do kowalskiej, ona tylko kiwa palcem.
Ja się cały czas zastanawiam skąd nieszczęście mojego męża ze mną. Mam mu wierzyć, że to małżeństwo nie powinno istnieć bo nie pasujemy do siebie? absurd takie coś brać do siebie, a to powiedział.
Bez sensu się zastanawiać jeśli mąż powiedział Ci jak to widzi.
A co do obietnicy miłości. Kiedyś nad tym myślałam. Czy to realne. Mój mąż mi obiecał ale nigdy mnie nie pokochał. Czy można wymagać uczucia.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Nirwanna »

Paprotka pisze: 13 wrz 2020, 17:25 A co do obietnicy miłości. Kiedyś nad tym myślałam. Czy to realne. Mój mąż mi obiecał ale nigdy mnie nie pokochał. Czy można wymagać uczucia.
W przysiędze małżeńskiej nie chodzi o przysięgnięcie uczuć. Chodzi o przysięgę dotyczącą postawy miłości. Tego już można wymagać. I z dokładnie tego każdy z nas zostanie rozliczony przed Bogiem. Nie z uczuć. Z postawy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Caliope »

Paprotka pisze: 13 wrz 2020, 17:25
Caliope pisze: 13 wrz 2020, 14:58 Jestem przykładem że ja nie potrafię, nie miałam nigdy takich potrzeb by odmóżdżyć czyjegoś męża. A miałam jako panna kilka propozycji, więc wiem że to ten mąż lgnie do kowalskiej, ona tylko kiwa palcem.
Ja się cały czas zastanawiam skąd nieszczęście mojego męża ze mną. Mam mu wierzyć, że to małżeństwo nie powinno istnieć bo nie pasujemy do siebie? absurd takie coś brać do siebie, a to powiedział.
Bez sensu się zastanawiać jeśli mąż powiedział Ci jak to widzi.
A co do obietnicy miłości. Kiedyś nad tym myślałam. Czy to realne. Mój mąż mi obiecał ale nigdy mnie nie pokochał. Czy można wymagać uczucia.
Za bardzo bierzesz do siebie słowa, ja po tych od mojego męża powinnam się ubrać, wyjść i nie wrócić :D a jakoś jestem nadal od 9 mcy.Tak nie robi dojrzały człowiek, bo małżonek w swoim kryzysie mówi takie rzeczy, że głowa mała, tu pomaga lista Zerty. Mąż tobie nie obiecał, on ci ślubował przed Bogiem, a to różnica. Miłość dojrzała to postawa, ja nie oczekuję motylków zakochania, ale zrozumienia, odciążenia w obowiązkach, takich przyziemnych rzeczy.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Paprotka »

Caliope pisze: 13 wrz 2020, 18:48
Paprotka pisze: 13 wrz 2020, 17:25
Caliope pisze: 13 wrz 2020, 14:58 Jestem przykładem że ja nie potrafię, nie miałam nigdy takich potrzeb by odmóżdżyć czyjegoś męża. A miałam jako panna kilka propozycji, więc wiem że to ten mąż lgnie do kowalskiej, ona tylko kiwa palcem.
Ja się cały czas zastanawiam skąd nieszczęście mojego męża ze mną. Mam mu wierzyć, że to małżeństwo nie powinno istnieć bo nie pasujemy do siebie? absurd takie coś brać do siebie, a to powiedział.
Bez sensu się zastanawiać jeśli mąż powiedział Ci jak to widzi.
A co do obietnicy miłości. Kiedyś nad tym myślałam. Czy to realne. Mój mąż mi obiecał ale nigdy mnie nie pokochał. Czy można wymagać uczucia.
Za bardzo bierzesz do siebie słowa, ja po tych od mojego męża powinnam się ubrać, wyjść i nie wrócić :D a jakoś jestem nadal od 9 mcy.Tak nie robi dojrzały człowiek, bo małżonek w swoim kryzysie mówi takie rzeczy, że głowa mała, tu pomaga lista Zerty. Mąż tobie nie obiecał, on ci ślubował przed Bogiem, a to różnica. Miłość dojrzała to postawa, ja nie oczekuję motylków zakochania, ale zrozumienia, odciążenia w obowiązkach, takich przyziemnych rzeczy.
Nie mam podstaw żeby nie wierzyć mężowi ,który od od kilku lat żyje i pozostaje w cywilnym związku z inna kobieta.
Ja rozumiem ,ze slubujemy sobie przed Bogiem ale nawet to jak widać nie pomogło. Nigdy nie czułam miłości męża. Postawę miłości ,która myśle ,ze należy się każdemu już tak. Ale to nie wystarczy jak widać.
Ostatnio zmieniony 13 wrz 2020, 20:28 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Na rozdrożu

Post autor: nałóg »

Fizycznie każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety natomiast mentalnie i psychicznie ...... tu jest znacznie słabiej: niewielu mężczyzn pasuje do swoich wybranek.Tak zostaliśmy stworzeni.PD
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Ruta »

Paprotka pisze: 13 wrz 2020, 20:02
Nie mam podstaw żeby nie wierzyć mężowi ,który od od kilku lat żyje i pozostaje w cywilnym związku z inna kobieta.
Ja rozumiem ,ze slubujemy sobie przed Bogiem ale nawet to jak widać nie pomogło. Nigdy nie czułam miłości męża. Postawę miłości ,która myśle ,ze należy się każdemu już tak. Ale to nie wystarczy jak widać.
Paprotko, a czym się rózni według ciebie postawa miłości od miłości? Nie potrafię uchwycić róznicy.

Moje doświadczenie wygląda tak, że z postawy miłości płynie miłość, z miłości także to co nazywamy zakochaniem. Gdy przyjmowaliśmy z mężem wobec siebie postawę miłości, czuliśmy się kochani, bezpieczni, miłość wtedy rosła, pojawiały się dobre uczucia. W dobrych okresach stawaliśmy się dzięki temu szaleńczo w sobie zakochani. Także po kryzysach, czy w tych czasach, gdy według współczesnych mądrych głów motylków już powinno dawno zabraknąć (maksymalnie o ile wiem łaskawcy dają pięć lat). I nie chodzi wcale tylko o zakochanie przejawiające się w sferze intymnej, ale o wszystkie te wspaniałe emocje, które są w etapie zakochania, gdy czułam się uskrzydlona, sama obecność mojego męża dawałą mi radość i siłę na kazdy dzień, gdy mój mąż był piękny i ja czułam się piękna, ja byłam dla niego, mąż był dla mnie. Byliśmy jak w Pieśni nad Pieśniami. Te najlepsze okresy naszego życia były wtedy, gdy żyliśmy z Bogiem, uczestniczyliśmy wspólnie w mszach świętych, rozmawialiśmy ze sobą o Bogu, o naszej wierze. Stąd moje głębokie przeświadczenie, że miłość do Boga jest w małżeństwie najważniejsza. Cała reszta przychodzi sama. Razem z motylkami i radością.

Przy czym w sumie nigdy nie robiliśmy takich rzeczy, które współcześni specjaliści zalecają parom, nie otrzymywałam od męża kwiatów na rózne okazje, nie zachwycałam się męzem z głupich powodów, by on czuł się męski, w zasadzie nie chodziliśmy na randki, nawet w tych okresach naszego zakochania. Za to mój mąż często mnie wtedy przytulał, poświęcał mi czas i mnie wysłuchiwał, w tych dobrych okresach wiedziałam że jestem dla męża najwspanialszą żoną, a mąż więdział, że jest najwspanialszy dla mnie, dzieliliśmy razem codzienność, często trudną, wypełnioną obowiązkami, wspieraliśmy się w nich nawzajem. Mąz wiedział, że jeśli poprosi mnie o omleta w środku nocy, to ja go dla niego zrobię z radością - to drobiazgi, ale to dzięki nim czuliśmy się dla siebie ważni. Mąż akceptował mnie, także np. za to, że obserwuję przemarsz mrówek w srodku nocy i nie protestował, gdy pozakładałam cukrowe pułapki, by móc je obserwować w naszej kuchni, tylko kolejnej nocy siedział ze mną i też się nimi zachwycał. Potem dopiero przekonał mnie, że jednak zalepi szpary, którymi się przedostają... Często wcale nie było nam łatwo, były rózne kłopoty, ale cieszyliśmy się że jesteśmy w nich razem i każdą chwilą, jaką udawało się nam spędzić razem, nawet gdy nie było ich w ciągu dnia wiele.

Były też bardzo trudne okresy gdy to wszystko znikało, gdy mąż pogrązał się w nałogach, ja czułam się winna, nie wiedziałam co się dzieje. Z czasem to tego było więcej. Gdybym jednak wtedy nadal trzymała się Boga, pewnie nie byłoby aż tak źle, jak zaczęło się dziać. Ja jednak tak bardzo bałam sie stracić męża, że to męża umieściłam na pierwszym miejscu. Mój mąż wiedząc, jak jest dla mnie wazny mógł juz sobie wtedy spokojnie na pierwszym miejscu ułożyć wszystkie swoje używki. I wtedy zaczęlismy zjeżdżać po stromym zboczu z coraz większym pędem.

To dzięki tym przeszłym zarówno złym, jak i dobrym doświadczeniom wierzę, że moje małżeństwo, obecnie tak poranione, rozbite, trudne może na powrót stać się dobre, radosne i wypełnione miłością. Wystarczy miłość do Boga, reszta ukłąda się sama - choć oczywiście nie oznacza, że małżonkowie nie muszą nic robić. Już kiedyś pisałam, jeśli miałabym możliwość zmienić jedną rzecz, którą źle robiliśmy w przeszłości i która mogłaby uratować nasze małżeństwo, to byłaby to codzienna wspólna modlitwa.
Sosna
Posty: 68
Rejestracja: 28 sie 2020, 10:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Sosna »

Kochani dziękuję za te wszystkie mądre słowa.
Ruto ja też czuję się udręczona, nie chcę rozwodu, ale coraz częściej myślę, że gdyby mąż mieszkał osobno, byłabym spokojniejsza. Jednak nie podejmę za niego tej decyzji. Rozmawiamy szczerze, przynajmniej ja. Mój mąż wie, że ma otwarte drzwi i że ja wierzę w sakrament małżeństwa i będę mu wierna. Staram się odwiesić od niego i zbliżyć się do Boga, będę mu schodzić z drogi jak to robiłam do tej pory. Być może to co on robi to manipulacja, to jego kryzys.
Wczoraj zrobił mi jazdę bo znalazł w moim telefonie ślad, że pisałam z kolegą ze szkoły. A kolega ma doskonałe wyczucie kiedy jestem w najgłębszym dołku i wtedy się odzywa, pociesza. Wiem popełniłam błąd, odpisałam...Ale zaraz potem napisałam żeby do mnie nie pisał, że chcę być w porządku w stosunku do męża. A mąż zrobił z tego aferę, z kolegi zrobił mojego kochanka...odwrócił kota ogonem, bo co on robi od paru lat to nie ważne. Teraz ma przynajmniej temat do dręczenia mnie.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Sarah »

Sosna pisze: 14 wrz 2020, 8:12 Wczoraj zrobił mi jazdę bo znalazł w moim telefonie ślad, że pisałam z kolegą ze szkoły.
Naprawdę mąż, który zdradza Cię od lat i bardzo możliwe, że ma dziecko z kochanką, ma czelność tak się zachowywać? Dlaczego w ogóle przegląda Twój telefon? Wyobraź sobie, że Twoja ukochana siostra albo dorosła córka przychodzi i opowiada i taką historię. Co byś jej powiedziała?
Sosna pisze: 14 wrz 2020, 8:12 kolega ma doskonałe wyczucie kiedy jestem w najgłębszym dołku i wtedy się odzywa, pociesza. Wiem popełniłam błąd, odpisałam...Ale zaraz potem napisałam żeby do mnie nie pisał, że chcę być w porządku w stosunku do męża. A mąż zrobił z tego aferę, z kolegi zrobił mojego kochanka...
Mąż zachowuje się moim zdaniem jak przemocowiec, który chce odciąć swoją ofiarę od życzliwych ludzi i wsparcia z zewnątrz. Rzeczywiście straszne, że jakiś mężczyzna pociesza jego żonę (ironia). Sosno, nie daj się, życzę Ci odwagi i pogody ducha.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Sosna
Posty: 68
Rejestracja: 28 sie 2020, 10:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Sosna »

Tak to prawda bardzo go irytuje, że otaczają mnie koleżanki, którym "na pewno wszystko opowiadam"...i rodzinie pewnie też wszystko mówię. Przez 1,5 roku trzymałam wszystko w tajemnicy, ale powiedziałam dość, dlaczego to ja mam się tłumaczyć, że nie ma go na uroczystościach rodzinnych, że ciągle jest w pracy. Już gdzieś na forum ktoś pisał o tym, że mąż miał największe pretensje o to, że autorka podzieliła się swoją historią z bliskimi. Teraz usłyszałam, że słabo widzi nasze bycie razem...Nienawidzę tej huśtawki emocjonalnej, staram się robić swoje, ale ból duszy i ciała jest okropny. Wiem: odwieszenie! powolutku idę tą drogą.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Sarah »

Sosna pisze: 14 wrz 2020, 12:18 Tak to prawda bardzo go irytuje, że otaczają mnie koleżanki, którym "na pewno wszystko opowiadam"...i rodzinie pewnie też wszystko mówię.
Sosna pisze: 14 wrz 2020, 12:18 Już gdzieś na forum ktoś pisał o tym, że mąż miał największe pretensje o to, że autorka podzieliła się swoją historią z bliskimi
Tak, widocznie zdradzaczom pozostały jakieś resztki wstydu i nie chcą, żeby otoczenie wiedziało o ich "wyczynach". Mój mąż też chyba ma początku nie wiadomo dlaczego myślał, że będę się wstydzić i nie powiem np. rodzinie o jego zdradzie i ciąży kochanki. Tymczasem od razu poinformowałam siostrę i rodziców. Och, jaki był zdziwiony i skonfundowany, gdy moja matka, która raczej niczego nie owija w bawełnę, uraczyła go sążnistym smsem, a dorosła siostrzenica dołożyła swoje :D
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Nino »

Dziewczyny, ja powiedzialam tesciowej, jak maz postepuje wobec mnie i dzieci i co? I nic. Natomiast ja poczulam kamien z serca. Mialam dosyc niedomowien. Co tesciowa z tym zrobi, to juz jej sprawa. Ja poczulam sie lepiej po rozmowie z nia. Przelamalam rowniez wstyd, z czym mam generalnie problem.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Nino »

Ozeaszu, bolalo mnie, ze maz tak czuje. Bardzo ! Uwazalam, ze to nie w porzadku, poniewaz sam tez potrafil mnie zranic i czulam sie z tego powodu nieszczesliwa, ale tez nie porzucalam z tego powodu meza i dzieci!
Trudno mi z mezem dojsc do czegos w rozmowie, poniewaz on nie chcial rozmawiac! Zaczynalismy sie klocic i bylo po ptokach.
Tez mam taka intuicje, podobnie jak Ruta, ze moj maz najbardziej czul sie przy mnie nieszczesliwy, kiedy na horyzoncie pojawiala sie kowalska, ktora maz skrzetnie ukrywal, a ja szalalam nie wiedzac: dlaczego?
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Paprotka »

Sosno ja naopowiadała ludziom i rodzinie pewne rzeczy. Teraz wiem ,ze moje intencje były złe. Skutki tego również ,bo mąż powiedział ,ze najzwyczajniej mi nie ufa i on naszych „tajemnic” nie rozpowiada. Nigdy na to tak nie patrzyłam ,bo to ja byłam ta skrzywdzona.

Ruto dla mnie postawa miłości odnosi się do każdego ale nie ma nic wspólnego z miłością dwojga ludzi kiedy są razem. Mój mąż owa postawę miłości z obowiązku i w wyniku obietnicy wypełniał prawie do wyprowadzki. Nie było czułości to oczywiste ale wyręczał mnie w wielu rzeczach, był miły i uczynny. Wręcz wierzyłam ,ze zaraz tamta się znudzi albo on. Nic z tych rzeczy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 14 wrz 2020, 19:43 Tez mam taka intuicje, podobnie jak Ruta, ze moj maz najbardziej czul sie przy mnie nieszczesliwy, kiedy na horyzoncie pojawiala sie kowalska, ktora maz skrzetnie ukrywal, a ja szalalam nie wiedzac: dlaczego?
Wiesz Nino, tak sobie myślę, że nie byłam idealną żoną. Myślę, że bywały okresy, gdy mój mąż czuł się przy mnie nieszczęśliwy, jeszcze zanim poznał inną panią. Jednak problem w tym, że nieszczęśliwy mój mąż był nie wtedy, gdy w naszej relacji wychodziły moje wady, trudności i problemy (wtedy mnie wspierał, rozmawialiśmy), tylko wtedy, gdy nazywałam jego uzależnienia po imieniu i próbowałam nakłonić go, by coś z tym zrobił. Zwykle do tego, abym je nazwała potrzeba było dramatycznych okoliczności - zwykle, gdy mój mąż wpadał w ciąg, był niestabilny, nie dawało się ukryć przyczyny, a ja czułam, że nie daję już sobie rady. Wtedy, gdy rozmowy nic nie dawały, albo mój mąż konsekwentnie rozmowy odmawiał, albo kłamał piętrowo, zdarzało mi się reagować bardzo gwałtownie, płakałam, krzyczałam. Myślę też, że słusznie czułam, że kiedy otwarcie i zdecydowanie przeciwstawię się narkotykom, upijaniu się, poronografii oraz nieuporządkowanym zachowaniom seksualnym męża - mąż ode mnie odejdzie. Tak też się stało. Żałuję jednak, że nie zdecydowałam się na taką postawę wcześniej. Mąż odszedłby wcześniej, za to nie wydarzyłoby się wiele bardzo trudnych rzeczy, które nas wszystkich bardzo poraniły. I nie musiałabym przeżyć tego co piszesz, ja nie wiedziałam co się dzieje, przeżywałam w sobie mnóstwo trudnych rzeczy, starałam się zrozumieć co się dzieje tym razem, a mąż po prostu mnie okłamywał. I zdradzał.
Mój mąż obecnie wini mnie za moje emocjonale reakcje z przeszłości, uczynił sobie z tego oręż, twierdząc, że przez to nie dawało się ze mną żyć. Najlepsze jednak, że nie odszedł ode mnie wtedy, gdy się tak zachowywałam, ale dopiero wtedy, gdy wzmocniłam się na terapii i przestałam, oduczyłam się silnych reakcji emocjonalnych, a za to zaczęłam konsekwentnie sprzeciwiać się nałogom.
Więc koniec końców te wszystkie nieszczęścia i obwinianie mnie są męzowi potrzebne tylkko w jednym celu - by usprawiedliwić swoje postępowanie i oszukać samego siebie.
Sosna
Posty: 68
Rejestracja: 28 sie 2020, 10:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na rozdrożu

Post autor: Sosna »

Dziś mój mąż mi napisał, że słabo widzi to nasze bycie razem, bo nie żre...bo widzi te spojrzenia na sobie, to że zdrada będzie się ciągnęła do końca życia, że mi się ciągle coś przypomina...Odpisałam mu, że kiedyś stanie przed Bogiem i powie mu że odpuścił bo nie żarło...
Może waha się czy być z kowalską czy z nami, pierwszy raz zanim się dowiedziałam o zdradzie też mi mówił, że go nie niesie, to było w zeszłym roku.
A za dwa dni nasza 26 rocznica ślubu...
ODPOWIEDZ