Niech Bóg ma Was w swojej opiece, a dobrzy ludzie niech pamiętają w modlitwie.
Spróbuj uwierzyć, że w tę noc Bóg się rodzi, w chłodzie, ubóstwie, odrzuceniu i cierpieniu, i właśnie takim zbolałym rodzinom jest najbliższy. Zawsze, ale wtedy szczególnie. Pomyśl o tym, żeby swoim żalem i bólem nie odrzucić go, gdy przyjdzie. Życzę Ci, żeby już z Wami pozostał i w Twojej rodzinie rósł.
Po trzech latach - samotność.
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy mogę jeszcze coś zrobić - prośba o pomoc
Bardzo Ci dziękuję. Mam nadzieję, że Tobie i nam wszystkim tutaj czas Bożego Narodzenia przyniesie spokój i nadzieję.
Re: Czy mogę jeszcze coś zrobić - prośba o pomoc
Annes
Moja pierwsza wigilia miała być bardzo smutna. Ja i dzieci (to one nie chciały nigdzie pójść). W ostatniej chwili jednak zaprosiliśmy kolegę córki z mamą i samotnego kolegę syna. Był także mój tata. Taka wigilia dla potłuczonych. I było nie najgorzej. Druga była już lepsza, a poprzednia super (wiele osób przy moim stole). A w tym roku spodziewam się dalszej części zadowolenia, czyli wigilia na przynajmniej 14 osób. Niby nic się nie zmieniło, a zmieniło się wiele. Poprzez otwarcie oczu i serca zmienił się mój świat. Obok mnie jest wielu ludzi, świat jest przyjazny, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Bo ja się zmieniłam.
Moja pierwsza wigilia miała być bardzo smutna. Ja i dzieci (to one nie chciały nigdzie pójść). W ostatniej chwili jednak zaprosiliśmy kolegę córki z mamą i samotnego kolegę syna. Był także mój tata. Taka wigilia dla potłuczonych. I było nie najgorzej. Druga była już lepsza, a poprzednia super (wiele osób przy moim stole). A w tym roku spodziewam się dalszej części zadowolenia, czyli wigilia na przynajmniej 14 osób. Niby nic się nie zmieniło, a zmieniło się wiele. Poprzez otwarcie oczu i serca zmienił się mój świat. Obok mnie jest wielu ludzi, świat jest przyjazny, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Bo ja się zmieniłam.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Po trzech latach - samotność.
W lipcu minęły 3 lata od odejścia męża i mojego, pierwszego rozpaczliwego postu. Niestety, nie umiem go teraz odnaleźć.
Trudne to były lata, miałam wiele momentów rozpaczy i zwątpienia - jak sobie poradzimy. Ale życie się toczyło naprzód, dzieci powoli wchodzą w dorosłość.
Być może to jest moje pożegnanie z forum bo moje małżeństwo nie jest do uratowania - mąż wydaje mi się całkowicie obcym człowiekiem. Nie potrafię powiązać z nim żadnych dobrych momentów, a przecież takie były : miłość, rozmowy , wspólny śmiech, narodziny dzieci.
Widuję go baaardzo rzadko, mimo bólu, który jeszcze ciągle odczuwam, nie mogę powiązać go także z tym smutkiem - po prostu obcy facet.
Nie złożył pozwu, chociaż myślałam, że tak się stanie. I chyba ja go złożę, jestem jeszcze w trakcie terapii, ciągle były jakieś ważniejsze problemy...
Znajomy ksiądz doradzał zbadanie ważności sakramentu małżeństwa - na razie zniechęcają mnie koszty, brak świadków - oprócz dzieci nie mam rodziny a ich nie chce angażować.
Bardzo powoli buduję to nowe życie, samotne - po 20 latach bardzo trudnego małżeństwa.
Trudne to były lata, miałam wiele momentów rozpaczy i zwątpienia - jak sobie poradzimy. Ale życie się toczyło naprzód, dzieci powoli wchodzą w dorosłość.
Być może to jest moje pożegnanie z forum bo moje małżeństwo nie jest do uratowania - mąż wydaje mi się całkowicie obcym człowiekiem. Nie potrafię powiązać z nim żadnych dobrych momentów, a przecież takie były : miłość, rozmowy , wspólny śmiech, narodziny dzieci.
Widuję go baaardzo rzadko, mimo bólu, który jeszcze ciągle odczuwam, nie mogę powiązać go także z tym smutkiem - po prostu obcy facet.
Nie złożył pozwu, chociaż myślałam, że tak się stanie. I chyba ja go złożę, jestem jeszcze w trakcie terapii, ciągle były jakieś ważniejsze problemy...
Znajomy ksiądz doradzał zbadanie ważności sakramentu małżeństwa - na razie zniechęcają mnie koszty, brak świadków - oprócz dzieci nie mam rodziny a ich nie chce angażować.
Bardzo powoli buduję to nowe życie, samotne - po 20 latach bardzo trudnego małżeństwa.
Re: Po trzech latach - samotność.
Annes, znalazłam Twój wątek i dokleiłam do niego Twój post.
Jest teraz wszystko w jednej całości.
Jest teraz wszystko w jednej całości.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Po trzech latach - samotność.
Dziękuję za odnalezienie wątku.
Dodam jeszcze, że trochę mi wstyd gdy muszę wyjaśniać, że nie mam rozwodu, jest to w jakiś sposób uwłaczające dla mnie, że ktoś, kto jest moim mężem żyje gdzieś daleko z inną kobietą....
Wydaje mi się, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby to małżeństwo trwało - gdy mąż był jeszcze z nami,ale teraz....wydaje mi się to absurdalne.
Zdaję sobie sprawę, z tego, że nic jeszcze nie wyprostowało się w moim życiu, bardzo martwi mnie przyszłość, chociaż codziennie muszę koncentrować się na przetrwaniu i codzienności.
Dodam jeszcze, że trochę mi wstyd gdy muszę wyjaśniać, że nie mam rozwodu, jest to w jakiś sposób uwłaczające dla mnie, że ktoś, kto jest moim mężem żyje gdzieś daleko z inną kobietą....
Wydaje mi się, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby to małżeństwo trwało - gdy mąż był jeszcze z nami,ale teraz....wydaje mi się to absurdalne.
Zdaję sobie sprawę, z tego, że nic jeszcze nie wyprostowało się w moim życiu, bardzo martwi mnie przyszłość, chociaż codziennie muszę koncentrować się na przetrwaniu i codzienności.
Re: Po trzech latach - samotność.
Annes, ja to widzę i przeżywam bardzo podobnie jak Małgorzata Małgosia:
Natomiast co do rozumienia naszego charyzmatu - to szerszy temat, mam nadzieję, że później napiszę o tym również.
Zagaję tylko, że warto nie rozumieć go wyłącznie w ludzkim kontekście, ale też Bożym, sakramentalnym.
To bardzo uwalniające - powierzyć trud Wszechmogącemu, zająć się swoim życiem i na bieżąco weryfikować, co jest dla mnie naprawdę uwłaczające, a co nie. Czy jestem zewnątrzsterowalna (opinie ludzi, czasem zdecydowanie mi obcych), czy też wewnątrzsterowalna (wewnętrzny kompas skalibrowany na chrześcijański sposób myślenia).Małgorzata Małgosia pisze: ↑11 sie 2020, 8:34 Dlaczego więc trwam w wierności mężowi?
Powiem tak: mam go w nosie. Tzn. oddałam jego i nasze małżeństwo Maryi, niech ona zajmuje się nim i jego sercem.
Ja nie chcę powrotu takiego męża jaki był do tej pory. Wierzę, że jeśli będziemy razem to dopiero wtedy, gdy oboje będziemy gotowi.
Bez względu na to jaki jest mój mąż, ja go pokochałam takiego właśnie, zdecydowałam, że to on jest tym najwłaściwszym i stanęłam z nim przed ołtarzem.
W tym momencie ja trwam w wierności Bogu. A mąż korzysta przy okazji.
Tak to widzę.
Natomiast co do rozumienia naszego charyzmatu - to szerszy temat, mam nadzieję, że później napiszę o tym również.
Zagaję tylko, że warto nie rozumieć go wyłącznie w ludzkim kontekście, ale też Bożym, sakramentalnym.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Po trzech latach - samotność.
Kochana - dla Ciebie?
To jest owszem - uwłaczające, ale jemu.
Bierzesz na siebie coś, co nie jest Twoim obciązeniem.
Jak sama widzisz - dajesz sobie radę. Nie jestes z siebie dumna?
Bo masz z czego.