Mąż odszedl

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Caliope »

Kiedyś brałam rozwód i pozew dostał były niesakramentalny mąż, ja dostałam tylko termin rozprawy. Więc nie wiem, ja jestem w kryzysie, nie wiem jak będzie dalej.
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana »

Dziewczyny ratujcie dostałam wezwanie na sprawę na październik 12 nie moge w to uwierzyć. Cala sie trzese płaczę. Nie daje rady
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Nirwanna »

Załamana, otulam modlitwą....
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Mąż odszedl

Post autor: Wiedźmin »

Załamana pisze: 27 sie 2020, 20:27 Dziewczyny ratujcie dostałam wezwanie na sprawę na październik 12 nie moge w to uwierzyć. Cala sie trzese płaczę. Nie daje rady
Załamana. Nic się nie łam ;)
Ponoć najgorsza ta pierwsza :) - ja swoją pierwszą miałem 3 lata temu.
Zostaliśmy skierowani na mediacje (za sugestią mojego prawnika, co podtrzymał sąd) ... i do tej pory rozwód się nie odbył.

Może i u Ciebie będzie podobnie :)
Nosek do góry.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Lawendowa »

Załamana, bardzo mi przykro. Pamiętam ten czas... Dzisiaj, jeśli możesz, wypłacz się, pomódl i wyśpij, a dopiero jutro przyjrzyj się temu co w piśmie jest, jakie terminy itd. Ja ten trudny czas spędziłam z różańcem w ręce - odmawiałam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, zasypiałam i budziłam się w środku nocy, znów zaczynałam odmawiać i budziłam się rano ciągle trzymając różaniec w ręce. Były takie momenty, że nawet tyle nie byłam w stanie, wtedy tylko słuchałam lednickiej śpiewanej wersji : https://www.youtube.com/watch?v=wjekiuxtmNw
No i miałam niedaleko malutki kościółek w którym jest całodzienna Adoracja. Zatrzymywałam się tam bardzo często na chwilę, zostawiałam wszystko Bogu, ocierałam łzy i ...wracałam do domu starając się być stabilnym oparciem dla dzieci.

Jestem z modlitwą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Bławatek »

Otaczam modlitwą.

Mnie też czeka termin rozprawy, ale jeszcze żadna informacja nie dotarła. Czekanie i myślenie są najgorsze.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Ruta »

Załamana pisze: 27 sie 2020, 20:27 Dziewczyny ratujcie dostałam wezwanie na sprawę na październik 12 nie moge w to uwierzyć. Cala sie trzese płaczę. Nie daje rady
Przytulam cię mocno. Wiem jakie to trudne. Pozwól sobie na płacz. Jeśli dasz radę, spróbuj się także pomodlić, modlitwa pomaga się wyciszyć i znaleźć w sobie nadzieję. Płakałam też do Maryi w najtrudniejszych momentach i oddawałam jej swój ból, to także mi pomagało.
Nie martw się jeszcze formalnościami. Na to przyjdzie jeszcze czas. Tu na forum można dostać także pomoc praktyczną, nie będziesz z tym sama. Bardzo mi się te porady przydały. Ale na razie zaopiekuj się sobą najlepiej jak potrafisz.
Właśnie przyszedł mój synek, zapytał czemu mam smutną minę, powiedziałam, że próbuję napisać coś ciepłego i pomocnego pani, która jest smutna. Powiedział, ojej to musimy się za nią koniecznie pomodlić. Zaraz zaczniemy. Nie jesteś sama.
Soneczko
Posty: 15
Rejestracja: 23 cze 2020, 0:40
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Soneczko »

Witaj Załamana,
Też jestem na tym forum od niedawna, jak Ty. Mój mąż wyprowadzil się z domu 1.5 roku temu, po kilku miesiącach od tamtego momentu otrzymalam pozew i niestety uczucie jakie mi wówczas towarzyszyło było pomieszaniem lęku (nieznana treść pisma), żalu, smutku i beznadziei. Ręce mi się trzęsły jak otwierałam najgorszy list w moim życiu. Od tego czasu jeszcze otrzymalam 2 takie listy... I wiesz co Ci powiem- nie wierzyłam wtedy, że jeszcze będzie dobrze, spokojnie, że jeszcze pojawi się uśmiech w moim życiu. Czytałam to forum, które okazało się takim OIOMem duchowym. Sporo znalazłam tu mądrych modlitw, książek, porad,by faktycznie skupić się na tym co tu i teraz. Pomogło mi stawianie sobie małych celów bez cofania się do wspomnień w stylu "jak nam było kiedyś razem dobrze" oraz bez wybiegania naprzód. Za każdym razem gdy łamałam tę zasadę czułam się fatalnie. Pomagał mi też różaniec i moja osobista rozmowa z Jezusem. Nad moim łóżkiem jest obraz Jezu Ufam Tobie (nota bene od mojego męża) , w trudnych chwilach, zwłaszcza gdy dzieci już spały, wystarczyło mi często spojrzenie na twarz Jezusa z obrazu i wypowiedzenie słów Jezu UFAM TOBIE, TY SIĘ O To ZATROSZCZ, NIE JA. Tak jak radzi Lawendowa odłóż to pismo na bok, jutro ochłoniesz, oswoisz się z tym pismem i z pomocą prawnika (jeśli masz lub dopiero znajdziesz) lub/i pomocą Ducha Świętego (pomaga mi zawsze modlitwa o dary Ducha SW w takich momentach) zastanowisz się co i jak chcesz odpisać. Nie martw się, ponieważ często 1 rozprawa, zwłaszcza jeśli nie wyrazisz zgody na rozwód, nie będzie ostatnia, a Ty będziesz mieć czas na DALSZE OWOCNE działania. Na mojej 1 rozprawie np. odrzucono pozew Męża. Do tego czasu ważne jest też abyś skupiła się na Waszej córce, która też jak czytałam cierpi z powodu tej sytuacji. Potrzebuje Ciebie teraz bardziej niż ktokolwiek. Jeśli masz też kogoś bliskiego w rodzinie/wśród przyjaciół warto podzielić się z tą osobą swoimi przeżyciami, wypłakać w rękaw, wykrzyczeć (ja starałam się to robić bez obecności dzieci, ew. Jak spały 🙃). Pozwól tym emocjom dać ujscie. I nie zapominaj o błogosławieństwie dla męża, dziecka, siebie, Waszego małżeństwa. Ja staram się błogosławić każdego dnia męża i teściów, choć mąż nie mieszka z nami. Mam nadzieję, że Twój login tutaj kiedyś ulegnie zmianie i już nie będziesz załamana ☝️😊 pamiętaj, jesteś silna, choć teraz pewnie uważasz inaczej i co nas nie zabije, to nas wzmocni. Z Bogiem, bądź dobrej myśli, on wszystko ułoży w Twoim życiu najlepiej, bo któż jak nie On?
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana »

Soneczko. Mam pytanie jak u Ciebie bylo , gdyz naoisalas ze Sad odroczyl rozprawe a później. Nie dalas zgody na rozwód ale Sad wydal wyrok ile trwalo to wszystko jakbys mogla napisz
Soneczko
Posty: 15
Rejestracja: 23 cze 2020, 0:40
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Soneczko »

Witaj Załamana, zgadza się, nie dałam zgody na rozwód. Gdy mój mąż się o tym dowiedział wpadł w szał, zaczął mnie straszyć (jak się później okazało nie on pierwszy użył takiego straszaka), że zrobi wszystko żeby mi zabrać nasze dzieci, że nie będzie go interesować gdzie zamieszkam(mamy wspólnie kupione mieszkanie), że skoro ja mu się stawiam, to on zacznie robić mi na złość. Tam gdzie mieszkam obecnie, nie mam nikogo z rodziny i do tej pory starszy syn po szkole wracał do teściów. Obawiałam się, że tu położy mi kłody pod nogi, a ja mając pracę zawodową i jeszcze młodszego syna, wiedziałam że nie dam rady logistycznie. Walczylam o nasze małżeństwo jeszcze na mediacjach. Pan Bóg postawił na naszej drodze kobietę Anioła (to efekt moich modlitw o ratunek małżeństwa ), która okazała się... Mediatorem katolickim 😅 mieliśmy kilka spotkań z Nią i dodatkowo z fantastycznym księdzem... Za każdym razem mąż podczas mediacji wbijał mi dosłownie sztylet w serce, mówiąc że mnie już nie kocha, że chyba nigdy nie kochał (zaprzeczył tym razem samemu sobie, gdy wiele razy to świadczył nie tylko mowa, ale i uczynkiem). Mediacje przeżyłam gorzej niż 1 rozprawę, byłam wykończona jego jadem, znieczulica na mój płacz i rozpacz, jakby ktoś w serce męża włożył bryłę lodu. Po ostatniej takiej mediacji, mąż znowu zaczął mnie straszyć swoim zachowaniem jeśli nie pójdę na ugodę (on w ogóle bal się, że ja będę chciała rozwodu z orzekaniem o winie z uwagi na dowodu jego zdrady 😐), podjęłam najtrudniejsza i chyba najgorsza decyzję, mianowicie zgodzilam się to skończyć. Na tamten moment, adwokat mówiła mi, że jeśli nie wyrażę zgody na ugode, będzie rozprawa z orzekaniem o winie, a tego pragnelam uniknąć z uwagi na to, że nie chciałam by na wokandzie wywlekano małżeńskie brudy i ciągano świadków (w tym bliska rodzinę). Czułam też na tamten moment, że mąż nie zmieni zdania, patrzył na mnie z taką nienawiścią, że to ja a nie kowalska jestem jego żona sakramentalna i matką naszych dzieci. Dodatkowo z uwagi na stres związany z kolejnymi rozprawami bałam się nawrotu depresji. W sumie od 1 rozprawy do kolejnej minęło ok 10 miesięcy. Bardzo szybko to postąpiło. Teraz zastanawiam się ile jeszcze miesięcy i lat by się ciągnęły te rozprawy i czy ja bym to udzwignela psychicznie, to "boksowanie" się z mężem i jego mamą... Postąpiłam wówczas niesycharowsko, ale obawiałam się również że nasze relacje będą jeszcze gorsze po długotrwałej batalii sądowej niż po ugodowym rozwodzie i że to zakopie resztkę nadziei na powrót do siebie oraz normalnych kontaktów, które musimy i będziemy mieć z uwagi na synów . Trochę to wszystko pokręcone, tym bardziej że kocham męża i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują mi, by czekać na Niego nie czekając... Dodam tylko, że na 1 spotkanie sycharowskie trafiłam dopiero tydzień po rozwodzie, może gdybym szybciej trafiła do tej wspólnoty miałabym więcej animuszu by jednak nie iść na ugodę z mężem. Mam nadzieję że Bóg mi wybaczy ze skłamałam przed nim, sobą i mężem odpowiadając na pytanie sądu czy nadal kocham męża. Nie opisałam jeszcze dokładnie mojej historii, ale o małżeństwo zaczęłam walczyć dużo szybciej, gdy pojawił się kryzys i juz wtedy napotykałam na drodze przeszkody w postaci oziębłego męża, który następnie zaczął się nade mną niestety psychicznie znęcać. Teraz widzę z perspektywy czasu ile bledów popelnilam, również swoim zachowaniem. Lista Zerty pewnie byłaby wskazana wtedy do zastosowania. Tobie życzę więcej odwagi i mądrości w podejmowaniu słusznych decyzji.
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana »

soneczko dziekuje za Twoja odpowiedź. Byłaś bardzo dzielna ja taka nie jestem. Niestety zabraklo mi odwagi i zgodzilam sie na rozwód w odpowiedzi na pozew męza, też wbrew temu co czuje i wbrew dotkrynie sycharowej. Ale zastanawiam sie czy jeszcze nie zmienic swojego zdania wiem,ze mam taka możliwość do sprawy. Tylko jak tak czytam te historie to na ogół rozwod jest i tak tylko jest przedłużeniem i odłożeniem w czasie... ja jestem zdania i tu moze sie narażę,że nikogo nie da sie zmusic do miłości.my bylismy z mezem prawie całe nasze życie ja nie chcę i nie jestem gotowa na batalię sądową. Nie chce wywlekania tych wszystkich spraw naszych i tego ze moze sie jeszcze dopusci di klamstw w imie tego żeby dostac rozwód. Wiem ze Bóg mi wybaczy nie mam do tego watpliowosci. Człowiek jest wolny i ma wybor. Oczywiście caly czas jeszcze wierze choc coraz trudniej że do rozwodu nie dojdzie ze moj maż sie opamięta. Dużo bym dała aby tak sie stało Bóg wie że kocham meża i z nim odchodzi czastka mnie ale siły do walki safowej niestety narazie nie mam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Ruta »

Załamana pisze: 31 sie 2020, 10:50 soneczko dziekuje za Twoja odpowiedź. Byłaś bardzo dzielna ja taka nie jestem. Niestety zabraklo mi odwagi i zgodzilam sie na rozwód w odpowiedzi na pozew męza, też wbrew temu co czuje i wbrew dotkrynie sycharowej. Ale zastanawiam sie czy jeszcze nie zmienic swojego zdania wiem,ze mam taka możliwość do sprawy. Tylko jak tak czytam te historie to na ogół rozwod jest i tak tylko jest przedłużeniem i odłożeniem w czasie... ja jestem zdania i tu moze sie narażę,że nikogo nie da sie zmusic do miłości.my bylismy z mezem prawie całe nasze życie ja nie chcę i nie jestem gotowa na batalię sądową. Nie chce wywlekania tych wszystkich spraw naszych i tego ze moze sie jeszcze dopusci di klamstw w imie tego żeby dostac rozwód. Wiem ze Bóg mi wybaczy nie mam do tego watpliowosci. Człowiek jest wolny i ma wybor. Oczywiście caly czas jeszcze wierze choc coraz trudniej że do rozwodu nie dojdzie ze moj maż sie opamięta. Dużo bym dała aby tak sie stało Bóg wie że kocham meża i z nim odchodzi czastka mnie ale siły do walki safowej niestety narazie nie mam
Zmiany, tak jak piszesz, możesz dokonać w każdej chwili. Rzetelnie przekopałam forum w poszukiwaniu przypadków, gdy niezgoda na rozwód przyniosła efekt w postaci oddalenia powództwa. Jest ich sporo. Żałuję że nie wpadłam na pomysł, by zapisać sobie nicki. Jest też trochę osób, które zmieniały stanowisko w trakcie sprawy.
Przeżywałam podobne dylematy co ty. Rozumiem, też pojawiającą się myśl, że nie zmusi się nikogo do miłości. Myślę, że ważne jest, by patrzeć w siebie i swoje serce i umieć iść za tym, co uważam za słuszne i dobre.

Choć zwykle twardo stoję na ziemi i nie jestem z tych osób, które wszędzie widzą znaki od Boga i aniołów, to sam proces swojej decyzji wewnętrznej jak odpowiedzieć na pozew, mogę zrelacjonować jedynie jako proces walki ci duchowej z kuszeniem. Inna była moja prawda wewnętrzna, inne myśli (w tym o zmuszaniu do miłości, o tym jak wielka i straszna batalia mnie czeka, o tym jaka wojna rozpęta się w razie niezgody). Kuszenie wplywalo w kazda najmniejsza szczelinę we mnie i w moim małżeństwie i obejmowało:
- obietnice, typu zgoda, cisza, lepsze dogadanie się z mężem, co rzekomo miałoby dać szansę na powrót do siebie - to biło w moje pragnienie relacji z mężem za wszelką cenę, zamiast relacji opartej na więzi z Bogiem i wypełnianiu przysięgi małżeńskiej,
- straszenie wojną, pogorszeniem relacji - to biło w moją niepewność siebie, obawy, brak zaufania do Boga, brak miłości siebie i pewności, że jestem dorosłą osobą zdolną się bronić,
- lęk, że moja miłość zostanie w sądzie zdeptana, nawet w sumie nie wiem w co to biło, może w skłonność do ulegania bezkrytycznie absurdalnym stwierdzeniom,
- myśli, że przecież nie zmuszę męża do miłości i że źle zrobię tak go na siłę więżąc - to biło w moją niewiarę w istotę sakramentu małżeństwa,
- myśli, że to i tak nic nie da, że tyle walki i poświęcenia pójdzie na nic, że przecież jest jasne, że sąd i tak orzeknie rozwód - nie wiem wciąż gdzie jest we mnie szczelina, którą mogą wpływać takie myśli.

Pomoc w odpędzaniu tych myśli przynosiły mi takze racjonalne konfrontacje z nimi, bo choć z pozoru są one racjonalne i idzie za nimi albo duży ładunek strachu albo nadziei (komplet nie irracjonalnych), to w zderzeniu z racjonalną oceną pękają jak mydlane bańki. Tu bardzo pomocne są materiały na stronie Sycharu.

Ogromną pomocą było dla mnie nasze wspaniałe forum, pisałam, dzieliłam się obawami, dostawałam piękne słowa wsparcia i wsparcie modlitwą. Sama także weszłam w modlitwę.

Nie zgodziłam się na rozwód, bo nie chcę rozwodu. Po całej tej mojej totalnej walce okazało się, że to tak bardzo proste :) Jednak walka nie poszła na marne, nauczyłam się dużo o sobie, o tym co we mnie słabe, gdzie moja wiara jest krucha, gdzie moje przekonania są absurdalnym przyjęciem jakiś medialnych papek. Nauczyłam się także, że gdy pozostaję w relacji z Bogiem i idę za swoim sercem, staję się mniej podatna na kuszenia (nawet gdybym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę bo Pan jest ze mną).

Jeśli chodzi o owoce, na razie sprawa została odłożona o rok, myślę, że nawet sędzia nie do końca wie dlaczego. Mąż nieoczekiwanie złożył wniosek o rozwód z jego winy, co także jest dość nieoczekiwanym zwrotem akcji. Nic z tego co miało się stać, się nie stało. Cała ta batalia sądowa jest demonizowana zarówno dosłownie i w przenośni. Tymczasem stoisz sobie za szybką gadasz do mikrofonu i gawędzisz z panią w średnim wieku, dobra dodajmy pod wściekłym wzrokiem męża, ale to żadne nowum. Świadkowie także sobie gawędza, mozesz im zadać pytania. Po powrocie z sądu mozesz też zostać bohaterką dnia, wiele osób ekscytuje się rozwodami, duża szansa że zadzwonią. Czego tu się bać?
Soneczko
Posty: 15
Rejestracja: 23 cze 2020, 0:40
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Soneczko »

Witaj Ruto, wymieniłaś wszystkie te obawy i kuszenia jakie i mi towarzyszyły. Jak widać to Ty wykazałaś się większą odwagą. Czy Twój mąż przez ten czas próbował Cię skłonić do zmiany decyzji? Nie masz myśli, obawy , że najtrudniejsze dopiero przed Toba, tj. Ze dojdą świadkowie, którzy być może będą próbowali pokazać Twoja osobę w złym świetle? Ja niestety wyszłam z założenia, że nie przywiożę męża do siebie na siłę, a wyrok sądu i tak zapadnie. Niemniej jednak dajesz jak napisałaś wspaniały przykład miłości do Boga, bo na 1 miejscu postawiłaś przysięgę złożona przed nim, a nie własną wygodę. Bierzesz krzyż i idziesz z nim przed siebie. To jest postawa, której Ci zazdroszczę. Staram się obecnie nadrabiać moje pójście na łatwiznę, moją postawą wierności Jezusowi, a więc i mężowi oraz miłościa do męża, dzieki której przyszło przebaczenie.
Droga Załamana, ja w chwili sprawdzianu, niestety nie wytrzymałam, zawiodłam, zachowałam się jak Piotr, który 3 razy zaparł się Chrystusa, dopiero później przyszła odwaga... Ty jeszcze możesz wszystko zmienić, sprzeciwić się decyzji męża a tym samym przede wszystkim okazać miłość sobie, czyli pójść za głosem Twojego serca i Twojego sprzeciwu. Przylgnij do Jezusa, jak wielu Sycharków, którzy dzięki niemu mają odwagę nieść swój krzyż. Ja swój wzięłam na barki i nie chce już iść na skroty, choć świat jest pełen pokus i tzw. Prowizorycznego szczecią, za którym kryje się zwykle bagno. Opisam Ci swoje postępowanie nie po to, by zachęcić Cię do niego, ale by przestrzec, że ta droga jest właśnie jak to pozorne szczęście. Do końca życia będę miała w sobie tę zadrę w sercu, że zabrakło mi odwagi jak np. Rucie. Ufam jednak w Boże Miłosierdzia. Pozostaję z Wami w modlitwie o uzdrowienie Waszych małżeństw.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Nirwanna »

Załamana pisze: 31 sie 2020, 10:50 ja jestem zdania i tu moze sie narażę,że nikogo nie da sie zmusic do miłości.
Masz absolutną rację - nie da się nikogo zmusić do miłości. Niezgodą na rozwód nie zmusisz, i zgodą na rozwód nie zmusisz. Niczym nie zmusisz - wstaw tu sobie dowolne rzeczy będące kiedykolwiek przedmiotem sporu pomiędzy Tobą a mężem. Żaden wybór w tę czy we w tę - nigdy nikogo nie zmusi do miłości - BO TO JEST MIT!

Tę mitologię układa zły, pod hasłem "coś musi się udać, coś musi mieć sens". Tymczasem - za świętą Matką Teresą - “Bóg nie żąda od nas sukcesu w każdej dziedzinie, lecz wierności”. Ten sens jest w Bogu, nie po ludzku, i dopiero gdy w wierze wybierasz drogę Bożej wolności, jest szansa, że w owocach i doświadczeniach duchowych Bóg ten sens po czasie pokazuje.
Ja podejmując tę decyzję (niezgody na rozwód) miałam intencję wierności głównie sobie i złożonej przez siebie przysiędze. Bóg pokazał, że nawet tak słaba moja intencja wystarczyła Mu jako deklaracja wierności Jemu, a nie złemu i własnym lękom - wzmocnił mnie, ochraniał, pokazał że po ludzku nikt nie był w stanie takiego rozwiązania wymyślić, jak On poprowadził. Owoce okazały się dobre, mimo że rozwód i tak został orzeczony. Nie chodziło bowiem o fakt rozwodu, ale o naszą (moją i męża) postawę w obliczu rozwodu. Czasem warto w ten sposób przekonwertować swój sposób myślenia.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedl

Post autor: vertigo »

Nirwanna pisze: 01 wrz 2020, 7:19 Ja podejmując tę decyzję (niezgody na rozwód) miałam intencję wierności głównie sobie i złożonej przez siebie przysiędze. Bóg pokazał, że nawet tak słaba moja intencja wystarczyła Mu jako deklaracja wierności Jemu, a nie złemu i własnym lękom - wzmocnił mnie, ochraniał, pokazał że po ludzku nikt nie był w stanie takiego rozwiązania wymyślić, jak On poprowadził.
Co to było za rozwiązanie?
Nirwanna pisze: 01 wrz 2020, 7:19 Owoce okazały się dobre, mimo że rozwód i tak został orzeczony. Nie chodziło bowiem o fakt rozwodu, ale o naszą (moją i męża) postawę w obliczu rozwodu. Czasem warto w ten sposób przekonwertować swój sposób myślenia.
Czy mogłabyś rozwinąć, co było tymi dobrymi owocami dla Ciebie i męża oraz jakie były Wasze postawy wobec rozwodu?
Jakie są Wasze relacje od orzeczenia rozwodu?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
ODPOWIEDZ