Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Małe światełko znów się pojawiło. Mąż jednak złoży (chyba że do jutra się rozmyślił) pismo w sądzie zawieszające postępowanie rozwodowe. Ale jak zaznaczył jak zobaczy że nasze małżeństwo nie będzie szczęśliwe to się jednak będzie rozwodził. Cała nadzieja w terapii, w przyszłym tygodniu mamy pierwsze spotkanie. Może covid nam nie pokrzyżuje planów.

Ciekawe kiedy u nas znów się wszystko odwróci o 180 stopni. Ja już nie nadążam.

I na pewno nie dam się zniewolić, więc nad tym musimy popracować, aby mąż zrozumiał że mam prawo czegoś nie robić, a także do własnych planów i odpoczynku.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Bławatek pisze: 04 lis 2020, 20:27 I na pewno nie dam się zniewolić, więc nad tym musimy popracować, aby mąż zrozumiał że mam prawo czegoś nie robić, a także do własnych planów i odpoczynku.
I tak trzymaj, nie ma czego się bać by mieć swoje zajęcia, potrzeby by usiąść i odpocząć, a nie funkcjonować jak robot. Choć ja na razie w jednym pomieszczeniu z mężem nie umiem odpocząć, wolę iść do sypialni. Ale powoli zaczyna szanować to że ja chcę się zrelaksować przy ulubionym filmie.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Nie wiem co wyniknie z naszej terapii, mam nadzieję że jakieś dobro. Na razie mąż nie dostrzega po swojej stronie winy za nasz kryzys (znów słyszę - bo gdybyś ty..., to ja bym nie ...). Ja dalej jestem wszystkiemu winna i za wszystko odpowiedzialna. Wiem ile winy jest mojej i pracuję nad tym. Nad lepszą wersją mnie samej też. Zamówiłam też kolejne książki m.in. w tematyce porozumienia bez przemocy, bo terapeutka zauważyła, że nasza komunikacja leży i brakuje nam zrozumienia myśli i intencji drugiej strony. Czas zmian postępuje...

Dziś w radiu świeckim była audycja odnośnie terapii indywidualnej i małżeńskiej. Profesor zaproszony powiedział kilka pięknych zdań m.in. że warto mieć relacje aniżeli racje i że zazwyczaj w sytuacjach rodzinnych bardziej zależy nam na dobru wspólnym - rodziny, małżonka, dziecka. Niestety mój mąż tak nigdy nie myślał i nie wiem czy kiedykolwiek jego egoistyczne i egocentryczne podejście się zmieni. Bo teraz też ciągle słyszę - co zrobisz aby mi było w małżeństwie dobrze a nawet lepiej...

Wiem, że potrzebny jest czas, choć mój mąż tego nie chce zrozumieć. Mam nadzieję, że w końcu złożył zawieszenie sprawy rozwodowej - bo ciągle się ociąga. A ja potrzebuję konkretów a nie tego jego ciągłego wahania się. Nie potrafi też zrozumieć, że ja potrzebuję mężczyznę w domu (w końcu) a nie wiecznego chłopca który żyje własnym życiem. Chcę ściągnąć spodnie i być w końcu tylko kobietą. Na razie on dalej żyje swoim "kawalerskim" życiem i się dziwi że nie chcę rzucić wszystkiego i wyjechać na drugi koniec Polski.

I powoli dojrzewam do pompejanki w jego intencji - nawrócenia szczególnie, bo na każdą wzmiankę na temat modlitwy, kościoła i zasad czy przykazań jest wielka niechęć i zmiana zachowania.
MyWay
Posty: 29
Rejestracja: 23 paź 2020, 20:59
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: MyWay »

Bławatek.
Janodniose sie tylko do ostatniej czesci Twoje wypowiedzi.
Pompejka.

Jeszcze kilka tyg temu bylem czlowiekiem ktory nie mial czasu na 1 dziesiatke Rozanca.
Dzis staje sie uzalezniony od Nowenny.
Jeszcze w lozku odmawiam pierwsza czesc rano.
Potem.w drodze do pracy.
Potem z pracy.
CZasem wiecej mowie czesc.

Staje sie "zakladnikiem" nowenny,Rozanca.
Chce tego.
Czuje ze gdy skoncze to zaczne automatycznie kolejną.
Jestem na chwilenobecna na 13dniu chyba, i widze ze......zlą intencje obralem.
Oczywiscie jak wiekszosc w kryzysie prosze o uratowanie malzenstwa.
Takie ogolnikowe, kolejna bedzie bardziej .....szczegolowa

Uwazam ze Rozaniec uratowal mnie kilka dni temu przed spowodowaniem wypadku i narobieniu 'bidy" innym ludziom.

Bardzo pragne by moja intencja zostala wysluchana, ale zaczynam czuc ze nie o to w tym.chodzi .

I wiesz co.
Tesknie za zona strasznie,pomimo tego ze widze ją kazdego dnia bo remontuje im troche mieszkanie ktoro wynajela,,,,,,,nie moglem pozwolic by zyli w tak strasznych warunkach.......to mimo wszysyko zaczynam czuc ze tesknie za Bogiem bardziej.
Bogiem ktory zawsze byl w moim zyciu,ale.zawsze obok.

Boje sie Go.
Czuje jak mnie ciagnie ku sobie.
Ale wiem o co mnie poprosi.
O bezgraniczne zaufanie.
Glupio zabrzmi,ale dzis sobie pomyslalem ze latwiej bylo Chrystusowi Zmartwychwstac,niz mi przyjdzie przestawic caly moj swiat,cale moje myslenie....i isc za Nim.
I boje sie ze On przyjdzie....przejdzie....a ja Go moge nie zauwazyc.
Ponownie ruszam w bój.
Bitwa ostatnia czeka mnie.
Żyć i umrzeć tego dnia
Żyć i umrzeć tego dnia.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatek pisze: 12 lis 2020, 11:37 I powoli dojrzewam do pompejanki w jego intencji - nawrócenia szczególnie, bo na każdą wzmiankę na temat modlitwy, kościoła i zasad czy przykazań jest wielka niechęć i zmiana zachowania.
Bławatku, to genialny pomysł :) Cała moja przygoda z moim nawróceniem, z wyciszeniem się, z ułożeniem się w tym ciężkim kryzysie mojego małżeństwa zaczęła się od Nowenny Pompejańskiej. Idź za tym. Bez zastanowienia.
Ja dostawałam takie deliktane podpowiedzi - trafiałam na świadectwa osób, które za pośrednictwem Nowenny otrzymały łaski, różaniec mi wpadał w ręce. Zaczynając byłam tak sceptyczna, że zaczęłam na próbę - dałam sobie 10 dni. Zostałam. Zakochałam się w Nowennie.
Teraz ja także mogę składać świadectwo: tyle łaski, prowadzenia i miłości ile dostałam od dnia, gdy zaczęłam Nowennę - wszystko to przeszło moje oczekiwania.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Pompejanka mi pomogła w najtrudniejszym dla mnie okresie, ja jej nie rozkladałam na kilka części, a odmawiałam codziennie całość na raz. Odmówiłam dwie całe i byłam bardzo blisko z Bogiem, do tej pory jestem.
MyWay nie bój się, Bóg jest miłością i zauważysz kiedy będzie bliżej Ciebie.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: burza »

Również, przyłącze się do dyskusji odnośnie nowenny pompejańskiej. W ciągu 4 lat odmówiłam 6 nowenn. W trakcie odmawiania jednej z nich w intencji uzdrowienia mojego małżeństwa jakieś 1.5 roku temu zmieniłam intencje o zdrowie bliskiej osoby z rodziny bo dopadła choroba zakaźna nawet jednej chwili się nie zastanawiałam co wybrać . Dzięki Bogu jest już dobrze. Teraz jakoś nie mam sił na tą modlitwę dużo czasu zajmuje i kiedy zaczynałam to byłam wytrwala do końca 54 dnia modlitwy.Obecnie teraz tylko część różańca odmawiam.Polecam nowenne bo to taka modlitwa która wciąga, kiedy się już kończy to już myśli się o następnej. Ja tak miałam i trochę wycisza.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Nie wiem jak działać. Mąż ciągle mi powtarza, że nic nie czuje, jestem mu obojętna. Niby rozmawiamy o możliwej wspólnej przyszłości, ale on często mówi że chce być szczęśliwy, jak nie ze mną to z kimś innym. Jak ja mam mu zaufać i się zaangażować jak z tyłu głowy mam - on i tak odejdzie. Boję się kolejnego zranienia więc jestem ostrożna.

Po lekturze różnych wątków forum, również tych archiwalnych, wiem że są osoby które nic nie czują do współmałżonka, ale szukają, starają się pokochać na nowo, a mój mąż czeka chyba na grom z jasnego nieba. Jak go przekonać, że wszystko zależy od naszego nastawienia, bo jak ktoś jest ciągle na "nie" to niestety nic się samo nie zrobi. Czy są jakieś poradniki jak pokochać małżonka na nowo?

Nie pomaga w odbudowie naszej relacji też jego ciągle krytykowanie mojej osoby np. mojego sposobu ubierania się, tego że nie mam w domu poukładane wszystkiego pod linijkę. Tu mu mówię, że nie muszę. Umiem się bronić. Ale jednak zostaje w głowie i sercu, że zamiast pochwalić, że tyle czasu spędzam na nauce z dzieckiem, to woli zwrócić mi uwagę że mam nie odkurzone. Więc mu mówię "poświęć więcej czasu dziecku a ja w tym czasie poświęcę więcej czasu domowi". Niestety grochem o ścianę, bo przecież on ma swoje sprawy, czasu nie ma itd. A ja muszę mieć na wszystko czas?! I znów się rodzi mój bunt. Mam nadzieję, że wspólna terapia coś zmieni, ale na to potrzeba czasu, a mąż jak zwykle chciałby wszystko już.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Pavel »

Bławatku,
Może warto się przyjrzeć czy oby na pewno wszystko (lub cześć) to co zarzucasz mężowi nie dotyczy i ciebie?

No i jeszcze jedna rzecz, która mi towarzyszy przy czytaniu twoich wpisów.
Nie wiem oczywiście jak jest, sama rozeznaj ;)
Jeżeli masz do męża taki stosunek jaki wybrzmiewa (w moim odbiorze) z twoich postów, to wg mnie zdecydowanie nie pomaga To w tym czego od męża oczekujesz.

Mam więc nadzieję, że na forum wyrzucasz po prostu z siebie trudne emocje.
Jeśli tak nie jest, warto rozważyć korektę. Swojej postawy, nie męża.
Bo czytając cię mam wrażenie, że to na jego zmianach jesteś skoncentrowana.
A na nie przecież nie masz wpływu.

Mam nadzieję, że mimo nieco trudnej Formy (pisałem coś podobnego w twoim wątku już wielokrotnie i na wiele sposobów, każdy oceniałem jako taki którego forma jest ciężkostrawna, dlatego je wcześniej kasowałem), przynajmniej to co piszę rozważysz.
I wyciągniesz coś, jeśli uznasz że coś w tym jest ;)
Bożego dnia
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Pavel, nie wiem czy cię dobrze rozumiem, wiem, że z moich postów może wynikać, że się ciągle czepiam męża, że od niego wymagam, że ciągle mu zwracam uwagę itd. Raczej tak nie jest, aczkolwiek jestem osobą która w chwili gdy jest atakowana sama zaczyna się "bronić" atakiem. Pracuję nad tym :)

Czytam książki i słucham różnych konferencji, zastanawiam się i analizuję. Widzę ile błędów zrobiłam i szukam jak ich nie popełniać w przyszłości, tylko na to trzeba czasu. A mój mąż chodzi na terapię indywidualną, gdzie usłyszał że dobrze zrobił opuszczając rodzinę ( ile w tym prawdy a ile jego kłamstwa to nie wiem) i jest ideałem (na raczej mało kto jest idealny) więc on nie dość że utwierdza się w swoich decyzjach to jeszcze mi wmawia, że w takim wypadku ja jestem zła, wszystko z mojego powodu. Ja nie mówię, że nie ma mojej winy ale nie dam sobie wmówić winy za wszystko :oops:

Tak samo jak wiem że na wszystko potrzebny jest czas, ja przez te kilka miesięcy mu wielokrotnie proponowałam terapię małżeńską, rozmowy, spotkanie z psychologiem dziecięcym itd. Zawsze był na nie. A teraz w ciągu miesiąca chciałby odbyć kilka spotkań terapii małżeńskiej, ze mną rozmawiać (ale tylko w czasie dla niego dogodnym), chciałby na już mojej deklaracji, że zmienię się w taką osobę jaką on by chciał, a dodatkowo już teraz mam iść do seksuologa bo wg niego mam problem. Na szybko byliśmy u mediatora (bo "albo teraz albo wogole" - słowa męża) gdzie uzgodniliśmy zawieszenie sprawy rozwodowej, przy czym mąż się ociągał 2 tyg ze złożeniem bo kalkulował czy to dobre posunięcie (i do końca nie wiem czy złożył). Z jednej strony działa szybko, na już, teraz, a z drugiej strony kalkuluje czy mu się coś opłaci. Tak samo było z naszym ślubem - szybko się oświadczył po zaledwie kilku miesiącach znajomości a ślub był po roku (nie musieliśmy, dziecka w drodze nie było). Teraz mi wypomina, że mnie dobrze nie poznał, ale to on nalegał na szybki ślub. Teraz tego nie pamięta.

Tak samo jak zaproponował rzucenie wszystkiego i wyjechanie na drugi koniec Polski. W dobie pandemii, ciężko podjąć takie decyzje i porzucać pracę. Tym bardziej jak się nie ma oszczędności. Więc jestem na nie. A dla niego jest to świadectwo, że nie chcę z nim działać i żyć.

Ja już jestem wszystkim przemęczona - praca, dom, nauka z dzieckiem, własny rozwój, terapie.... Dużo tego. A do wielu rzeczy trzeba podchodzić ze spokojem a nie na chybcika.

Ja jednak jestem bardziej rozważna niż romantyczna ;)

I najlepiej wszelkie terapie, seksuolog mają być świeckie. A ja nie po to przylgnęłam ponownie do Boga by teraz żyć wg zasad świeckich.

Pavel, możesz do mnie pisać ostro - jestem osobą która przyjmuje wszystko :D . Nawet jak coś zaboli to po analizie i zastanowieniu jest OK.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Nirwanna »

Bławatek pisze: 20 lis 2020, 11:30 .... ale na to potrzeba czasu, a mąż jak zwykle chciałby wszystko już.
A Ty nie?

Bławatku, w każdym poście odmieniasz męża przez wszystkie przypadki. Z kontekstu wynika, że frustruje Cię jego postawa. Z jednej strony - taka postawa może frustrować. Z drugiej strony - Ty jesteś w postawie bardzo podobnej.
Zobacz, ile razy już napisałaś, że nie jesteś na męża i jego propozycje otwarta, bo się czujesz zraniona i obawiasz się dalszych zranień. On ma dokładnie tak samo. Jesteście obydwoje dokładnie w tych samych miejscach. Te miejsca to okopy.
Bławatek pisze: 20 lis 2020, 11:30 Nie wiem jak działać.
Wyjść z własnego okopu. Jednak nie włazić do okopu męża, to się nie sprawdza. Zająć się sobą i na hasło, że mąż "nie wie czy będzie z tobą szczęśliwy" odpowiadać metodą zdartej płyty "ja tam z Bogiem i ze sobą jestem szczęśliwa, czy ty też będziesz - to twój problem i twoja praca".
Jednak do tego potrzeba odwiesić się emocjonalnie od męża, stanąć na własnych emocjonalnie stabilnych nogach i naprawdę zacząć współpracować z Bożą łaską nad własnym wewnętrznym szczęściem. A wtedy czy mąż wróci czy nie, czy zechce naprawiać czy nie, czy dojdzie do wniosku że będzie z Tobą szczęśliwy lub też nie... to będzie rzecz wtórna i drugorzędna względem Twojego wewnętrznego, z Bogiem uformowanego szczęścia.
To, że mąż nie będzie chciał z Tobą być, bo dojdzie do wniosku, że nie będzie szczęśliwy - cóż, pewnie z nikim nie będzie, ale to jego problem, nie Twój.
Ty masz go kochać, tak jak przysięgałaś. Postawą, nie uczuciem. A to oznacza postawę wolności, a nie postawę emocjonalnego uwieszenia. Masz co robić. Po kokardki.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Pavel »

Katolicki terapeuta nie jest jedyną możliwością.
Wystarczy taki, który uszanuje, że ty jesteś wierząca i te zasady są dla ciebie ważne. Taki, który rozumie że „prawo do szczęścia” wynika z ciężkiej pracy dwóch osób. Taki, który zdaje sobie sprawę, że prawa jednej osoby kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa drugiej.

Wątpię, że twój mąż na terapii usłyszał to co przekazuje. Nawet jeśli upiększał rzeczywistość to przeciętnie rozgarnięta osoba wyczuje takie koloryzowanie. Każdy z nas ma tyle roboty, że przed śmiercią się ze wszystkim nie uwinie.

Ty nie masz się zmieniać w osobę jaką mąż by chciał widzieć. Bóg natomiast zachęca do stawania się najlepszą wersją SIEBIE.
Jeżeli się analizowałaś, Znasz swój udział, możesz rozmawiać z mężem merytorycznie.

Moja żona nie zmienia się wg nawet podobnego schematu co ja. O nawróceniu nie ma mowy, pójdzie do kościoła zazwyczaj z nami, zazwyczaj się wspólnie pomodli, ale widzę że to raczej poświęcenie dla nas niż potrzeba serca. Żeby była jasność - z mojej strony ma wolność w tej materii. Jej relacja z Bogiem to nie mój obszar odpowiedzialności.
Sporo przegadaliśmy, pewne sprawy przyjęła, pewne szanuje, a ja szanuję to, że ona ma prawo mieć jak ma.
Jedynie swoją postawą mogę ją zachęcać, najwyraźniej średnio mi idzie 😂

Napisałaś, że raczej tak nie jest, że dużo wymagasz, oczekujesz, zwracasz uwagę, czepiasz.
A jak jest w twoim sercu? Bo to też widać na zewnątrz.
Pytanie też, co oznacza to „raczej”😂 bo to może być względne.
Czytałaś jak funkcjonują mężczyźni? Rozmawiałaś o tym z mężem?

No i na koniec, dziwne że nie wpadłem na to wcześniej.
Dlaczego chciałabyś by mąż wrócił?
To zachęta do wypisania jego pozytywnych cech :))) Ma chyba jakieś?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Pavel pisze: 20 lis 2020, 17:19 Katolicki terapeuta nie jest jedyną możliwością.
Wystarczy taki, który uszanuje, że ty jesteś wierząca i te zasady są dla ciebie ważne. Taki, który rozumie że „prawo do szczęścia” wynika z ciężkiej pracy dwóch osób. Taki, który zdaje sobie sprawę, że prawa jednej osoby kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa drugiej.

Wątpię, że twój mąż na terapii usłyszał to co przekazuje. Nawet jeśli upiększał rzeczywistość to przeciętnie rozgarnięta osoba wyczuje takie koloryzowanie. Każdy z nas ma tyle roboty, że przed śmiercią się ze wszystkim nie uwinie.

Ty nie masz się zmieniać w osobę jaką mąż by chciał widzieć. Bóg natomiast zachęca do stawania się najlepszą wersją SIEBIE.
Jeżeli się analizowałaś, Znasz swój udział, możesz rozmawiać z mężem merytorycznie.

Moja żona nie zmienia się wg nawet podobnego schematu co ja. O nawróceniu nie ma mowy, pójdzie do kościoła zazwyczaj z nami, zazwyczaj się wspólnie pomodli, ale widzę że to raczej poświęcenie dla nas niż potrzeba serca. Żeby była jasność - z mojej strony ma wolność w tej materii. Jej relacja z Bogiem to nie mój obszar odpowiedzialności.
Sporo przegadaliśmy, pewne sprawy przyjęła, pewne szanuje, a ja szanuję to, że ona ma prawo mieć jak ma.
Jedynie swoją postawą mogę ją zachęcać, najwyraźniej średnio mi idzie 😂

Napisałaś, że raczej tak nie jest, że dużo wymagasz, oczekujesz, zwracasz uwagę, czepiasz.
A jak jest w twoim sercu? Bo to też widać na zewnątrz.
Pytanie też, co oznacza to „raczej”😂 bo to może być względne.
Czytałaś jak funkcjonują mężczyźni? Rozmawiałaś o tym z mężem?

No i na koniec, dziwne że nie wpadłem na to wcześniej.
Dlaczego chciałabyś by mąż wrócił?
To zachęta do wypisania jego pozytywnych cech :))) Ma chyba jakieś?

Ja byłam u 2 terapeutów katolickich i teraz chodzę do świeckiego. Jakiekolwiek wymierne efekty i diagnozę postawił dopiero ten ostatni. Dobry terapeuta nie nakazuje pewnych rozwiązań. Jest niezgodne z programem leczenia jakim jest terapia. Terapeuta nie powie: zostaw męża , znajdź innego, zrób to , zrób tamto, masz kochać albo nie kochać. Moich dwóch pierwszych terapeutów tak postępowało. Chcieli wymusić na mnie pewne postawy a na tym profesjonalna pomoc i psychologia nie polega.
O dziwo to „świecki” psycholog bardziej szanuje moje poglądy niż 2 poprzednich polecanych przez znajomego duchownego. A świecka terapeutka została mi polecana przez koleżankę psycholog ,która jest wierząca ale z przyczyn znajomosci nie chciała prowadzić mojej terapii. Sama mówi ,ze pomimo poglądów nie nakazuje rozwiązań ,bo nie o to chodzi.
Ale myśle ,ze to nie jest reguła.
A może boi się zmierzyć z samym sobą i stad ta obawa.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Pavel, Nirvanna daliście mi do myślenia.

Dlaczego chciałabym aby mąż wrócił? Trudno tak dać jednoznaczną odpowiedź. Mimo zranień kocham męża, wiedząc że ma swoje wady, które nie raz mniej draznily i że mnie nie rozumiał, kochałam go przez te wszystkie lata - gdy się nie ma co się lubi to się lubi co się ma ;) - tym bardziej że sama nie jestem idealna. A poza tym ślubując mężowi wiedziałam że jest to na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. I tego się trzymać będę. Choć w moim otoczeniu (praktycznie samych katolików) taka postawa dziwi więc ja się coraz bardziej dziwię po co ludzi ślubują sobie przed Biegiem.

Wiem jaki jest mój wkład w nasz kryzys i próbowałam rozmawiać z mężem, ale nie doszliśmy do merytorycznej prawdziwej rozmowy nigdy, bo za każdym razem jestem (i wcześniej też) oskarżana o wszystko i oceniana negatywnie, więc unikam rozmów. I próbowałam też rozmawiać z mężem na temat różnic między kobietami i mężczyznami. Przeprosiłam męża, że nie doceniałam go za jego pracę, że nie mówiłam mu miłych słów, nie przytulam zbyt często (ostatnio to wogole). Tak samo jak mu mówiłam że nigdy go nie kochałam tak jak on tego oczekiwał bo kochałam go swoim językiem miłości a nie jego i on też kochał mnie w inny sposób niż ja tego potrzebowałam ale on tego nie przyswaja, a książki o językach miłości przeczytać nie zamierza.

Czy mąż ma cechy pozytywne? Tak ma - m.in. jest odpowiedzialny, jak wykonuje prace które go interesują to jest dokładny i pracowity, nie ma nałogów (no chyba że hobby ;) ), zawsze starał się mieć pracę, lubi porządek, lubi być pomocny. Niestety większość tych cech zanikła podczas naszego małżeństwa.

Jeśli chodzi o moje odwieszenie emocjonalne to myślę że nie jest najgorzej. Dziś usłyszałam od męża, że on od 9 lat się źle czuł w małżeństwie czyli całe małżeństwo, więc ja się mogłam dwoić i troić a i tak zawsze było źle. Ja już to pisałam - mąż się często zamykał w sobie, nie chciał rozmawiać, nie chciał mówić jak go coś gryzło, a trudno się ciągle zastanawiać co jest nie tak. Tylko trochę mnie zabolały te jego słowa, a teraz jak o tym piszę to mam łzy w oczach. Ale co ja mogę - czasu nie cofnę i nie chce znów wpadać w przygnębienie. Ja się starałam męża kochać i mu miłość okazywać ( okazuje się, że nie właściwie), próbowałam stworzyć dobrą rodzinę. Niestety nie wyszło. Może zabrakło właśnie tej współpracy ze strony męża. Tym bardziej że mąż powiedział, że ma problemy z wyrażaniem potrzeb.

Staram się rozwijać i iść drogą ku Bogu i z Bogiem. Wiem, że można w każdym wieku spróbować zmienić siebie na lepszą wersję siebie. Na swojej terapii usłyszałam że jestem zbyt emocjonalnie rozbita (trudno nie być jak ktoś kogo się wybrało na męża z całego tłumu tyle razy mnie skrzywdził) a z drugiej strony jestem silną osobą - jestem ponieważ sama do wszystkiego co mam doszłam, zawsze musiałam niestety "nosić spodnie" bo np. na mojego ojca nigdy liczyć nie mogłam. I ostatnio tyłu bliskich odeszło do wieczności (mam taką nadzieję) i zawsze musiałam ( i chciałam) być dla innych wsparciem w tych trudnych chwilach. Tak, jestem bardziej zaradna niż mąż, ale zawsze chciałam aby on był głową rodziny i "nosił spodnie", niestety zawsze się przed tym bronił więc żeby nie żyć w marazmie to znów ja walczyłam z przeciwnościami losu, to ja zakasywalam rękawy i rozprawialam się z najgorszymi problemami.

Mam nadzieję że mąż rozprawi się ze swoimi "demonami", brakami, że odkryje co jest dla niego ważne i wartościowe.

A ja mam nadzieję, że czy z nim czy bez męża ja i tak będę szczęśliwa i radosna. Nie będę się zmieniać pod dyktando męża, ponieważ dobrze się czuję w swoje skórze i sama z sobą. Patrzę w lustro i widzę nie najgorszą osobę, która coraz więcej się uśmiecha i raduje. Aczkolwiek nad wadami swoim dalej pracować zamierzam.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Od wczoraj zastanawiam się co napisać

Niestety mojemu mężowi zabrakło chęci do naprawy małżeństwa. Może to nie był nasz czas...

Terapeutka świecka ale widać było że starała się nam pomóc i dotrzeć do męża. Niestety ciągle jego potrzeby na pierwszym miejscu. Ja musiałabym się mocno zmienić żeby go zadowolić. A to już by mogło być sztuczne z mojej strony.

Cieszę się że mąż usłyszał z jej ust że powinien brać czynny udział w wychowaniu syna i opiece nad nim, że nie powinno być tak, że ja wszystko mam ogarniać. A tłumaczenia że on nie ma czasu czy warunków nie są niejako na miejscu. I że powinien zadbać o lepsze warunki bytowe u siebie i zabierać syna. Dla mnie to byłby komfort, bo mąż nie miałby teraz możliwości robienia u mnie zdjęć czy wytykania mi, że przez parę dni mam coś na widoku np. stertę do prasowania.

U siebie coraz częściej zauważam że takie sytuacje już mnie kompletnie nie rozwalają. Bolą ale nie rozwalają. I widzę, że mimo innych przeciwności losu np. z nie działającym internetem czy jakimiś problemami z nauką zdalną już się tym tak nie przejmuję, nie reaguję złością tylko czekam i kombinuję na spokojnie. Więcej spokoju jest u mnie.

Może za jakiś czas mężowi znów się odmieni. A może już nigdy. I wtedy wiem że i tak dam radę być szczęśliwa. Ważne żeby nie przejmować się tym co nas dotyka tylko szukać wszędzie dobra i jasnych stron.
ODPOWIEDZ