Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

Marylko

Doceniam twoje doświadczenia zyciowe.
Tylko Ty cały czas piszesz o sposobach swojego postepowania, które okazały sie skuteczne, w stosunku do mężczyzny/męża.
A ja pytałam o kobietę/żonę.
tomko
Posty: 43
Rejestracja: 29 kwie 2020, 15:38
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tomko »

Może to źle zabrzmi ale w większości przypadków jakie tu opisujecie istnieje kwestia dzieci. Jaki by człowiek nie był to zawsze o tych dzieciach myśli. Nie ma chyba takiej sytuacji żeby przy rostaniu oboje rodziców zdecydowali że układają sobie nowe życie oddając dzieci do domu dziecka tylko zawsze przynajmniej jednej stronie na nich zależy. Może to okrutnie zabrzmi ale dziecko daje nadzieję na odbudowę bo zawsze jest ktoś kto łączy dwoje ludzi nawet jak wszystko zniszczone. Jest dla kogo żyć i dla kogo walczyć. Wiem że wielu z was powie że lepiej żeby tych dzieci nie było bo przynajmniej nie doznały by takiej krzywdy od swoich rodziców.
Ale chyba nikt nie powie że wolałby oddać swoje dzieci(żeby się nigdy nie urodziły) w zamian za nawrócenie swojego męża/żony. Przepraszam że tak piszę ale może przez to że od dłuższego czasu mam bardzo silne uczucie posiadania potomstwa co w obecnej sytuacji zakrawa na cud.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: nałóg »

Wiedźmin pisze: 11 maja 2020, 23:07 Podsumowując - Dobsonowskie otwarcie klatki, zajęcie się sobą i swoimi emocjami (12 kroków) jest moim zdaniem warte polecenia.
Doświadczenie podpowiada sensowność takiej postawy. Tak jak ja rozumiem to jest to postawa "twardej i mądrej miłości" -a jak rozumiem wpis Wiedźmina- zastosowanej tak wobec żony jak i szczególnie wobec siebie.
lustro pisze: 11 maja 2020, 21:30 Czy okazanie zwyklej ludzkiej życzliwości żonie, nawet w sytuacji zdrady, bo uważasz i czujesz, ze tak chcesz, uwlacza twojej meskiej godnosci?
Czy może raczej pokazuje twoją wewnetrzna siłę i godność?
jak ta myśl ma się odnosić do kultury i życzliwości to jak najbardziej, lecz jak miałby to być efekt "uwieszenia" się na współmałżonku i czekania na "okruchy" to raczej destrukcyjna postawa-to moje zdanie.
marylka pisze: 12 maja 2020, 0:12 Jedno moge napisac z cala stanowczoscią - źycie w oszukiwaniu samego siebie - to nie życie.
Najgorsza, najbolesniejsza ale PRAWDA - to jest prawdziwe życie

Nawet jak ta prawda jest bolesna to -wg mnie-warto z nią się zmierzyć niż udawać że "nie jest tak źle" i cierpieć latami. Co innego gdy współmałżonek zrywa z "kowalską/kim" , staje się transparentny i prosi o zachowanie dyskrecji. Wtedy to co innego. PD
tomko
Posty: 43
Rejestracja: 29 kwie 2020, 15:38
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tomko »

A tak wogole to sama żona mi powiedziała że jak by zaszła w ciążę to łatwiej było by jej podjąć decyzję czyli wybrała by dziecko a mnie przy okazji i powiedziała że wtedy może miałbym szansę się zmienić. A tak to uważa że skoro Bóg nie dał nam dziecka to tak musi być czyli powinna odejść...
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 11 maja 2020, 21:30 Niczego to nie zmienilo w sytuacji poza tym, ze dla mnie to bylo zachowanie mieczaka i beksy.

(...)
Czego moglo braknac kobiecie w małżeństwie az tak bardzo, ze sobie poszla?
Myślę, ze kobieta z natury ma potrzebę bycia zaopiekowaną, poczucia wsparcia, zachwytu w oczach swojego mezczyzny, zauważenia, docenienia...i bycia zdobywaną nawet, a moze tym bardziej, kiedy to trudne.
Wiec czy mozna jej okazac, ze warto byc z mezczyzną, który juz wczesniej zawalil, a teraz jeszcze chce pokazac jak bardzo mu na niej zależy, domagajac się wyprowadzki z domu? Wzywajac na pomoc oddzialy rodzinne? Okazujac jej milosc odbierajac swoje wsparcie czy zainteresowanie? Odpuszczajac zdobywanie, bo duma meska nie pozwala?
Jak wybaczyłaś mężowi "zachowanie mięczaka i beksy"? Czy może pogodziłaś się z tym lub zaczęłaś tolerować?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 12 maja 2020, 10:35
lustro pisze: 11 maja 2020, 21:30 Niczego to nie zmienilo w sytuacji poza tym, ze dla mnie to bylo zachowanie mieczaka i beksy.

(...)
Czego moglo braknac kobiecie w małżeństwie az tak bardzo, ze sobie poszla?
Myślę, ze kobieta z natury ma potrzebę bycia zaopiekowaną, poczucia wsparcia, zachwytu w oczach swojego mezczyzny, zauważenia, docenienia...i bycia zdobywaną nawet, a moze tym bardziej, kiedy to trudne.
Wiec czy mozna jej okazac, ze warto byc z mezczyzną, który juz wczesniej zawalil, a teraz jeszcze chce pokazac jak bardzo mu na niej zależy, domagajac się wyprowadzki z domu? Wzywajac na pomoc oddzialy rodzinne? Okazujac jej milosc odbierajac swoje wsparcie czy zainteresowanie? Odpuszczajac zdobywanie, bo duma meska nie pozwala?
Jak wybaczyłaś mężowi "zachowanie mięczaka i beksy"? Czy może pogodziłaś się z tym lub zaczęłaś tolerować?
Odpowiedź masz w moim kolejnym poście
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 12 maja 2020, 8:40
lustro pisze: 11 maja 2020, 22:41
tata999 pisze: 11 maja 2020, 21:59
Mi twarda miłość i podbijanie dna pomogły odzyskać samego siebie. Niedojrzałej kobiety nie. Ślub nie był ważny. Co jeszcze znamienne to, że inne kobiety lepiej oceniają mnie po tym, jak odzyskałem samego siebie.
To dość ryzykowne, czerpanie wnioskow z tego, co mówią inne kobiety lub inni mezczyzni. A czy dojrzale?

I rozumiem, ze twarda milosc i podbijanie dna nie pomogly Ci uratowac twoje małżeństwo?
Jak uratować coś czego nie ma? Odbyła się ceremonia ślubna jednakże ślub nie był szczery. Można powiedzieć, że nie uratowałem pozornego małżeństwa. Chcę nie trwać w fałszu, więc swoją decyzję uważam za słuszną. Myślę, że do prawdziwego małżeństwa jestem przygotowany jeszcze lepiej właśnie dzięki m.in. pogłębieniu wiedzy o "twardej miłości" i podbijaniu dna. Konsekwencje "twardej miłości" są mi po drodze i tym, co z dumą chcę przyjmować.
lustro pisze: 11 maja 2020, 22:41
tata999 pisze: 11 maja 2020, 21:59
Sądzę, że nie taką. Raczej woleliby taką żonę, która wyniosłaby jakaś naukę ze swojego błędu.
Rozumiem, ze wypowiadasz się w swoim imieniu?
Nie chcial bys odzyskac "tamtej" zony, z czasów, kiedy bylo dobrze?
Zakladasz błąd żony. I jej wnioski...
A swój błąd?
Oczywiście, że odniosłem się do sugestii o tym, co mieliby woleć jacyś inni mężowie. Dodałem wyraz "raczej", żeby to uwypuklić w swojej wypowiedzi. Następnym razem spróbuję wyrazić to jeszcze dobitniej.

Myślę, że pytanie o odzyskiwanie "tamtej żony" jest błędnym ujęciem tematu. Nie da się wrócić do przeszłości. Pozostaje przeżywanie teraźniejszości i ew. budowanie przyszłości. Nikt nikogo nie odzyskuje, nie wyciąga z wehikułu czasu. Druga sprawa, że czasy kiedy było dobrze to tylko odczucie/uczucie, które może być błędne, jak euforia w czasie upojenia alkoholowego. Następnego dnia można jej żałować. Co więcej, dobre czasy przychodzą i odchodzą, więc warto zwrócić uwagę na relację, jaka jest również w złym czasie. Nie bez powodu mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nawiązując do Biblii, ojciec nie odzyskał Syna Marnotrawnego "z czasów kiedy było dobrze".

Nie wiem czy prawidłowo, wyczuwam sugestię, że mąż powinien podlegać żonie. Pewnie są przypadki, że małżonkowie umieją się w taki sposób dogadać/ułożyć, choć pewnie są też przypadki kiedy tak nie potrafią, są nieszczęśliwi z tego powodu, prowadzi to do poważnych konsekwencji, a w mojej głowie rodzi pytanie, czy taka para jest w ogóle zdolna do małżeństwa.

Każda osoba (również mężczyzna) ma wiele spraw, o które będzie walczyć, np. o siebie, o Boga, rodzinę. Nie da się umierać za wszystko. Kaprysy, roszczenia, domaganie się uwagi, "zabieganie" o małżonkę nieraz lepiej odpuścić w natłoku krytycznych spraw. Dla przykładu, nie da się być ratownikiem, kiedy samemu nie jest się silnym.

Co do błędu osoby, czy to żony, czy męża to zakładam, że popełniają błędy i będą je popełniać wszyscy. Nie mam problemu z uznaniem własnej winy, licznych błędów na każdym polu, nie tylko w stosunku do jednej osoby. Jeśli kogokolwiek bym uraził, to z góry przepraszam.
Tak naprawdę to, co napisałes, bardzo smutno brzmi.
Slub, którego nie było. Małżeństwo, którego nie ma.
Miłośc, jako stan emocji...jak upojenie alkoholowe
Jakieś "podleganie" komuś...aż mnie zdumiało
I wspołmałzonek ginący pomiedzy natłokiem spraw "ważniejszych"...
Wszystko to marność...?


Myslę sobie tak po cichu, że sam straciłes w tym wszystkim poczucie sensu.
krople rosy

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: krople rosy »

A ja w kontekście wątku i toczonych dyskysji chciałabym wrzucić do poczytania artykuł :
https://naszeinspiracje.com/autorzy/wio ... przypadku/

Bardzo się zgadzam ze stwierdzeniem że najbardziej udane małżeństwa to to złożone z osób nie idealnych.
Doprecyzowalabym że chodzi bardziej o świadomość swojej i małżonka niedoskonałości bo rzecz jasna, nie ma idealnych ludzi. I dobrze byłoby od nich tego nie żądać a kochać i wybaczać oczekując dobrej woli.
lustro pisze: 12 maja 2020, 9:15 Mój mąż popełnił wiele błedów ( tak samo jak i ja) robiąc dziwne rzeczy ( podobnie jak piszesz Wiedzminie o sobie), żeby odzyskać zonę.
A ja oczekiwałam min, że przestanie mnie tym atakować, że zacznie sie rozwijać, mieć swoja przestrzeń, zainteresowania, znajomych, świat...stanie sie samodzielnym odrębnym człowiekiem
Mam do Ciebie pytanie Lustro w kontekście tego co napisałaś bo wynika z tego postu że mąż był ciągle na Tobie skoncentrowany.
Wcześniej natmiast wyczytalam z Twouch postów że cierpialas z powodu beaku zaunteresowania i adoracji ze strony męża.
Czy mogłabyś to wyjaśnić?
I jaką rolę w tym Waszym dramacie odgrywaly dzieci?
Dla Ciebie.
Wiedźmin

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: Wiedźmin »

tomko pisze: 12 maja 2020, 9:35 [...] Może to okrutnie zabrzmi ale dziecko daje nadzieję na odbudowę bo zawsze jest ktoś kto łączy dwoje ludzi [...]
[...] Przepraszam że tak piszę ale może przez to że od dłuższego czasu mam bardzo silne uczucie posiadania potomstwa co w obecnej sytuacji zakrawa na cud.
Nie wiem.
Jak do kryzysu dorzucić nieprzespane noce, stres, choroby dzieci, masę nowych obowiązków... to nie wiem, czy to lepsze warunki "odbudowy". Zauważ, że zdecydowana większość rozstających sie małżeństw - MA DZIECI... więc jak widać... słaby to hamulec... patrząc od strony statystyk rozstań i rozwodów.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 12 maja 2020, 12:01
Odpowiedź masz w moim kolejnym poście
Nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, które mam w głowie. Próbuję wyjaśnić, co miałem na myśli. Czy proces przebaczania "zachowania mięczaka i beksy" był długi, czy natychmiastowy? Czy przyszedł Ci z trudem? Czy omówiliście go z mężem, czy bez rozmowy zrozumiał? Czy coś szczególnego skłoniło Ciebie do tego, żeby przebaczyć? Czy sama sobie poradziłaś z wybaczeniem, czy konieczne było, żeby ktoś Ci w tym pomógł? Czy powiedziałaś mu wprost, że to zachowanie mu przebaczyłaś, czy wyraziłaś to w jakiś inny sposób? Chodzi mi o Twoje doświadczenie przebaczenia w stosunku do tego konkretnego "zachowania mięczaka i beksy" (bez wdawania się w inne przewinienia męża). Czy uważasz, że mogło dojść do przebaczenia szybciej, lepiej, czy wyszło w miarę optymalnie i udało się szybko pójść do przodu?
krople rosy

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: krople rosy »

Wypowiedź Lustro, cytuję:

,,Czego moglo braknac kobiecie w małżeństwie az tak bardzo, ze sobie poszla?
Myślę, ze kobieta z natury ma potrzebę bycia zaopiekowaną, poczucia wsparcia, zachwytu w oczach swojego mezczyzny, zauważenia, docenienia...i bycia zdobywaną nawet, a moze tym bardziej, kiedy to trudne. ''

Mogę się pod tym podpisać ale jednoczesnie chciałam Ci zadać pytanie Lustro: gdzie w tym wszystkim są dzieci? ich dobro? ich potrzeby? prawa?
lustro pisze: 12 maja 2020, 9:15 ój mąż popełnił wiele błedów ( tak samo jak i ja) robiąc dziwne rzeczy ( podobnie jak piszesz Wiedzminie o sobie), żeby odzyskać zonę.
A ja oczekiwałam min, że przestanie mnie tym atakować, że zacznie sie rozwijać, mieć swoja przestrzeń, zainteresowania, znajomych, świat...stanie sie samodzielnym odrębnym człowiekiem.
Miałam serdecznie dość jego uwieszenia, które moze objawiało się w inny sposób niz u Ciebie, ale mimo wszystko odbierało mu "wartość" w moich oczach.
Może chciał Ci wynagrodzić wczesniejsze braki i zaniedbania? Skoro pisałaś, że cierpiałaś z powodu braku jego zainteresowania Tobą, Twoimi potrzebami, życiem....
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 12 maja 2020, 12:12
Tak naprawdę to, co napisałes, bardzo smutno brzmi.
Slub, którego nie było. Małżeństwo, którego nie ma.
Miłośc, jako stan emocji...jak upojenie alkoholowe
Jakieś "podleganie" komuś...aż mnie zdumiało
I wspołmałzonek ginący pomiedzy natłokiem spraw "ważniejszych"...
Wszystko to marność...?


Myslę sobie tak po cichu, że sam straciłes w tym wszystkim poczucie sensu.
Też myślę, że smutno brzmi część tego, co napisałem. Taka jest rzeczywistość, że coś smuci, a coś innego raduje. Staram się nie ukrywać prawdy tylko dlatego, że byłaby smutna.

Nie wszystko to marność! Patrzę z nadzieją, że prawdziwe małżeństwo nie będzie marnością. Jak chcesz poznać więcej w moim temacie, to zapraszam do kontaktu na priv.

Zwracam uwagę na przeinaczenie wypowiedzi o kaprysach współmałzonki/a i starych, dobrych czasach. Proszę o wierne cytowanie, żeby nie wprowadzać w błąd.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 12 maja 2020, 13:05
lustro pisze: 12 maja 2020, 12:01
Odpowiedź masz w moim kolejnym poście
Nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, które mam w głowie. Próbuję wyjaśnić, co miałem na myśli. Czy proces przebaczania "zachowania mięczaka i beksy" był długi, czy natychmiastowy? Czy przyszedł Ci z trudem? Czy omówiliście go z mężem, czy bez rozmowy zrozumiał? Czy coś szczególnego skłoniło Ciebie do tego, żeby przebaczyć? Czy sama sobie poradziłaś z wybaczeniem, czy konieczne było, żeby ktoś Ci w tym pomógł? Czy powiedziałaś mu wprost, że to zachowanie mu przebaczyłaś, czy wyraziłaś to w jakiś inny sposób? Chodzi mi o Twoje doświadczenie przebaczenia w stosunku do tego konkretnego "zachowania mięczaka i beksy" (bez wdawania się w inne przewinienia męża). Czy uważasz, że mogło dojść do przebaczenia szybciej, lepiej, czy wyszło w miarę optymalnie i udało się szybko pójść do przodu?
tata999
od razu przyjmij, że to jest moje widzenie i moje doświadczenia - nie trzeba się z tym zgadzać.
Ja po prostu tak miałam.

Miałam do męża ogromna urazę o ten "brak własnych jaj" ( prosze moderację o puszczenie tego lekkiego wulgaryzmu)
Bo wyręczanie się starszą kobietą, która moze bedzie mogła coś zrobić ( za niego), ukarac kowalskiego, doprowadzic "do porzadku"...a do tego wtajemniczanie w ta sytaucję postronnych osob..no NIE
Powiedziałam mu o tym od razu, jak tą wiedze nabyłam. I byłam wtedy wściekła i brało mnie obrzydzenie. I pewnie powiedziałam mu to dośc ostro - szczerze, nie pamietam juz.
Ostry kryzys trwał u nas blisko 4 lata. Powiedzmy, że ta sytuacja miała miejsce półtora roku od poczatku...a ja wybaczyłam po powrocie...wiec trwało to około 2 lata.
On powiedział -przepraszam.
Ja powiedziałam - przepraszam.
To było w momencie powrotu i od tego miejsca zaczynaliśmy na nowo.

Czy to było długo, czy krótko...chyba było najlepiej, jak na tamten moment mogło.
Wszyscy dorastamy do pewnych rzeczy i wszystko ma swój czas i miejsce.

Przebaczenie jest własnym aktem woli.
Zrobiłam to sama, zapewne z Bożą Pomocą. Ale bez terapeutow itp.
Pewną formą pracy nad soba były kontakty z ludzmi stąd.
Czy przebaczenie przyszło mi z trudem? Z pewnym - tak.
Zeby komuś wybaczyć (moim zdaniem) trzeba zobaczyć w nim człowieka takiego samego jak ja.
Z czasem, widząc zmiany zachodzące w moim męzu, mając tez coraz wiekszy wgląd w siebie, przyjmując, że wszyscy jesteśmy ludzmi i popelniamy błedy i kazdy z nas chciałby, by mu dano szansę i wybaczono...przyjełam, że na tamten czas nie potrafił inaczej. Zrobił jak zrobił, moze ja nie była bym lepsza na jego miejscu...? Ale na pewno pragneła bym, żeby dano mi szansę. Moze nawet nie jedną szansę, a kilka...?
Kiedy to sie zrozumie i przyjmie, jest duzo łatwiej.
Wybaczyłam.
Nie zapomniałam (jak widać), ale wybaczyłam. Nie wracam do tego nawet w myslach. Naprawdę.

Jestem z tych, co nie chowaja w sobie urazy do innych.
Zapewne takim osobom jest łatwiej.
Chciała bym, żeby inni potrafili mi wybaczyć, jeżeli zawiniłam, chocby tylko w ich oczach. Więc i ja staram sie zrozumieć i wybaczyć.
Straszną rzeczą jest, kiedy stanąć przed zamknietymi drzwiami niewybaczenia w głuchej ciszy milczenia. I w sumie wszystko jedno, z której ich strony.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

Droga Krople rosy

To nie moj wątek i nie o mnie.

Autor nie ma dzieci, więc nie ma sensu o moich pisać.

Wspolmalzonek może w sposób bierny tak uwiesić sie na drugim, ze odbiera przestrzen nic w zamian nie dajac. Tą metodą zostajesz pośród niczego i z niczym.
Nie bardzo widzę sens roztrząsania tego i rozkladania na czynniki pierwsze. Tym bardziej w cudzym wątku.
krople rosy

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: krople rosy »

lustro pisze: 12 maja 2020, 18:58 To nie moj wątek i nie o mnie.

Autor nie ma dzieci, więc nie ma sensu o moich pisać
Jasne ale także w nieswoich wątkach dzielimy się swoim życiem, wnioskami i doświadczeniem.
A kwestia dobra dzieci jest wg mnie istotna w każdym kryzysie małżeńskim dlatego chcialam ją zasygnalizować .
Dużo się mówi i pisze o potrzebach małżonków ale często pomija dzieci których prawa i potrzeby powinny być równie ważne co i małżonków.
I byłam ciekawa jak Ty na tę kwestię wtedy patrzyłaś.
No ale ok. Masz prawo nie odpowiadać.
ODPOWIEDZ