Dziękuję. Nie tańczę.

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Sarah »

Wiedźmin pisze: 19 cze 2020, 14:16
A jak nie pociąga? ;)
To trudno jest się zmuszać ;)
Ewuryca pisze: 19 cze 2020, 14:29 Sarah myśle że nic złego jeśli tak jak pisali przedmówcy dzieje się wszystko w wolności i gotowości na konsekwencje. To znaczy ja również byłam tą która po rozstaniu sypiała z mężem, tu głównie z jego inicjatywy. Po jednej takiej sytuacji w Boże Narodzenie kiedy odwiozlam go do domu usłyszałam: dobra, to dzięki, nie mów o tym nikomu i nie dzwon, jak coś to ja się będę z tobą kontaktował. Jeśli ktoś miałby słabą psychikę lub wiązał z takim zbliżeniem nadzieje usłyszenie takich słów może doprowadzić do poważnych konsekwencji emocjonalnych. Dlatego tylko warto wiedzieć ze intencje obu stron mogą się różnic, natomiast jeśli jesteśmy na nie gotowi to pewnie że można współżyć z małżonkiem.
No tak, moim zdaniem to jest takie w sumie wykorzystanie okazji, która się nadarzyła. Jeśli obie strony chciały ją wykorzystać, to dla mnie ok, chociaż z punktu widzenia moralności katolickiej to może wyglądać inaczej. Natomiast jeśli jedna ze stron ma nadzieję na odrodzenie się miłości, powrót męża czy żony, to jest problem.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope »

Ja usłyszałam bardzo bolesne słowa że trzeba z zabezpieczeniem, bo mąż nie chcę mieć więcej dzieci ze mną. Bardzo płakałam potem, bo bez hormonów kobiecych i tak jestem wybrakowana i zajść w ciążę od wielu lat mogłam tylko na tabletkach.
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: krzychforum »

Ciężko mi się to wszystko czyta. Nie wiadomo czy jest relacja a jest seks. Bo to małżonek, bo sakrament. A gdzie godność? Czy bycie dla drugiej osoby żywym wibratorem jest ok?

Żeby była jasność, nie oceniam - fantazjuję.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Lawendowa »

Myślę, że bardzo istotne jest to co Ukasz przytoczył w innym wątku:
Ukasz pisze: 18 cze 2020, 8:04
.... "Pasterz" Hermasa. Przytacza go o. Jacek Salij w broszurze sycharowskiej. Sam tekst (fragment) brzmi tak:
Panie – powiedziałem – Jeśli kto ma żonę, która wierzy w Pana, I przekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo, Czy grzeszy mąż, jeśli dalej z nią żyje razem?” „Tak długo, póki nie wie – odpowiedział – nie grzeszy. Jeśli się jednak mąż dowie o jej grzechu, a niewiasta nie pokutuje, ale trwa w swym porubstwie, i mąż dalej z nią żyje razem, staje się współwinny jej grzechu, i bierze udział w jej cudzołóstwie”. „Jakżeż tedy, o panie – pytałem – ma postąpić mąż, jeśli żona trwa w swej namiętności?” „Niechże ją oddali – odrzekł, a mąż niech żyje samotnie, jeśli zaś oddali swą żonę i pojmie inną, tedy i on cudzołoży”. „A jeśli, o panie – pytałem – niewiasta po swym oddaleniu pokutuje, i chce powrócić do swego męża, czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?” „Z pewnością – odrzekł – jeśli mąż jej nie przyjmie, grzeszy i wielką na siebie ściąga winę. Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył, a czyni pokutę. A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się nie wolno. Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać.
Nino, może warto się zastanowić nad tym, że skoro każde poprzednie odejście męża było związane ze zdradą, a i przy aktualnym odejściu, pisałaś o powrocie męża do poprzedniego romansu to jednak warto zachować ostrożność, chociażby w trosce o swoje zdrowie fizyczne. Psychiczne i duchowe też może mocno ucierpieć.

Dla mnie kluczowa różnica między sytuacją Nino i Ukasza zawiera się w tym co wyboldowałam:
Ukasz pisze: 19 cze 2020, 8:38 Przez kilka miesięcy spałem z żoną jednym łóżku i nie inicjowałem kontaktu fizycznego, choć po przeszło roku postu ochota była oczywiście wielka. Zrobiłem to dopiero w sytuacji, gdy byliśmy razem na wyjeździe w górach, który był w moim przekonaniu naszą ostatnią na ten czas szansą (miałem postanowienie, zakomunikowane żonie, że jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, to nie zgadzam się na dalsze wspólne mieszkanie). To zostało odrzucone, więc i ja się wycofałem. Niespodziewanie po powrocie, pierwszej nocy, żona zdobyła się na pierwsze czułe gesty.
Przez następne tygodnie mieliśmy okruchy intymności. Trwało to tak długo, jak czułość żony. Gdy tej zabrakło, ja nie chciałem seksu bez żadnych uczuć. Dobrze pamiętam te kilka przeżytych razem chwil, a szczególnie wieczór w 29. rocznicę naszego ślubu. To są dobre wspomnienia, koją.
Nic nie wiem o fizycznej zdradzie żony, ani przedtem, ani teraz. Jeżeli ona dziś by przyszła i chciała być blisko, to chyba bym nie odmówił. Też widziałbym w tym jakąś szansę bez żadnej gwarancji, też w wolności i ze świadomością trudnych uczuć w razie ponownego odrzucenia. Dlatego cieszę się razem z Nino z tych jej dobrych chwil. U mnie nic nie wskazuje na to, żeby takie miały nastąpić.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino »

Przekonalas mnie Lawendowa. W glebi duszy, tak to czuje. Seks z moim mezem potrafi byc wspanialy, bardzo za tym tesknie i tez maz nigdy nie wygladal tak korzystnie, jak teraz: ale to nie ma sensu.
Granice.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: tata999 »

Co dobrego wydarzyło się we wczorajszy Dzień Ojca? Czy dzieci, ojciec lub matka zrobiły coś w kierunku poprawy więzi? A może już wcześniej coś się ruszyło lub zaplanowane jest na przyszłość?
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino »

Pare dni temu rozmawialam z synem,aby zadzwonil do taty na dzien ojca.syn przedstawil mi swoje stanowisko. Nie wiem,czy dzieci wczoraj do niego odezwaly sie.
Jakis czas temu,zasugerowalam mezowi,aby w dzien ojca skontaktowal sie z dziecmi. Wykorzystal go na przelamanie lodow. Przyjal do nieakceptujacej wiadomosci.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Sarah »

Nino pisze: 24 cze 2020, 19:28 Jakis czas temu,zasugerowalam mezowi,aby w dzien ojca skontaktowal sie z dziecmi. Wykorzystal go na przelamanie lodow. Przyjal do nieakceptujacej wiadomosci.
Tzn. przyjął do wiadomości, ale nie akceptuje tego i nie odezwał się? On w ogóle sam nie nawiązuje kontaktu z dziećmi (o ile pamiętam są koło dwudziestki?) i tylko czeka, aż one się odezwą?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino »

Dzis widzialam sie z mezem. zaproponowalam spotkanie. Zgodzil sie. Chcialam sie z nim zobaczyc,poniewaz za pare dni wyjezdzam zagranice do pracy. Podarowalam mu ksiazke Dzikie Serce,w ramach zblizajacych sie imienin. Kupilam ja pare lat temu,na poczatku naszego kryzysu.Stala na polce nieprzeczytana. Przyjal podarunek,przeczytal dedykacje.usmiechnal sie lekko.....
Pospacerowalismy po pieknym parku. Powiedzialam mezowi, ze moim pragnieniem jest,abysmy do siebie wrocili. Odpowiedzial, ze nie chce. Powiedzialam,ze ja rowniez. Na starych zasadach: tez nie chce. Bez wzajemnego wybaczenia i pojednania sie, bez pracy nad soba i zwiazkiem: to sie nam nie uda.
Przemilczal.
Pozegnalismy sie przez podanie reki i przytulenie na chwile policzkami i kazdy rozszedl sie w swoja strone.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino »

Drodzy, u mnie jakby leciutkie "zmiękczenie", ale... (jak za poprzednich razów): z mojej niestrudzonej inicjatywy.

Polega to na tym, że gdy zadzwonię, mąż odbiera i udaje się nam porozmawiać (z pominięciem drażliwych tematów).

Raz oddzwonił do mnie bardzo późno, po północy. Rozmawialiśmy krótko. W sumie powiedział mi tylko, że dopiero skończył pracę i jest zmęczony.

Bardzo zaskoczył mnie wysłanym (raz jedyny!) mmsem. W sumie do teraz zastanawiam się, czy aby na pewno był on skierowany do mnie.

Zapytał (jednym słowem, poprzez smsa ), czy dojechałam ( w lipcu przebywam zagranicą, pracuję ).

Po spotkaniu, które opisałam w poprzednim poście, tuż przed moim wyjazdem, widzieliśmy się jeszcze raz i był to fajnie spędzony czas na łonie przyrody ( non seks! ). Niestety, wraz z wejściem do samochodu, mąż ponownie przyoblókł się w pancerz i powiedział słowa, których nie mam siły więcej wysłuchiwać ( że nie chce ze mną być, ponieważ czuje się przy mnie nieszczęśliwy ). Zapytany, jak się czuł ostatnie trzy godziny, które tak miło spędziliśmy, odpowiedział, że ok, ale to dlatego, że wyluzował.

Jak ja się z tym wszystkim czuję? Z jednej strony jakby ulga, z drugiej: mam wrażenie, że wciąż mu nadskakuję.

Jednak, podczas naszej ostatniej rozmowy w samochodzie, mąż wydusił z siebie w trzech zdaniach, o co mu chodzi z tym poczuciem bycia nieszczęśliwym.

Dowiedziałam się, że:
a) według niego nie budujemy siebie wzajemnie
b) czuje się przytłoczony odpowiedzialnością ekonomiczną
c) w naszym związku było za dużo pretensji i oczekiwań z mojej strony.

Obecnie przebywam zagranicą. Nie mam pojęcia, jak potoczą się nasze dalsze losy oraz: jak powinnam postępować wobec tej maleńkiej odwilży.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: elena »

Nino, ja nie spędzam z mężem wogole czasu razem. A Wam udaje się spędzić 3 godziny w pięknych okolicznościach przyrody, bez kłótni, tak poprostu razem. Ja dostrzegam tu jakiś promyk nadziei :) daj czasowi czas, nie przyspieszaj i nic więcej.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: MaryM »

kochana Nino, nie wiadomo co poradzić w sprawie zachowania wobec odwilży... to wciąż skomplikowane ale jesli podskórnie czujesz, że się jednak otworzył i ta odwilż jest in plus - to chyba kontynuuj ścieżkę. U mnie constans, mąż nie nawiązuje pierwszy kontaktu a jak jest u dzieci to jest dla mnie uprzejmy, ale w taki wymuszony sposób... Gada ze mną jak z recepcjonistką... wspólny czas na łonie przyrody jest dla mnie tak abstrakcyjny jak sztuka Pollocka ;-) Może to długi proces i doczekasz kolejnego kroku w oswajaniu męża? Życz Ci tego z całego serca
Keira

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Keira »

Nino, a ja tak sobie poczytałam wątek, potem zerknęłam na tytuł i myślę, że jednak niestety tańczysz...

Jeśli oczekujesz zmiany, dlaczego robisz wciąż to samo? To nielogiczne.

Ściskam Cię mocno i wspomnę w modlitwie.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino »

Tak, Keira, wciąż podryguję...
Próbuję uchwycić tę subtelną granicę między nadskakiwaniem, a oswajaniem.
To był dobry czas, nasza kolejna, niespodziewana "randka na łonie przyrody". Robię jednak ten błąd, że.... niepotrzebnie idę krok dalej. Zaczynam - choć w sposób możliwie najdelikatniejszy - gadkę na tzw. trudny temat i obserwuję, jak na moich oczach mąż zakłada zbroję najeżoną kolcami.

Być może powinnam pójść za Twoją radą, Keira, i odciąć się całkowicie. Być może...
Jednak każdy przypadek jest inny. Skoro czuję, że mogę powalczyć w jakimś obszarze, robię to, ale to też może przypominać testowanie różnych sposobów i obserwowanie, czy coś z tego wyniknie?

Obecnie czuję się tak, jakbym wewnętrznie umierała. Nie żartuję. W środku umieram. Świat moich wyobrażeń i przekonań na temat mojego życia rozpadł się jakiś czas temu. Obecnie umieram w środku ja sama. Nie jestem w stanie zrobić nic więcej, jak żyć w danej chwili. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie swojej przyszłości, związku z mężem, dalszej drogi zawodowej. Doświadczam tylko chwili obecnej, bo wszystko inne jest jakby za grubą zasłoną. Moja przeszłość nie wzbudza już we mnie tak bolesnego poczucia winy, ale też nadal wyciska łzy żalu i poczucie bólu, które oddaję Panu Jezusowi, bo prawdę mówiąc nie wiem, co mogłabym innego z tym bólem zrobić. Przyszłość jest dla mnie kompletną abstrakcją. Obecnie zostałam sama, z niczym dawnym, z poczuciem pustki, które, na szczęście, nie przeszkadza mi wieść tzw. normalne życie z godziny za godzinę, co uważam z CUD.
Za cud uważam również to, że moje małżeństwo wciąż trwa, ale nie mogę udawać/nie dopuszczać do siebie, że w pewnym istotnym sensie to rozpadło się całkowicie...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope »

Nino, przytulam, też żyję z dnia na dzień, pół roku dziwnym życiem bez planów, małżeństwo ogólnie to abstrakcja.
Chyba już zgorzkniałam, bo ja nie potrafię uchwycić jakichkolwiek sygnałów do działania i zbliżania do męża, straciłam chyba poczucie kobiecości.
ODPOWIEDZ