Samotność w małżeństwie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea pisze: 03 lut 2020, 9:58 Dziękuję Wam za słowa wsparcia, naprawdę nie było moim celem wzbudzanie w Was litości względem mnie i czekanie na pocieszenia, po prostu chciałam przedstawić to jak się czuję. Najgorsze jest to, że ja to wszystko wiem, że alkohol jest zły, że zdrady są złe (nawet jeśli mąż nie wie to co z tego, ja sama czuję się źle, ponieważ byłam nieuczciwa względem siebie) a nadal błądzę.

Ruta - wiem, wiem jakie słownik płata figle:) czytałam własnie wczoraj, że zdecydowałaś się na całkowitą abstynencję tym bardziej dało mi do myślenia to co ja robię. Dziękuję za modlitwę, przyznam, że jest mi niezręcznie kiedy ktoś się za mnie modli, szczególnie, że do wielu grzechów wracam, czasem się boję, że kiedyś upadnę już tak, że się nie podniosę.
Mam ulubione modlitwy, jedną z nich jest modlitwa do św. Michała Archanioła ta chyba najpopularniejsza "Św.Michale Archaniele wspomagaj nas w walce (...)". Staram się też rano powiedzieć błogosławieństwo Aaronowe.

nałóg - robiłam test, chyba nieco się różni na różnych stronach, oczywiście wyszło, że jestem alkoholiczką. Tak, zdradzałam po alkoholu. Schemat był zazwyczaj taki sam, wieczór alkohol, telefon, rozmowy, jedna taka rozmowa poszła za daleko, przeszła na realny grunt.
Czy piję długo... od zawsze alkohol mi towarzyszył ale dawniej bardziej rozrywkowo, z biegiem lat coraz częsciej, od 2 miesięcy piję niemal codziennie. Nie dużo ale codziennie. Wcześniej byłam w ciązy, karmiłam więc automatycznie alkohol zniknął z mojego życia. Skoro tak łatwo odstawiałam go w ciąży wydawało mi się, że w każdej chwili mogę po prostu przestać.
Co mogę zrobić? Nie mogę iść na terapię, nie mogę nigdzie iść. Mam małe dzieci i wychowuję je praktycznie sama. Czasami proszę o pomoc siostrę ale nie chcę nadużywać czyjejś uprzejmości. Na dziś mam kubeł lodów, książkę i nadzieję na spokojny wieczór.

Mężowi daję spokój, może potrzebuje byś sam, idzie do pracy, po pracy do garażu, nie ma go. Nawet jeśli kocha i bardzo chciałby się zbliżyć do mnie to tego nie zrobił. Powiedział jasno, że mnie już nie chce i tego zapewne będzie się trzymał, rok, dwa, całe życie? Nie wiem, myślę o tym czy już zawsze będziemy żyć obok siebie.
Gaea, spokojnie. Bez paniki, ale do przodu. Na pewno jeśli test wykazał, że problem alkoholu dotyczy Ciebie, nie możesz tego zlekceważyć i tym warto zająć się w pierwszej kolejności. Wiem, że przy małych dzieciach trudno jest zorganizować cokolwiek i wyjście z domu wydaje się niemal niemożliwe. Jestem samotną i pracującą mamą, właśnie piszę do ciebie z autobusu pędząc na spotkanie mojej grupy wsparcia. W międzyczasie zawiodła opieka nad dzieckiem, cudem zorganizowałam inną osobę. W pracy w ostatniej chwili się wszystko sypało, wyszłam spóźniona. Ale jadę. Wiesz dlaczego? Bo w moim życiu wszystko się posypało. Sama się z tego nie wygrzebię. Wsparcie w terapii i wsparcie grupy pozwala mi zdrowieć z moich problemów skuteczniej szybciej i znacznie mniej w tym błądzić. Lepiej jednak nie czekać aż wszystko się posypie aż tak i sięgnąć po pomoc wcześniej. Miałam wiele sygnałów żeby szukać pomocy dla siebie wiele wiele wcześniej, a szukałam pomocy dla męża. Błąd. Jemu nie pomogłam, a sama się pogrążałam.
Na początek spróbuj nie pić, niezależnie od wszystkiego. Każdy trzeźwy dzień to sukces. I stopniowo myśl o tym jak jednak zorganizować sobie udział w grupie. Bądź jednak ostrożna i uważna. Odstawienie alkoholu powoduje czasem bardzo negatywne skutki, od wybuchów, które dotykają i dzieci i małżonka inne osoby z otoczenia, po zaburzone działanie, niezrozumiałe decyzje aż po objawy fizyczne. Moja koleżanka zaliczyła atak padaczki alkoholowej, gdy przypadkiem znalazła się w szpitalu. Nikt nie podejrzewał jej o alkoholizm. Piła "tylko" w weekendy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea pisze: 03 lut 2020, 9:58 Dziękuję Wam za słowa wsparcia, naprawdę nie było moim celem wzbudzanie w Was litości względem mnie i czekanie na pocieszenia, po prostu chciałam przedstawić to jak się czuję. Najgorsze jest to, że ja to wszystko wiem, że alkohol jest zły, że zdrady są złe (nawet jeśli mąż nie wie to co z tego, ja sama czuję się źle, ponieważ byłam nieuczciwa względem siebie) a nadal błądzę.

Ruta - wiem, wiem jakie słownik płata figle:) czytałam własnie wczoraj, że zdecydowałaś się na całkowitą abstynencję tym bardziej dało mi do myślenia to co ja robię. Dziękuję za modlitwę, przyznam, że jest mi niezręcznie kiedy ktoś się za mnie modli, szczególnie, że do wielu grzechów wracam, czasem się boję, że kiedyś upadnę już tak, że się nie podniosę.
Mam ulubione modlitwy, jedną z nich jest modlitwa do św. Michała Archanioła ta chyba najpopularniejsza "Św.Michale Archaniele wspomagaj nas w walce (...)". Staram się też rano powiedzieć błogosławieństwo Aaronowe.
Gaea, pisałam do Ciebie na szybko z autobusu - i to jednak nie jest najlepszy sposób komunikacji. Po pierwsze - użyłam sów takich jak "nie możesz", "bądź", "spróbuj". A to nie jest w porządku. I za to Cię przepraszam.
Jak być może się zorientowałaś, jestem osobą współuzależnioną - mój mąż jest uzależniony od alkoholu, narkotyków i pornografii - a ja jestem uzależniona od męża. Mąż nie chce się leczyć, ja długo również nie widziałam powodu, by leczyć siebie, aż zrobiło się bardzo źle. Ze mną. I teraz się leczę i odbudowuję.
Mam też za sobą doświadczenie odurzania się alkoholem i to w bardzo ryzykowny sposób, byłam blisko granicy za którą zaczęłabym spadać. To przytrafia się kobietom żyjącym z uzależnionymi mężami - nie tylko gdy problemem jest alkohol, ale także inne uzależnienia, przemoc, czasem trwała nieobecność męża, fizyczna lub emocjonalna. Jednak niezależnie od tego, jakie okoliczności przyczyniają się do rozwoju choroby, winną picia alkoholu jest jedynie choroba, a nie postawa męża, czy cokolwiek innego.

Moje współuzależnienie ma wiele aspektów, a jednym z nich jest, to, że gdy napotykam osobę, która ma problem z uzależnieniem, mam natychmiast receptę, co powinna zrobić. Recepta nie jest zła, ale wciskanie jej na siłę już w porządku nie jest. Nie udało mi się nakłonić męża do podjęcia a raczej do ukończenia terapii mimo wielu starań - i chyba jest we mnie iskierka nadziei, że może uratuję inną osobę - co da mi nadzieję, że da się uratować męża. Jak widzisz współuzależnienie powoduje, że żona może być równie pokręconą osobą, jak uzależniony mąż. A i tak jestem już wersją nieco naprawioną.

Jest mi bardzo przykro ze względu na Ciebie. Straciłam już w swoim życiu parę osób które alkohol pochłonął zupełnie. Teraz tracę męża. Od roku tracę też bardzo bliską mi dziewczynę, z którą czuję się bardzo związana. Jestem wobec ich problemów bezradna. Mogę tylko ich nie wspierać. Dlatego mam ochotę prosić i błagać każdą napotkaną osobę, która wikła się w alkohol, żeby przestała - najlepiej od razu. Ja wiem, co jest dalej - i wiem, że od pewnego momentu coraz trudniej zawrócić. Na końcu nałogu jest śmierć, przedwczesna, niepotrzebna, poprzedzona cierpieniem osoby uzależnionej i wszystkich bliskich jej osób.

Nie chcę już nigdy przyczyniać się do upadku tych, których kocham - i stąd moja decyzja o abstynencji. Nie chcę też upaść sama, a im dłużej żyję, tym bardziej widzę, jak złudne jest poczucie kontroli nad piciem alkoholu. To o czym mogę Cię zapewnić, to że życie bez alkoholu jest radosne, pełne, że można wspaniale się bawić, spędzać czas z przyjaciółmi i doświadczać wielu wspaniałych rzeczy. Nie ma żadnego braku, ani pustki. Przez długi czas myślałam, że wystarczy ograniczyć picie alkoholu do niewielkich ilości przy wyjątkowych okazjach. Nie wystarczy - nadal nawet jeden kieliszek wina jaki wypijałam był pretekstem, aby bliskie mi osoby z problemem czuły się usprawiedliwione w odurzaniu się. Gdy mam wybierać między alkoholem - a kochanymi osobami, wybór jest oczywisty. Myślę, że przed podobnym dylematem stają także osoby uzależnione, używka - czy osoby, które kocham.

Gaeo, z całego serca życzę Ci, aby udało Ci się wyeliminować alkohol z Twojego życia. Moje doświadczenie pokazuje jedną rzecz - na pewnym etapie, aby to zrobić potrzebne jest wsparcie. Bo nawet kilkumiesięczna abstynencja nie rozwiązuje problemu - i problem wraca. Uzdrowienie to coś więcej niż nie picie. Dlatego warto szukać pomocy jak najwcześniej.

Piszesz, że modlitwa o Ciebie sprawia, że czujesz się niezręcznie. Obejmę Cię więc bardziej ogólną modlitwą, o osoby, które niedawno pojawiły się na forum, aby odnalazły wsparcie i otrzymały właściwe słowa, które pomogą im zbliżyć się do Boga i uleczyć swoje zranienia. Czy tak będzie w porządku? Co do mojej wczorajszej modlitwy za Ciebie - poczułam, że chcę powierzyć cię Michałowi Archaniołowi, więc to do Niego skierowałam moją intencję i prośbę o wsparcie dla Ciebie. Dlatego uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam jaka jest Twoja ulubiona modlitwa.

Staram się mocno, aby była to jedyna rada jakiej udzielam (choć nie zawsze mi jeszcze wychodzi) - aby nie ustawać w modlitwie. To piękna droga, prowadząca do rozwoju, do bliskości z Bogiem. Ponieważ to moje osobiste doświadczenie, ale też doświadczenie wielu innych znanych mi osób - wiem, że ta rada zawsze jest skuteczna. I tu z całą odpowiedzialnością napiszę: spróbuj przez parę dni - tyle ile sobie wyznaczysz, poświęcać jak najwięcej czasu na modlitwę, spędź trochę czasu na adoracji, módl się w myślach przy różnych pracach, módl się swoimi słowami i słowami gotowych modlitw. Proś o potrzebne Ci łaski. Zwróć się do Maryi, jej miłość i wyrozumiałość oraz to jak pięknie potrafi ukoić nasze serca są niepojęte - ale możesz ich doświadczyć. Bóg Cię kocha, miłością prawdziwą, nieskończoną, niezmienną - bo jesteś Jego ukochaną córką.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Ruta nie masz za co przepraszać, w ogóle nie zwróciłam uwagi na te słowa, ale na to co chcesz mi powiedzieć. Nie jestem aż tak przewrażliwiona, zresztą dobrze czasem przeżyć wstrząs by dostrzec to co ważne.
Nie wiem, tak naprawdę czy na podstawie testu z internetu można o mnie powiedzieć, że jestem alkoholiczką a w niedługim czasie pewnie spełni się czarny scenariusz wg nałóg:
nałóg pisze: 03 lut 2020, 10:54 bo albo umrzesz przedwcześnie albo Ci je zabierze opieka społeczna. Naprawdę wiem o czym piszę.
Nie możesz być dobą matką będąc uzależnioną od alkoholu......będąc czynną alkoholiczką. To tylko sprawa czasu gdy alkohol tak Cię ubezwłasnowolni , że będziesz pić popychając wózek na spacerze.......albo urzniesz się niby opiekując się dziećmi .
W sumie to zgłupiałam chyba do reszty... Z jednej strony faktycznie tak, mam ochotę się napić, wczoraj akurat musiałam coś załatwić na mieście i niewiele brakowało a kupiłabym alkohol. Ale szczerze mówiąc pomyślałam o tym co mi napisaliście, o Was. Ja wiem, że nie mam przestać pić dla Was ale samej siebie i swojej rodziny ale naprawdę pomyślałam jak to byłoby dumnie napisać rano "jest, udało się, nie piłam wczoraj" i faktycznie tak było. Tylko właśnie przed chwilą wpadł sąsiad i w podzięce za przysługę przyniósł kawę i czteropak piwa dla męża.... kolokwialnie mówiąc masakra. I co miałam zrobić, powiedzieć sorry ale wczoraj zrobiłam internetowy test i wyszło, że jestem alkoholikiem i lepiej by było gdybyś to zabrał. Każde odwiedziny, imprezy w których uczestniczę wiążą się z alkoholem, nie znaczy to, że na nich piję, bo zazwyczaj prowadzę samochód ale jak zupełnie odetnę się od alkoholu to znaczy, że wzbudzę podejrzenia, a do tego zostanę bez znajomych, bo będę musiała przestać ich zapraszać. Wiem jak to brzmi, nie musicie mi pisać, że przecież nie od tego są przyjaciele, że co to za koleżanki, które nie mogą spędzić z Tobą czasu bez alkoholu. Ale to wszystko jest po prostu skomplikowane. Poza tym naprawdę ja nie otwieram rano wódki i nie chwieję się chodząc z wózkiem na spacer....

Zresztą to forum, które ma na celu pomagać w problemach małżeńskich i z takim tutaj przyszłam, może lepiej na tym się skupię. Swoją drogą mąż wczoraj normalnie ze mną porozmawiał,tak po prostu jak kiedyś. Jest przygaszony, smutny. Brakuje mu na pewno bliskości fizycznej, zawsze było to dla niego bardzo ważne. Co zrobi... jak to (niestety nie umiem przestać) analizuję to albo w końcu po jakimś czasie sobie kogoś znajdzie, choć tę opcję najmniej biorę pod uwagę podobnie jak tę, że do mnie się zbliży. Pozostaje pornografia, bo wiem, że jest w jego życiu.
dla sprostowania - nie wychowuję dzieci samotnie, źle to ujęłam, po prostu raczej sama się nimi zajmuję. Choć jak trzeba to oczywiście mąż z nimi zostanie.

Dziękuję Wam bardzo za każde słowa, za każdą krytykę,bo wiem, że jest konstruktywna i w dobrej wierze, od Was po prostu bije ciepło i dobra wola.

Udanego dnia Kochani! :)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: JolantaElżbieta »

Alkohol, to podstępny przyjaciel. Ja po rozwodzie przez pół roku co wieczór robiłam sobie drinka. W momencie jak zauważyłam, że tego potrzebuję, odstawiłam. Mój ojciec był alkoholikiem i wiem, że muszę uważać, żeby się nie uzależnić. Zerwałam szybko z tym nowym zwyczajem, w momencie, gdy zaczął mną rządzić. A nie lubię tego jak ktoś czy coś mną rządzi. Mój przekorny charakter pomaga:-)
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 Zresztą to forum, które ma na celu pomagać w problemach małżeńskich i z takim tutaj przyszłam, może lepiej na tym się skupię.
Gaeo..... wybór jest Twój bo i Twoje są/będą konsekwencje picia. Jednak sugeruję aby do kryzysu podejść holistycznie. To nie jest tak ,że można uzdrowić małżeństwo nie podejmując pracy nad zmianą siebie. Naprawdę!!!!! Wszelkie zmiany najlepiej zaczynać od siebie.
Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 W sumie to zgłupiałam chyba do reszty... Z jednej strony faktycznie tak, mam ochotę się napić, wczoraj akurat musiałam coś załatwić na mieście i niewiele brakowało a kupiłabym alkohol
Wczoraj Ci się "udało" lecz bez pomocy a na samym 'dupościsku"(to zwrot terapeutyczny) nie zajdziesz daleko. Przyjdzie taki moment że kupisz.
Jako alkoholik jestem wyczulony na wszystko co związane z alkoholem i często w sklepach obserwuję eleganckie kobiety kupujące 'małpki" i pakujące je do eleganckich torebek. Mężczyźni zwykle kupują w sposób otwarty.
Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 Tylko właśnie przed chwilą wpadł sąsiad i w podzięce za przysługę przyniósł kawę i czteropak piwa dla męża.... kolokwialnie mówiąc masakra. I co miałam zrobić, powiedzieć sorry ale wczoraj zrobiłam internetowy test i wyszło, że jestem alkoholikiem i lepiej by było gdybyś to zabrał.
Nooooo to wymagałoby to sporej odwagi. Gratulacje.
Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 Każde odwiedziny, imprezy w których uczestniczę wiążą się z alkoholem, nie znaczy to, że na nich piję, bo zazwyczaj prowadzę samochód ale jak zupełnie odetnę się od alkoholu to znaczy, że wzbudzę podejrzenia, a do tego zostanę bez znajomych, bo będę musiała przestać ich zapraszać.
Gaeo..... a jak wrócisz to nie 'dowartościowujesz" się w domu szybkim drinkiem? No bo trzeba zrekompensować sobie to poświęcenie.....
Z mojego doświadczenia........ gdy byłem na imprezach sam czy ze współmałżonką i nie piłem ,to najczęściej w samochodzie i tak miałem alkohol i już w garażu robiłem sobie 1 nagrodę za ten wysiłek na imprezie. Po wejściu do domu albo potajemnie, albo jawnie nagradzałem się .....z taką iluzją ....no bo przecież na imprezie nie piłem.....więc nie mam problemu bo jak chcę to mogę nie pić.
Zakłamanie i iluzja.
Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 ale jak zupełnie odetnę się od alkoholu to znaczy, że wzbudzę podejrzenia, a do tego zostanę bez znajomych, bo będę musiała przestać ich zapraszać
Gaeo..... to zdanie-jak dla mnie- wyczerpuje znamiona uzależnienia . Zobacz: przekładasz alkohol nad swoje zdrowie, nad życie, nad normalność. Tworzysz iluzje rzeczywistości. A cóż to za przyjaciele którzy są tylko wtedy gdy stawiasz i pijesz z nimi?
Wiesz....... jak przestałem pić to nagle wydało mi się że wokół mnie zrobiło się pusto, zniknęli tzw przyjaciele od picia....... czy to byli/sa przyjaciele? ja chory na śmiertelną chorobę -alkoholizm- i gdy podejmuję ogromny wysiłek by zatrzymać tę jazdę do przedwczesnej śmierci to oni się odsuwają....... uważają mnie za dziwaka. Tak myślałem. Prawda była inna. Przestałem/lismy utrzymywać ożywione kontakty z tymi co pili nadmiernie ze mną....... unikałem imprez i spotkań gdzie był alkohol a wolałem pójść na mityng AA.
Dziś mam grono przyjaciół którzy szanują moje zdrowienie i nigdy nie proponują alkoholu a zawsze stawiają mi szklankę na colę. Moi przyjaciele-i nie piszę o tych z AA-wyrażają wsparcie i pewnego rodzaju podziw(nie powiem-jest to miłe) że nie piję.
Gaeo, czy gdybyś miała inną, równie groźną ,śmiertelną chorobę to ci tzw. przyjaciele byli by z Tobą? czy by się odsunęli?
Gaeo...... obyś nie musiała się przekonywać jak ci tzw przyjaciele odsuną się od Ciebie gdy wejdziesz w następne fazy alkoholizmu. To tez sprawdzone przez innych alkoholików.PD
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaeo, a sądzisz że Twoi znajomi nie wiedzą że pijesz już ryzykownie?
Kolejna iluzja....zaprzeczenie..... alkoholikowi wydaje się że b.dobrze się kamufluje i nikt nie dostrzega jego picia. Najczęściej wszyscy wokół widzą i wiedzą .
Wklep w Gogle taki zwrot: "fazy uzależnienia od alkoholu i terapia" i pokaże Ci się diagram faz alkoholizmu i wchodzenia w niego. Mnie on b.pomagał w początkowej fazie trzeźwienia. Dziś zresztą tez.PD
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Nałóg tak masz rację, owszem, wynagradzam sobie trzeźwość na imprezie piciem w domu albo kiedyś abstynencję w post odbiłam sobie piciem do nieprzytomności w pierwszy dzień świąt, wtedy nie było małych dzieci, można było pić już zupełnie na maksa... I tak, jestem jedną z tych pań, która po pracy (gdy pracowałam) robi pozorne zakupy by między tym ukryć wino "do kolacji" albo wódkę niby do ciasta.
Jestem jednak pewna, że nikt jeszcze nie wie. może i źle? Bo wtedy pewnie prędzej bym się za siebie wzięła... Nie wie nikt, nawet mąż, że z nim pije wino a w łazience mam schowane drugie. Jestem dobrą aktorką, niestety... Mimo wszystko spróbuje poradzić sobie z tym, nie, nie sama ale z pomocą Boga
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: JolantaElżbieta »

Gaea - znasz program Ocaleni? Można obejrzeć na VOD.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Polecam "Anonimowych Alkoholików". To lektura podstawowa dla alko.
Gaea pisze: 04 lut 2020, 11:34 Nie wie nikt, nawet mąż, że z nim pije wino a w łazience mam schowane drugie. Jestem dobrą aktorką, niestety...
Stań w prawdzie: jesteś manipulantką i wyrafinowana kłamczuchą. Tak, każdy z nas gdy był czynnym alko był oszustem kłamcą i manipulantem żyjącym zakłamaniem i iluzją
Gaea pisze: 04 lut 2020, 11:34 Mimo wszystko spróbuje poradzić sobie z tym, nie, nie sama ale z pomocą Boga
Gaea...... a Bóg postawił alkoholikom i innym uzależnionym na ich drodze do zdrowienia innych ludzi....terapeutów.... trzeźwych alkoholików.... mityngi...... terapie.
Pan Bóg działa przez innych ludzi........nie bezpośrednio .
Gaea pisze: 04 lut 2020, 11:34 I tak, jestem jedną z tych pań, która po pracy (gdy pracowałam) robi pozorne zakupy by między tym ukryć wino "do kolacji" albo wódkę niby do ciasta.
Dobrze że stajesz w prawdzie. To pierwszy krok ku punktowi zwrotnemu, ku trzeźwości.


A może to :
...Wstyd jest silniejszy od wszystkiego. Jest tak dojmujący, że kobieta woli umierać powoli na trzustkę, wątrobę, serce, byleby tylko nie przyznać, że jest alkoholiczką...

...Nie miałam pojęcia, czego im nie powiedziałam, bo o tym, że mam kamienie, przecież wiedzieli. Okazało się jednak, że nie o kamienie chodzi.

"Przez te kilka dni, kiedy nie przyjmowałam w szpitalu żadnej dawki alkoholu, wpadłam w delirium. Krzyczałam podobno na swojego dziadka, żeby przestał poprawiać kołdrę, choć nikogo w pobliżu nie było, telepało mną tak, jakbym miała padaczkę. Lekarze bali się, że to reakcja alergiczna na któryś z leków, aż jeden z nich, mający doświadczenie z alkoholikami, krzyknął, że to reakcja na odstawienie alkoholu. W domu latami piłam codziennie trochę wina albo co drugi dzień, najpóźniej co trzeci. Tylko czasem się upijałam, najczęściej chodziłam na lekkim, przyjemnym rauszu. Do głowy mi nie przyszło, że mój system nerwowy już bez tej dawki alkoholu nie umie funkcjonować"...

Przeczytajcie cały artykuł

http://wiadomosci.onet.pl/polecam.html? ... ec92677574
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Nałóg - nie działa ten link z Onetu
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea pisze: 04 lut 2020, 11:34 Jestem jednak pewna, że nikt jeszcze nie wie. może i źle? Bo wtedy pewnie prędzej bym się za siebie wzięła... Nie wie nikt, nawet mąż, że z nim pije wino a w łazience mam schowane drugie. Jestem dobrą aktorką, niestety... Mimo wszystko spróbuje poradzić sobie z tym, nie, nie sama ale z pomocą Boga
Gaea,
Mogę napisać jak wyglądało to od mojej strony, gdy mąż ukrywał przede mną nałóg i sądził, że ja nie wiem. Zawsze widziałam, że się zmieniał, inaczej reagował. Ponieważ uważałam że to niemożliwe że znowu się odurza lub ogląda pornografię (bo jeśli chodzii o alkohol to pił jawnie), więc za każdym razem zachodziłam w głowę i zamartwiałam się, co się właściwie dzieje. Gdy pytałam, słyszałam, że jestem nienormalna, wydaje mi się. Więc przestałam pytać. Czasem gdy napierałam słyszałam jakieś kłamstwo, żyłam tak jakby było prawdą i dopiero po jakimś czasie odkrywałam, że nic się nie zmienia i to nie to. W końcu odkrywałam narkotyki albo porno - bo zaczynałam ich szukać, z eduszą na ramieniu. Ale zdeterminowana by ustalić, że coś jest nie tak. Potem zwykle krzyczałam albo dostawałam histerii - bo tak bardzo się bałam i tak bardzo byłam przerażona i do tego wypływały ze mnie wszystkie emocje gromadzone od kilku miesięcy. I dlatego, że myślałam, że to może
cokolwiek zmienić lub wstrząsnąć mężem. Wtedy mąż mógł się obrazić, uznać mnie za niezrównoważoną wariatkę i robić dalej to co robił, teraz już w przekonaniu, że ma do tego prawo, bo żona to histeryczna jędza. Zachowywałam się jak histeryczna jędza.
Tak czy inaczej ja wiedziałam zawsze i udawałam że nie wiem, a mąż żył iluzją, że nie wiem. Mam też przekonanie, że uważał się za mistrza kłamstwa, a do mnie stracił szacunek, sądząc, że tak łatwo mnie oszukać. Nie szanujemy tych których oszukujemy.

W końcu miałam już tak dość (po zerwaniu przez męża terapii i powrocie do nałogów), że postanowiłam się odsunąć. Według mojego męża bez powodu. Nagle mi odbiło i zaczęłam go ignorować i żyć swoim życiem. Nie przyjmował argumentów, że mam dość życia z jego uzależnieniami. Że mam dość tego jak się zachowuje, jego wybuchów, agresji, pijackich wyczynów, zmian nastroju, chorowania, stanów po narkotykach, pornografii która niszczy naszą bliskosc. Słyszałam, że na pewno kogoś mam i dlatego się odsuwam. Potem zaczęłam realizować kolejne kroki - to czego nauczyłam się na grupie wsparcia dla bliskich osób uzależnionych i mąż uznał, że teraz to już całkiem nie da się żyć ze mną.
Przykro mi, że mąż nie doszedł do wniosku że czas się leczyć, tylko czas zmienić lokalizację (i prawodopodobnie także uciec w nową relację) ale wtedy już robiłam to tylko po to, by ochronić siebie i dziecko.

W moim przypadku odsunięcie się przeze mnie od męża wynikało z tego, że naprawdę już miałam dość. Byłam o krok od złożenia pozwu o rozwód . Uratowała mnie przed tym wiara oraz parę mądrych osób, które w porę spotkałam. Wycofałam się z tego. Mąż nie był wcale zadowolony, bo gdy się odsunęłam, a potem przestałam go kryć, mąż zaczął zachowywać się tak, abym to ja odeszła. Z perspektywy chęci kontynuowania nałogów i wejścia w łajdactwo byłoby to dla niego korzystne - zrozumiałam to zupełnie niedawno. Bo cóż innego może robić mężczyzna porzucony przez żonę jak nie pić, odurzać się i łajdaczyć? Oczywiście tylko z bardzo pijanej perspektywy jest to usprawiedliwione.

Piszesz, że zależy ci na uratowaniu małżeństwa. To dobrze. Choroba mojego męża rozwinęła się tak bardzo, że używki i chęć zamaskowania problemów znalazły się na pierwszym miejscu. Poszukał innych niż ja sojuszników nałogu, gotowych zaprzeczać jego problemom.

Może warto przyjrzeć się tym reakcjom męża, które są dla ciebie niezrozumiałe. Może jednak mają jakieś źródła? Przekonanie że mąż/żona nie wie, często jest iluzją. Jeśli nawet nie wie o każdej butelce, albo nie łączy tego co się dzieje z obecnością alkoholu, lub innego uzależnienia z pewnością czuje, że coś jest nie tak. I któregoś dnia tak jak ja - dochodzi do ściany i do granic swojej wytrzymałości.

Z relacji uzależnionych kobiet - zanim ujawni się swój problem małżonkowi trzeba przepracować to z terapeutą. Chodzi o moment w którym się problem nazwie. Bo o ile kobiety którym mąż przyznaje się do uzależnienia zwykle płaczą dziękują i biegną szukać terapii, o tyle mężczyźni reagują często gniewem, wyprowadzką, decyzją o rozstaniu. Część trzexwiejących kobiet z tego powodu najpierw podejmuje leczenie i pracuje nad relacją, a problem porusza dopiero gdy jest stabilnie i wraca bliskość. Takie zalecenia są formułowane także na niektórych (bardzo nielicznych) grupach kobiecych. Ksiądz Dziewiecki (polecam ci jego konferencje na YouTube) powiedział, że większość mężczyzn odchodzi od uzależnionych żon, a większość kobiet zostaje przy uzależnionych mężach. W jednej z książek mignęło mi, że to 90 procent do 10 w obu przypadkach i pozostań żon i odejść mężów. Nie piszę tego, żeby cię zdołować, ani przestraszyć. Takie są relacje osób które są najbliżej małżeństw z problemami uzależnienień.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaea, przykro że nie działa...... to artykuł z przed kilku lat .Poszukam w swoich zasobach innych info.24 godz i Pogody Ducha
Ukasz

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ukasz »

Gaea pisze: 04 lut 2020, 8:57 jak zupełnie odetnę się od alkoholu to znaczy, że wzbudzę podejrzenia, a do tego zostanę bez znajomych, bo będę musiała przestać ich zapraszać.
Ja nigdy nie piłem i nie piję. Mam wielu przyjaciół i znajomych, bardzo często zapraszam do siebie gości. Jeżeli ktoś nie przyjmuje moich zaproszeń z tego powodu, że u mnie nie ma alkoholu, to ja o tym nie wiem. I sam jestem zapraszany na tyle często, że nie jestem w stanie wszystkich zaproszeń przyjąć.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Triste »

Gaea moim skromnym zdaniem najpierw powinnaś wyleczyć się z nałogu alkoholowego.
Z tego co opisujesz sprawa jest poważna.
Dopiero później na Twoim miejscu zajęłabym się ratowaniem małżeństwa.

To picie to na pewno słabość, nieumiejętność radzenia sobie z problemami, dobra terapia, praca nad sobą uwolni Cię nie tylko od szpon nałogu ale też doda siły i pozwoli na wiele rzeczy spojrzeć inaczej.

Sama już raczej sobie z tym nie poradzisz, to nałóg. Gdyby to było takie proste .....
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

JolantaElżbieta pisze: 04 lut 2020, 11:44 Gaea - znasz program Ocaleni? Można obejrzeć na VOD.
Nie znam. Czytam na razie książke o alkoholizmie, jak skończę to obejrzę, dziękuję.

Mój mąż nie wie, inaczej sam nie proponowałby mi czasem alkoholu... Wątpię, by chciał mnie wykończyć. Nie raz jak rzuciłam, że za dużo pije to sam przeczył, że przesadzam. Bo przecież nie wie wszystkiego. On też pije i to dużo ale sporadycznie. Dla niego może stać butelka wódki w barku pół roku, mnie korci by ją otworzyć, powstrzymuje to, że on zauważy.

20 min drogi ode mnie są spotkania otwarte AA, w ostatnie piątki miesiąca. Ale na samą myśl wpadam w panikę... Zresztą jak to po prostu mam tam iść i siąść i nie wiem.... Naprawdę nie chcę by opowiadano o mnie, nie chodzi już nawet o mnie ale jakby się dowiedziała moja rodzina, mamie by serce pękło, przecież mam małe dzieci jeszcze mi ktoś naśle opiekę społeczną, bo wiadomo dla sporej grupy ludzi alkoholik to menel co siedzi po całodobowym sklepem.

Mam znajomych którzy nie piją, znam dwóch nie pijących alkoholików. Jednak zawsze spotykamy się w gronie gdzie alkohol jest, bo większość go pije. I jest już od lat wiadomo kto pije, komu wogole nie proponujemy. To nie jest tak, że nagle wszyscy ode mnie uciekną. Poza tym fakt, mnie też nie jest łatwo zrezygnować z tych pozornych chwil rozluźnienia... Niestety wczoraj znów upadłam...
ODPOWIEDZ