Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope
Mąż mój oczekuję niemożliwego dla mnie nie dając nic w zamian,
A czego tak dokładnie on oczekuję?
A ja przy takim "nie wiem" miałabym mnóstwo pomysłów żeby przejąć inicjatywę ,pomóc mężowi i wejść w jego świat, ale u mnie to niemożliwe, zostałam wykopana
Przy takim ,,nie wiem" po jakimś czasie trafia człowieka szlak i już mu się nic nie chce i prosta droga do tego by powiedzieć to sobie idź. Może trochę przypominam Twojego męża takie mam wrażenie. Ja na początku również miałam mnóstwo pomysłów ale się skończyły. Została frustracja i dojście do ściany. Powiem mężowi zrób to to zrobi, kup to kupi. Idź tam pójdzie zapytam się czy chce to zrobić odpowie ,,nie wiem" ale zrobi, a potem się złości, że musiał to zrobić, a ja mu rozkazuję. A wystarczy powiedzieć nie zrobię tego, bo...... Mnie aż trafia czasami jak on jest taki spokojny, zajmuje się wszystkim, jakby nic się nie działo. Jakbym była niepotrzebna. Żyje sobie obok. I też mam ochotę właśnie wykopać go z mojego świata skoro nie mówi o swoich potrzebach i trudnościach, a ja muszę się domyślić.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 24 lis 2021, 8:18 Caliope
Mąż mój oczekuję niemożliwego dla mnie nie dając nic w zamian,
A czego tak dokładnie on oczekuję?
A ja przy takim "nie wiem" miałabym mnóstwo pomysłów żeby przejąć inicjatywę ,pomóc mężowi i wejść w jego świat, ale u mnie to niemożliwe, zostałam wykopana
Przy takim ,,nie wiem" po jakimś czasie trafia człowieka szlak i już mu się nic nie chce i prosta droga do tego by powiedzieć to sobie idź. Może trochę przypominam Twojego męża takie mam wrażenie. Ja na początku również miałam mnóstwo pomysłów ale się skończyły. Została frustracja i dojście do ściany. Powiem mężowi zrób to to zrobi, kup to kupi. Idź tam pójdzie zapytam się czy chce to zrobić odpowie ,,nie wiem" ale zrobi, a potem się złości, że musiał to zrobić, a ja mu rozkazuję. A wystarczy powiedzieć nie zrobię tego, bo...... Mnie aż trafia czasami jak on jest taki spokojny, zajmuje się wszystkim, jakby nic się nie działo. Jakbym była niepotrzebna. Żyje sobie obok. I też mam ochotę właśnie wykopać go z mojego świata skoro nie mówi o swoich potrzebach i trudnościach, a ja muszę się domyślić.
Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
Mój mąż jest introwertykiem, to ja musiałam się wycofać z pomysłów, bo nic by z tego nie wyszło. Kiedy byłam w depresji po urodzeniu syna też mi rozkazywał i kontrolował. Jakiś mój bunt i od razu jest "odchodzę", on nie chce być mi potrzebny, więc powoli we mnie znikają całkiem potrzeby z nim związane.
A twój mąż co ma powiedzieć, jak kontrolujesz go, rozkazujesz mu i wchodzisz na głowę, DDA lubi kontrolować, ale w chory sposób, nie dając innym się wypowiedzieć ,tylko ma być jak on chce.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope
Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
A Ty zajmujesz się dzieckiem, domem, zakupami, rehabilitacją, lekami i terapiami i patrzysz jak siedzi przed komputerem?
Gdyby Twój mąż chciał odejść już dawno by sobie poszedł, ale po co ma iść jak może wrócić z pracy i siedzieć przed komputerem? Ja bym powiedziała droga wolna, tam są na drzwi. Jeśli i tak pożytku z tego nie masz, a wszystkim zajmujesz się sama to nie wiem do czego on Ci jest potrzebny 😉

Ja w swoim własnym kryzysie też brałam wszystko na siebie, gotowanie, sprzątanie, opiekę nad dziećmi wszystko. Mąż tylko miał pracować. Doprowadza to tylko do jednego po jakimś czasie czujesz się jak sprzątaczko-słuzaca.
A twój mąż co ma powiedzieć, jak kontrolujesz go, rozkazujesz mu i wchodzisz na głowę, DDA lubi kontrolować, ale w chory sposób, nie dając innym się wypowiedzieć ,tylko ma być jak on chce
Mój mąż ma powiedzieć czego chce, mówić od razu nie zrobię tego i tamtego, nie podoba mi się to i tamto tyle i aż tyle. Nie stoję nad nim z kijem i się nie obrażam. Ja sto razy wolę jak mi nawet się sprzeciwi niż jakby miał coś zrobić z łaski albo z przymusu, a potem mieć pretensje.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 24 lis 2021, 11:47 Caliope
Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
A Ty zajmujesz się dzieckiem, domem, zakupami, rehabilitacją, lekami i terapiami i patrzysz jak siedzi przed komputerem?
Gdyby Twój mąż chciał odejść już dawno by sobie poszedł, ale po co ma iść jak może wrócić z pracy i siedzieć przed komputerem? Ja bym powiedziała droga wolna, tam są na drzwi. Jeśli i tak pożytku z tego nie masz, a wszystkim zajmujesz się sama to nie wiem do czego on Ci jest potrzebny 😉

Ja w swoim własnym kryzysie też brałam wszystko na siebie, gotowanie, sprzątanie, opiekę nad dziećmi wszystko. Mąż tylko miał pracować. Doprowadza to tylko do jednego po jakimś czasie czujesz się jak sprzątaczko-słuzaca.
A twój mąż co ma powiedzieć, jak kontrolujesz go, rozkazujesz mu i wchodzisz na głowę, DDA lubi kontrolować, ale w chory sposób, nie dając innym się wypowiedzieć ,tylko ma być jak on chce
Mój mąż ma powiedzieć czego chce, mówić od razu nie zrobię tego i tamtego, nie podoba mi się to i tamto tyle i aż tyle. Nie stoję nad nim z kijem i się nie obrażam. Ja sto razy wolę jak mi nawet się sprzeciwi niż jakby miał coś zrobić z łaski albo z przymusu, a potem mieć pretensje.
Poczytaj forum, tu się ratuje małżeństwa, a nie mówi droga wolna jak tylko najdzie okazja. Ostatnia rzecz jaka można sobie zrobić, to wyrzucić męża z domu. Nie wróci, każdy tu wie, że to jest destrukcja. Starczył raz, że powiedziałam, teraz na tym etapie nie muszę się powtarzać, bo podchodzę bez emocji.
A pomyśl co męża blokuje przed powiedzeniem? mnie blokuje nadużywanie władzy i umniejszanie tego co robię na codzień. Nie słuchanie mnie i takie gadanie, że odchodzę.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope
Poczytaj forum, tu się ratuje małżeństwa, a nie mówi droga wolna jak tylko najdzie okazja. Ostatnia rzecz jaka można sobie zrobić, to wyrzucić męża z domu.
Wiem jakie to forum. Myślałam, że zwrócisz uwagę na 😉 Mąż Cię podchodzi tak myślę. Trzeba się szanować. Jak mu źle to dlaczego nie pójdzie? Co go powstrzymuje? Nie musisz go wyrzucać przecież sam może iść skoro tak chce odejść. Na siłę go chyba nie trzymasz? Dlaczego zakładasz, że nie wróci. A mało to mężów odeszło i wróciło?

A co mojego męża blokuje? Chciałabym to wiedzieć może mi kiedyś w końcu powie. Czekam na to. Nawet jak mi powie, że mnie nie kocha to odetchnę z ulgą. Lepsze to od stania w rozkroku ani w tą ani w tamtą.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1541
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niepozorny »

Caliope pisze: 24 lis 2021, 9:59 Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
Moim zdaniem twój mąż w nieudolny sposób mówi, że wasza obecna sytuacja małżeńska mu nie odpowiada. Tobie w sumie też nie, ale nie potraficie z tym nic zrobić. Mam wrażenie, że wspólnie mieszkacie tylko z powodów ekonomicznych. Czy twój mąż robi cokolwiek innego niż siedzenie przed komputerem po powrocie z pracy? Co go tak interesuje (w związku z komputerem), że poświęca tyle czasu na to?
Z braku rodzi się lepsze!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 24 lis 2021, 19:00 Caliope
Poczytaj forum, tu się ratuje małżeństwa, a nie mówi droga wolna jak tylko najdzie okazja. Ostatnia rzecz jaka można sobie zrobić, to wyrzucić męża z domu.
Wiem jakie to forum. Myślałam, że zwrócisz uwagę na 😉 Mąż Cię podchodzi tak myślę. Trzeba się szanować. Jak mu źle to dlaczego nie pójdzie? Co go powstrzymuje? Nie musisz go wyrzucać przecież sam może iść skoro tak chce odejść. Na siłę go chyba nie trzymasz? Dlaczego zakładasz, że nie wróci. A mało to mężów odeszło i wróciło?

A co mojego męża blokuje? Chciałabym to wiedzieć może mi kiedyś w końcu powie. Czekam na to. Nawet jak mi powie, że mnie nie kocha to odetchnę z ulgą. Lepsze to od stania w rozkroku ani w tą ani w tamtą.
Jak pisałam już wcześniej moj mąż to introwertyk, on lubi być sam, a ja go znam na tyle by wiedzieć, że nie wróci. A jest syn który bardzo go kocha i on by najbardziej cierpiał. Ja się odwiesiłam i mnie to nie ruszą jak na początku, ale zastanawiam się czemu nie idzie, bo właśnie nic go nie trzyma, a mam nadzieję, że nie jest w tym domu z litości.
Ja usłyszałam, że mąż mnie nie kocha, to bardzo boli jak angażujesz się w małżeństwo, myślę, że nie odetchniesz jeśli masz chociaż postawę miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Niepozorny pisze: 24 lis 2021, 20:36
Caliope pisze: 24 lis 2021, 9:59 Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
Moim zdaniem twój mąż w nieudolny sposób mówi, że wasza obecna sytuacja małżeńska mu nie odpowiada. Tobie w sumie też nie, ale nie potraficie z tym nic zrobić. Mam wrażenie, że wspólnie mieszkacie tylko z powodów ekonomicznych. Czy twój mąż robi cokolwiek innego niż siedzenie przed komputerem po powrocie z pracy? Co go tak interesuje (w związku z komputerem), że poświęca tyle czasu na to?
Caliope, podobnie odbieram waszą sytuację, ale nie potrafiłam tego wyrazić, znaleźć odpowiednich słów. Zdaje się, że oboje jesteście niezadowoleni z waszej sytuacji w małżeństwie. Każde z was okopuje się, wycofuje i czeka aż to drugie się zmieni, według własnych oczekiwań.
Ty czekasz aż mąż zacznie się angażować w prace domowe, w opiekę nad synem, spędzanie czasu z wami. Mąż czeka aż pójdziesz do pracy. Ty uważasz, że podział obowiązków: mąż pracuje żona reszta jest niesprawiedliwy, mąż zdaje się uważa, że jeśli pracuje a ty nie, to obowiązki domowe spoczywają na tobie, a jak ich nie wykonujesz, to znaczy, że żyjesz jego kosztem. Zdaje się też, że mąż czuje się obciążony finansami, tym że sam jeden ma na sobie tą odpowiedzialność. I o tym w sumie jak wynika z tego co piszesz mówi. Tylko w bardzo przykry sposób.

I oboje czujecie żal i rozczarowanie, że nic się nie zmienia...

To może coś jednak zmienić? Gdy można dużo zyskać, a stracić nie ma co, lub ryzyko straty nie jest duże, to ja ryzykuję. To mogą być różne zmiany. Może na przykład na miesiąc czy dwa zamienić się w sumienną gospodynię domową, znaleźć w tym radość, zrobić miły ciepły pachnący dom, z obiadem na stole, pyszną kolacją, ciastem, jakimiś zwyczajami domowymi, no nie wiem, że w poniedziałek jest wyjątkowa kolacja, albo w dni parzyste syn wybiera surówkę, a nieparzyste mąż. Takie drobne rzeczy bardzo scalają i integrują rodzinę.. Może mężowi tego brakuje. Może to spowoduje jakieś zmiany w postawie męża. A jak nie zadziała, no to przecież strat nie ma. Parę domowych ciast i czysta podłoga.

A może odwrotnie, pójść do pracy, zacząć wymagać od męża zaangażowania w odbieranie syna, i inne obowiązki? Ty tez start nie ma. Po prostu zyskasz dochód. Tak luźno rzucam. Nie wiem, w którym kierunku zmiana mogłaby pomóc. Ale skoro to co dzieje się dotąd powoduje stagnację, to zmiana na pewno jest szansą. Jakby to jeszcze solidnie przemodlić kierunek zmiany, pomysł, to może coś dobrego wyjdzie z takiej zmiany...
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah »

Ja z kolei, z tego co pisze Caliope, odnoszę wrażenie, że mąż jest myślami bardzo daleko i mieszka z nią właśnie z powodów ekonomicznych. Zatem to, że żyją jak obcy ludzie może niestety być mu na rękę, a próba wyjścia z jakąkolwiek inicjatywą może naruszyć status quo i spowodować zmiany, na które Caliope najwyraźniej nie jest gotowa.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Niepozorny pisze: 24 lis 2021, 20:36
Caliope pisze: 24 lis 2021, 9:59 Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
Moim zdaniem twój mąż w nieudolny sposób mówi, że wasza obecna sytuacja małżeńska mu nie odpowiada. Tobie w sumie też nie, ale nie potraficie z tym nic zrobić. Mam wrażenie, że wspólnie mieszkacie tylko z powodów ekonomicznych. Czy twój mąż robi cokolwiek innego niż siedzenie przed komputerem po powrocie z pracy? Co go tak interesuje (w związku z komputerem), że poświęca tyle czasu na to?
Niepozorny, część to przyzwyczajenie, część praca, bo w tym caly czas jest. Być może to tylko z tego względu tu jest, bo za dużo straciłby pieniędzy. Bo tylko o nie chodzi, od nich sie zaczęło .
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 24 lis 2021, 21:12
Niepozorny pisze: 24 lis 2021, 20:36
Caliope pisze: 24 lis 2021, 9:59 Moj mąż oczekuje, ze pójdzie do pracy, wróci jak do hotelu, a ja zajmę się domem, zakupami, dzieckiem, wszystkim, rehabilitacją, lekcjami, terapiami. A on sobie będzie siedział przed komputerem i co jakiś czas mi palnie, że odchodzi.
Moim zdaniem twój mąż w nieudolny sposób mówi, że wasza obecna sytuacja małżeńska mu nie odpowiada. Tobie w sumie też nie, ale nie potraficie z tym nic zrobić. Mam wrażenie, że wspólnie mieszkacie tylko z powodów ekonomicznych. Czy twój mąż robi cokolwiek innego niż siedzenie przed komputerem po powrocie z pracy? Co go tak interesuje (w związku z komputerem), że poświęca tyle czasu na to?
Caliope, podobnie odbieram waszą sytuację, ale nie potrafiłam tego wyrazić, znaleźć odpowiednich słów. Zdaje się, że oboje jesteście niezadowoleni z waszej sytuacji w małżeństwie. Każde z was okopuje się, wycofuje i czeka aż to drugie się zmieni, według własnych oczekiwań.
Ty czekasz aż mąż zacznie się angażować w prace domowe, w opiekę nad synem, spędzanie czasu z wami. Mąż czeka aż pójdziesz do pracy. Ty uważasz, że podział obowiązków: mąż pracuje żona reszta jest niesprawiedliwy, mąż zdaje się uważa, że jeśli pracuje a ty nie, to obowiązki domowe spoczywają na tobie, a jak ich nie wykonujesz, to znaczy, że żyjesz jego kosztem. Zdaje się też, że mąż czuje się obciążony finansami, tym że sam jeden ma na sobie tą odpowiedzialność. I o tym w sumie jak wynika z tego co piszesz mówi. Tylko w bardzo przykry sposób.

I oboje czujecie żal i rozczarowanie, że nic się nie zmienia...

To może coś jednak zmienić? Gdy można dużo zyskać, a stracić nie ma co, lub ryzyko straty nie jest duże, to ja ryzykuję. To mogą być różne zmiany. Może na przykład na miesiąc czy dwa zamienić się w sumienną gospodynię domową, znaleźć w tym radość, zrobić miły ciepły pachnący dom, z obiadem na stole, pyszną kolacją, ciastem, jakimiś zwyczajami domowymi, no nie wiem, że w poniedziałek jest wyjątkowa kolacja, albo w dni parzyste syn wybiera surówkę, a nieparzyste mąż. Takie drobne rzeczy bardzo scalają i integrują rodzinę.. Może mężowi tego brakuje. Może to spowoduje jakieś zmiany w postawie męża. A jak nie zadziała, no to przecież strat nie ma. Parę domowych ciast i czysta podłoga.

A może odwrotnie, pójść do pracy, zacząć wymagać od męża zaangażowania w odbieranie syna, i inne obowiązki? Ty tez start nie ma. Po prostu zyskasz dochód. Tak luźno rzucam. Nie wiem, w którym kierunku zmiana mogłaby pomóc. Ale skoro to co dzieje się dotąd powoduje stagnację, to zmiana na pewno jest szansą. Jakby to jeszcze solidnie przemodlić kierunek zmiany, pomysł, to może coś dobrego wyjdzie z takiej zmiany...
7 lat gotowałam obiadki, można było jeść z podłogi i zostałam skopana więc nie o to chodzi. Nie chodzi też o pracę, bo mężowi nie w smak by było zająć się synem kiedy może sobie gdzieś pojechać, pójść gdzie chce. Jego oczekiwania może spełnić robot, nie człowiek, być może dlatego tylko tu jest bo mu szkoda forsy, tak to by go już dawno nie było.
Postawienie go pod ścianą spowoduje tylko niepotrzebne problemy, a nie chce tego robić teraz synowi.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sarah pisze: 24 lis 2021, 22:27 Ja z kolei, z tego co pisze Caliope, odnoszę wrażenie, że mąż jest myślami bardzo daleko i mieszka z nią właśnie z powodów ekonomicznych. Zatem to, że żyją jak obcy ludzie może niestety być mu na rękę, a próba wyjścia z jakąkolwiek inicjatywą może naruszyć status quo i spowodować zmiany, na które Caliope najwyraźniej nie jest gotowa.
Sarah jestem gotowa, jestem gotowa na odejście i nie będzie powrotu, ja nie mam na to wpływu. Wiem o tym od dwóch lat i to się nie zmienia. Zawsze to czułam i nie zdobyłam się na to by się zbliżać, to się czuje, że jest źle i tylko Bóg coś może zdziałać, kiedyś tam.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Takim tokiem myślenia nasuwa mi się tylko jedno, nawet nie warto występować o separację, a od razu z grubej rury. Po co mi mąż który myśli tylko o sobie i o tym, że jest super, bo chodzi do pracy, a ta domowa to nic. Nie je moich obiadów, bo nie wiadomo ile mają kalorii. Jest tu tylko dlatego, że nie ma za co się wyprowadzić. Ja nie spełniam jego oczekiwań, a ja swoich wobec niego nie mam. Lista Zerty się nie sprawdziła, praca nad sobą, gdzie nie było zdrady nie przyniosła rezultatów. Doszedł też kryzys mojej wiary, bo ile można wytrzymać w beznadziei i obcości.

Ruto, to nie jest sposób na odzyskanie, ale fajnie pomarzyć sobie o tym, że obiad jest ważny, ale to nie u mnie. Jak pisałam, mąż nie będzie naciskał na moją pracę, bo nie miałby czasu dla siebie i na swoje wycieczki. Szkoda, że nie stać mnie by komuś płacić za opiekę nad synem, od razu bym się zdecydowała by ta osoba gotowała, jeździła po lekarzach, na różne terapie,
zaprowadzała do szkoły , bym ja mogła w spokoju sobie siedzieć w pracy. Praca zawsze była dla mnie ważna, ale są priorytety.
Niepozorny, gdybym miała gdzie odejść i przy tym nie zranić syna, dawno bym to zrobiła. Nie potrzebuję łaski i zaniżania mi samooceny, bo tylko liczy się praca zawodowa, a cała reszta to przykry obowiązek. Dla mnie siedzenie obok z powodów ekonomicznych jest też rodzajem przemocy.

Firekeeper, przypominasz mi bardzo męża, on też zawsze wiele chciał, mówił o sobie, ale próby powiedzenia czego ja chcę, kończyły się nie słuchaniem, umniejszaniem tego co robię. Dlatego lepiej powiedzieć "nie wiem" lub nie odzywać się wcale jeśli druga strona ma ciebie gdzieś.

Zawsze myślałam, że jest nadzieja, że moją pracą zmienię sporo, nie udało się. Jednak naprawdę lepsza jest zdrada niż niespełnienie oczekiwań, po zdradzie można wrócić, jeśli nie spełnia się oczekiwań nie ma powrotu. A według prawideł, nie da się spełnić oczekiwań innych, można by stawać na rzęsach i nic z tego, to samo z miłością, nie da się na nią zasłużyć.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope

Ja to trochę widzę inaczej. Gdyby chciał odejść to by dawno sobie poszedł. Nie ważne kasa, brak domu zawsze znalazłby rozwiązanie. Ja to widzę jako manipulacja. Masz zrobić to i to, bo jak nie to odejdę. Straszenie. Ja też tak dawno temu robiłam.

Twój mąż wraca z pracy i co dalej? Siedzi przed komputerem? Nie robi nic w domu? Nie bawi się z dzieckiem? Ja jak mój mąż wraca z pracy to robię sobie kawę, bo muszę odpocząć 😉 Też jestem non stop w domu ale mam czas dla siebie. Wychodzę z domu jak mam potrzebę, tez mam czas pograć na komputerze. U nas jest podział każdy ma swoją działkę i nie ma, że ja siedzę w domu i mam od rana do wieczora ogarniać wszystko, a on tylko iść do pracy. U nas kasa jest wspólna.

Jeśli Twój mąż tak się boi, obowiązków to jeszcze dziś jak tylko wróci z pracy zostawiła bym go z synem i listą rzeczy do zrobienia i poszła w siną dal odpocząć, pospacerować, zainspirować się.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 25 lis 2021, 10:26 Caliope

Ja to trochę widzę inaczej. Gdyby chciał odejść to by dawno sobie poszedł. Nie ważne kasa, brak domu zawsze znalazłby rozwiązanie. Ja to widzę jako manipulacja. Masz zrobić to i to, bo jak nie to odejdę. Straszenie. Ja też tak dawno temu robiłam.

Twój mąż wraca z pracy i co dalej? Siedzi przed komputerem? Nie robi nic w domu? Nie bawi się z dzieckiem? Ja jak mój mąż wraca z pracy to robię sobie kawę, bo muszę odpocząć 😉 Też jestem non stop w domu ale mam czas dla siebie. Wychodzę z domu jak mam potrzebę, tez mam czas pograć na komputerze. U nas jest podział każdy ma swoją działkę i nie ma, że ja siedzę w domu i mam od rana do wieczora ogarniać wszystko, a on tylko iść do pracy. U nas kasa jest wspólna.

Jeśli Twój mąż tak się boi, obowiązków to jeszcze dziś jak tylko wróci z pracy zostawiła bym go z synem i listą rzeczy do zrobienia i poszła w siną dal odpocząć, pospacerować, zainspirować się.
Masz rację, że to jest manipulacja, a możesz mi napisać dlaczego tak postępowałaś? może to mi otworzy jakoś bardziej jasność mojej sytuacji. Jaki jest cel, czy w jakiś sposób ma ruszyć do czegoś, czy może skrócić czas do końca ? .

Zależy o której porze wraca, jak syn nie śpi, to chociaż z nim pogada. Nie chce mieć wolnych weekendów, bo by musiał z synem spędzić, więc robi sobie wolne w tygodniu, a na działalności może wszystko poustawiać pod siebie. Jak syn idzie spać ja wychodzę do sypialni , oglądam filmy, czytam, mam wtedy czas dla siebie, więc na to nie narzekam. Nie mam potrzeb by w samotności snuć się po dworze i rozmyślać nad straconym życiem. Żyje tu i teraz, ale czuję swoje puste zbiorniki, one bardzo uwierają. Nic nie zastąpi relacji z mężem, żadna inna. Nie po to wiązałam się z mężczyzną by teraz być sama. Ostatnio myślę często, że starczyłby mi pies niż te wieczne problemy.
ODPOWIEDZ