Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Calipe, myślę, że warto zmienić kryteria - bo rozważanie, czy jesteś zabluszczowana, czy już wystarczająco odbluszczowana powoduje, że punktem odniesienia dla ciebie, tego kim jesteś i jak reagujesz nadal jest twój mąż.

Mi bardzo się spodobały podpowiedzi nałoga, by dążyć do spójności w sobie. Iść w tym kierunku pomaga nam także terapeuta prowadzący moją grupę. Wtedy jedynym kryterium odniesienia jesteś ty. I wtedy masz pełną wolność - zarówno do tego, by otwarcie wyrazić siebie, jak i do tego by siebie nie wyrazić, jeśli z jakiegoś powodu nie będziesz chciała. Bardziej wolne stają się też reakcje - nie musisz się wtedy zastanawiać, co na to twój mąż.

Na moim przykładzie - ja w czasie kryzysu z początku nawet zupę podawałam mężowi z tysiąca powodów, za wyjątkiem tego jednego - najbardziej oczywistego, by mąż zjadł talerz ciepłej zupy. Moje realne chęci nie miały tu żadnego znaczenia - bo liczyło się to, jak zareaguje na to mąż. Na to, czy podam, czy nie podam, czy się przy tym uśmiechcnę, co powiem i tak dalej. Ja oczywiście trochę wyolbrzymiam znaczenie tej zupy akurat, ale nie aż tak bardzo, jak może się wydawać.

Zaczęłam z czystej ciekawości tej spójności w sobie szukać. I doszłam do punktu, w którym gdy miałam ochotę podać mężowi zupę, bez żadnych podtekstów i ukrytych znaczeń, ani oczekiwań co do jego reakcji (wręcz przeciwnie w pełnej otwartości, na jego każdą możliwą reakcję, z odmową włącznie) - to podawałam mu zupę. A jak nie miałam na to ochoty - to tego nie robiłam.
Gdy zupa, a potem inne rzeczy, które wobec męża robiłam i mówiłam przestały mieć dodatkowe znaczenia i nie były aż ciężkie od moich oczekiwań co do konkretnych reakcji, które tym chciałam uzyskać - stałam się w tym zakresie wolna. Odwiesiłam się wcale nie pracując bezpośrednio nad odwieszeniem (oczywiście pozostając zawieszona w innych sferach - niestety).

Mojemu mężowi także łatwiej się połapać, gdy moje myśli i słowa są spójne z tym co robię. Nie wysyłam wtedy sprzecznych komunikatów. Akurat w naszym przypadku osiągana przeze mnie spójność raczej nie jest tym, czego by mój mąz obecnie chciał - bo myślę, że wielu zachowań z jego strony nie chcę, potwierdzam to słowami - i za tym idą czyny. Nie chcę twojej agresji - wezwę policję jeśli po raz kolejny zachowasz się agresywnie - dzwonię po policję. Nie chcę, byś woził dziecko będąc pod wpływem używek - nie zgodzę się więcej na to, byś zabierał dziecko samochodem będąc pod wpływem używek - nie zgadzam się, by mąż zabierał dziecko będąc pod wpływem używek.
Oznacza to, że moja spójność pogłębia nasz kryzys na obecną chwilę i w naszej relacji jest gorzej, nie lepiej. Ale nie zawsze spełnianie oczekiwań męża i dostosowywanie się do nich jest zdrowe. Jednynymi osobami, co do których oczekiwań chcę się obecnie dostosowywać, są Osoby Boskie i Maryja oraz Święci, na których chcę się wzorować.
Nie oznacza to, że mam gdzieś oczekiwania męża - mam gdzieś oczekiwania męża, które wykraczają poza to, czego ma prawo oczekiwać ode mnie jako mój mąż. A ma prawo oczekiwać, że będę wypełniać przysięgę małżeńską i starannie wychowywać wszystkie dzieci, jakie zdecydujemy się razem wychowywać. To bardzo dużo. I wystarczająco zarazem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

No właśnie spójność we mnie podpowiada mi ,to był miły dzień, mogę to powiedzieć, lub nie powiedzieć w zgodzie z samą sobą. Z drugiej strony jest mi przykro, że zgnuśniałam w tej mojej samotni i wolę siedzieć cicho i żyć bez wychylania się, choć bym chciała wyjść, mówić i nie bać się żadnych konsekwencji.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 25 sty 2021, 22:08 No właśnie spójność we mnie podpowiada mi ,to był miły dzień, mogę to powiedzieć, lub nie powiedzieć w zgodzie z samą sobą. Z drugiej strony jest mi przykro, że zgnuśniałam w tej mojej samotni i wolę siedzieć cicho i żyć bez wychylania się, choć bym chciała wyjść, mówić i nie bać się żadnych konsekwencji.
To wyjdź i tak zrób. Uwierz w siebie. Jesteś kobietą a Wy kobiety jesteście silniejsze od nas. Podnieś głowę i rób co chcesz, tak by nie krzywdzić dzieci i samej siebie. Reszta dozwolona
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Po 7 latach takiego życia w ciągłym cieniu, kochania pomimo wszystko i zamknięcia na wyrażanie uczuć jest tak trudno wrócić. Niby potencjalnie zwykle słowa "dobrego dnia" ,rosną do rozmiaròw góry nie do pokonania. Dziś to powiedziałam, może i powiem że coś było fajnego dla mnie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 25 sty 2021, 22:08 No właśnie spójność we mnie podpowiada mi ,to był miły dzień, mogę to powiedzieć, lub nie powiedzieć w zgodzie z samą sobą. Z drugiej strony jest mi przykro, że zgnuśniałam w tej mojej samotni i wolę siedzieć cicho i żyć bez wychylania się, choć bym chciała wyjść, mówić i nie bać się żadnych konsekwencji.
Co Ci w tym przeszkadza?
W sensie - nie musisz odpowiadać na forum. Jednak czasem nazwanie, nawet dla samej siebie (byle w prawdzie) skutkuje tym, że to coś traci ciężar gatunkowy, i tak nie przygniata, nie blokuje działania.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sama do końca nie wiem, to mieszanina różnych emocji, uczuć. Nie mogę przez to spać, bo nie mogę ruszyć dalej, mam blokadę. Chyba najbardziej mnie blokuje brak zaufania do męża, że powiem coś i cofnę się o rok, a chcę by moja wypowiedź była przyjęta na zasadzie "ok" tak najzwyklej.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Ok, czyli jakoś tam masz to nazwane.
Może to miejsce gdzie jest do przyjrzenia się, czy mimo blokady którą powoduje brak zaufania do męża jestem w stanie cokolwiek z tym zrobić. Czyli akceptując że ten brak zaufania do męża mam, ćwiczyć się w to miejsce w zaufaniu do siebie (a sporo narzędzi ku temu jest), po to by - gdy podejmuję decyzję o odezwaniu się (np. do męża) - być w tym jak najbardziej wolna.
Coś na zasadzie - odzywam się do kogoś, bo chcę i mam w tym wolność, i przyjmę każdą reakcję, bo umiem sobie na bieżąco postawić granice i obronić się przed krzywdą.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Dokładnie Nirwanno, tak chcę, w wolności co mi serce podpowiada. Już miałam odezwać się wczoraj, ale kilka pouczających mnie zdań z ust męża i odechciało mi się, choć postawiłam granice, zabolało i zawstydziło. Zawsze jak się pozbieram i już mam plan, wszystko się sypie i odpuszczam. Kiedyś byłam spontaniczną, radosną osobą, a teraz czuję jak mi wszystko wisi nad głową by spaść.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

A co będzie jeśli się pozbierasz i nie będziesz mieć planu? ;-) Tak wiesz "Panie Boże, to weź moją rękę, poprowadź i jedziemy na spontanie?" ;-)
Mówię o nieposiadaniu własnego planu, tylko na uważności na Boże natchnienia. Ludzkie plany potrafią tak wiele spaprać..., no i spowodować Panu Bogu czkawkę ze śmiechu ;-) że może lepiej zainwestować w umiejętność słuchania Go tu i teraz w codzienności? na coraz głębszym poziomie? :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Będę szczęśliwa jeśli nie będę mieć planu, nie będę przewidywała co się stanie. Dawno brakuje mi spontaniczności w tym moim życiu w obowiązkach 24/7. Chcę pracować nad tym, ale mi ciężko wychodzi, odzywają się mechanizmy z dzieciństwa, nawet terapia nie jest w stanie ich wyrzucić. Przewiduję że coś się stanie, więc chowam się jak dziecko we mgle, żeby nikt mnie nie widział i dał spokój.
nałóg
Posty: 3328
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

Caliope, tylko dziś....24h..... jak zaczynasz kreować przyszłość i pisać dla niej scenariusze, reżyserować to masz wielka szansę na rozczarowanie bo coś pójdzie nie tak jak Ty zaplanowałaś.
Spójność...w myśli, mowie, decyzjach, poczynaniach.. akceptacja (przeszłości i teraźniejszości) i wdzięczność za to co już było, za to co jest.....
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

nałóg pisze: 29 sty 2021, 9:52 Caliope, tylko dziś....24h..... jak zaczynasz kreować przyszłość i pisać dla niej scenariusze, reżyserować to masz wielka szansę na rozczarowanie bo coś pójdzie nie tak jak Ty zaplanowałaś.
Spójność...w myśli, mowie, decyzjach, poczynaniach.. akceptacja (przeszłości i teraźniejszości) i wdzięczność za to co już było, za to co jest.....
Masz rację, tylko dziś, a moje tylko dziś ,składa się z opiekowania się sobą, stawiania granic,kultywowanie moich ulubionych rytuałów w samotności.
Moje jedyne plany jakie miałam, to otworzyć buzię, żeby coś powiedzieć, żadnych oczekiwań.
Czasem myślę, że moje małżeństwo jest skończone, bo mój mąż już nie jest człowiekiem godnym zaufania, może mi zrobić co tylko zechce, a ja nie będę mieć na to wpływu. Może odejść, ja muszę to uszanować, może nic nie mówić czy my jesteśmy razem, a ja wcale nie muszę pytać. To jest wolność, ale czy to jest dobre? dla mnie napewno to nie jest komfort.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Załamałam się, nie ufam mężowi, zawiódł strasznie moje zaufanie. Tak bardzo, że czuję się przy nim źle, jak rozmawiamy przez telefon to się jąkam, jak o coś pyta, wali mi serce. W domu, w innym pokoju, czuję się bezpiecznie, a nie obok niego jak kiedyś. Jestem zmęczona życiem z dnia na dzień, bo nie wiem co się stanie. Nie śpię, nie rozmawiam, bo przecież w każdej chwili może sobie odejść z jakiegoś powodu, bo jest wolny. Nie wiem czy ktoś tu na forum przerabiał takie rozterki jak ja.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: marylka »

Caliope - co się stało?
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope pisze: 01 lut 2021, 15:34 Załamałam się, nie ufam mężowi, zawiódł strasznie moje zaufanie. Tak bardzo, że czuję się przy nim źle, jak rozmawiamy przez telefon to się jąkam, jak o coś pyta, wali mi serce. W domu, w innym pokoju, czuję się bezpiecznie, a nie obok niego jak kiedyś. Jestem zmęczona życiem z dnia na dzień, bo nie wiem co się stanie. Nie śpię, nie rozmawiam, bo przecież w każdej chwili może sobie odejść z jakiegoś powodu, bo jest wolny. Nie wiem czy ktoś tu na forum przerabiał takie rozterki jak ja.
Caliope ja Cię doskonale rozumiem, mogłabym się podpisać pod Twoimi słowami bo to samo przeżywałam. Też nie umiałam rozmawiać z mężem - zaczynałam się jąkać, stresować, no i obawiać, że każde słowo może inaczej zinterpretować, że się obrazi itd. Od jakiegoś czasu już tak nie myślę, bo i tak wpływu na niego nie mam. Ale świadomość, że być może za chwilę już będzie po wszystkim, bo odejdzie definitywnie, dalej sprawia ból.
ODPOWIEDZ