Jak się zachowywać w kryzysie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MareS »

Nino pisze: 10 cze 2020, 8:29 Mam wrazenie, ze moj maz przystalby, moze i nawet skwapliwie, aby ten proces zostal przeprowadzony. Maz pragnie rozwodu. Jest bardzo pochloniety praca i prawdopodobmie byloby mu na reke, gdybym zaczela to ogarniac, a on moglby tylko przyklepac. Z tego co sie dowiedzialam, funkcjonuje jakas uproszczona procedura, gdzie przy zgodnosci malzonkow w tej sprawie, proces obywa sie bez swiadkow.
Moja motywacje nazwalas pycha. Dziekuje za to spostrzezenie. Zastanowie sie nad tym.
Wynikaloby z tego, ze wciaz poleganie na sobie bierze gore nad zaufaniem i zawierzeniem Panu Bogu. Pytanie, co jeszcze maz moze zrobic, by jeszcze mocniej i dobitniej zakomunikowac mi, jak bardzo nie chce miec ze mna do czynienia? Jak dlugo, modlac sie, mam zaprzeczac temu?
I jego postawa wobec dzieci...
Maz uwaza, ze mam budowac sobie nowe zycie, moge robic co chce. Nie interesuje go to. co zrobie z wlasnym zyciem. Oczekuje, ze dam mu spokoj. Jestesmy dla niego w worku z napisem przeszlosc, ktory zostawil na smietniku.
Widzialam sie z nim. Wyglada dobrze, ale czy jest szczesliwy? Robi wrazenie osoby - jak zwykle - przepracowanej. Praca jest dla niego jak narkoryk. Nauczyl sie racjonaluzowac swoje uzaleznienie i nie dopuszcza mysli, ze ma problem w tej sferze
Kiedys myslalam ze pracoholizm odciagnal go od nas. Obecnie widze to inaczej: ze pracoholizm oraz zdrady byly i sa ucieczka od nas, poniewaz nie chcial/nie potrafil zbudowav z nami wiezi a i ja swoimi zachowaniami nie ulatwialam.
Nino z Twojego postu wręcz wylewają się emocje. Wręcz targają tobą uczucia złości, nienawiści i poczucia niesprawiedliwości. Masz prawo tak się czuć ale niestety działają ona na Twoją niekorzyść. Czy sądzisz, że Twój mąż zgodzi się wziąść winę na siebie i przyznać się, że to on nie był zdolny psychicznie do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich? Z twoich wpisów wynika wprost przeciwnie. Ja bym się nie łudził, że nie będzie chciał wykorzystać wszystkich możliwych chwytów abyś to Ty była winna a zręczny adwokat bez trudu wykarze "jaka jesteś nieprzewidywalna emocjonalnie".
Osobną kwestią jest czy podołasz emocjonalnie, bo w trakcie procesu jesteś sama (przysięga dochowania tajemnicy) i jak będzie Ci źle, to jedynie Bogu będziesz mogła się wyżalić.

Podobnie jak Nirwana radzę wszystko przemodlić, wzmocnić się psychicznie, zaufać Panu Bogu i dać Mu się prowadzić a swoje chciejstwa i życzenia odłożyć na bok, bo owszem jest skrócona, 45 dniowa procedura a aktualna rzeczywistość pokazała co może zdarzyć się z naszymi planami.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Dziękuję za Wasze odpowiedzi... będę modlić się w tej sprawie.... uważam, że mąż był niedojrzały do małżeństwa w chwili jego zawarcia, mam świadków jego absurdalnych zachowań... kochałam tego człowieka ale uważam, ze skrzywdził mnie składając przysięgę, która była jak się okazało warunkowa z jego strony. Nie godził się na problemy po mojej stronie np. zdrowotne. Świetny organizator. Emocjonalnie - spychacz i walec. Gdyby po terapii i/lub nawróceniu przyszedł i zapragnął bycia razem, oczywiście bym go przyjęła.Tylko tu potrzebaby ogromnego cudu- a na taki mam chyba jeszcze zbyt mało wiary... Jego w starej formule nie chciałabym już nigdy. Myśl o stwierdzeniu nieważności musi we mnie jeszcze dojrzeć. Trochę mnie powstrzymuje zrobienie z ojca moich dzieci „dysfunkcyjnego psychola” bo taką etykietkę otrzymałby chociażby w swojej dalszej rodzinie..Z drugiej strony dospawanym mnie pewnie ta pycha, o której wspominałam - chciałabym zobaczyć twarz tak dbającego o PR męża, aroganckiego do bólu, obwiniające mnie o wszystko jak mierzy się z postępowaniem lub wyrokiem... daję sobie czas, może Bóg ma dla mnie jakieś wyjście awaryjne?
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Mares, czytaj prosze uwazniej posty, ktore komentujesz. Pytasz, czy sadze, ze moj maz wzialby wine na siebie??
Prosze, nie pisz tez w sposob raniacy. Moze lepiej, iz masz wrazenie, ze z mojego postu wylewa sie nienawisc czy zlosc.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Prosze Cie rowniez, abys zaniechal osadu. Czy uwazasz,. ze pisanie. iz z moich postow wynika ze jestem osoba ktors byla niezdolna psychicznia do zawarcia malzenstwa jest w porzadku?
Jestem otwarta na slowa na tym forum. Na spojrzenie z boku. nawet. gdy zakluje. Mysle o tym. Jednak prosze nie osadzaj mnie.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MareS »

Zgodnie z kan. 1095 n. 3 Kodeksu Prawa Kanonicznego (KPK) z 1983 roku, niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nirwanna »

Rzeczywiście, ten kanon o tym stanowi. Sądzę jednak, że zanim wrzucimy komuś jakiś artykuł czy inną zasadę do poczytania, warto się zastanowić nad intencją - czy chcę tej osobie pomóc? może czegoś nie widzi i krzywdzi samego/samą siebie?
A jeśli tak - to jak pomogę jej to zobaczyć? Czy aby z empatią? Aby mogła, umiała to przyjąć?

W drugą stronę - sądzę, że warto o te intencje dopytać, zraniony człowiek nadzwyczaj często zauważa krzywdzące intencje tam, gdzie ich faktycznie nie ma, są za to np. nieumiejętności komunikacyjne.

Obie umiejętności warto ćwiczyć co dzień i w każdych okolicznościach, tu też ;-) przydają się do wychodzenia ze wszystkich kryzysów w relacjach, nie tylko tych małżeńskich ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Reasumując, przemodlę stwierdzenie nieważności. Nie spieszy mi się, droga długa, ale myśl o tej możliwości mocno kiełkuje. Póki co mąż nie zakłada sprawy o rozwód bo jak wspominałam małżeństwo zakończył. Pozwolił mi mieszkać w mieszkaniu aby do czasu ukończenia szkoły przez młodszego syna mieć święty spokój. Mąż preferuje bardzo krótkie kontakty, nie jest w stanie wyjść z synem na rowery, umówić się na obejrzenie konkretnego filmu. Przyjeżdża dorywczo, coś tam załatwi, pogada z młodym przy tv, najchętniej ma kontakt telefoniczny i to mu wystarcza. Nie ma potrzeby nic z dzieckiem konkretnego robić - zawsze tak było. Jeśli ja do niego nic nie powiem, nie rozpoczyna rozmowy, Mówi dzień dobry i do widzenia. Gdy grzecznie mówię coś, co mu się nie podoba np. ze wolałabym mieć ustalone kontakty bo mam swoje życie, plany - wychodzi, ignorując mnie. Uważa, ze syn jest juz duzy na tyle aby przyjechac do niego znienacka. Zdarzyło się juz tak, że mieliśmy inne plany, mąz przyjechał, usłyszawszy o planach zawinął się na pięcie i odjechał. Syn był rozczarowany, bo tata nie umówił się na inna okazję. Zachowuje się jakby mnie nienawidził a musiał udawać pozorną sympatię. Jestem na etapie,że będę musiała podjąć dodakową pracę - za rok, gdy mąż zarząda sprzedaży zakredytowanego mieszkania, będę w kłopocie. Wiem, że nie mam zdolnosci kredytowej na zakup sensownego malutkiego mieszkania i jego opłacanie- w moim mieście ceny sa horrendalne, po sprdzedazy tego mieszkania otrzymam niewielka połowę... Mąż wykorzystał na zakup lepszy czas gdy ciezko pracowałam, teraz jemu się wiedzie lepiej, ja ogarniam nastolatka w trudnym okresie- nie mogę zniakać na całe dnie i weekendy majac drugie zatrudnienie. Mąż nie wnosi o rozwód gdyż pasuje mu finansowo obecna sytuacja - on zarabia teraz więcej ale zachowuje pieniądze dla siebie, placi sporą ratę kredytu ale inne rzeczy zostawia mi. Wykorzystuje to,że powiedziałam mu ze ze względów religijnych nie bede chciała rozwodu. On zechce tego rozwodu w okresie dla niego korzystnym. Perfidnie bazuje na tym,że mam jeszcze 1% nadziei na jego przemianę, że brak rozwodu jest jeszcze rodzajem szansy - ale rozgrywa swój plan. Wciąż tak naprawdę nie wiem, jak się zachowywać. Moje odwieszenie go wręcz cieszy.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Bławatek »

MaryM mój mąż podobnie jak twój nie ma czasu dla naszego syna i to mnie strasznie boli, czuję się tak jakby mnie porzucił o dziecko nasze odrzucił. Mam młodszego syna bo nie ma nawet 9 lat więc na chwilę obecną jak jestem w pracy to proszę rodzinę i sąsiadów o pomoc w opiece nad synem. Mój mąż do rozwodu dąży i w pozwie napisał że nie chce uregulowania kontaktów z synem czym zabił prawie całą moją miłość i nadzieję. Czeka mnie trudna rozmowa (każdego tygodnia ją odwlekam) na temat uregulowania i zaplanowania spotkań z wyprzedzeniem bo podobnie jak u ciebie nie znamy dnia i godziny kiedy mąż znajdzie chwilkę na spotkanie. Tylko boję się że jak zawalczę o spotkania dla syna i zacznę stawiać granice to mój mąż obrazi się śmiertelnie i wogole nie będzie miał czasu dla syna.
Nie mogę pojąć dlaczego oni tak postępują.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Dziewczyny, mam taka refleksje,ze niektorzy mezczyzni (o dziwo nie jest ich malo),zrywajac relacje z kobieta,zrywaja ja rowniez z dziecmi,ktore maja z ta kobieta. Dlaczego? Nie mam pojecia.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Bławatek pisze: 22 cze 2020, 7:13 Czeka mnie trudna rozmowa (każdego tygodnia ją odwlekam) na temat uregulowania i zaplanowania spotkań z wyprzedzeniem bo podobnie jak u ciebie nie znamy dnia i godziny kiedy mąż znajdzie chwilkę na spotkanie. Tylko boję się że jak zawalczę o spotkania dla syna i zacznę stawiać granice to mój mąż obrazi się śmiertelnie i wogole nie będzie miał czasu dla syna.
Nie mogę pojąć dlaczego oni tak postępują.
Tak samo obawiam się śmiertelnej obrazy. Staram się w gruncie rzeczy dla dobra dziecka.... Zniechęca mnie to ,ze w mężu nic nie drgnęło. Nie wiem za co mną pogardza.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino pisze: 22 cze 2020, 12:47 Dziewczyny, mam taka refleksje,ze niektorzy mezczyzni (o dziwo nie jest ich malo),zrywajac relacje z kobieta,zrywaja ja rowniez z dziecmi,ktore maja z ta kobieta. Dlaczego? Nie mam pojecia.
Jak z matrycy się zachowują. Mój mąż chciałby zapomnieć o swoim poprzednim życiu. Jakby było traumatyczne. Był czas gdy w dziwny sposóbale jednak bylam dla niego ważna, ważny był dom, dążenie do czegoś. Poumierały w nim te resztki wspomnień.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Witajcie ponownie. U mnie zmiany na gorsze. Mąż odwieszony perfekcyjnie, stał się bardziej roszczeniowy, wyliczony. No cóż, znany scenariusz. jestem w takiej sytuacji, że jeśli wysunę uzasadnione roszczenia finansowe, to przyspieszę jego decyzję o rozwodzie i ostatecznym pogrzebaniu naszych relacji związanych chociażby z rodzicielstwem. Jeśli będę "grzeczna" i zgodzę się na szybki podział majątku i niższe, niż potencjalnie z sądu alimenty, mam szansę grac na zwłokę z rozwodem, zostanę rok/dwa dłużej we wspólnym mieszkaniu. Ale do rozwodu i tak dojdzie a dam mu szansę na finansowe bezpieczeństwo, gdy ja będę zmuszona do oszczędności. Finalnie mąż spadnie na 4 łapy a ja... i tak nie będę miała zdolności kredytowej na fajne mieszkanie.
Czy mam być ta dobra i liczyć na cud za rok/dwa (jest to dla mnie totalnie nierealne, jego postawa to skrajna obcość, jestem wg niego infantylna bo się modlę, chodzę do kościoła) ? Czy wykazać się zdecydowaniem już teraz ale zapłacę za to spora cenę emocjonalną i mąż mnie znienawidzi jeszcze bardziej. I już teraz zostaną zgliszcza (mąż jest silnie zaburzony emocjonalnie) z relacji nas jako rodziców -jestem tego pewna, ponieważ widziałam niejednokrotnie męża w akcji, gdy z kimś było mu nie po drodze... Mąż świadomy mojej ugodowości i troski o dzieci, stara się mną manipulować, by osiągnąć swoje cele. Wiem,że przy konfrontacji roszczeń odczuję mocno jego zemstę. Zadbanie o swoje interesy zniszczy chociażby to,że odbiera ode mnie telefon w sprawach logistycznych. mam ta pewności, mąż zawsze zachowywał się nieco psychopatycznie, teraz jestem tego świadoma. Jestem świadkiem jego postępującej arogancji. Mąż potrafił zerwać całkowicie kontakty z rodziną i przyjaciółmi, jeśli poczuł do kogoś wrogość. Nigdy nie zmienił zdania. Co mi radzicie - pójść na wojenkę ze swoimi uzasadnionymi roszczeniami (koniec totalny teraz i całkowity brak relacji na zawsze) czy odpuścić (koniec totalny za rok-dwa i szczątkowy kontakt).
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

A co jest dla Ciebie dobre? Co jest Twoim celem?
Piszesz, ze oplaca na razie spora rate kredytu, choc reszta go nie interesuje. Czy w tym momencie jest Ci to na reke?
Moj maz oplaca rate za domek, w ktorym pozostalam ja. W tym momencie jest mi to na reke, poniewaz mam niestabilna sytuacje finansowa. Jesli maz wystapi z podzialem majatku, wtedy bede reagowac.
Obecnie zalezy mi na tym, aby stanac na wlasnych nogach i nauczyc sie zyc w oparciu o siebie.
Potrzebuje odbudowac sie zawodowo i finansowo. Przede mna tez Kroki. Wciaz jestem silnie uzalezniona od....roznych mzonek, zwiazanych z osoba meza.
Podtrzymywalam szczatkowy kontakt, ale to jest bez sensu.
Kiedy odrywam sie od meza, bol jest bardzo silny. Bog jest wtedy przy mnie.
Prosze Pana Boga, aby odebral mi uporczywe mysli o mezu i dal mi motywacje i sile do zajecia sie swoimi sprawami.
Jestem osoba chora. Moja dusza jest chora. Potrzebuje czasu.
Moglabym napisac wiele o moim mezu. Nie chce mi sie. Zauwazylam, ze to mnie oslabia. Osobe, ktora i tak jest oslabiona mocno calym tym kryzysem.
Dziekuje Bogu, ze chroni mnie przed innymi ciosami od zycia i mam czas oraz przestrzen, na ogarnianie siebie.
Mery, rob tak, abys Ty czula sie lepiej i bezpiecznie.
Nie przejmuj sie tym, co on mysli i zamierza. Czy bedzie kontak, czy go nie bedzie.
Czy bedzie rozwod teraz, czy za sto lat.
Dzialaj w zgodzie ze soba.
Dla mnie to trudne, poniewaz najpierw musze dowiedziec sie, kim jestem. Jak to ladnie ujmuja psychologowie: potrzeba mi sie wewnetrznie zintegrowac.
Bez Boga jestem zgubiona, mowiac nieco patetycznie. Liczac tylko na siebie, nie ogarne. Za duzy balagan w srodku. Wady i slabosci jak klody. Zranienia wymagajace Bozego opatrunku. Troche tego....
Ale tez staram sie patrzec coraz bardziej realnie. Dostrzegac i doceniac moje mocne strony. Budowac na nich. Bog dal mi wiele. Dobrze mnie wyposarzyl.
Mery. Niech maz robi swoje. Ty rob swoje.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino, no właśnie, co jest dla mnie dobre? Chyba spokój, ja nie chcę już żadnych spotkań z mężem , są dla mnie mocno bolesne. Boli mnie żołądek, gdy rozmawiam z takim obcym nim. Nie lubię jego spojrzenia na sobie, jego obojętnej rezerwy. A co dopiero jeśli byłyby to spotkania konfliktowe.. chyba podświadomie nie chcę w nim wroga...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

No wlasnie: spokoj.
Do mnie dotarlo, ze kazda proba kontaktu z mezem, ktory mnie nie chce: rozstraja mnie, choc i przynosila ulge, gdy zdarzalo sie byc przez chwile "normalnie".
Niekiedy mam jeszcze silny glod meza, jest bol nadal pekajacych wiezi, ale wiem juz tez: ze bol minie, a jesli pograze sie w rozpaczy czy probie kontaktu, pogorsze swoja sytuacje.
Obecnie nadal mam uporczywe mysli o mezu, ale juz tak nie tesknie. Na sama mysl, ze mialabym na przyklad zadzwonic: sciska mi sie zoladek.
Czuje, ze wchodze w jakas kolejna faze, ale nie rozumiem jej. Maz nie budzi mojej nienawisci. Zaczynam zauwazac, ze gdy uda mi sie przezyc dzien bez uporczywego mtslenia o nim, co zrobil, jak sie zachowal itd, po prostu jestem radosniejsza. Normalniejsza. Prawde mowiac nie chce mi sie juz o nim tyle rozmyslac, tylko mtsli same pchaja sie do glowy.
Nie chce mi sie jyz tyle gadac o nim z innymi. To mnie meczy, frustruje. Nie chce go tez oceniac itd. Zostawil mnie i dzieci. Co tu jeszcze dodac?
ODPOWIEDZ