Strona 23 z 145

Re: Kilka pytań o separację

: 05 mar 2020, 12:28
autor: burza
Dla mnie też, bliskość z mężem była bardzo ważna poniekąd to ja bardziej chciałam zawsze niż on. Był taki jak glaz i zawsze zastanawiałam się dlaczego on nie ma tak częstej potrzeby bliskości. I mocno się zdziwiłam kiedy dowiedziałam się że, ma kochankę czyli potrzeby były tylko już nie do mnie bo trawa zielona jest zawsze u sąsiada. A teraz ta moja potrzeba bliskości została uspiona. Może dlatego że jestem wierna tej przysiędze małżeńskiej i czuję w tym wszystkim boża pomoc. Po części, dlatego że widzę prawdziwe oblicze mojego męża który robi tyle złych rzeczy w stosunku do mnie by osiągnąć swój cel (pozbawić mnie dziecka i rozwód). A jego myślenie jest takie że już nic z tego nie będzie.Tak po ludzku.

Re: Kilka pytań o separację

: 05 mar 2020, 13:05
autor: Ewuryca
tata999 pisze: 05 mar 2020, 11:28
Gaea pisze: 04 mar 2020, 11:18 A mnie zawsze denerwowało to, że mąż tego seksu częściej chce niż ja, a teraz gdy od kilku miesięcy nie współzyjemy to brakuje mi tego, nie w sensie stosunku ale emocji, poczucia bliskości. Wiem teraz ile te jego zbliżenia mi dawały w sensie psychologicznym. Teraz dodatkowo pojawiają się myśli czy aby za chwilę nie pojawi się Kowalska skoro tak bardzo zawsze lgnął do mnie a teraz żyje bez seksu.
Masturbacja, kowalska, usługi prostytutek. To nie są rzadkie przypadki, zwłaszcza u ludzi żyjących "bez seksu".
Coś w tym jest co pisze tata999. Kiedy z mężem żyliśmy na odległość ale byliśmy na etapie sklejania małżeństwa byłam przekonana że mnie nie zdradza, dla mnie wstrzemięźliwość nie stanowiła jakiegoś problemu. Później okazało się że miał romans, skonfrontowany przyznał że dla niego to było normalne że będzie sypiać z kimś innym, że może być bez seksu do miesiąca i że dziwi się że kobiety nie rozumieją że jak nie sypiają z mężami to on będzie ją zdradzał. Twierdził że taka jest męska natura.

Re: Kilka pytań o separację

: 04 lip 2020, 5:38
autor: Ruta
Drodzy, witam Was serdecznie po mojej długiej podróży. Pamiętałam i wciąż pamiętam o Was w modlitwie, bardzo dziękuję za troskę i przepraszam te z Was, które do mnie z troską napisały. Dziś po długiej przerwie po raz pierwszy się zalogowałam i zastałam Wasze wiadomości. Poczułam i ciepło w sercu i równocześnie smutek, że niezmierzenie stałam się przyczyną niepokoju. Zniknęłam, bo poczułam, że bardzo potrzebuję się wyciszyć, zajrzeć w siebie i uporządkować się.
A w zasadzie uporządkować jedną podstawową sprawę: jak mam wytrwać w moim małżeństwie, jak radzić sobie z samotnością, tęsknotą za bliskością i przede wszystkim dlaczego w zasadzie mam to robić? Czy celibat, życie bez tej bliskości, którą można uzyskać jedynie w jednym rodzaju relacji, czy życie bez budzenia się obok drugiej osoby, pocałunku, przytulania, intymności nie są zbyt wysoką ceną? Czy mam prawo wymagać tego od siebie, czy ktokolwiek z Bogiem włącznie ma prawo wymagać tego ode mnie? Czy jeśli mój mąż nigdy się nie nawróci, nie uda się nam odbudować małżeństwa, to pod koniec życia nie poczuję się przegrana, nie uznam że odniosłam porażkę i że nadmiernie się poświęciłam? Czy zrobię coś bardzo złego, jeśli tak jak wiele osób machnę ręką i spróbuję budować swoje szczęście z inną niż mój mąż osobą? Czy mam się stać martwa, kiedy wszystko we mnie chce tańczyć, żyć i cieszyć się tym co jest piękne i jest ogromnym darem? To wszystko obudziło się we mnie, gdy obecność mojego męża wzbudziła we mnie bardzo silne emocje i pragnienia, zupełnie mnie zaskakując i całkiem wbrew mnie, a już kompletnie w oderwaniu od tego, jak mój mąż się do mnie odnosi...Poczułam bunt i wyruszylam w nieznane...To była bardzo długa podróż.
Pierwszy mój wniosek jest taki, że nikt z Bogiem włącznie niczego ode mnie nie wymaga. Natomiast z pewnością Bóg troszczy się o mnie i o każdą osobę więc to, co mogę czasem postrzegać jako surowe prawo i trudny nakaz, jest zwykle wskazówką jak mogę być szczęśliwa i nie pakować się w kłopoty. Bóg jest Miłością, nie kimś, kto chce mnie udręczyć.
Idąc tym tokiem musiałam się zastanowić, dlaczego w takim razie dochowanie wierności mężowi postrzegam jako karę i problem, ogromne wyrzeczenie. Dlaczego rozumiem inne przykazania i nie uważam ich za trudne? Czemu wręcz uważam, że dzieje mi się krzywda? Trafiłam w odmęty swoich przekonań bardziej i mniej skrytych. O tym że moim podstawowym powołaniem jest małżeństwo (te wszystkie bajki o księżniczkach co znalazły męża i żyły potem długo i szczęśliwie u jego boku), że seksualność jest ważną sferą życia i silną potrzebą fizyczną, tak samo ważną jak oddychanie czy jedzenie, że życie kobiety bez mężczyzny nie jest tak atrakcyjne, jak może być u boku mężczyzny, że mężczyzna to przygoda i stabilność, a brak mężczyzny to nuda i brak bezpieczeństwa... Przy takich przekonaniach to dość oczywiste, że brak mężczyzny to kara - nuda, brak bezpieczeństwa, niezaspokojone potrzeby, no kto by chciał takiego życia?
Potem zaczęłam patrzeć skąd to wszystko płynie, skąd te przekonania we mnie. Bajki, opowieści kobiet i ich narracje o swoim życiu, narracje mężczyzn i kobiet o życiu innych kobiet, filmy, kultura, poezja, literatura, wyniki badań naukowych...wszystko to zachęca do stałego poszukiwania szczęścia, które wciąż jest tuż za rogiem, z młodszym mężem, bogatszym kochankiem, atrakcyjniejszym mężczyzną...szczęścia, które dla kobiety jest osiągalne tylko dzięki obecności mężczyzny...

Żadne z tych przekonań nie ma nic wspólnego z tym czego nauczał Jezus. Żadne z tych przekonań nie ma nic wspólnego z wartością mnie samej ani jako kobiety, ani jako człowieka. Każde z tych przekonań jest zaprzeczeniem wartości człowieka jako jednostki, kobiety jako człowieka, małżeństwa jako sakramentu, miłości jako podstawowego daru.

Potem zaczęłam myśleć dlaczego te przekonania, tak sprzeczne z moim podstawowym systemem wartości, tym jak widzę świat, siebie, Boga, małżeństwo, relacje, miłość mogły stać się częścią mnie, wpłynąć na moje postrzeganie siebie w świecie i relacjach. Wszystkie one mają jedną cechę wspólną - odwołują się do bardzo silnego instynktu, jakim jest seksualność. Przyklejają się do niej, podsycają ją, czynią ją wartością samą w sobie i zrównują z jednej strony z tak bazowymi potrzebami jak oddychanie, z drugiej strony uwzniaślają do rangi tego, co może przynieść radość i spełnienie w życiu, więź duchową i najwyższą radość. Czegoś co jest tak ważne, że gdy tego zabraknie, bedziemy martwi za życia i nieszczesliwi. Seksualnosc i życie z mężczyzną zostają podniesione do rangi Boga. Nie bedziesz mieć Bogów cudzych przede mną.
I ostatni etap mojej podróży: jak to wszystko poukładać na właściwych miejscach? Jak to wszystko odkleić? Długo szukałam i w końcu znalazłam. Kluczem jest ładne i mało używane słowo "czystość" w jak najbardziej seksualnym znaczeniu. Dopiero zaczynam się wprawiać w jej praktykowaniu. Juz wiele miesięcy temu zauważyłam że są filmy, lektury, fotografie, artykuły, które w zasadzie porywaja i wyzyskuja moją seksualność, budzą reakcje, których nawet juz nie zauważam, co nie znaczy, ze one nie następują. Większość naszej kultury na tym się opiera. Nie wiem jeszcze, czy droga celibatu i czystości to droga unikania takich bodźców, czy raczej opanowania swoich reakcji na nie, włączenia ich w pole świadomości, gdzie mogą być świadomie kontrolowane. Na pewno wiem już, że post jest w tym wszystkim bardzo pomocny - post w bardzo szerokim znaczeniu, rezygnacji z bodźców różnego rodzaju, nie tylko wyszukanego pożywienia, ale filmów, muzyki, wszystkiego co pobudza mocno jakiekolwiek zmysły, przyciąga uwagę. Nie chodzi mi o to, żeby całkowicie z nich zrezygnować, ale żeby raz na jakiś czas zredukować ilość bodźców jakie do siebie dopuszczamy. W takiej ciszy lepiej słyszy się siebie. I całkiem nieoczekiwany efekt - taki rodzaj postu ogromnie zwiększa wrażliwość. Trochę jakbym przestała jeść śmieciowe jedzenie, zaspokajajace najbardziej pierwotne instynkty i nagle odkryła cale bogactwo smaków. Trochę jak powrot do dzieciństwa. W tym kontekście bycie czystym jak dziecko ma jeszcze inny wymiar niż seksualny - to powrót do czystego niezmąconego zachwytu, stanu w którym jest możliwy taki czysty i radosny zachwyt światem, drugim człowiekiem, sobą.
To taki skrócony zapis mojej podróży. Wróciłam trochę mądrzejsza. Już nie uważam, że wierność jest karą, a celibat czymś przeciwnym mojej naturze. Już nie muszę walczyć ze sobą, żeby dochować wiary temu, w co wierzę.
Odkrywam dopiero czym jest czystość i to nowa fantastyczna podróż. Spisanie drogi, którą przebyłam na pewno pomaga mi uporządkować te etapy, które mam za sobą. Do stanu czystości jeszcze mi bardzo daleko, ale nawet ta niewielka cząstka, której udało mi się doświadczyć jest fantastyczna.

Re: Kilka pytań o separację

: 04 lip 2020, 6:34
autor: Nirwanna
Witaj, Ruto, po powrocie z podróży ;-)
Chcę powiedzieć, że to co napisałaś o poście od pewnych bodźców, i unikaniu ich, jest też bardzo moje :-)

Re: Kilka pytań o separację

: 04 lip 2020, 9:00
autor: Lawendowa
Ruto, dobrze Cię widzieć ponownie :)

Re: Kilka pytań o separację

: 04 lip 2020, 20:53
autor: Małgorzata Małgosia
Ruto, bardzo mi Ciebie tutaj brakowało. Cieszę się, że jesteś.

Re: Kilka pytań o separację

: 10 lip 2020, 0:52
autor: Ruta
Przede mną druga rozprawa w sądzie. Czuję się wewnętrznie gotowa do obrony małżeństwa.
Mam jednak spory dylemat dotyczący finansów, wiem że majątek może zostać podzielony także w separacji, której dochodzę ja z uwagi na postawę męża.
Mąż odchodząc zabrał ze sobą w zasadzie wszystkie cenniejsze rzeczy, natomiast ja zostałam z kredytami, m.in. za rzeczy które z naszego majątku zabrał. Większość już spłaciłam. Zastanawiam się, czy całkiem to odpuścić i oddać i płaszcz, czy jednak wnosić o podział majątku? A może wnieść tylko o to, aby potwierdzono podział jaki w zasadzie wymusił na mnie mąż, zabierając aktywa i zostawiając mnie z długami...
Mam pytanie do osób, które już takie dylematy mają za sobą. Jakie były wasze decyzje, czy coś teraz zrobiliście inaczej?
Dodam jeszcze, że moja sytuacja finansowa nie jest obecnie łatwa, mąż ma zasądzone niskie alimenty, płaci jeszcze mniej, a czasem wcale. Jednak z drugiej strony daję sobie radę i na pewno poradzę sobie nawet jeśli nic nie odzyskam. Kosztem tego radzenia sobie jest moja rezygnacja z większości potrzeb i skromne życie, nie jest mi z tym jednak jakoś bardzo źle. Z drugiej strony zdarzyło się, ze przy nagłych niespodziewanych wydatkach korzystałam parę razy w ostatnich latach z pomocy finansowej mojej rodziny i wtedy myślę, ze może nie jest to do końca w porządku, że to tak jakby przez to, że mąż jest zwolniony, inne osoby musiały wykonać pracę za niego... Nie jestem tez wolna od myśli, ze to co wezmę na siebie i to z czego zrezygnuje bedzie zyskiem tej czy innej kowalskiej. Niezbyt to chwalebne, ale czuję złość gdy myślę że moja praca wysiłek i wyrzeczenia miałyby zasilać jakieś panie. Obawiam się też że moje roszczenia mogłyby nasilic wrogą postawę męża wobec mnie. A bywa wroga, gdy robię cokolwiek nie po jego myśli. Już sam brak zgody na rozwód uważa za złośliwość, a wymóg trzeźwości na kontaktach z dzieckiem za ich utrudnianie i niszczenie jego relacji dzieckiem, a alimenty jako cos w rodzaju mojej zemsty. Jak widać mam spory mętlik.
Czy macie jakieś rady na bazie swoich doświadczeń? A moze ktoś znalazł jakąś sensowną konferencję, poradnik w którym ktoś mądry i z Bożym rozeznaniem poruszył takie kwestie? Czy forum ma jakieś stałe rady na takie okoliczności, cos jak finansowa lista Zerty?
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Z modlitwą.

Re: Kilka pytań o separację

: 10 lip 2020, 11:56
autor: Monti
Ruta pisze: 10 lip 2020, 0:52 Przede mną druga rozprawa w sądzie. Czuję się wewnętrznie gotowa do obrony małżeństwa.
Mam jednak spory dylemat dotyczący finansów, wiem że majątek może zostać podzielony także w separacji, której dochodzę ja z uwagi na postawę męża.
Mąż odchodząc zabrał ze sobą w zasadzie wszystkie cenniejsze rzeczy, natomiast ja zostałam z kredytami, m.in. za rzeczy które z naszego majątku zabrał. Większość już spłaciłam. Zastanawiam się, czy całkiem to odpuścić i oddać i płaszcz, czy jednak wnosić o podział majątku? A może wnieść tylko o to, aby potwierdzono podział jaki w zasadzie wymusił na mnie mąż, zabierając aktywa i zostawiając mnie z długami...
Mam pytanie do osób, które już takie dylematy mają za sobą. Jakie były wasze decyzje, czy coś teraz zrobiliście inaczej?
Dodam jeszcze, że moja sytuacja finansowa nie jest obecnie łatwa, mąż ma zasądzone niskie alimenty, płaci jeszcze mniej, a czasem wcale. Jednak z drugiej strony daję sobie radę i na pewno poradzę sobie nawet jeśli nic nie odzyskam. Kosztem tego radzenia sobie jest moja rezygnacja z większości potrzeb i skromne życie, nie jest mi z tym jednak jakoś bardzo źle. Z drugiej strony zdarzyło się, ze przy nagłych niespodziewanych wydatkach korzystałam parę razy w ostatnich latach z pomocy finansowej mojej rodziny i wtedy myślę, ze może nie jest to do końca w porządku, że to tak jakby przez to, że mąż jest zwolniony, inne osoby musiały wykonać pracę za niego... Nie jestem tez wolna od myśli, ze to co wezmę na siebie i to z czego zrezygnuje bedzie zyskiem tej czy innej kowalskiej. Niezbyt to chwalebne, ale czuję złość gdy myślę że moja praca wysiłek i wyrzeczenia miałyby zasilać jakieś panie. Obawiam się też że moje roszczenia mogłyby nasilic wrogą postawę męża wobec mnie. A bywa wroga, gdy robię cokolwiek nie po jego myśli. Już sam brak zgody na rozwód uważa za złośliwość, a wymóg trzeźwości na kontaktach z dzieckiem za ich utrudnianie i niszczenie jego relacji dzieckiem, a alimenty jako cos w rodzaju mojej zemsty. Jak widać mam spory mętlik.
Czy macie jakieś rady na bazie swoich doświadczeń? A moze ktoś znalazł jakąś sensowną konferencję, poradnik w którym ktoś mądry i z Bożym rozeznaniem poruszył takie kwestie? Czy forum ma jakieś stałe rady na takie okoliczności, cos jak finansowa lista Zerty?
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Z modlitwą.
Ruto,
jeśli chodzi o łączenie sprawy o separację czy rozwód z podziałem majątku, to sądy niechętnie na to przystają. Może mieć to miejsce w zasadzie wyjątkowo, gdy majątek nie jest bardzo duży, a pomiędzy stronami nie ma sporu co do sposobu podziału. U Was pewnie nie będzie zgody w tym zakresie, więc sąd pewnie taki wniosek pozostawiłby po rozpoznania. Podział majątku to generalnie oddzielnie postępowanie po uprawomocnieniu się orzeczenia o rozwodzie/separacji.
Nie oznacza to jednak, że masz odpuszczać kwestie finansowe. Póki co także w świetle prawa cywilnego jesteście rodziną i mąż ma obowiązek przyczyniać się do zaspokajania potrzeb rodziny. Uważam, że zasądzone alimenty trzeba egzekwować (jeśli nie da rady po dobroci, to przez komornika), a jeśli są za niskie - wnosić o podwyższenie. Inaczej mąż nigdy nie skonfrontuje się z konsekwencjami decyzji, które podjął.

Re: Kilka pytań o separację

: 10 lip 2020, 17:17
autor: Ruta
Dziękuję Monti. Czyli w zasadzie na razie podziałem majątku nie muszę się martwić. Przy okazji pomogłeś mi rozstrzygnąć dylemat, czy składać wniosek o zmianę zabezpieczenia i zwiększenie kwoty alimentów. Poprzednio nie zbierałam rachunków, nie brałam faktur i nie miałam jak udowodnić wydatków. Myślę, że to bardzo rozsądne co napisałeś, że alimentacja na dziecko jest konsekwencją decyzji, jaką mój mąż podjął. Zdjęło to ze mnie jakiś taki ciężar i dyskomfort związany z dochodzeniem alimentów przed sądem. Dziękuję za mądre wskazówki.

Re: Kilka pytań o separację

: 10 lip 2020, 20:44
autor: Pavel
Podzielam zdanie Montiego.
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Czyli nie krzywdź siebie.

Re: Kilka pytań o separację

: 10 lip 2020, 23:30
autor: Bławatek
Ruto, ja dopiero czekam na rozprawę rozwodową z powództwa męża, ale wiem że czekać będzie mnie walka nie tylko o zmianę z rozwodu na separację ale też walka o pieniądze dla syna bo mąż zaproponował bardzo małe alimenty w porównaniu do tego ile zarabia. A jak pani adwokat zapytała mnie ile miesięcznie wydaje na syna to odpowiedziałam że nie wiele raczej, więc miałam na spokojnie w tabelce rozpisać wszystko co kupuję synowi- do jedzenia, ubrania, mycia itp. plus określić wydatki ponoszone w roku o których się zapomina np. ubezpieczenie, komitet, mundurek szkolny, lekarzy prywatnych a nawet zużyty prąd, wodę- takie wydatki zsumować i podzielić na 12 i wyjdzie średnia kwota na miesiąc. Jak zsumowalam wszystko to nie mogłam uwierzyć ile wydaje sie na dziecko - i żeby nie było - nie kupuję markowych i drogich ubrań czy butów. Na dodatek psycholog potwierdził mi sam z siebie to co mówiła mi pani adwokat - mąż myśli o alimentach jak o pieniądzach z których ja głównie będę korzystać a nie syn. Mąż przelewa już teraz tą kwotę o którą wnioskował w pozwie i dodatkowo nic więcej synowi nie daje ani nie kupuje tzn. np kieszonkowego, owoców, soków. Tym mnie po raz kolejny rozczarował.
Zgadzam się z poprzednikami - trzeba zadbać też o siebie, a ja niestety bardziej zawsze dbam o innych - nawet teraz mam często myśli jak mój mąż sobie radzi, a on rzadko proponuje swoją pomoc.
Ty wspominałaś, że mąż zabrał z sobą wiele wartościowych rzeczy więc tym bardziej trzeba te kwestie poruszyć. Mnie to czeka i boję się bo my głównie mamy do podziału samochody a to jest oczko w głowie męża - zawsze były ważniejsze przed rodziną.

Re: Kilka pytań o separację

: 13 lip 2020, 1:28
autor: Ruta
Bławatek pisze: 10 lip 2020, 23:30 Ruto, ja dopiero czekam na rozprawę rozwodową z powództwa męża, ale wiem że czekać będzie mnie walka nie tylko o zmianę z rozwodu na separację ale też walka o pieniądze dla syna bo mąż zaproponował bardzo małe alimenty w porównaniu do tego ile zarabia. A jak pani adwokat zapytała mnie ile miesięcznie wydaje na syna to odpowiedziałam że nie wiele raczej, więc miałam na spokojnie w tabelce rozpisać wszystko co kupuję synowi- do jedzenia, ubrania, mycia itp. plus określić wydatki ponoszone w roku o których się zapomina np. ubezpieczenie, komitet, mundurek szkolny, lekarzy prywatnych a nawet zużyty prąd, wodę- takie wydatki zsumować i podzielić na 12 i wyjdzie średnia kwota na miesiąc. Jak zsumowalam wszystko to nie mogłam uwierzyć ile wydaje sie na dziecko - i żeby nie było - nie kupuję markowych i drogich ubrań czy butów. Na dodatek psycholog potwierdził mi sam z siebie to co mówiła mi pani adwokat - mąż myśli o alimentach jak o pieniądzach z których ja głównie będę korzystać a nie syn. Mąż przelewa już teraz tą kwotę o którą wnioskował w pozwie i dodatkowo nic więcej synowi nie daje ani nie kupuje tzn. np kieszonkowego, owoców, soków. Tym mnie po raz kolejny rozczarował.
Zgadzam się z poprzednikami - trzeba zadbać też o siebie, a ja niestety bardziej zawsze dbam o innych - nawet teraz mam często myśli jak mój mąż sobie radzi, a on rzadko proponuje swoją pomoc.
Ty wspominałaś, że mąż zabrał z sobą wiele wartościowych rzeczy więc tym bardziej trzeba te kwestie poruszyć. Mnie to czeka i boję się bo my głównie mamy do podziału samochody a to jest oczko w głowie męża - zawsze były ważniejsze przed rodziną.
Dziękuję Ci, Bławatku. Wspomnę o Tobie i Twojej sprawie w modlitwie. Też trudno mi czasem zadbać o siebie, a gdybym spotkała samą siebie jako obcą
osobę, zaopiekowalabym się sobą. Jakoś wobec innych troszczenie się o nich i ich sprawy przychodzi mi samo, a wobec siebie z ogromnym trudem...

Re: Kilka pytań o separację

: 14 lip 2020, 2:41
autor: Ruta
Dziękuję Wam. Mam jeszcze jedno pytanie techniczne. Czy jeśli sąd wyznaczył mojemu mężowi termin na sporządzenie pisma z nowym stanowiskiem, w sensie o orzeczenie rozwodu z mojej winy, bo tak wniosła jego mecenas, ale takie pismo od męża nie wpłynęło (z mecenas zrezygnował), a termin minął już dawno - to co się dzieje dalej zgodnie z procedurą?
Czy rozwód z mojej winy nie będzie już procedowany, czy też mąż może złożyć i uzasadnić takie stanowisko na rozprawie ustnie, bo przepisy to dopuszczają? Czy ja wtedy mogę wnosić o odroczenie rozprawy, by zapoznać się ze stanowiskiem, bo przecież nie dam rady odnieść się w ciągu paru minut do tego, co powie mąż?

Pomyślałam też, że napiszę w skrócie co u mnie. Samej pomoże mi to uporzadkowac swoje myśli, no ni gdy czytam inne wątki, to często także szukając i.formacji, jak sprawy się dalej składały, nie w ramach zaspokajania ciekawości, ale raczej by sprawdzić co pomogło w naprawie relacji, albo choćby dojściu do siebie.
No to w naszym przypadku, jeśli chodzi o męża nie zmieniło się nic. Mąż jest dalej na tym samym etapie co był, czasem się pojawia, czasem nie. Nie bierze udziału w wychowaniu synka, czasem wpada na 15 minut. Czasem na godzinę lub dwie. Czasem wcale. Jego zachowanie jest nadal różne. Bywa miły i uprzejmy wobec mnie, bywa agresywny. Wobec synka jest zwykle obojętny, mały mówi, że tata wpada i zalicza kontakt. Mały coraz mniej chętnie spotyka się z tatą, poskarzyl się paru bliskim osobom, że zmuszam go do kontaktów z tatą. Co jest prawdą, często to tak wygląda, ze przekonuję, ale de facto jest to naciskanie. Z trzeźwością bywa różnie, kiedyś to wszystko działało w cyklach, teraz w zasadzie zmienia się to z dnia na dzień.
Jeśli chodzi o mnie jest lepiej. Uczę się bronić przed mężem i jego agresją i do niej nie dopuszczać. I to działa. Ogólnie jestem spokojniejsza. Myślę o zmianie pracy, bo moja okazała się bardzo nieprzyjazna dla samotnej matki. Przykro mi, bo to jeszcze jeden koszt jaki będę musiała ponieść w związku z decyzją męża o odejściu od rodziny, a bardzo swoją pracę lubię. Gdy spadły na mnie wszystkie obowiązki musialam też zawiesić moje studia podyplomowe, za którymi takze tęsknię. Okazuje się, ze życie, które dotąd wiodlam wymaga gruntownej przebudowy, żebym dała radę wszystko pogodzić i przede wszystkim dbać o synka, mieć dla niego czas. Ponieważ ja tych zmian nie chciałam i wszystko to oznacza dla mnie wiele różnych strat, a w dłuższej perspektywie takze przeprowadzkę, czuję żal do męża, że jego decyzje podejmowane bez uwzględniania rodziny, tak bardzo na mnie i na dziecko wpływają. Z drugiej strony myślę jak potraktować to wszystko jako szansę, przecież może być lepiej... Nadal modlę się za męża, nauczyłam się modlić za niego także, gdy jestem na niego wściekła. Dziś na przykład, gdy dostałam serię smsów z których wynikało, ze jestem swinia utrudniajaca kontakty, a mąż nie ma sobie nic do zarzucenia i mnóstwo treści z których wynika, że mąż jest niemal świętym, a na pewno meczennikiem, pomodlilam się z prośbą o to, aby jesli to mozliwe mąż skonfrontowal sie choćby z częścią tego co wyczynia. Tak, żeby choć trochę przejrzał. Czasem, ale bardzo rzadko zaledwie parę razy modlilam się za kowalską. To zbyt jeszcze trudne. Łatwiej przychodzi mi modlitwa za całe środowisko wspierajace męża i jego nałogi i utwierdzające go w tym, jaki jest wspaniały.
Na pewno wiem, że nie chcę męża z powrotem takiego, jakim jest teraz.
Przeraża mnie też ogrom pracy jaką mam do wykonania z samą sobą. Cieszę się za to poprawą relacji z moją rodziną pochodzenia, pisałam juz parę razy że to wydawało mi się niemożliwe. Nauka stawiania granic mężowi, przeniosła się na inne relacje i przynosi dobre owoce

Re: Kilka pytań o separację

: 14 lip 2020, 8:14
autor: Caliope
Ruto, z perspektywy mnie dziecka alkoholika, to przykre, że syn zmuszony jest do kontaktów z pijącym ojcem. Daj mu wybór, bo będzie miał sporo problemów, ja się bałam ojca, był nieprzewidywalny.

Re: Kilka pytań o separację

: 14 lip 2020, 16:54
autor: Monti
Ruta pisze: 14 lip 2020, 2:41 Dziękuję Wam. Mam jeszcze jedno pytanie techniczne. Czy jeśli sąd wyznaczył mojemu mężowi termin na sporządzenie pisma z nowym stanowiskiem, w sensie o orzeczenie rozwodu z mojej winy, bo tak wniosła jego mecenas, ale takie pismo od męża nie wpłynęło (z mecenas zrezygnował), a termin minął już dawno - to co się dzieje dalej zgodnie z procedurą?
Czy rozwód z mojej winy nie będzie już procedowany, czy też mąż może złożyć i uzasadnić takie stanowisko na rozprawie ustnie, bo przepisy to dopuszczają? Czy ja wtedy mogę wnosić o odroczenie rozprawy, by zapoznać się ze stanowiskiem, bo przecież nie dam rady odnieść się w ciągu paru minut do tego, co powie mąż?
Zazwyczaj sąd, zezwalając stronie na złożenie pisma procesowego w wyznaczonym terminie, określa jednocześnie rygor, czyli jakie konsekwencje będą się wiązały ze spóźnieniem (np. pod rygorem pominięcia stanowiska przedstawionego po upływie terminu). Zobacz sobie do protokołu rozprawy jak to było sformułowane. Sprawy rodzinne są na tyle specyficzne, że sąd może przyjąć też spóźnione pismo, zwłaszcza jak strona działa bez profesjonalnego pełnomocnika. Natomiast gdyby mąż na rozprawie próbował ustnie zmienić swoje stanowisko (co jest raczej mało prawdopodobne, bo takie rzeczy powinny być jednak na piśmie), to wtedy wnosisz o odroczenie rozprawy i wyznaczenie terminu na ustosunkowanie się do jego twierdzeń.