Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ewuryca

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ewuryca »

JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 10:02 Nie wiem czy u męża Małgosi występuje niedojrzalość, skoro podejmuje tak "dojrzałe" decyzje jak prostowanie swojego życia w prawdzie. Może był niedojrzały w trakcie zawierania związku, a dojrzał w małżeństwie? Ja widzę niespójności, chaos i brak logiki w jego postępowaniu.
On ze swojej żony próbuje uczynić osobę, która nie była zdolna do małżeństwa, chociaż to nie ona odchodzi, tylko on. Ciekawe, osoba niedojrzała chce ratować związek, a dojrzała odchodzi - hm, można i tak. Tylko nie powinno się do tego mieszać ani Kościoła, ani Pana Boga, to są decyzje ludzkie.
Z tego co pisała autorka w pozwie wnioskuje na podstawie niedojrzałości ich obojga a nie tylko żony. A Kościół trzeba mieszać aby móc zbadać ważność sakramentu. Decyzje są ludzkie ale czy podoba się to komuś czy nie, Kościół jako instancja dopuszcza badanie ważności małżeństwa.
Może napisze jeszcze dlaczego widzę inaczej postawę męża Małgosi. Poznałam niedawno mężczyznę który po wielu latach się nawrócił. Jego małżeństwo też było na skraju upadku. On po paru latach życia bardzo blisko z Bogiem powiedział że teraz kiedy zrozumial co znaczy prawdziwa miłość może z całą pewnością stwierdzić że swojej żony nigdy tak naprawdę nie kochał. On został przy żonie i nie planuje odejść ale bycie z nią jest dla niego jednocześnie udręką. Czasem nie wszystko jest czarne albo białe. Życie jest trudne a ludzkie drogi pogmatwane.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Marcin83 pisze: 27 sty 2020, 9:54 Nirvanna pisze:
"...i czynią zło, które nie jest grzechem-paradoksalnie."
Nirvanno, zaintrygowało mnie to stwierdzenie, możesz podać przykład? Znam przypadki grzechów nie będących złem w świetle moralności ogólnoludzkiej, np. życie w niesakramentalnym małżeństwie. W drugą stronę ciężko mi to sobie wyobrazić...
Łatwo to wyobrazić sobie na przykładzie choroby dającej wyraźne objawy fizjologiczne, np. padaczka.
Ktoś dostaje ataku padaczkowego na środku zatłoczonej ulicy, jego ciało w ataku potrąca dziecko, które upada na jezdnię, wpada pod samochód i umiera. Fizycznie ciało (ręka, noga, ciężar) tego ktosia spowodowało śmierć dziecka - zło. Ale grzech, czyli świadome i dobrowolne działanie - raczej już nie. Zakładamy, że chory dbał o sobie, przyjmował konieczne leki, a ataku padaczki nie był w stanie przewidzieć.
Podobnie część chorób psychicznych potrafi wyłączyć (w różnym stopniu) świadomość i/lub dobrowolność człowieka.
To jednak bardzo szeroki temat, o ogromnej ilości niuansów, zdecydowanie nie na uszczegóławianie na forum.
Celem mojej wypowiedzi było zwrócenie uwagi na unikanie uproszczonych stwierdzeń - skoro nie wszedł w związek niesakramentalny, to nie grzeszy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 11:29
JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 10:02 Nie wiem czy u męża Małgosi występuje niedojrzalość, skoro podejmuje tak "dojrzałe" decyzje jak prostowanie swojego życia w prawdzie. Może był niedojrzały w trakcie zawierania związku, a dojrzał w małżeństwie? Ja widzę niespójności, chaos i brak logiki w jego postępowaniu.
On ze swojej żony próbuje uczynić osobę, która nie była zdolna do małżeństwa, chociaż to nie ona odchodzi, tylko on. Ciekawe, osoba niedojrzała chce ratować związek, a dojrzała odchodzi - hm, można i tak. Tylko nie powinno się do tego mieszać ani Kościoła, ani Pana Boga, to są decyzje ludzkie.
Z tego co pisała autorka w pozwie wnioskuje na podstawie niedojrzałości ich obojga a nie tylko żony. A Kościół trzeba mieszać aby móc zbadać ważność sakramentu. Decyzje są ludzkie ale czy podoba się to komuś czy nie, Kościół jako instancja dopuszcza badanie ważności małżeństwa.
Może napisze jeszcze dlaczego widzę inaczej postawę męża Małgosi. Poznałam niedawno mężczyznę który po wielu latach się nawrócił. Jego małżeństwo też było na skraju upadku. On po paru latach życia bardzo blisko z Bogiem powiedział że teraz kiedy zrozumial co znaczy prawdziwa miłość może z całą pewnością stwierdzić że swojej żony nigdy tak naprawdę nie kochał. On został przy żonie i nie planuje odejść ale bycie z nią jest dla niego jednocześnie udręką. Czasem nie wszystko jest czarne albo białe. Życie jest trudne a ludzkie drogi pogmatwane.
Ewuryco, to co napisałaś o tym znajomym to ogólnie postawa męża (tylko on się nie nawrócił, a rozeznał na podstawie różnych wysłuchanych konferencji i Maryja go oświeciła ostatecznie), tylko, że on za to obwinia mnie. Tzn. nie powie, że zrozumiał, że nigdy mnie nie kochał, bo nie wiedział co to miłość, tylko wini mnie, że ja go nie kochałam, bo też nie wiedziałam tych wszystkich rzeczy, bo konferencji nie słyszałam wtedy :shock:

Natomiast podstawowe pytanie jakie trzeba sobie zadać to co to znaczy "kochać" współmałżonka? W procesie o stwierdzenie jest to konkret: miłość wyrażająca się przez postawę, a nie uczucie (patrzę na niego/na nią i takie uczucie, euforia mnie ogarnia!), czy też np. pociąg seksualny (tylko). To świadczenie pomocy na rzecz współmałżonka, przyczynianie się do wspólnego dobra, otwarcie się wzajemne na potomstwo, wyłączność.
Tak naprawdę to na tym polega miłość: jeżeli pragniesz dobra drugiej osoby, szanujesz jej zdanie, poglądy, troszczysz się kiedy choruje: to jest miłość.

Więc pytanie co to znaczy, że ten człowiek zrozumiał, że nigdy prawdziwie nie kochał?
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 10:02 Nie wiem czy u męża Małgosi występuje niedojrzalość, skoro podejmuje tak "dojrzałe" decyzje jak prostowanie swojego życia w prawdzie. Może był niedojrzały w trakcie zawierania związku, a dojrzał w małżeństwie? Ja widzę niespójności, chaos i brak logiki w jego postępowaniu.
On ze swojej żony próbuje uczynić osobę, która nie była zdolna do małżeństwa, chociaż to nie ona odchodzi, tylko on. Ciekawe, osoba niedojrzała chce ratować związek, a dojrzała odchodzi - hm, można i tak. Tylko nie powinno się do tego mieszać ani Kościoła, ani Pana Boga, to są decyzje ludzkie.
Jolu, genialne słowa. Myślę, że wykorzystam to w sądzie, bo jest w punkt. Właśnie o to chodzi.
Mąż na swój temat (swojej niedojrzałości) napisał jedno zdanie, że matka dominowała dom i ma niewłaściwy obraz kobiety. Pozostałe 3 strony to kłamstwa na mój temat.

Na szczęście ks., który mi doradza powiedział, że oni nie zwracają większej uwagi na pozew, bo zakładają, że z reguły są tam bzdury, żeby przedstawić małżonka w jak najgorszym świetle.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: JolantaElżbieta »

Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 11:29
JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 10:02 Nie wiem czy u męża Małgosi występuje niedojrzalość, skoro podejmuje tak "dojrzałe" decyzje jak prostowanie swojego życia w prawdzie. Może był niedojrzały w trakcie zawierania związku, a dojrzał w małżeństwie? Ja widzę niespójności, chaos i brak logiki w jego postępowaniu.
On ze swojej żony próbuje uczynić osobę, która nie była zdolna do małżeństwa, chociaż to nie ona odchodzi, tylko on. Ciekawe, osoba niedojrzała chce ratować związek, a dojrzała odchodzi - hm, można i tak. Tylko nie powinno się do tego mieszać ani Kościoła, ani Pana Boga, to są decyzje ludzkie.
Z tego co pisała autorka w pozwie wnioskuje na podstawie niedojrzałości ich obojga a nie tylko żony. A Kościół trzeba mieszać aby móc zbadać ważność sakramentu. Decyzje są ludzkie ale czy podoba się to komuś czy nie, Kościół jako instancja dopuszcza badanie ważności małżeństwa.
Może napisze jeszcze dlaczego widzę inaczej postawę męża Małgosi. Poznałam niedawno mężczyznę który po wielu latach się nawrócił. Jego małżeństwo też było na skraju upadku. On po paru latach życia bardzo blisko z Bogiem powiedział że teraz kiedy zrozumial co znaczy prawdziwa miłość może z całą pewnością stwierdzić że swojej żony nigdy tak naprawdę nie kochał. On został przy żonie i nie planuje odejść ale bycie z nią jest dla niego jednocześnie udręką. Czasem nie wszystko jest czarne albo białe. Życie jest trudne a ludzkie drogi pogmatwane.
Naprawdę będąc blisko z Bogiem, zrozumiał, że nie kochał żony????? Może w ogóle nie umie kochać?? Wybacz, ale to jest dla mnie czcza gadanina :o Może ma niezdiagnozowana alergię na żonę i to sprawia, że bycie z nią jest udręką. Ale i na alergię są leki. To jest dla mnie, przepraszam bardzo, ale jakiś rumpologiczny przykład :o
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Pavel »

JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 12:40
Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 11:29
JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 10:02 Nie wiem czy u męża Małgosi występuje niedojrzalość, skoro podejmuje tak "dojrzałe" decyzje jak prostowanie swojego życia w prawdzie. Może był niedojrzały w trakcie zawierania związku, a dojrzał w małżeństwie? Ja widzę niespójności, chaos i brak logiki w jego postępowaniu.
On ze swojej żony próbuje uczynić osobę, która nie była zdolna do małżeństwa, chociaż to nie ona odchodzi, tylko on. Ciekawe, osoba niedojrzała chce ratować związek, a dojrzała odchodzi - hm, można i tak. Tylko nie powinno się do tego mieszać ani Kościoła, ani Pana Boga, to są decyzje ludzkie.
Z tego co pisała autorka w pozwie wnioskuje na podstawie niedojrzałości ich obojga a nie tylko żony. A Kościół trzeba mieszać aby móc zbadać ważność sakramentu. Decyzje są ludzkie ale czy podoba się to komuś czy nie, Kościół jako instancja dopuszcza badanie ważności małżeństwa.
Może napisze jeszcze dlaczego widzę inaczej postawę męża Małgosi. Poznałam niedawno mężczyznę który po wielu latach się nawrócił. Jego małżeństwo też było na skraju upadku. On po paru latach życia bardzo blisko z Bogiem powiedział że teraz kiedy zrozumial co znaczy prawdziwa miłość może z całą pewnością stwierdzić że swojej żony nigdy tak naprawdę nie kochał. On został przy żonie i nie planuje odejść ale bycie z nią jest dla niego jednocześnie udręką. Czasem nie wszystko jest czarne albo białe. Życie jest trudne a ludzkie drogi pogmatwane.
Naprawdę będąc blisko z Bogiem, zrozumiał, że nie kochał żony????? Może w ogóle nie umie kochać?? Wybacz, ale to jest dla mnie czcza gadanina :o Może ma niezdiagnozowana alergię na żonę i to sprawia, że bycie z nią jest udręką. Ale i na alergię są leki. To jest dla mnie, przepraszam bardzo, ale jakiś rumpologiczny przykład :o
Im więcej czasu upływa po kryzysie i powrocie żony, tym bardziej widzę i czuję jak kiepsko się dobraliśmy.
Również doszedłem do wniosku, że nie miałem za bardzo pojęcia czym tak naprawdę jest miłość. Tyle, że mimo wszystkich braków (niezaspokajane potrzeby i...nie tylko to) ja z kolei nie przeżywam udręki, a pracuję nad tym co sam sobie wybrałem. Zarówno żonę jak i swoje niedoskonałości, które staram się konsekwentnie zmieniać.
Budować gdy wszystko idzie gładko to żadna sztuka. Naprawić taki bałagan, tu zbudować coś solidnego - to dopiero coś.
To jak z miłością bliźniego - łatwo miłować tych którzy nam dobrze czynią, ale prawdziwym wyzwaniem jest miłość nieprzyjaciół.
Takie przemyślenia daje mi zbliżanie się do Boga.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ruta »

JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 12:40 Naprawdę będąc blisko z Bogiem, zrozumiał, że nie kochał żony????? Może w ogóle nie umie kochać?? Wybacz, ale to jest dla mnie czcza gadanina :o Może ma niezdiagnozowana alergię na żonę i to sprawia, że bycie z nią jest udręką. Ale i na alergię są leki. To jest dla mnie, przepraszam bardzo, ale jakiś rumpologiczny przykład :o
Podobne wątpliwości obudził ten przykład we mnie. Gdy udaje mi się być blisko z Bogiem, kocham nie tylko swojego męża, ale ogólnie ludzi. Nie chodzi o emocje, ale o postawę miłości. Kocham nawet tych, których nie lubię lub którzy są wobec mnie bardzo nie w porządku - tak jak mój mąż... Pracuję nad tym, aby taka postawa miłości, którą zaczynam pojmować przekładała się na moją postawę wobec bliźnich na co dzień. To chyba na tym polega wypełnianie przykazania miłości?

Może chodzi o to, że Pan z przykładu zrozumiał, że nie kochał żony - w sensie nie miał wobec niej właściwej postawy - i teraz pracuje nad przyjęciem tej właściwej postawy - a problemem jest postawa żony, która jest trudną osobą. Bo zdecydowanie łatwiej jest przyjąć taką postawę wobec miłych i wdzięcznych osób, które taką postawę także mają. trudniej wobec żony-zołzy czy uzależnionego lub zdradzającego męża.

Jeśli natomiast Pan zrozumiał, że żony nie kochał i nie kocha jej nadal - ale dla idei nierozerwalności małżeństwa się z nią męczy - to na pewno nie jest to właściwa postawa małżonka i zapewne nie jest to ta, o którą w sakramentalnym małżeństwie chodzi. Tak przynajmniej rozumiem to ja.
Ewuryca

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ewuryca »

Dyskusja która wybrzmiala pokazuje mi troszkę że według niektórych osob albo ktoś kocha i zachowuje się tak jak my uważamy za słuszne albo nie można mieć relacji z Bogiem. Niepotrzebnie napisałam o tej osobie bo rzuca się w niego kamieniami. Dlatego nie będę więcej odpisywała na ten temat niech każdy zostanie przy swoim zdaniu.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 27 sty 2020, 17:18 Im więcej czasu upływa po kryzysie i powrocie żony, tym bardziej widzę i czuję jak kiepsko się dobraliśmy.
Również doszedłem do wniosku, że nie miałem za bardzo pojęcia czym tak naprawdę jest miłość. Tyle, że mimo wszystkich braków (niezaspokajane potrzeby i...nie tylko to) ja z kolei nie przeżywam udręki, a pracuję nad tym co sam sobie wybrałem. Zarówno żonę jak i swoje niedoskonałości, które staram się konsekwentnie zmieniać.
Budować gdy wszystko idzie gładko to żadna sztuka. Naprawić taki bałagan, tu zbudować coś solidnego - to dopiero coś.
To jak z miłością bliźniego - łatwo miłować tych którzy nam dobrze czynią, ale prawdziwym wyzwaniem jest miłość nieprzyjaciół.
Takie przemyślenia daje mi zbliżanie się do Boga.
Ja sobie myślę, że na dłuższą metę idea "dobrania się" jest jedynie romantycznym mitem. Różnimy się między sobą, już sama różnica między kobietą a mężczyzną jest ogromna. Do tego dochodzą różnice indywidualne, różne doświadczenia, różne oczekiwania (w dodatku część z nich kompletnie przez same osoby mające te oczekiwania nieuświadomiona - co gmatwa wszystko jeszcze bardziej), różne wizje co do roli żony i męża, wychowania dzieci, priorytetów życiowych. Co nowe pole, nowy aspekt to więcej różnic. Jak się trafi coś o czym myślimy jako o podobieństwie, to albo mamy szczęście, albo jak wejdziemy w detale ujawnią się dalsze różnice.
Załóżmy, że dwie osoby kochają wyjazdy w góry. Super - wspólna pasja na pewno ich połączy. A potem wchodzimy w detale - jeden kocha spać po dziwacznych schroniskach i łazić z namiotem na plecach, drugi woli stacjonarny punkt z dobrymi warunkami i jednodniowe wycieczki to tu to tam. Jeden lubi włazić szybko, drugi równym tempem. Jeden woli trasy ekstremalne, drugi widokowe. Dla jednego strugi deszczu to żadna przeszkoda, drugi nie wyjdzie w górę nawet przy lekkiej mżawce. Jeden w górach ceni samotność i najchętniej przeszedłby po pustych szlakach, drugi lubi się integrować po różnych przygodnych zajazdach, ogniskach i takich tam. Tak samo ze wspólna pasją do muzyki (jak głośno słuchać, kiedy, hehehe). Oboje lubimy ogórkową - wow - dopóki nie dojdziemy do kwestii przepisu. I tak z każdym "podobieństwem".

Myślę, że rzadkie przypadki w których wydaje się, że ludzie są dobrze dobrani to tak naprawdę przypadki w których jest dwoje dojrzałych ludzi. Którzy potrafią żyć ze sobą i radzić sobie z różnicami i się nimi cieszyć, szanować je i kochać tą inność w drugim człowieku. W wielu rzeczach nie zgadzam się z Panem Pulikowskim, natomiast gdy mówi, że żaden mężczyzna nie pasuje do żadnej kobiety, oraz że podstawowym zarzutem mężczyzny do żony jest to, że jest ona kobietą, a żony do mężczyzny, że jest on mężczyzną - to pod tym mogę się podpisać bez najmniejszych wątpliwości.

Dlatego myślę sobie Pavle, że skupianie się na niedobraniu (które zakłada fikcyjną ideę, że można się z kimś dobrać, czyli trafić lepiej/wybrać mądrzej) na dłuższą metę małżeństwu szkodzi. Mądra jestem oczywiście po szkodzie - moje małżeństwo jest w bardzo bardzo głębokim kryzysie i oprócz wszystkich innych błędów które popełniłam nie uniknęłam także tych związanych z mitologią dobrania się.
Z perspektywy czasu te momenty, kiedy szanowałam dzielące mnie z mężem różnice, nasze inne punkty widzenia, jego postawę - były tym, co teraz wspominam jak wspaniałe, rodzące ogromną bliskość, zaufanie. Szczególnie, gdy napotykałam wzajemność. Wtedy też najwięcej zyskiwałam, uczyłam się od męża. Kiedy zaś tylko zaczynałam myślenie w kierunku, "żeby on był inny" wszystko to się rozwiewało.
Myślę więc sobie, że zamiast zamartwiać się niedobraniem, warto obudzić w sobie postawę fascynacji tą innością współmałżonka, chęci poznania innego wszechświata - nie jako badacza cudów, ale jako właśnie miłującej osoby. Poznać, aby pokochać? Jak uda się odrzucić wartościowanie (ma inaczej niż ja i tu i tu i tu i tu też, i znowu - co za niedobranie), może uda się z ciężkiej orki na układaniem relacji przejść do wspólnej przygody w której da się czuć bezpiecznie, radośnie, nie oceniającym i nie ocenianym. W takiej relacji chyba łatwiej także wszelkie różnice ujawniać - dzięki czemu komunikacja może być bardziej otwarta.
Bo tak z podkulonym ogonem chowamy swoje myśli, emocje, uczucia - aby czasem na jaw nie wyszła kolejna różnica, przyprawiająca nas o poczucie beznadziei i "niedobrania".

Myślę, że równie fantastyczne jest odkrywanie i wypracowywanie tego, co naprawdę nas łączy. A połączyć może nas właśnie to, co nas dzieli i różni. Z mężem lubiliśmy wspólnie gotować - dla rodziny, dla przyjaciół, dla siebie. Dawało nam to poczucie wspólnoty - i jakoś tak naturalnie się nam z czasem poukładało co kto robi, właśnie dzięki różnicom - bo okazało się, że dzięki nim się w tej kuchni super uzupełniamy. To jedne z najfajniejszych momentów, kiedy byliśmy razem. Lubiliśmy też wspólne miejskie wyprawy - zwykle właśnie, gdy zaczynaliśmy korzystać z dzielących nas różnic, mieliśmy najfajniejsze przygody. Ja lubiłam zaglądać w różne dziwaczne miejsca - mój mąż miał opory, ale zwykle dobrze się potem bawił, mąż z kolei potrafił zagadywać do ludzi, przed czym ja miałam opory - a dzięki niemu poznaliśmy sporo naprawdę fascynujących osób. Miał niesamowity talent - sama nie wiem, czy do wynajdywania oryginałów, czy też do znajdowania tego czegoś fantastycznego w wydawałoby się zwykłych ludziach. Mąż potrafił przy tym zacząć rozmowę z osobą, do której ja bym sama w życiu nie podeszła, ja potrafiłam wleźć tam, gdzie mąż by się sam wleźć nie zdecydował.
Dzięki tym naszym różnicom nasze wyjścia robiły się wręcz magiczne - nawet zwykłe wyjście do kina było zwykle odjechaną przygodą. To była jedna z tych rzeczy, których wiele osób nam zazdrościło, a niektórzy znajomi podejrzewali nas, że trochę dopisujemy i swoje przygody ubarwiamy. Bo gdy w końcu udało się nam wyrwać do kina, na weekend, gdziekolwiek - to wracaliśmy z masą wrażeń, opowieści, przygód. I nie do końca potrafiliśmy wyjaśnić, jak to jest, że w naszym przypadku tyle się nam przydarza. No bo większość ludzi jak szła do kina, to oglądali film, potem szli na jakieś ciastko i wracali do domu z kina. The end. A to właśnie otwartość na różnice, chęć podążenia za tym drugim, a nie nakrzyczenia na niego, że jest głupi, nienormalny i co sobie myśli, tak to się nie robi. Bo przecież mąż mógł mnie stopować - no gdzie leziesz, nie wpuszczą nas, po co nam to, co ty znów wymyślasz, a ja mogłabym robić to samo - no weź przestań, gość jest jakiś podejrzany, gdzie będziesz z takim typem gadać... Więc drogi Pavle, być może niedopasowanie to najlepsze co tak naprawdę się nam przytrafia - jeśli tylko umiemy je docenić :D
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: JolantaElżbieta »

To cudne, ze jesteśmy różni - ja zawsze lubiłam te różnice między mną a moim mężem. Bo gdyby dobrały się dwie mamej, albo dœóch choleryków, to by albo zginęli, albo się pozabijali. A tak jedno drugie wyciąga:-) A przynajmniej powinno jak dobrze się zrozumie ideę małzęństwa. Mamy się wzajemnie prowadzić do zbawienia. Tylko tyle :-)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: JolantaElżbieta »

Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 18:23 Dyskusja która wybrzmiala pokazuje mi troszkę że według niektórych osob albo ktoś kocha i zachowuje się tak jak my uważamy za słuszne albo nie można mieć relacji z Bogiem. Niepotrzebnie napisałam o tej osobie bo rzuca się w niego kamieniami. Dlatego nie będę więcej odpisywała na ten temat niech każdy zostanie przy swoim zdaniu.
To prawda, nie można mieć dobrej i prawdziwej relacji z Bogiem, jeśli używa się Go do tłumaczenia dlaczego zmienia się życie dla swojego egoizmu. Pan Bóg jest zawsze serio - jeśli małżonkowie wezwali Go na świadka swojego związku, to nie po to, żeby potem się z tego wycofywać, bo jest ciężko i nie ma motyli w brzuchu i szara ciężka rzeczywistośc zaczyna nam ciążyć. :(
kocimiętka
Posty: 95
Rejestracja: 24 mar 2019, 19:37
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: kocimiętka »

Małgorzato Małgosiu, nie wiem...mi się wydaję, że cała ta sytuacja jest spowodowana inną babą.
Tak czuję swoim detektywistyczno-intuicyjnym węchem.
Twój mąż się chyba po prostu zadurzył i chce odejść do innej, a to co teraz nim targa to klasyczny dla takiej sytuacji amok.
Tylko podbił stawkę, że od razu za pozwem cywilnym poszła skarga do Sądu Biskupiego, bo skoro się nawrócił to chce, żeby wszystko było "po Bożemu".
Po Bożemu napisałam w cudzysłowie, bo gdyby faktycznie chciał po przyswojeniu tylu katolickich treści zmienić swoje życie na bardziej pobożne to albo by z Tobą został i realizował w Waszym małżeństwie sakrament, albo jeśli chce odejść z jakichkolwiek powodów- to wtedy zachowałby się bardziej po męsku.
Napisałby w skardze do SB, że on był niedojrzały w dniu zawierania ślubu, że to, że tamto, ale wziąłby winę na siebie, czy też odniósłby to głównie do siebie, a nie rzucałby jakieś absurdy w twarz kobiecie, która z nim była 9 lat.
Honorowemu facetowi to nie przystoi.
Tak mi się wydaję.
Co do samego nawrócenia to jest ono bardzo niepoukładane i traktowane wybiórczo.
W tym pierwszym etapie nawrócenia nie powinien podejmować żadnych radykalnych decyzji, bo wszystko jest jeszcze świeże i może pewne rzeczy rozumieć na opak.
Ale skoro na coś się uprał to będzie wszystko naginać do swojej sytuacji, zamiast siebie do nauczania Jezusa i Kościoła.
Nie wiem...musisz modlić się też o Światło do Ducha Świętego, żeby Ci pokazał czy to co powoduje Twoim mężem to sidła złego, czy niedojrzałość. Podejrzewam, że po trochu jedno i drugie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ruta »

Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 18:23 Dyskusja która wybrzmiala pokazuje mi troszkę że według niektórych osob albo ktoś kocha i zachowuje się tak jak my uważamy za słuszne albo nie można mieć relacji z Bogiem. Niepotrzebnie napisałam o tej osobie bo rzuca się w niego kamieniami. Dlatego nie będę więcej odpisywała na ten temat niech każdy zostanie przy swoim zdaniu.
Ewuryco, myślę, że nikt nie zamierzał Cię urazić, ani tym bardziej rzucać kamieniami.
Myślę, że częściowo ocena mężczyzny, którego podałaś za przykład, to efekt złych doświadczeń wielu osób tutaj, których małżonkowie i małżonki są blisko Boga, co nie przeszkadza im szukać przygód pozamałżeńskich, bo "nigdy nie kochali" żony czy męża i sobie to właśnie "uświadomili". Po części na pewno tak jest w moim przypadku, bo choć mój mąż żeby się usprawiedliwić dla odmiany "przestał wierzyć", to według jego słów doszedł do wniosku, że właściwie to nie kocha i nie kochał. Siłą rzeczy podobne słowa budzą nieufność.
Z drugiej strony nie uważam, że jeśli mąż nie będzie się zachowywać tak jak ja chcę, będzie to oznaczać, że nie jest blisko Boga. Natomiast gdzieś tam wewnętrznie mam przekonanie, może mylne, że jeśli mąż ponownie zwróci się do Boga, wpadnie wtedy prędzej czy później na pomysł, że przed tym właśnie Bogiem zlożył przysięgę. Oraz że Bóg oczekuję od nas że będziemy swoich ślubów dotrzymywac. A może też z czasem wpadnie na to, że ślubując miłość nie przysięgamy uczuć, ale postawę miłości. Oraz wierność i lojalność. Co wiąże się z tym, że jeśli uświadomimy sobie postawę w której tej przysięgi nie wypełniamy, powinniśmy zacząć jak najszybciej ją wypełniać. Wybacz, że napiszę wprost, ale jeśli mężczyzna zwierza mi się, że nie kocha żony i jej nie kochał, a niestety się to parę razy zdarzyło, to dzwoni mi zawsze brzęczyk ostrzegawczy. Jeśli przy tym deklaruje się jako człowiek wierzący, warto odesłać go na rekolekcje, albo chociaż polecić dobrą konferencję. Może np. księdza Dziewieckiego, który dość prosto tłumaczy na czym polega wypełnianie przysięgi małżeńskiej zgodnie z Bożym zamiarem. Słowa co Bóg złączył niech człowiek nie rozłącza warto rozumieć także jako postawę w której unikamy słów i postaw, które w jakimś sensie mogą stanowić rodzaj akceptacji czy zrozumienia dla postawy "nie kocham" żony czy męża.
Ewuryca

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ewuryca »

JolantaElżbieta pisze: 27 sty 2020, 19:16
Ewuryca pisze: 27 sty 2020, 18:23 Dyskusja która wybrzmiala pokazuje mi troszkę że według niektórych osob albo ktoś kocha i zachowuje się tak jak my uważamy za słuszne albo nie można mieć relacji z Bogiem. Niepotrzebnie napisałam o tej osobie bo rzuca się w niego kamieniami. Dlatego nie będę więcej odpisywała na ten temat niech każdy zostanie przy swoim zdaniu.
To prawda, nie można mieć dobrej i prawdziwej relacji z Bogiem, jeśli używa się Go do tłumaczenia dlaczego zmienia się życie dla swojego egoizmu. Pan Bóg jest zawsze serio - jeśli małżonkowie wezwali Go na świadka swojego związku, to nie po to, żeby potem się z tego wycofywać, bo jest ciężko i nie ma motyli w brzuchu i szara ciężka rzeczywistośc zaczyna nam ciążyć. :(
Jolanto na szczęście nie ty będziesz oceniać na końcu kto miał prawdziwą relacje z Bogiem. Mam nadzieję że wyjęłas już belkę że swojego oka.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Ja powiem może trochę kontrowersyjnie, ale takie mam przemyślenia z uwagi na osobiste doświadczenia: w sensie pozytywnym mnie nie powinno obchodzić to czy mąż jest blisko Boga. To jest jego przestrzeń. Jeśli byłby wrogo nastawiony do wiary i Kościoła to faktycznie miałabym problem i nie potrafiłabym próbować ewangelizować (ale nie ogniem i mieczem). Natomiast jeśli mój mąż byłby np. ateistą, czy tam agnostykiem, ale po prostu uczciwym i przyzwoitym człowiekiem, to co mi do jego relacji z Bogiem? Wiara też jest łaską.
Chodzi mi o to, że nie można zasłaniać się wiarą, nawróceniem, jako powodem odejścia od współmałżonka. W Piśmie Świętym jest taki przypadek - odejścia bez grzechu z małżeństwa, ale to dotyczy czegoś innego: nawrócenia się mojego obok niewierzącego małżonka (przywilej Pawłowy). Jeżeli małżonek niewierzący sprzeciwia się mojej wierze, mogę odejść. Jeżeli nie sprzeciwia się, a wręcz też się nawraca, małżeństwo trwa nadal i jest ogromną łaską.

Powiem szczerze, że już bardziej rozumiałabym postawę męża Ruty, który dla zracjonalizowania swojej niewierności i słabości po prostu stwierdził, że wiara to bzdura. Piłsudski jak chciał ożenić się z drugą kobietą po prostu przeszedł na protestantyzm. I nie "zawracał" sobie głowy wcześniejszym ślubem w Kościele katolickim.

Gdyby mój mąż tak postąpił to byłoby to trudne, ale chociaż jakoś logiczne.
A on nagina rzeczywistość pod swoje niewzruszone poglądy, że tylko on właściwie odczytuje głos Boży. Wszyscy inni są dziećmi w powijakach. Do niego Bóg przemawia przez filmiki na Youtube, siedzi po nocach, nie jest w stanie usnąć, tak jest podekscytowany, że kolejne tajemnice odkrywa: ten filmik prowadzi go do następnego, a teraz może wpisać takie hasło, a to mnie zaintrygowało to teraz o tym...
Czasami faktycznie słuchał dobrych rzeczy (np. ks. M. Dziewieckiego), ale i tak doprowadziło go to do konkluzji: nie wiedziałem na czym polega miłość małżeńska, ona nie wiedziała też (zresztą sama tak mu powiedziałam :lol: tylko, że miałam na myśli odkrycie, jak wewnętrznie się zmieniłam, jak dojrzałam), byliśmy niedojrzali, zatem małżeństwo nieważne.

Ja nie wierzę przy tym w to, że gdyby nie było jakiejś innej kobiety to nie doszedłby do takich wniosków. Uważam, że był jakiś "trigger", czyli coś co go "włączyło". Moim zdaniem to fascynacja inną kobietą. Biorąc pod uwagę treść pozwu, w którym w kółko pisze o braku namiętności w naszym związku, że przed ślubem nie bylo namiętności, że nasze relacje były bardziej przyjacielskie...- on, który naciskał na czystość przedmałżeńską (w której wytrwaliśmy), który zaimponował mi swoi m opanowaniem. Teraz mówi, że nie było namiętności przed ślubem, noc poślubna do kitu i całe 9 lat przeżywał męczarnie.

Dla mnie to jest inna kobieta, albo urojenia i jakaś choroba psychiczna, która może wyjdzie na jaw.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
ODPOWIEDZ