zniszczyłam swoje małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: krople rosy »

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Jednak ono było bardzo miłe, bardzo intymne .... na pewno zachowawcze ze strony męża mimo wszystko był blisko mnie, nie odtrącił mnie. No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka ;) (czego żałuję ale stało się).
Chcąc wreszcie jakoś nawiązać dalej kontakt po tym weekendzie zaczęłam pytać męźa o spotkania - zaczęły się wymijanki.
w pewnym momencie zapytałam w takim razie jak wyobraża on sobie nasze dalsze spotkania i czy ma [pomysł jakiś jakby top nasze małżeństwo ratować ? Pozostało to pytanie bez odpowiedzi, bez kontaktu, bez jednego słowa. Mąż przestał się odzywać, nie napisał nic,
Rzeczywiście, to bardzo nie w porządku. Po co więc zgodził się na to spotkanie?
Czy z niego oprócz intymnych chwil wynikło coś jeszcze?
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Mój mąż nie zrobił nic. stał z boku po cichu wycofując się.
To jest jego odpowiedzialność.
Ja w moim mniemaniu zrobiłam już ten ostateczny krok, zawalczyłam ten ostatni raz i teraz już trzeba dać spokój temu.
Ja zostawiam to Bogu i Jemu zawierzam to wszystko bo ja nie potrafię już nic uczynić.
Myślę, żę w tej sytuacji Twoja wewnętrzna postawa jest prawidłowa. Jesli mąż wie , że go kochasz i zalezy Ci na Waszym młażeństwie a mimo to stosuje takie metody jak milczenie i wycofanie się to nic dziwnego że odczytujesz ten komunikat w taki sposób że na obecną chwilę nie jest zainteresowany relacją.
Szkoda. Nic więcej chyba zrobić nie możesz.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

krople rosy pisze: 29 sty 2020, 9:37Rzeczywiście, to bardzo nie w porządku. Po co więc zgodził się na to spotkanie? Czy z niego oprócz intymnych chwil wynikło coś jeszcze?
Nic. Od tamtej pory była cisza.
dostałam jedynie smsem życzenia urodzinowe i to wszystko.
Żadnej rozmowy, telefonu próby porozmawiania o naszej sytuacji.

Dlatego uważam że jakikolwiek ruch z mojej strony jest już naprawdę zbędny.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Nirwanna »

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Jestem dzisiaj innym człowiekiem. Inną kobietą.
Ten kryzys obnażył całą prawdę o mnie, o moich wadach, słabością. I ja wiem z czym muszę się zmierzyć, nad czym pracować - jest tego całe mnóstwo. Naprawdę mam co robić.

Mój mąż nie zrobił nic. stał z boku po cichu wycofując się.
To jest jego odpowiedzialność.
Ja w moim mniemaniu zrobiłam już ten ostateczny krok, zawalczyłam ten ostatni raz i teraz już trzeba dać spokój temu.
Ja zostawiam to Bogu i Jemu zawierzam to wszystko bo ja nie potrafię już nic uczynić.

"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" - jest to przy mnie każdego dnia i trzyma mnie to na duchu.
Triste, ja też zauważam, że piszesz inaczej, niż na początku swojego bycia na forum. I bardzo dobrze, że zapraszasz Pana Boga do tej pracy nad sobą.
Tylko jest pytanie dalej - czy zaprosiłaś Pana Boga do Waszego sakramentu małżeństwa?
Czy kochasz męża (uczysz się kochać?) tak jak Pan Bóg kocha każdego człowieka? Bo sakrament małżeństwa zaprasza każdego z nas do uczenia się takiej właśnie miłości.
o. Szustak na tę okoliczność: https://www.youtube.com/watch?v=_YrYKUiR_Hk
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krople rosy

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: krople rosy »

Triste pisze: 29 sty 2020, 9:48 Nic. Od tamtej pory była cisza.
dostałam jedynie smsem życzenia urodzinowe i to wszystko.
Żadnej rozmowy, telefonu próby porozmawiania o naszej sytuacji.

Dlatego uważam że jakikolwiek ruch z mojej strony jest już naprawdę zbędny.
Ale sytuacja jest rozwojowa w tym sensie że Twój mąż też ma szansę póki żyje na przemianę i nawrócenie, na dosrzeżenie tego, czego dziś nie widzi. Sama twierdzisz że szybciej poszłaś naprzód dzięki temu kryzysowi. Dlatego uważam, że rozwód jak najbardziej trzeba odsuwać od siebie i pozosatwić otwarte drzwi gdyby mąż w którymś momencie złapał za klamkę. Na dzień dzisiejszy piszesz, że takiej opcji nie chcesz i trudno by Ci było po tym wszystkim żyć z mężem...ale sama nie wiesz co będzie za miesiąc, rok, itd.
I co wtedy będziesz czuła i czego chciała.
Spokoju w sercu życzę.
I uważaj z tym pomaganiem mamie byś po drodze nie zatraciła samej siebie.
I nie dała się wplatać w kolejne poczucie winy.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

krople rosy pisze: 29 sty 2020, 10:04
Triste pisze: 29 sty 2020, 9:48 Nic. Od tamtej pory była cisza.
dostałam jedynie smsem życzenia urodzinowe i to wszystko.
Żadnej rozmowy, telefonu próby porozmawiania o naszej sytuacji.

Dlatego uważam że jakikolwiek ruch z mojej strony jest już naprawdę zbędny.
Ale sytuacja jest rozwojowa w tym sensie że Twój mąż też ma szansę póki żyje na przemianę i nawrócenie, na dosrzeżenie tego, czego dziś nie widzi. Sama twierdzisz że szybciej poszłaś naprzód dzięki temu kryzysowi. Dlatego uważam, że rozwód jak najbardziej trzeba odsuwać od siebie i pozosatwić otwarte drzwi gdyby mąż w którymś momencie złapał za klamkę. Na dzień dzisiejszy piszesz, że takiej opcji nie chcesz i trudno by Ci było po tym wszystkim żyć z mężem...ale sama nie wiesz co będzie za miesiąc, rok, itd.
I co wtedy będziesz czuła i czego chciała.
Spokoju w sercu życzę.
I uważaj z tym pomaganiem mamie byś po drodze nie zatraciła samej siebie.
I nie dała się wplatać w kolejne poczucie winy.
Nirwano dziękuję :)
Słucham Ojca Szustaka każdego dnia :)
To co mówi trafia do mnie, dociera. Oczywiście te wszystkie słowa muszą pracować ale wiele zrozumiałam.
Na pewno on szczególnie trafił do mnie, jego sposób wypowiedzi sprawia że się zatrzymuję i zastanawiam.
I tak, wciąż analizuję w którym momencie popełniłam błąd. Wiem że jeszcze nie wszystko rozumiem. wiem że ta droga jest jeszcze bardzo kręta i długa ale powoli .... mam czas, nic mnie nie goni.
Czy kochasz męża (uczysz się kochać?) tak jak Pan Bóg kocha każdego człowieka? - staram się, każdego dnia.

W chwili obecnej jednak najbardziej pracuje nad wybaczeniem - sobie i mężowi.

Krople rosy - wiem że wszystko się zmienia. Może tak jak we mnie tak i w moim mężu, tego nie wiem, jak pisałam zostawiam to wszystko Bogu bo ja nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć.

Jeżeli chodzi o moją mamę to postanowiłam to na razie zostawić na boku.
Obserwuję sytuację, przyglądam się. Ale nie umiem tego wziąć na swoje barki bo jest tego wszystkiego na razie za dużo jak dla mojej osoby.

Poza tym jeżeli ja jestem silniejsza i jakoś sobie radzę to widzę że ona też.
Wierzę, że jakoś musimy dać z tym wszystkim radę.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: tata999 »

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka ;) (czego żałuję ale stało się).
Jak oceniasz to, że przejawił tę inicjatywę? Czy to dobrze, czy źle i uważasz, że nie powinienbył jej przejawić? Druga sprawa - co takiego wzbudza w Tobie żal, że stało się, że poszliście do łóżka? Nie odpowiadaj, jeśli nie czujesz się z tym dobrze. Zastanawiam się, co mogło pójść nie tak, bo zwykle uniesienia w łóżku są przyjemne i cieszą, a nie powodują żal.
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Chcąc wreszcie jakoś nawiązać dalej kontakt po tym weekendzie zaczęłam pytać męźa o spotkania - zaczęły się wymijanki.
w pewnym momencie zapytałam w takim razie jak wyobraża on sobie nasze dalsze spotkania i czy ma [pomysł jakiś jakby top nasze małżeństwo ratować ? Pozostało to pytanie bez odpowiedzi, bez kontaktu, bez jednego słowa. Mąż przestał się odzywać, nie napisał nic, ani czy chce się spotykać czy nie chce, czy chce kontakt czy nie ....
Rozumiem Ciebie, że to nie jest dla Ciebie przyjemne. Ewidentnie ten mężczyzna potrzebuje czasu i innych warunków do tego, żeby przemyśleć wiele spraw, poukładać sobie w głowie.
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Ja ze swojej strony przełamałam się i przyjechałam wtedy do niego, on widział i wiedział ile mnie to kosztowało, nawet mi o tym powiedział. Nie zrobił z tym nic. To była moja granica aby pokonać jakieś swoje zranienia, lęki, przełamać opory. On nie zrobił z tym nic.
Uraził Cię tym. Rozumiem Cię w tej kwestii.
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21
Twierdzisz że lepiej mieć 20 % męża niż wcale...
Tu się pokazuje w całości mój charakter bo ja tak nie umiem, nie potrafię zadowolić się w życiu byle czym. Mam tak ze wszystkim.
Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Czy to oznacza, że oczekujesz, że mąż ma być w 100% dokładnie taki, jaki powinien? Jeśli tak, to czy powinien być w 100% mężem według Twoich kryteriów, czy religijnych, czy jeszcze innych? To raczej nie do spełnienia przez nikogo.

Też zaobserwowałem coś podobnego u siebie w różnych dziedzinach życia. Czasami sprawdzało się robienie czegoś na maxa albo wcale, a czasami nie. Czasami błędnie oceniałem, że jak coś nie jest białe, to jest czarne. Od ekstremum do ekstremum - w wielu dziedzinach życia. Myślę, że dalej będę czasami tak błądził, ale sam fakt dostrzeżenia tego, trochę mnie uspokoił.
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Marylko - mówisz że moja postawa będzie świadczyć o tym że mąż dalej rządzi w tym związku. Na chwilę obecną tego związku już nie ma. Byłam konkretna - ja powiedziałam mu wielokrotnie czego chcę. On wie że ja go kocham, on wie że jak mi zależało na tym małżeństwie.

I teraz tak ogólnie podsumowując - była we mnie ogromna wola walki. zakładając ten wątek w zeszłym roku w kwietniu byłam inną kobietą.
Teraz ? nie jestem już pewna czy nadal chcę o to walczyć, czy po tych wszystkich zranieniach i krzywdach ja chcę nadal z nim być. Nie umiem sobie tego wyobrazić, chyba jest to już dla mnie nie do pokonania.
Kocham mojego męża nadal, tego nie potrafię w sobie zmienić ale powolutku czuję że jest mi lepiej bez niego.
Ja to odczytuję, być może błędnie, że "kocham mojego męża" i "mi zależało na tym małżeństwie" oznacza tutaj mniej więcej tyle, co "chcę czuć się kochana", "chcę, żeby było mi przyjemnie w związku".
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 I już w tym wątku nie skupiam się na mężu, na tym czego on naprawdę chce. Czy rzeczywiście rozwodu czy zbadać moją reakcję - tego nie wiem i już nie będę tego analizować. Bo chcę zająć się wreszcie sobą, i przestać się domyślać. Chcę zacząć żyć.
Myślę, że to dobry kierunek.
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Jestem dzisiaj innym człowiekiem. Inną kobietą.
Ten kryzys obnażył całą prawdę o mnie, o moich wadach, słabością. I ja wiem z czym muszę się zmierzyć, nad czym pracować - jest tego całe mnóstwo. Naprawdę mam co robić.

Mój mąż nie zrobił nic. stał z boku po cichu wycofując się.
To jest jego odpowiedzialność.
Ja w moim mniemaniu zrobiłam już ten ostateczny krok, zawalczyłam ten ostatni raz i teraz już trzeba dać spokój temu.
Ja zostawiam to Bogu i Jemu zawierzam to wszystko bo ja nie potrafię już nic uczynić.

"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" - jest to przy mnie każdego dnia i trzyma mnie to na duchu.
Dla mnie to jest to zrozumiała postawa.
Wiedźmin

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Wiedźmin »

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 [...]

Wiedźminie - w 2017 to ja brałam ślub :) Nie było mnie jeszcze na forum, ale ja znam Twoją historię bo przeczytałam cały Twój wątek. Ty jesteś akurat taką osobą która w decyzji o rozwodzie nie była konkretna - podejmowałeś kilka prób zakończonych niepowodzeniem. Ok, widocznie tak masz.
:D - to widocznie wiesz o jakiś próbach, o których ja nie wiem. Rozwiniesz proszę?
I co nazywasz niepowodzeniem? Złożenie pozwu z intencją, aby się "nie rozwieść" - czego finałem był "brak rozwodu"? ;)

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Twierdzisz że lepiej mieć 20 % męża niż wcale...
Tu się pokazuje w całości mój charakter bo ja tak nie umiem, nie potrafię zadowolić się w życiu byle czym. Mam tak ze wszystkim.
Byle czym? OK - Twoja ocena.

A doprecyzowując: Twój mąż jest "Byle czym"? Czy 20% męża jest byle czym?
Odbieram to, że postępujesz "zero jedynkowo".

Ja nieco inaczej do tego podchodzę - załóżmy że żona albo mąż to skarb.
Wolę mieć 20% skarbu niż 0% skarbu :D
Podobnie np. z mądrością ... lepiej chyba mieć 20% ... niż 0% :D ... podobnie z odsetkami w banku :D itd.

Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Mieć? I to jest coś, co też kilkakrotnie podnosiłem już na forum... że cyrograf/glejt małżeński daje złudne poczucie "mój ci on" ("moja ci ona") które w wielu przypadkach delikatnie mówiąc "nie służy" relacji.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

tata999 pisze: 29 sty 2020, 10:27
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka ;) (czego żałuję ale stało się).
Jak oceniasz to, że przejawił tę inicjatywę? Czy to dobrze, czy źle i uważasz, że nie powinienbył jej przejawić? Druga sprawa - co takiego wzbudza w Tobie żal, że stało się, że poszliście do łóżka? Nie odpowiadaj, jeśli nie czujesz się z tym dobrze. Zastanawiam się, co mogło pójść nie tak, bo zwykle uniesienia w łóżku są przyjemne i cieszą, a nie powodują żal.
To nie była dobra inicjatywa jeżeli później nie chciał utrzymywać kontaktu.
To jest potraktowanie człowieka przedmiotowo.
Jedynie dla zaspokojenia swojego celu.
Mógł to zrobić ze mną, a mógł też z każdą inną, przypadkową.
Ja się poczułam jak ten przypadek co się nawinął.
tata999 pisze: 29 sty 2020, 10:27
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21
Twierdzisz że lepiej mieć 20 % męża niż wcale...
Tu się pokazuje w całości mój charakter bo ja tak nie umiem, nie potrafię zadowolić się w życiu byle czym. Mam tak ze wszystkim.
Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Czy to oznacza, że oczekujesz, że mąż ma być w 100% dokładnie taki, jaki powinien? Jeśli tak, to czy powinien być w 100% mężem według Twoich kryteriów, czy religijnych, czy jeszcze innych? To raczej nie do spełnienia przez nikogo.
Absolutnie nie musi być taki jak ja oczekuje.
On ma swój indywidualny charakter, swoje zalety i wady i ja jedynie mogę zaakceptować to jakim jest człowiekiem. Jedynie albo aż, bo to nie takie proste wcale.
Chodziło mi o to, że po to wychodziłam za mąż aby mój mąż był przy mnie, źle to określiłam słowem "mieć". Bo mieć nikogo nie można.

Widźminie :)
Raczej chodziło mi o to że nosiłeś się z zamiarem złożenia pozwu, szykowałeś ku temu dokumenty. No, robiłeś to w jakimś konkretnym celu ? Czy tylko po to aby żonę tym postraszyć i zobaczyć jaki będzie tego efekt ?

I nie, mój mąż nie jest byle czym.
Natomiast ja nie potrafiłabym żyć, wiedząc że ktoś mnie zdradza, raz, drugi trzeci, kolejny a ja jestem tylko po to by być z kimś, żeby się nazywało że tak, mam żonę/mam męża.
Ale ok, to moja opinia natomiast szanuje że masz inny pogląd na tą kwestie.

o kwestii - mieć męża sprecyzowałam już wyżej w moim poście. użyłam złego wyrażenia.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: marylka »

Wiedźmin pisze: 29 sty 2020, 10:31
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Mieć? I to jest coś, co też kilkakrotnie podnosiłem już na forum... że cyrograf/glejt małżeński daje złudne poczucie "mój ci on" ("moja ci ona") które w wielu przypadkach delikatnie mówiąc "nie służy" relacji.
"Biore sobie ciebie za meża" - znaczy, że jestes moim meżem - znaczy dla mnie - że mam meża.
I to do konca życia
Ja nieco inaczej do tego podchodzę - załóżmy że żona albo mąż to skarb.
Wolę mieć 20% skarbu niż 0% skarbu :D
Podobnie np. z mądrością ... lepiej chyba mieć 20% ... niż 0% :D ... podobnie z odsetkami w banku :D itd.
Co do 20% małżonka ja podobnie jak Triste - nie zadowalam sie ochlapami. Tzn. nie intetesuje mnie jego obecnosc na 20% w domu czyli niecale 5 godz na dobe / pewnie jak spi :lol: /, a reszte czasu baraszkuje po innych ogrodkach czy zajmujac sie soba
Inna sprawa - dla mnie taki skarb to....złom
Pozdrawiam
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

No i Marylka oddała w całości idealnie to co ja myślę i uważam :)
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: tata999 »

Triste pisze: 29 sty 2020, 11:06
tata999 pisze: 29 sty 2020, 10:27
Triste pisze: 29 sty 2020, 8:21 No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka ;) (czego żałuję ale stało się).
Jak oceniasz to, że przejawił tę inicjatywę? Czy to dobrze, czy źle i uważasz, że nie powinienbył jej przejawić? Druga sprawa - co takiego wzbudza w Tobie żal, że stało się, że poszliście do łóżka? Nie odpowiadaj, jeśli nie czujesz się z tym dobrze. Zastanawiam się, co mogło pójść nie tak, bo zwykle uniesienia w łóżku są przyjemne i cieszą, a nie powodują żal.
To nie była dobra inicjatywa jeżeli później nie chciał utrzymywać kontaktu.
To jest potraktowanie człowieka przedmiotowo.
Jedynie dla zaspokojenia swojego celu.
Mógł to zrobić ze mną, a mógł też z każdą inną, przypadkową.
Ja się poczułam jak ten przypadek co się nawinął.
Mógł to zrobić z Tobą, a mógł też z każdą inną, przypadkową. Może zrobił to z Tobą i nie z każdą inną. To, jak się czujesz jest w Twoich rękach. Jeśli czujesz się, jak przypadek, to skąd to się bierze? Jeśli nie czujesz radości ze zbliżeń, to on to czuje, choćby podświadomie. Nie pomaga to ani jemu, ani Tobie. A gdyby tak, podziękować/wyrazić wdzięczność za to, że się stało (niekoniecznie na głos, ani jemu, ale w duchu i sobie) - czy byłby to grzech, nie podniosłoby na duchu, nie zdjęłoby to choćby części ciężaru?
Wiedźmin

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Wiedźmin »

Marylko - znajduje w Twoim poście sprzeczność.

Piszesz: Do końca życia ... no chyba że .... to wówczas "mnie nie interesuje"...
marylka pisze: 29 sty 2020, 11:16
"Biore sobie ciebie za meża" - znaczy, że jestes moim meżem - znaczy dla mnie - że mam meża.
I to do konca życia
A następnie piszesz, że "nie interesuje Cię" mąż... (i tu jakieś warunki)

To w końcu jak? Do końca życia, czy interesuje Cię jedynie wówczas - jak spełni określony procent Twoich wymagań?
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

tata999 pisze: 29 sty 2020, 11:37
Triste pisze: 29 sty 2020, 11:06
tata999 pisze: 29 sty 2020, 10:27

Jak oceniasz to, że przejawił tę inicjatywę? Czy to dobrze, czy źle i uważasz, że nie powinienbył jej przejawić? Druga sprawa - co takiego wzbudza w Tobie żal, że stało się, że poszliście do łóżka? Nie odpowiadaj, jeśli nie czujesz się z tym dobrze. Zastanawiam się, co mogło pójść nie tak, bo zwykle uniesienia w łóżku są przyjemne i cieszą, a nie powodują żal.
To nie była dobra inicjatywa jeżeli później nie chciał utrzymywać kontaktu.
To jest potraktowanie człowieka przedmiotowo.
Jedynie dla zaspokojenia swojego celu.
Mógł to zrobić ze mną, a mógł też z każdą inną, przypadkową.
Ja się poczułam jak ten przypadek co się nawinął.
Mógł to zrobić z Tobą, a mógł też z każdą inną, przypadkową. Może zrobił to z Tobą i nie z każdą inną. To, jak się czujesz jest w Twoich rękach. Jeśli czujesz się, jak przypadek, to skąd to się bierze? Jeśli nie czujesz radości ze zbliżeń, to on to czuje, choćby podświadomie. Nie pomaga to ani jemu, ani Tobie. A gdyby tak, podziękować/wyrazić wdzięczność za to, że się stało (niekoniecznie na głos, ani jemu, ale w duchu i sobie) - czy byłby to grzech, nie podniosłoby na duchu, nie zdjęłoby to choćby części ciężaru?
Nigdzie nie napisałam że nie czuję radości ze zbliżeń.
Wręcz przeciwnie, nasze pożycie zawsze było bardzo udane (zarówno w mojej jak i jego opinii).
Jest jednak pewna różnica. Jeżeli na tamten czas on już wiedział że nie chce ze mną być (a raczej wiedział bo zerwał kontakt jakby nigdy nic, jakby tego spotkania wcale nie było jakby pewne słowa nie padły) to trzeba było swój pociąg powstrzymać a nie wykorzystywać mnie do zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych a potem nara adios... nie ma Cię w moim życiu.
Tak się po po prostu nie robi bo to kobietę rani. I myślę że każda czułaby się na moim miejscu podobnie.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: marylka »

Oj Wiedźmin - już tyle lat walkujemy ten temat ale chyba faktycznie - w tym watku nie pytales.
Wiec - meża mam bo to jest moj mąż. Jemu slubowalam i on mi. I bedzie moim meżem do konca życia
I bedę go kochac do konca życia
Jak moja miłosć bede mu okazywac to już zależy od niego. Jeżeli bedzie mnie krzywdzil - nie bede podsuwala mu swojego tylka żeby mnie po nim kopal.
Nie bede mu klaskala i wychwalala ponad niebiosa że przyszedl na pare godzin i zaopiekowal sie chorym dzieckiem bo to jego obowiazek a nie cudowny czyn gdzie wiem, że on odchodzac od łóżka dziecka i wychodzac z naszego domu - pójdzie do innej.
Moge inaczej okazywac mu miłosc - przede wszystkim - modlic sie za niego.
Ale w życiu nie ulatwilabym mu życia z inną.
Nie zgodze sie żeby nasz dom kojarzyl mu sie z hotelem a ja z kims kogo czasem w tym hotelu sie widuje kiedy sie czasem tam wpada po swoja bielizne.
I to nie chodzi o niego
Tylko o mnie.
Ja nie godze sie na takie życie i traktowanie, bo mam inny punkt widzenia na dom i rodzine. I na takie cos umawialismy sie z meżem w dniu ślubu. Jak on zmieni zdanie - ok - co moge zrobic - niech leci. Ale ja nie polece za nim. Nie wciagnie mnie w swoje bagno zdrad placzu, bo to mnie zniszczy.
I tak to z grubsza u mnie wyglada
Jesli cos jeszcze chcialbys dopytac - dopytaj.
Pozdrawiam
Wiedźmin

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 29 sty 2020, 12:14 [...] Nie bede mu klaskala i wychwalala ponad niebiosa że przyszedl na pare godzin i zaopiekowal sie chorym dzieckiem bo to jego obowiazek a nie cudowny czyn [...]

Jesli cos jeszcze chcialbys dopytac - dopytaj.
Nie - nie chcę dopytywać.
Mnie tylko zdziwiło warunkowanie - jeśli mąż nie jest taki a taki - to dla Ciebie jest ochłapem albo złomem... którym się nie zadowalasz.

Nie wiem skąd pomysł z klaskaniem i wychwalaniem pod niebiosa?

Może i obowiązek - ja po prostu doceniam i tyle... - są matki (i ojcowie), którzy zamiast przy chorym dziecku są u kochasia.
ODPOWIEDZ