Dzięki, chyba to miałam nadzieję odczytać... nie będę się wpychać pomiędzy nich. Z resztą już przyjechał do mamy i poradziła sobie beze mnie
Oż Ty Niech wam będzie. Co prawda mam trochę inne zdanie, ale nie pora na to.
Moderator: Moderatorzy
Dzięki, chyba to miałam nadzieję odczytać... nie będę się wpychać pomiędzy nich. Z resztą już przyjechał do mamy i poradziła sobie beze mnie
Oż Ty Niech wam będzie. Co prawda mam trochę inne zdanie, ale nie pora na to.
Dziękuję "nałóg"nałóg pisze: ↑08 sty 2020, 16:27 Dopionu?? a jaki poradnik z zakresu wychowania dzieci masz w swojej biblioteczce? jaki przeczytałaś? a jaki poradnik czy książkę o relacjach międzyludzkich przeczytałaś?
Na jakich warsztatach byłaś/byliście z zakresu dialogu małżeńskiego? czy rodzicielskiego?
Dobra MATKA to mądra MATKA, kochająca mądrą a czasami i twardą miłością.
A jak z Twoją spójnością? w mowie? myślach? uczynkach? postawach? a z KONSEKWENCJĄ?
PD
Tak myślę. Ale czuję podskórnie, że te najtrudniejsze emocje jeszcze przede mną. Pocieszam się, może będą po takiej solidnej zaprawie mniej dotkliwe, bo przez pierwszych kilka tygodni miałam wrażenie, że umieram.
A czy to jest naprawdę dobry wzór twardziela czy gwiazdy ?
I to jest droga do twardośći ?
On jest typem twardziela i gwiazdy Przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz. Twierdzi, że w jego życiu się sprawdziło. Nawet nie ma sensu, żebyśmy rozmawiali o indywidualnych predyspozycjach rozwojowych dziecka, bo on tego nie strawi. Niby rozumie, ale czasem wiecie, mam wrażenie, że to go przerasta, nie może się pochwalić przymiotami dziecka, które sam ceni chyba? w sobie. To co przekazuje synowi, to nie są złe wskazówki, tylko nieadekwatne do naszego dziecka. Syn chce zadowolić ojca, potem w końcu kłamie, potem dochodzi do konfrontacji, kłamstwo wychodzi na jaw, dochodzi wstyd, wyrzuty To męczące. Prowadzę z dziećmi rozmowy, że mają prawo się buntować i mówić o tym, co aktualnie przeżywają. Myślę, że powoli łapią.
Tutaj może trochę się rozpędziłam. Chodzi o to, że mąż kiedy rozmawiamy, to w łagodniejszy sposób wypowiada się na temat syna, nie atakuje ale broni w tym sensie, że tłumaczy go jakby przede mną, ale syn o tym nie wie. Do tej pory ja go tłumaczyłam a męża to irytowało. Teraz pozwalam mu się wygadać. Najpierw się naprzeklina czasem niemiłosiernie, potem zaczyna się usprawiedliwiać i mówi sam do siebie, że tak musi być, ale wiem, że on ma w głowie, co ja o tym myślę. Walczy z tym i oczywiście upomina "tylko nic nie mów!". Powtarzam mu, że rozumiem, że tak musi być, no i tutaj mam obawy, czy nie pozwalam na zbyt wiele. Kiedy zabrania mi reagować mówię, że nie odezwę się do czasu, kiedy nie stwierdzę, że to już przemoc.